Kilka książek z mojej półki.

Jeśli zastanawiacie się czasami, co porabiam podczas dłuższych lub krótszych okresów nieobecności na blogu, to odpowiedź jest względnie prosta. Jeżeli akurat nie tłumaczę, nie zajmuję się dziećmi ani nie jestem w podróży, to z pewnością coś czytam.

I to nie tylko dlatego, żeby mieć potem o czym do Was pisać (choć i to jest ważne – wiadomo, że z pustego to i Salomon nie naleje!). Po prostu – czytam, bo lubię.

Od zawsze „wakacje” oznaczały dla mnie kocyk, książkę i zimne napoje (bezalkoholowe – jestem nieuleczalną abstynentką!).

Kiedyś nawet rzuciłam chłopaka, przekonawszy się, że w jego domu nie ma ani jednej książki. Naprawdę lubiłam tego faceta, ale trudno mi było wyobrazić sobie spędzenie reszty życia w takim otoczeniu.

A co czytam? Ano, jak zawsze – różne różności.

Na przykład wspomnienia Jenny Miscavige-Hill, bratanicy przywódcy scjentologów, o dorastaniu i życiu w tej organizacji (Ofiarowana. Moje życie w sekcie scjentologów, wyd. Znak 2013). Szczególnie wstrząsające są opisy z życia kilkuletniej dziewczynki na tzw. Ranczu, swego rodzaju szkole z internatem dla członków kadry scjentologicznej: „Powoli, za cenę naszej ciężkiej pracy, przekształcaliśmy Ranczo w piękne miejsce – ale właściwie dla kogo? Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że to cudowne – coś w rodzaju niekończącego się letniego obozu. Ale my byliśmy zbyt zmęczeni, aby się tym cieszyć.”

Warto wiedzieć, że refleksja ta dotyczy czasu, gdy autorka, zmuszona do ciężkiej, fizycznej pracy wraz z innymi dziećmi (wbrew pozorom, wysoki status jej rodziny nie uchronił jej przed złym traktowaniem!) miała zaledwie 6 czy 7 lat!

„W niebie i na ziemi.” (wyd. ZNAK 2013) to, jak sam tytuł wskazuje, zapis rozmów dwójki serdecznych przyjaciół o tym, co „tam” i co „tutaj.” Znajdziemy więc tu przemyślenia na takie tematy, jak Bóg, fundamentalizm religijny czy śmierć, ale także na takie, jak feminizm, wychowanie i globalizacja. Niezwykła jest natomiast sama dwójka dyskutantów – to kard. Jorge Mario Bergoglio (obecny papież Franciszek) i naczelny rabin Argentyny – Abraham Skórka.

Książka ta byłaby godna polecenia, nawet gdyby zawierała tylko to jedno zdanie (wybrane przeze mnie zupełnie losowo!): „Jeśli ktoś okazuje zarozumiałość, jeśli zna wszystkie odpowiedzi na wszystkie pytania, to znaczy, że Bóg z nim nie jest.”(Bergoglio). A zapewniam, że stwierdzeń tego typu jest w niej znacznie więcej.

Kierując się „prywatą” przytoczę więc jeszcze jeden fragment wypowiedzi papieża, tym razem na temat, który zawsze interesuje mnie najbardziej: „Jeśli jakiś ksiądz przychodzi do mnie i mówi, że jakaś dziewczyna jest z nim w ciąży (…) uświadamiam mu, że prawo naturalne jest ponad jego prawem jako księdza. Zatem musi zostawić posługiwanie i zająć się swoim dzieckiem, nawet jeśliby nie chciał się żenić z tą kobietą. Bo tak, jak każde dziecko ma prawo mieć matkę, ma również prawo do twarzy ojca.” Piękne, prawda?

„Niebo dla akrobaty” (wyd. 1 listopada 2007, ZNAK), Jana Grzegorczyka, pisarza znanego przede wszystkim z przebojowego cyklu powieści o księdzu Groserze – to z kolei zbiór opowiadań, których akcja dzieje się… w hospicjum. Książka, która śmiało mogłaby stanowić reklamę dla akcji „HOSPICJUM TO TEŻ ŻYCIE!”, ukazuje perypetie zarówno pacjentów, jak i pracowników takiego ośrodka, którzy, choć na co dzień obcują z cierpieniem i śmiercią, to jednak sami przecież wcale nie są aniołami.

I tego samego autora, z mojego ulubionego cyklu „demaskującego” prywatne życie księży – „Jezus z Judenfeldu. Alpejska przygoda księdza Grosera.” (Zysk i S-ka, 2012). Książka ta pierwotnie miała stanowić jedno z dziesięciu opowiadań, które w zamyśle autora mają uwieńczyć cykl o „niepokornym” księdzu Wacławie („Adieu”, „Trufle”, „Cudze pole”). Wciąż czekam z utęsknieniem na ten z dawna zapowiadany tom. Tymczasem jednak jedno z nich rozrosło się w arcyciekawą powieść, w charakterystycznym, ciepłym, „grzegorczykowskim” stylu.

A temat, trzeba przyznać, tym razem też niełatwy – bowiem ksiądz Groser spotyka na swojej drodze „eksa”, który w poszukiwaniu nowego życia zmienił wyznanie i wyemigrował do cichego miasteczka w Austrii. A tam, już jako luterański proboszcz, będzie się musiał zmierzyć z wcale nieprostą przeszłością swoich parafian.

Polecam… i wracam do czytania – na ile obowiązki pozwolą!:)

A to właśnie skończyłam czytać wczoraj wieczorem. :) Wahałam się początkowo, czy Wam rekomendować tę powieść, której recenzję znalazłam gdzieś w „Gościu Niedzielnym” czy „Przewodniku Katolickim” (ponieważ obawiałam się, że sam ten fakt mógłby niektórych z Was odstraszyć od lektury:)) – ale potem doszłam do wniosku, że to całkiem niezła książka o zawiłościach ludzkiej psychiki i o włoskiej prowincji, której obraz daleki jest od sielankowych romansideł.

A chodzi w niej mianowicie o to, że 17-letnią Marię zaczynają nagle prześladować dziwne ataki, skutkiem czego duża część wioski uznaje ją za opętaną przez szatana, a pozostali – za zwyczajnie pomyloną. Odmiennego zdania są tylko miejscowy proboszcz i przybyły właśnie psychoterapeuta, który wiele lat temu wyjechał stąd w świat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *