ON w domu, ONA w domu…

Szczerze mówiąc, zawsze uważałam, że to NIE JEST sprawiedliwe, że kiedy kobieta prowadzi dom i wychowuje dzieci to jest na ogół postrzegana jako „nieszczęsna ofiara powszechnie panującej męskiej cywilizacji”, która – gdyby tylko jej na to pozwolić – mogłaby pokazać całemu światu, na co „tak naprawdę” ją stać.

Natomiast jeśli mężczyzna prowadzi dom i wychowuje dzieci, mówimy pogardliwie, że to z pewnością nieudacznik i pantoflarz, który do niczego innego się nie nadaje. Podobnie jest, kiedy mężczyzna i kobieta próbują połączyć pracę zawodową z wychowaniem dzieci.

Jeśli ona to robi, traktuje się ją niemal jak „bohaterkę” – natomiast, jeśli robi to mężczyzna (jak mój tata, który cały czas normalnie pracując, gotował kaszki i ucierał noski), stwierdzamy lekceważąco: „Phi, i cóż w tym takiego? Przecież to jest jego psi obowiązek! Niech się cieszy, że go w ogóle kobieta do dziecka dopuściła!” (Przecież 'każdy światły człowiek wie’, że… „dziecko to WYŁĄCZNA sprawa kobiety!”)

A jeszcze gorzej jest wtedy, gdy mężczyzna próbuje pracować w typowo „kobiecym” zawodzie, np. w przedszkolu (zauważcie, że nie mamy nawet słowa, które by kogoś takiego określało – „pan przedszkolanek” brzmi co najmniej niepoważnie). „Gej? – podejrzewamy – A może nawet pedofil…”

26 odpowiedzi na “ON w domu, ONA w domu…”

    1. Masz na myśli „równouprawnienie”? 🙂 No, cóż, z pewnością nie jestem zwolenniczką „tradycyjnego podziału ról” w wersji: „ON – pan i władca a ONA siedzi cicho…”, ale wiem też (o czym wiele osób dziś zapomina), że „równe prawa” oznaczają także takie same OBOWIĄZKI. A więc razem z tym „równouprawnieniem” także obowiązków nam wszystkim przybyło – i nie dziwię się, że wiele kobiet dziś czuje się tym przeciążonych. Z drugiej strony – NIE MOŻNA mieć wszystkiego, tzn. na przykład nie można mówić mężczyznom, że świetnie sobie bez nich ze wszystkim poradzimy, bo są w gruncie rzeczy potrzebni jedynie jako „dawcy spermy” (tak więc nie mają najmniejszego prawa współdecydować nawet o życiu własnego płodu) – a JEDNOCZEŚNIE żądać od nich pomocy i współodpowiedzialności wtedy, kiedy NAM jest to na rękę. To nieuczciwe. Równe obowiązki – równe prawa. I odwrotnie. Inna sprawa, to – czy aby na pewno RÓWNO oznacza zawsze „sprawiedliwie”?:) Moim zdaniem nie.

    1. Właśnie o to chodzi. Mężczyzna pracuje, kobieta pracuje,dziecko mają wspólne więc nikt nikomu łaski nie robi że pomyje gary czy poprasuje i nigdzie nie jest powiedziane że to ma wykonywać kobieta. Takie myślenie było dobre 100 lat temu a nie teraz.I nie mówmy o jakiś feministkach, to żadne feministki tylko normalne myslace kobiety. A jak którejś myślenie sie dawno zatrzymało to niech wszystko robi w domu a pan i władca niech odpoczywa – tylko niech nie narzeka.

  1. Świat jest niesprawiedliwy, a opisany przez Ciebie temat jest tego przykładem. Feministki niby walczą o to równouprawnienie i co z tego? Efekt wiadomy… (codzienna-egzystencja)

  2. Naturalne role przypisane przez przyrodę są prawie zapomniane, inne zwierzęta nie mają tych problemów . To rozwój umysłu, stworzył te znaki zapytania o tożsamość. oczywiście mówiąc rozwój umysłu mam na myśli wszystkie przedmioty, które ten umysł stworzył. żyjemy w niezgodzie z naturą. Stworzyliśmy sztuczny układ i zmierzamy do globalnej katastrofy.Tak już bywało

  3. Tak właśnie wygląda „równouprawnienie” z drugiej strony. Nie jest złym, że dopuszcza się kobiety do pozycji, które kiedyś były bardzo trudne dla nich do osiągnięcia. Jednak pozostaje pewna pustka w dotychczas wykonywanych właśnie przez kobiety obowiązkach. Dom się sam nie posprząta, obiad sam się nie ugotuje. Kiedy mężczyzna chce zająć to miejsce i zaopiekować się domem, to rodzi się skandal. To pokazuje jak bardzo daleko nam do prawdziwego równouprawnienia i akceptacji samych siebie, oraz jak mocno siedzimy w sztywnych ramach i stereotpach.

