Bienvenue dans ma réalité!

Pewna Czytelniczka (która, broń Boże, „nie ma nic przeciwko mnie”;)) napisała mi tu niedawno, że „muszę być w centrum uwagi, inaczej usycham.”

Jak widać, nie umarłam.:)  Żyję i walczę o przetrwanie w świecie odległym od tej wirtualnej rzeczywistości o całe lata świetlne.

Jestem obecnie (mam nadzieję, że tylko chwilowo) „jedyną żywicielką rodziny” – bo, jak wiadomo, mamy kryzys i nikt jakoś nie potrzebuje rozlicznych talentów mojego ukochanego Męża (ale być może i to jest nieodłączną częścią szczęścia posiadania go…) – i często mówię, że tłumaczka ma sporo wspólnego z prostytutką: obydwie muszą liczyć na klientów… 🙁

A propos: ostatnio odezwał się do mnie jeden z moich, powiedzmy, dawnych internetowych znajomych, z propozycją tzw. „bezinteresownej pomocy.”

I…nie odmówiłam, choć mam poważne i uzasadnione wątpliwości, czy dla tego akurat człowieka słowo „bezinteresowność” oznacza to samo, co dla mnie.

Wiem, że sama mogę się obejść bez wielu przedmiotów (mimo że mój „książkowy nałóg” wręcz boleśnie domaga się zaspokojenia – i mam tylko nadzieję, że to nienasycone pragnienie posiadania zawsze „jeszcze tylko kilku” książek nigdy nie popchnie mnie do robienia rzeczy, których potem musiałabym się wstydzić…:( ) – jednak tam, gdzie chodzi o potrzeby mojego synka, nie potrafię już być taka zasadnicza. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mi za tę nieoczekiwaną pomoc zapłacić samą sobą. 🙁 Ot, życie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *