Największy grzech Dolce&Gabbany.

Ale się porobiło – okazało się, że nie tylko „fanatyczni katolicy” mogą mieć niejakie obiekcje co do tej cudownej, nagrodzonej Nagrodą Nobla metody in vitro. Po tych „katotalibach” cały postępowy świat już od dawna nie spodziewał się niczego innego. Ale żeby zdeklarowani geje i znani skandaliści?! To już doprawdy szczyt wszystkiego!

Gdyby chociaż, jak normalni artyści, uprawiali seks w miejscu publicznym lub na przykład obsikali podobiznę papieża… Takie drobiazgi można byłoby wybaczyć (nie takie rzeczy wybaczano już innym w przeszłości) , a nawet przyklasnąć – ale żeby tak bezczelnie podeptać „najświętszy dogmat” naszej cywilizacji, który mówi, że rodzicielstwo  in vitro jest ZAWSZE lepsze, piękniejsze i bardziej odpowiedzialne od tego naturalnego? NEVER!

A więc teraz będziemy zasypywani opowieściami obrażonych rodziców, pokazujących wszędzie gdzie bądź swoje pociechy, które to są mądre, piękne i ze wszech miar upragnione. W co zresztą, od razu mówię, nigdy nie wątpiłam.

I nic to, że obaj panowie – tak, jak ja ich zrozumiałam – mówili głównie o homorodzicielstwie, realizowanym przy użyciu in vitro z udziałem surogatek. (Nie dziwię się zatem, że najostrzej zareagował na to Elton John, który właśnie w ten sposób dwukrotnie został ojcem.) Ale cóż oni takiego w gruncie rzeczy powiedzieli? Że nie tyle każdy człowiek ma „prawo do dziecka”, co każde dziecko ma prawo mieć ojca i matkę… I że dzieci powinny pochodzić z miłości, a nie z laboratorium (choć ja bym nigdy nie użyła w odniesieniu do tych dzieci słowa „syntetyczne” – „sztuczny” może być co najwyżej sposób ich poczęcia, one same są naturalne, jak najbardziej.) Aż takie to było gorszące? Rozumiem, że ci wszyscy oburzeni „rodzice z in vitro” sami nie są pewni, czy ich dzieci są owocem miłości?  Bo ja i co do tego nigdy nie miałam żadnych wątpliwości. Podobne poglądy zresztą głosi od lat papież Franciszek. Ale on-wiadomo, katolik. Ale żeby oni?! Żmije wyhodowane na tolerancyjnym łonie LGBT!

I nawet nie można tych skubańców oskarżyć o homofobię!!!!!

Ostatnie doniesienia z frontu walki o ogólnoświatowe „prawo do dziecka”: w Wielkiej Brytanii matka urodziła dziecko (z komórek pochodzących od anonimowej dawczyni) dla własnego syna, ponieważ ów jest gejem i poszukiwanie innej kobiety nie wchodziło dla niego w grę. Następnie szczęśliwy tatuś musiał jeszcze tylko… adoptować swego syna, dla którego formalnie jest… bratem (bo także dla systemu prawnego w Anglii „matką” dziecka jest po dawnemu kobieta, która je urodziła, a nie dawczyni jajeczek…). Czyż to nie wspaniały przykład „nowoczesnej rodziny”, takiej na miarę marzeń profesora Hartmana, która istnieje jedynie dzięki in vitro? Sędzia wydał zgodę na tę tak niezwykłą kombinację, ostrzegł jednakże przed „pochopnym wykorzystywaniem metody in vitro” w ten sposób. Obawiam się jednak, że to „głos wołającego na puszczy.”

Wciąż pobrzmiewa mi w uszach głos mojego spowiednika, który mówił: „Pamiętaj, człowiek to jest taka istota, która – jeśli tylko coś technicznie da się zrobić – NA PEWNO to zrobi!” Ot, co.

Dolce&Gabbana

Zdjęcie pochodzi ze strony www.emaluszki.pl.

Postscriptum: I znowu przy tej okazji musiała się wypowiedzieć jakaś śmiertelnie obrażona na Kościół mama in vitro, która stwierdziła: „Kiedyś byłam katoliczką, lecz już nie jestem. Pewnego dnia mój starszy syn zapytał mnie: „Mamo, dlaczego Kościół nie lubi Franka?” Odparłam, że to nie jest tak, że Kościół nie lubi Franka – Kościół tylko bardzo precyzyjnie oddziela osobę Franka od tego, w jaki sposób został poczęty. Na to mój syn zauważył: „Mamo, ale przecież tego się nie da rozdzielić!” W końcu przyznałam mu rację, w przeciwieństwie do tych wszystkich katolików, którzy nadal udają sami przed sobą, że to, co niespójne, jest spójne…”

Ja tylko w kwestii owej rzekomej niespójności, szanowna Pani. Przypuszczam, że obydwie zgodziłybyśmy się co do tego, że gwałt nie jest właściwą drogą powoływania na świat nowych istot ludzkich.  Czy jednak z tego wynika, że złe z natury są wszystkie dzieci, poczęte w ten sposób? Nie? A, fe, cóż za „niespójność”!:)