  4. Niby mamy obecnie pokolenie kobiet nowoczesnych ale jak przychodzi co do czego to wolalyby zeby facet zapieprzal na jakims wysokim stanowisku niz zajmował się dzieckiem ( po pierwsze uwazaja ze kobiety sa lepsze w te klocki, po drugie uwazaja mezczyzn siedzacych w domu za pasozytów ktorzy zyja na ich koszt). A grupy prokobiece maja jakas schizofrenie jesli chodzi o role ojca w rodzinie. Raz zachecaja do urlopów ” tacierzynskich”( tak nawiasem co to za nazwa tacierzynstwo??? W jezyku polskim mamy Ojcostwo!!!!!!!!!) a z drugiej ukazuja przecietnego ojca jako gwalciciela, opresora znecajacego sie nad rodzina którego nalezy usunąć z zycia spolecznego.

    1. W związku trwałym i normalnym, każdy powinien robić to, co mu najlepiej wychodzi z wzajemną akceptacją takiego stanu rzeczy. Nie ma już chyba spraw czy czynności typowo męskich czy też typowo kobiecych, ważna jest wzajemna akceptacja tego, w czym ktoś jest lepszy, w końcu oboje pracujemy dla dobra wspólnego. Nie ma nic gorszego niż ciągła rywalizacja i skakanie sobie do oczu z racji wykonania lub nie wykonania tego czy owego. Tworzymy pary m.in. po to, by się wzajemnie wspierać, a nie po to by ze sobą walczyć.

  5. Znam mężczyznę,który sam zarabia na trójkę dzieci,żona nie pracuje,rodzice żony mieszkający w tej samej posesji również nie pracują,a on po całym tygodniu ciężkiej pracy,musi dokonać zakupów na cały tydzień,przygotować opał,włączyć pranie,które przez cały tydzień czekało na niego.Zainteresować się zdrowiem dzieci i jeśli trzeba w sobotę wezwać,lub wyruszyć z dziećmi do lekarza,doprowadzić mieszkanie do użytku i gdyby mu starczyło czasu to jeszcze nagotować obiadów na cały tydzień.O odpoczynku nie sposób już myśleć.Żona ma brak chęci do pracy i tej zawodowej i tej domowej.Potem wszyscy się dziwią skąd się biorą zdrady i rozwody.Po rozmowie z tym mężczyzną usłyszałam słowa:”jestem tylko tam ze względu na dzieci ,bo je kocham i chce wychować,ale już nie wyrabiam fizycznie i psychicznie,ale to może się zmienić i odejdę stamtąd jestem już wyczerpany.Poradziłam mu chwilową separację,ale równoczesną kontrolę nad sprawowaną opieką nad dziećmi,może coś się zmieni i żona obudzi się z marazmu i zaprzestanie wykorzystywania cudzej dobroci.

    1. No właśnie, pani Tereso – kobiety często i chętnie zapominają o tym, że takie wykorzystywanie może mieć miejsce w OBIE strony. Zawsze łatwiej uważać się za „ofiarę.” Sama, jako osoba niepełnosprawna, muszę mieć stale na uwadze, że i mój mąż ma znacznie więcej obowiązków niż zazwyczaj mają mężczyźni – i że to z pewnością nie jest coś, co po prostu „mi się należy.” Myślę, że jedną z przyczyn tego, że ludzie czują się nieszczęśliwi w małżeństwie jest fakt, że wiele rzeczy, które nasi bliscy robią Z MIŁOŚCI do nas traktujemy jako „coś oczywistego” – „bo nikt tu nikomu łaski nie robi.” Takie podejście jest może i praktyczne, ale na pewno nie zachęca do dalszych wysiłków…

      1. Oboje z mężem pracujemy, mój mąż studiuje w każdy piątek, sobotę i niedzielę. Cały tydzień zajmuję się domem po pracy, przygotowuję posiłi. Kiedy wczoraj wieczorem przyszliśmy do domu z odwiedzin u rodziców, mój małżonek rozebrał się, usiadł na kanapie i włączył telewizor-czekał aż przygotuję kolację. Ja widząc jego zachowanie (puśniciły mi nerwy)powiedziałam-niech nie liczy, że przygotuję kolację, dlaczego ja mam znowu to robić, choć raz to on mógłby przygotować kolację-choć jeden raz w tygodniu. Na co ten ugotował tylko kaszę dla dzieci i to wszystko; no i oczywiście obraził się. Próbowałam go udobruchać i wytłumaczyć o co mi chodzi, ale on już nie słuchał…i tyle weekend zakończył się beznadziejnie i z tym samym nastawieniem jestem dzisiaj w pracy…

          1. Tym razem nie dostosowałam się do Twoich „dobrych rad”, powinnam inaczej i byłoby inaczej ale odezwało się we mnie moje stare „JA”. Powinnam miłością a nie egoizmem-teraz wiem, że nie warto było.

          2. Moniko, miło mi, że bierzesz pod uwagę moje sugestie – jednak pamiętaj, proszę, że i ja nie jestem nieomylna w tych sprawach. (Chociaż jest prawdą, że na ogół łagodnością można osiągnąć więcej, niż złością…).P. właśnie zachorował – i już się boję, co to będzie, bo na co dzień cała nasza rodzina opiera się głównie na jego głowie

      1. Zapewne miała, Izo. Jednak jest prawdą, że feminizacja zawodów związanych z dziećmi już zaczyna rodzić poważne problemy z wychowaniem i tożsamością…mężczyzn. Widzą to już nawet ci pedagodzy, którzy jeszcze 20 lat temu wyśpiewywali peany na cześć przyszłej zamiany płci…

        1. Nie sądzę, by miała – była bardzo elegancką, atrakcyjną kobietą. Natomiast była socjologiem pracy – to, co mówiła o feminizacji, jako mierze deprecjacji zawodu, wynikało z badań w jej instytucie.Zresztą bez specjalnych badań widać to wyraźnie – jaka jest pozycja dentystek, nauczycieli, czy przedszkolanek (wszystko zawody zdecydowanie zfeminizowane).

          1. Coś w tym jest, Leszku – dość prześledzić przemiany, jakim podlegał zawód „sekretarza”, odkąd pojawiły się w nim kobiety. Dopiero od niedawna „sekretarka” staje się faktycznie ASYSTENTKĄ DYREKTORA, powoli porzucając swoje „tradycyjne” zajęcia, jak parzenie kawy i hmmm…umilanie czasu szefowi i jego klientom… Ale można również spojrzeć na ten problem z nieco bardziej feministycznej perspektywy i powiedzieć, że obserwowane zjawisko „pauperyzacji” zawodów sfeminizowanych bierze się z silnie zakorzenionego w społeczeństwie przekonania, że to, co robią kobiety jest w każdym przypadku MNIEJ WARTE niż to, co robią mężczyźni. Nie jest przecież tajemnicą, że w większości krajów świata (włącznie z tymi najbardziej rozwiniętymi) kobiety NIE DOSTAJĄ takich samych jak mężczyźni wynagrodzeń na wielu stanowiskach. (Zaznaczam, że czasami wydaje mi się to słuszne: jeśli, na przykład, kobieta jest w stanie wyprodukować 75 pudełek dziennie, a mężczyzna 90 – to w imię czego mieliby być wynagradzani TAK SAMO? „Równo” nie zawsze oznacza „sprawiedliwie.”). Kiedyś gdzieś znalazłam takie zdanie: „Gdyby to mężczyźni rodzili dzieci, poród stałby się SAKRAMENTEM.” Pomyśl o tym. 😉

  6. Dla wielu kobiet siedzenie w domu, to świadomy wybór, więc uważam, że idea wyzwolenia kobiet spod jarzma męskiej ręki jest projektem na wyrost. Każda z nas ma wybór, co nie znaczy, że zawsze wybieramy to, czego pragniemy. Gdyby nie pojawiały się głosy kobiet, które jako kury domowe czują się niedoceniane, nie byłoby problemu 🙂 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *