Dziennikarska ciekawość.

Odkąd zaczęłam pisać tego bloga, dość regularnie otrzymuję różne propozycje od dziennikarzy z rozmaitych redakcji – już to zainteresowanych problemami rodziców niepełnosprawnych, już to związkami z osobą duchowną. A czasami jednym i drugim.

Z zasady nie odmawiam. 🙂 Nie dlatego, jakobym miała aż tak wielkie „parcie na szkło”, tylko po prostu dlatego, że wiem już z doświadczenia, że na ogół nic z tego nie wynika…

Widocznie moja (nasza) historia jest – przy całej swojej niezwykłości – jednak za mało dramatyczna. Happy endy ostatnio jakoś kiepsko się sprzedają.
Co innego, gdyby P. mnie zostawił z dzieckiem przy piersi, a wcześniej pił, bił i molestował… Ach, gdybyśmy tylko zechcieli wywołać jakiś mały, milutki skandalik (choćby tyci!) – zorganizowali demonstrację na rzecz zniesienia celibatu na przykład. Albo przynajmniej gdyby on nie chciał pracować i beztrosko utrzymywał się z mojej renty…

Ale tak?! „I co, i tak spokojnie sobie państwo żyjecie?” – zapytał mnie ostatnio pewien dziennikarz i wyczułam w jego głosie nutkę zawodu. Aż żal mi się go zrobiło, bo naprawdę miły był z niego facet…

Jedna dziewczyna, którą bezskutecznie próbowałam namówić na udział w pewnym medialnym przedsięwzięciu (uważałam po prostu, że miałaby wiele ważnych rzeczy do powiedzenia), napisała mi kiedyś: „Nigdy, przenigdy nie podzielę się tymi przeżyciami z żadnym dziennikarzem…Nie chcę, by zrobił z tego jakiś materiał dla sensacji.”

O, kurczę! – pomyślałam wtedy – Czyżbym to tylko ja była taką „ekshibicjonistką”? (Po prawdzie, to już dawno jedna z moich ukochanych nauczycielek powiedziała mi, że opowiadanie o problemach jest po prostu moim sposobem na radzenie sobie z nimi. Fakt – zawsze uważałam, że to, co udało mi się ubrać w słowa nie jest już takie straszne, jak to, co nienazwane…)

A Wy, co sądzicie o tym? Czy rzeczywiście dziennikarze w dzisiejszych czasach szukają tylko „sensacji”? Czy może jednak (mam nadzieję!) także jakiejś PRAWDY o świecie? Przepraszam za słowo…

12 odpowiedzi na “Dziennikarska ciekawość.”

  1. To jest naiwnie postawione pytanie. Walka o newsa to walka o byt. Albo masz temat, że zabili, poćwiartowali i uwędzili przewodniczącego rady miasta, albo możesz szukać roboty w Biedronce przy wykładaniu towaru na półki. Media prywatne rządzą na rynku, a tam nikt Ci nie zapłaci za informację o skupie żołędzi w Hrubieszowie.

    1. No, tak… Ale moje pytanie brzmi, czy rzeczywiście życie składa się tylko z takich „krwistych” newsów? Czy to jest prawdziwy obraz świata?

  2. Myślę, że niekoniecznie chodzi o samą sensację; wydaje mi się, że ważniejsza jest linia pisma – obawiam się, że wszystcy dziennikarze, którzy przychodzą, przychodzą z założoną tezą. Uczciwość dziennikarska w tym momencie nie wymaga już od dziennikarza dociekania prawdy, a jedynie tego, by nie naginać wydarzeń do założonej tezy. Może więc dobrze, że po prostu odchodzą. Gorzej gdyby nie odchodzili, niby to słuchali, a później pisali coś, zupełnie innego, niż to, co im mówiliście.

      1. Wiesz, gdy u siebie pisałem, że zawsze mam rację, to chodziło mi tylko o żart. Ale czasami rzeczywiście zdarza mi się, że mam rację – ostatnio w sprawie jo-ann. Niestety tu poniosłem kompletną klęskę; wczoraj jo-ann napisała u siebie notkę, która była odpowiedzią na mojego maila.

        1. I rozumiem, że treść tejże nie przypadła Ci do gustu?:) No, cóż, Leszku, i tak bywa. Wiesz, nie znam dokładnie tej sprawy, ale WYDAJE MI SIĘ, że zrobiłeś już wszystko, co było w Twojej mocy. A może nawet troszeczkę więcej. Pamiętam jedynie z komentarzy Artura na Twoim blogu, że on apelował do Ciebie, żebyś „dał już dziewczynie spokój”, czy jakoś tak. I wiesz, co? Myślę, że to jest w tej chwili najlepsze, co możesz zrobić. Oczywiście, możesz się jeszcze za nią (za nich) modlić.

          1. Tu nie chodzi o gust, lecz o to, że Ania jednoznacznie powiedziała, iż jest dumna z tego, że się upodabnia do męża i że właśnie tego pragnienie (a to chyba nie jest dobry pomysł).

          2. Zapewne nie, lecz nie nam to oceniać. A niestety zazwyczaj tak bywa, że osoby, które w życiu są „jednym ciałem” upodabniają się do siebie także wewnętrznie, zarówno w dobrym jak i w złym – i bardzo trudno temu zapobiec, ponieważ musiałoby to zawsze oznaczać jakąś ingerencję w ich małżeństwo…

  3. Zazwyczaj gazety szukają rzeczywiście sensacji.Ale nie tylko to, temat jest często poruszony płytko , tylko (byle był) już nie mówiąc ,że często tylko tytuł się liczy.Ps. Ciekawe jak dużo rzeczy okazuje się podobnych w naszym życiu.Teraz napisałaś o dzieciach niepełnosprawnych (Ania jest też chora).A Leszek chyba czuje misję, ale nie dobre jest próbować wejść pomiędzy małżonków. I jednej osobie pisać źle o drugiej.Wartość ma JEDNOŚĆ jaką Bóg daje.Ania o tym napisała w ostatniej notce ( pewnie jej byłoby miło abys przeczytała też).http://a-tomik.blog.onet.pl Bardzo ją boli i zasmuca zachowanie Leszka.

    1. Zacheuszu, nie wchodzę między was, bo czyż wchodzeniem między was, próbą dzielenia was można nazwać to, co napisałem jej w mailu, że wydaje mi się, iż Pan po to połączył Wasze drogi, by Ania mogła uleczyć Twoje rany? Możesz mi co najwyżej zarzucić, że skąd ja wiem, że Ty masz rany? – tego rzeczywiście nie wiem; zakładam jedynie, że ta nienawiść, która Ciebie tak często zaślepia (która niestety jest bardzo widoczna) i o której nieraz Ci pisałem, jest właśnie efektem Twojego poranienia. Człowiek z gruntu dobry, ale poraniony często reaguje właśnie nienawiścią na wszystko, co jest w pobliżu jego ran – sądzę, że właśnie jesteś człowiekiem z gruntu dobrym. Nie nastawiam Ani przeciwko Tobie; pragnę jedynie by Ania pomogła Tobie uleczyć Twoje rany. O nic więcej mi nie chodzi. I tak, jak już pisałem Ani – ja więcej nie mam już nic do dodania; to Wy sami musicie zdecydować, co z tym dalej zrobić. Sami jesteście odpowiedzialni za własne życie.

    2. Przypuszczam, że już nie uważasz, że Ani jest „miło”, że odwiedziłam jej bloga – teraz dla odmiany napisałeś, że jest jej „przykro” czytać to, co napisałam…:) I to wszystko dlatego, że napisałam szczerze o swoich skojarzeniach z jej postem. No, cóż – bywa i tak. Ale zastanów się, proszę, czy naprawdę życzliwi Wam są ci, którzy tylko chwalą i potakują? Leszek nie raz korygował mój punkt widzenia, kiedy jego zdaniem zbytnio się zapędziłam – nie zawsze się z nim zgadzałam, ale to za mało, żeby uważać kogoś za wroga.

  4. Alba – tego typu zachowania mężów jak napisałaś ; „Co innego, gdyby P. mnie zostawił z dzieckiem przy piersi, a wcześniej pił, bił i molestował… Ach, gdybyśmy tylko zechcieli wywołać jakiś mały, milutki skandalik (choćby tyci!) – zorganizowali demonstrację na rzecz zniesienia celibatu na przykład. Albo przynajmniej gdyby on nie chciał pracować i beztrosko utrzymywał się z mojej renty…” zdarzają się w życiu codziennym takie zachowania mężów, a ponieważ budzą one litość, to także stają się sensacją. No a właśnie dziennikarzom chodzi o sensację, to jest ich praca, to ich chleb. Myślę, że poniekąd sami się do tego przyczyniamy, bo zwykłą szarość mamy na co dzień ; własne problemy, troski i zmartwienia. Natomiast gdy ktoś ma gorzej od nas, to już inaczej jest to odbierane; łatwo się sprzedaje pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *