„Anglokatolicyzm” – stracone złudzenia?

Nie tak dawno, co chyba w mediach przeszło bez echa, ok. 400 tysięcy wiernych z Kościoła anglikańskiego dokonało konwersji na katolicyzm w proteście przeciwko wyświęcaniu na duchownych czynnych homoseksualistów.

Oczywiście okoliczności tego „powrotu na łono” wzbudzają niemało kontrowersji – strona anglikańska oskarża Watykan o prozelityzm (a  mówiąc prościej, o „łowienie ryb w cudzym stawie”:)), a Stolica Apostolska, ze swej strony, przypomina, że KONWERSJA powinna być zawsze konwersją, a nie aktem PROTESTU.
Warto tutaj dodać, że zarzut braci anglikanów (gdzie zresztą nadal istnieje bardzo silna, wewnątrzkościelna opozycja przeciwko ostatnim „reformom”), dotyczący zastępowania idei „ekumenizmu” ideą „unii z Rzymem” jest o tyle trudny do utrzymania, że inicjatywa w tym przypadku nie wyszła zza Spiżowej Bramy, ale od grupy „konserwatywnych” anglikanów.
Co właściwie papież Benedykt (znany zresztą ze swoich „tradycjonalistycznych” posunięć) miał z tym fantem zrobić? Powiedzieć: „Wracajcie, bracia, do swego Kościoła – i spróbujcie pogodzić się z nieubłaganym marszem postępu!” czy może powiedzieć: „Idźcie i załóżcie sobie jakiś własny Kościół Anglo- Konserwatywny. My was nie chcemy!” 
I tak chyba byłoby źle, i tak niedobrze…
Zamiast tego Watykan postanowił jednak jakoś „zjeść tę żabę” i wydał w tej sprawie specjalną Konstytucję Apostolską Anglicanorum Coetibus, ustanawiającą de facto nowy obrządek dla anglikanów „nawróconych ” na katolicyzm.
Na wzór grekokatolików anglikanie mają zachować swoją dotychczasową liturgię i zwyczaje kościelne – jest tu jednak pewna znacząca różnica, która bardzo mnie niepokoi.
Chociaż bowiem Konstytucja stwierdza, że w poszczególnych  przypadkach (zawsze rozpatrywanych indywidualnie!) żonaci pastorzy będą mogli nadal spełniać posługę kapłańską w ramach Kościoła katolickiego, to jednak już żonaty biskup zostanie „zdegradowany” do zwykłego księdza, mimo, że będzie mógł pełnić funkcje ordynariusza swojej diecezji. Zapisano też, że „kolejnych kandydatów do kapłaństwa spośród anglikanów należy zobowiązać do przestrzegania celibatu.”
Wygląda więc na to, że Benedykt XVI liczy na to, że problem „żonatych księży” w Kościele katolickim umrze (dosłownie!) śmiercią naturalną – i nie on będzie się musiał z nim zmierzyć.
Przychodzi mi jednak na myśl pytanie – w imię CZEGO – deklarując jednocześnie „szacunek” dla ich odmiennej tradycji – chcemy nałożyć na barki braci anglokatolików „ciężar”, który nawet dla wielu „starych” katolików okazał się nie do uniesienia. (Por. Mt 23,4:))? I którego – co znamienne – nie muszą dźwigać bracia unici (grekokatolicy)?
A już miałam nadzieję, że – za sprawą „obrządku angielskiego” – zanosi się w katolicyzmie na wielką obyczajową rewolucję. Ale teraz nie wiem już, czy doczekamy kiedykolwiek czasów, że małżeństwo księdza nie będzie dla Kościoła „mniejszym złem” ale… większym dobrem?
  
(A to jest pierwszy polski diakon stały, Tomasz Chmielewski z rodziną.)

50 odpowiedzi na “„Anglokatolicyzm” – stracone złudzenia?”

  1. Wygląda na to że po śmierci Benedykta, jednak kościół sięgnie po rozum i księża będą mogli mieć żony. Tym bardziej że teraz odpada aspekt majątków księży, księża nie gromadzą już majątków wolą go skonsumować przed śmiercią.

    1. Air, a mnie stale chodzi po głowie ten fragment z bulli papieskiej, wprowadzającej obowiązkowy celibat księży (bo w przeciwieństwie do wielu innych, ja miałam okazję to przeczytać w ramach moich studiów historycznych): „…bo kapłan nie może dotykać Ciała Chrystusa tymi samymi dłońmi, którymi wcześniej dotykał nieczystego ciała swej żony.” W taki sposób nikt już dzisiaj nie mówi o małżeństwie! Przymusowy celibat jest dla mnie smutnym dziedzictwem po walce Kościoła z katarami (którzy to nienawidzili wszystkiego, co cielesne). W zakonach natomiast zamiast „ślubów wieczystych” można byłoby wprowadzić śluby czasowe, odnawiane cyklicznie nawet do samej śmierci (gdyby ktoś miał pragnienie pozostania w klasztorze). Po wygaśnięciu ślubów mógłby natomiast odejść i bez przeszkód zawrzeć związek małżeński, gdyby tego pragnął. W buddyzmie (który również ma bardzo rozwinięty monastycyzm) jest przyjęte, że można wstąpić do klasztoru na jakiś czas i odejść stamtąd, gdy się „zaczerpnęło” już to, czego się szukało.

      1. Grekokatoliccy kapłani mogą mieć żony a i tak ubywa tam powołań. Nie o celibat ale o akceptacje Ci chodzi, tak jak każdy patrzysz ze swojego punktu odniesienia. Dostrzegasz (jako wnikliwa obserwatorka, oczytana) wiele błędów KK, większość swej uwagi skupiasz na analizowaniu ich i, moim zdaniem, gubisz się w obiektywnej ocenie. Święty Paweł przestrzegał przed „czepianiem” się słów, bo nie o słowa ale o sens chodzi.

  2. Tadeuszu, wbrew pozorom nie chodzi mi o moją (naszą!) osobistą sytuację, ale właśnie o zasadę, w myśl której MAŁŻEŃSTWO (które przecież „od początku” było chciane i pobłogosławione przez Boga) staje się dla kapłana grzechem, porównywalnym ze świętokradztwem albo zdradą tajemnicy spowiedzi. Wielu pierwszych biskupów Rzymu było mężami i ojcami, a jednak chrześcijaństwo wówczas wspaniale się rozwijało…

    1. No właśnie rozwijało się i jakoś nikomu nie wadzili żonaci biskupi, a od czasu wprowadzenia obowiązkowego celibatu, stało się to wszystko „obrazą boską”. Czyżby mniejszą obrazą były księże „lewizny” i skoki w bok? Czy nie ma w tym hipokryzji?

      1. Pewnie jest, Marku – pamiętam pewnego współbrata P., który mi pisał, że na misji w Rosji poznał dziewczynę i cieszył się, że go odwołują do Polski, bo będzie miał „problem z głowy.” Zostawił tam kobietę w ciąży… I co? I jemu będzie to odpuszczone, jako zwykła ludzka słabość, a to, że wiele takich małżeństw jak nasze ma szczerą wolę wytrwać w miłości i wierności do końca życia, nie będzie opuszczone (prawdopodobnie) nigdy. Bo to pierwsze to zwykły „grzech ciężki” który może zgładzić spowiedź, a to drugie to „uporczywe trwanie w złym.” No, cóż – niech będzie i tak…

        1. Wiesz co Albo? Jesteś tak obeznana w Piśmie Świętym i tam nie ma ani słowa o potępieniu takich osob jak Ty. Fajnie się co poniektórym katolikom wyrywa cytaty ze Św. Pawła a inne odrzuca hehe…Jak to było??..” biskup ma być przykładnym mężem jednej żony”…nieprawdaż ? Bierz życie jakim jest i się nim ciesz. I tak masz je trudne. A KK..cóż. Najlepszy komentarz do decyzji BXVI wg mnie dał H. Kung. On w ogóle jest mądrym facetem jak jego i BXVI koleżanka Uta Ranke Heinemann. Niestety Ci dwoje ( Kung i Heinemann) nie są 'trendy” w KK.

  3. Wydaje mi się, i pewnie nie jestem w tym całkiem osamotniona, że takie zmiany są konieczne i nieubłagane. Zdarzało mi się zastanawiać, czyż nie lepszym kapłanem by był ksiądz, który wie co to trud wychowania dzieci i problemy w małżeństwie? Czy ludzie nie słuchaliby go chętniej, wiedząc, że jest „jednym z nich”? Póki co można usłyszeć głosy, mówiące „cóż on może mi powiedzieć o tym, jak prowadzić dom i dogadywać się z mężem/żoną, skoro ma o tym zerowe pojęcie albo wie tyle, co się nauczył i wyczytał z książek”. Każdy może się wypowiadać na temat, nawet jeśli go bezpośrednio nie dotyczy, takie nasze prawo – Twoje, moje, księdza. Ale… czyje zdanie jest bardziej miarodajne? Osoby, która przeżyła to na własnej skórze czy osoby, która gdyba i teoretyzuje? Rad której osoby chętniej się słucha?Zniesienie celibatu i zezwolenie księżom na zakładanie rodzin na pewno w jakimś stopniu zmniejszyłoby przepaść między nimi a zwykłymi parafianami, a i nauczanie byłoby rzetelniejsze, bo oparte na własnych doświadczeniach.Czegóż oni się tak uczepili tego celibatu? Pytam Ciebie, bo masz dużo szerszą, przede wszystkim historyczną i religijną wiedzę, więc zapewne możesz to jakoś nakreślić :)Pozdrawiam

    1. No, cóż, Sentis, to jest temat na pracę doktorską. 🙂 Ale, mówiąc najprościej, chodziło o (neo)platońską (katarską) koncepcję człowieczeństwa, według której celibat jest drogą „doskonalszą” od małżeństwa, tak samo jak „duch” ma być lepszy od „ciała.” Wyszła z tego koncepcja kapłaństwa jako nie tyle „służby dla wspólnoty” co „zaślubin człowieka z Bogiem” względnie z Kościołem. Pewną rolę odegrały też względy majątkowe (dzieci księdza mogły po nim dziedziczyć, co uszczuplało majątki kościelne) i praktyczne (bezżennego duchownego łatwiej przenosić z miejsca na miejsce, niż takiego z rodziną; parafianie mogą nie chcieć utrzymywać jego żony i dzieci, itd.), oraz fakt, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sam Jezus NIE MIAŁ żony (wbrew żydowskiej tradycji). Spotkałam się też z komentarzami ze strony niewierzących, że w świecie, w którym seks liczy się tak bardzo, ktoś, kto dobrowolnie z niego rezygnuje dla jakieś wyższej idei, zmusza do zastanowienia. Zgadzam się z tym, jednak ten „znak sprzeciwu” staje się własnym przeciwieństwem, kiedy taki ksiądz ma rodzinę „na boku.” Prawda?

    2. To się nie ma nad czym zastanawiać, oczywiście że zonaty ksiądz byłby bardziej wiarygodny, przynajmniej wiedziałby o czym mówi a nie wymądrzał się na tematy o których nie ma pojecia bo pojęcie książkowe a zyciowe to dwie różne sprawy. Ksiądz który nie ma zony i dzieci jest tak samo wiarygodny jak pewna pani, psycholog udzielająca „mądrych rad” w przedszkolu. Cały dowcip polegał na tym ze ta pani była bezdzietną starą panną i po wysłuchaniu jej ksiązkowych mądrości nie wiadomo było czy się smiać czy zapłakać.

      1. Olu, Twoje rozumowanie jest słuszne, ale tylko po części. Przecież KAŻDY ksiądz wychowywał się także w rodzinie – i rodziny te najczęściej nie przypominają „świętej rodziny” z obrazka. Miałam kiedyś znajomego księdza, który opowiadał mi, że kiedy był mały, chował się pod stołem przed ojcem-alkoholikiem, a „tatuś” nie mogąc dosięgnąć synka, walił pasem po stole… Synem alkoholika jest także inny ksiądz, kuzyn mojej mamy – i jestem PEWNA, że gdy on rozmawia z maltretowanymi kobietami, doskonale WIE o czym mówi – bo jego matka przeszła tę samą gehennę. Nadal uważasz, że ksiądz to taki facet, co zupełnie „nie zna życia” i wszystkiego nauczył się z katechizmu? Zresztą, mogłabym też powiedzieć, że lekarz nie musi sam przejść wszystkich chorób, by umieć je wyleczyć… Choć, oczywiście, trochę własnego doświadczenia w życiu małżeńskim i rodzinnym wcale by księdzu nie zaszkodziło. Nie wiem, na przykład, czy wiedza i umiejętności zdobyte przez mojego P. w pracy z „trudną młodzieżą” przydadzą mu się kiedykolwiek w wychowaniu naszego synka. Mam nadzieję, że nie. 🙂

        1. Co do lekarza to argument chybiony. Lekarz to jest zawód wyuczony taki sam jak kazdy inny, zwyczajny fach i albo ma ten fach opanowany albo nie. Myslisz że szewc chodzący w byle jakich butach nie może byc mistrzem w swoim zawodzie?A architekt musi mieszkać w super willi? A ksiądz dyskutujący o problemach małżeńskich jest jedynie teoretykiem a nie praktykiem. A zreszta sprawa prosta, inaczej się potrafią zrozumieć dwie osoby niepełnosprawne, dwie osoby chorujace na raka czy będące po rozwodzie a tak jedna wie o czym mowa a druga jedynie sie domyśla. A jak często osoba nie mająca dzieci sie wymadrza, krytykuje matkę a jak sama ma dziecko to jakoś inaczej widzi problemy. A jeżeli chodzi o przykład z domu, ocvzywiście ksiądz mający ojca pijaka wie o czym mówi ale jak sie trafi z problemem alkoholowym do księdza którego ojciec był abstynentem to co?

          1. A jeżeli ksiądz będzie – dajmy na to – wzorowym mężem i ojcem (jak mój P.:)) a przyjdzie do niego po poradę kobieta, którą mąż bije i gwałci, to co – on będzie dużo mądrzejszy przez to, że sam ma rodzinę? To wszystko naprawdę nie jest takie proste, Olu.

          2. Pewnie że nie zawsze będzie mądrzejszy ale w wielu przypadkach jednak tak.

    3. no niby tak-zezwolić księżom na rodziny..a potem przymykać oczy na ich ewentualne zdrady?..i nie dziwić się rozwodom…nie oszukujmy się ,małżeństwo łatwe nie jest–myślicie o księżach anglikańskich-naprawdę myślicie że ich posługa jest taka sama jak naszych księży?-nie jest-jest zamknięta w godzinach od..do-czasem ksiądz musi odwołać mszę,bo ktoś z rodziny zachorował itd../zmęczony ksiądz..bo dziecko w nocy jnie spalo-bo nieporozumienia z żoną,bo problem z dorastającymi dziećmi…a wy pewnie jeszczze chcielibyście żeby miał czas na rozmowę?..dobra spowiedź?..organizowanie wycieczek?..pielgrzymek?-kosztem własnej rodziny????..i wbrew własnemu zmęczeniu i znużeniu?—na szczęście wielu księży ceni sobie swój celibat-tę wolność,dzięki której jest dla innych(właśnie dla rodzin,właśnie dla kobiet z problemami)..że ksiądz nie zna realiów?..tak mówią tylko ci ktorzy chcą się zwolnic z obowiązku pracy nad sobą,z obowiązków na rzecz rodziny..ksiądz nie ma dzieci,zony..ale ma kierownictwo duchowe,ale jest pośród ludzi i rodzin,ii świetnie ich rozumie..a że mówi językiem kościoła?..miłości?..i wiary?–to bardzo dobrze,to duża pomoc ,gdy ma się problemy z e swoim życiem /czy ksiądz będą cy 24 godziny dla ludzi i rodziny..ma czas dla Boga?..na ich głęboką wzajemną relacje?…kościół katolicki ,nie jest jedynym kościołem prowadzącym do zbawienia..wiec nawet w Polsce,młodzi chłopcy mają wybór-i go dokonują..i obowiązuje ich wierność..i mają czas..nawet dość długi czas-żeby się upewnić że to jest ten właściwy wybór…a nam ,świeckim nic do tego..to nie nasz problem..chyba ,ze dotyczy naszej jakiejśc milości ktora akurat do konkretnego księdza się obudzi..ale to też nasz problem-a nie tego ,ktory dał siebie Bogu całego,ze wszystkim.Pozwólmy jednak kościołowi decydować o ich wewnętrznych strukturach

      1. Oczywiście, Atanerze, że ksiądz powinien „dawać dobry przykład” także w życiu małżeńskim i rodzinnym – a co wtedy, gdyby go NIE DAWAŁ? Gdyby na przykład, bił żonę i dzieci? Wtedy z pewnością ze strony tych (a ja do nich nie należę!), którzy krzyczą: „Znieście celibat, a wszystko na pewno będzie cacy!” byłoby wielkie ZGORSZENIE („Jak ten klecha śmie zwracać uwagę moim dzieciom, niech się lepiej zajmie własnymi!”). Jeden z naszych biskupów kiedyś całkiem rozsądnie powiedział, że gdybyśmy pozwolili księżom się żenić, mielibyśmy natychmiast problem z ich rozwodami. Tym niemniej nie wiem, czy lepiej (tak jak teraz) udawać, że w ogóle nie ma problemu.

        1. A jakby nie dawał to od tego jest jego przełozony zeby go przywołac do porządku a jakby to nie pomogło to mówiąc kolokwialnie powinien wyrzucic na zbity łeb bo zamiast dawac dobry przykład daje zły.Coś na zasadzie utraty prawa do wykonywania zawodu.

          1. Olu, „utratę prawa do wykonywania zawodu” to my mamy już właśnie teraz (nazywa się to suspensa – i tak jest w przypadku mojego męża, na przykład). Ale coś mi się zdaje, że w Kościele, jaki postulujesz (tak samo jak w małżeństwie, jak je widzisz) – nie byłoby za bardzo miejsca na miłosierdzie, wybaczenie, itd. Po prostu „wywalić na zbity łeb” i już. A jednak Kościół nie jest wspólnotą „świętych” (czy raczej „świętoszków”) ale GRZESZNIKÓW…

          2. Miłosierdzie i wybaczanie tez bywa do czasu – podobnie jak z pracownikiem – upomnienie, nagana a jak nie pomaga to wypowiedzenie i sprawa zamknieta.

  4. Kościół anglikański już raz przyniósł katolicyzmowi potężny „powiew świeżości” w postaci kard. Newmana. C.S. Lewisa i kilku innych – nie tracę więc nadziei, że i tym razem będzie podobnie…

    1. Mala errata do komentarza Autorki.C.S. Lewis, w przeciwienstwie do kardynala Newmana, nie byl konwertyta z anglikanizmu na katolicyzm, jak by sugerowal komentarz. Bylo akurat na odwrot: urodzony w Belfascie i ochrzczony w irlandzkim kosciele Lewis jeszcze jako nastolatek odszedl od religii i uwazal sie za agnostyka. W wieku 32 lat, mieszkajac juz w Anglii, przezyl konwersje ( m. in. dzieki przyjazni z J.R.R. Tolkienem) i zostal wiernym kosciola anglikanskiego – ktoremu wierny pozostal do smierci.

      1. Zgoda, emigrantko, tylko że ja akurat nie wymieniłam tych dwóch panów w kontekście konwersji, tylko pewnych pozytywnych impulsów, które anglikanizm dał katolicyzmowi. A mimo że Lewis nigdy nie został katolikiem, to jednak jego wpływ na XX-wieczny Kościół trudno jest przecenić. Na katolicyzm przeszedł za to inny angielski pisarz, G.K. Chesterston („Przygody księdza Browna”, „Kula i krzyż”)

  5. Ile to już lat minęło od spotkania młodzieży na Jasnej Górze? Mój syn miał wtedy pół roku, a dziś ma 19. Nie widziałem tego, ale wiem z radia BBC, że setki tysięcy młodych ludzi podpisywało się wówczas pod apelem do Papieża w sprawie zniesienia OBOWIĄZKOWEGO celibatu (nie w ogóle, ale obowiązkowego); moje zdanie przez te lata się nie zmieniło – nie można ograniczać różnorodności dróg, po których Pan chce kogoś prowadzić do Siebie: dla jednego może to być kapłaństwo bez celibatu, a dla drugiego celibat bez kapłańtwa… Do tej różnorodności MUSI kiedyś dojść.. Jednak z biegiem lat coraz bardziej rozumiem też powściągliwość hierarchów. Do zjednoczenia kościołów jeszcze poszczególne kościoły nie dojrzały, a do zniesienia obowiązkowego celibatu dojdzie dopiero w chwili zjednoczenia. Tak myślę.

    1. Mam nadzieję, że jednak będzie odwrotnie, ale kto wie, może masz rację. Pisząc o „zniesieniu celibatu” mam oczywiście na myśli OBOWIĄZEK celibatu – ponieważ (jak słusznie zauważyłeś) są tacy, którzy mogą być powołani do życia w bezżenności, a są i tacy, dla których drogą wybraną przez Boga może być kapłaństwo przeżywane w małżeństwie. Niedobrze się stało, że Kościół zaczął (od pewnego momentu) wyraźnie rozgraniczać te dwie rzeczywistości. Jak gdyby jakikolwiek CZŁOWIEK (i jego miłość) mógł być istotnie „konkurencją” dla Boga – i Jego miłości…

      1. Tylko jak to jest – ksiądz składa przysięgę a potem ja łamie i mąż składa przysięgę i tez ja łamie. Dla księdza szukasz usprawiedliwienia a jeżeli chodzi o rozwód juz taka tolerancyjna nie jesteś – no bo jak się przysięgało to sie powinno w małżeństwie tkwic, nie przysięgać pochopnie i takie tam. A przecież ksiądz ma do namysłu 5 lat seminarium a ślub mozna brać i po roku znajomości.A może punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia?

        1. Myślę, że jest jednak pewna różnica pomiędzy Bogiem a człowiekiem – Bóg nie będzie „płakał” z powodu naszej „zdrady”, a człowiek na pewno będzie. Bóg również jest nieskończenie miłosierny i stale wybacza nam nasze niewierności – mąż czy żona już tacy wyrozumiali nie są. Prócz tego zdarzało się w historii Kościoła niejednokrotnie, że pozwalano opuścić legalnie zaślubionego małżonka „dla Boga” – czemu więc nie miałoby być i odwrotnie? A wreszcie – nie rób ze mnie takiej „rygorystki” w kwestii rozwodów (doskonale wiesz, że nią NIE JESTEM – przecież nie twierdzę, że Bóg pragnie, by tkwić w KAŻDYM małżeństwie za wszelką cenę). Porzucenie kapłaństwa jest GRZECHEM i porzucenie współmałżonka też jest GRZECHEM (i ani jednego ani drugiego nie należy popełniać bez namysłu) – powinny być to jednak rzeczy możliwe do „odpuszczenia” pod pewnymi warunkami, tak samo jak inne grzechy (o przypadku, kiedy ktoś porzuca rodzinę i jest temu wyłącznie winny, już tu pisałam). Zdaje mi się, że praktykę pewnej „pokuty” w przypadku rozwodów stosują Kościoły prawosławne.

          1. Moim zdaniem przysięga to jest przysięga a łamanie przysięgi to łamanie więc jak ktos swiadomie przysięga to powinien tej przysięgi dotrzymac. Tu nie chodzi o rygoryzm ale o pewne nastawienie, bo takie odnosiłam wrażenie z poprzednich postów. Może się mylę ale twoje wypowiedzi na temat rozwodow odebrałam mniej wiecej tak – jak sie bija, pija i maltretuja to rozwód akceptujesz chociaz niezupełnie (kobieta miała męża pijaka i w związku trwała), w innym przypadku powiedzmy niezgodności charakterów to juz uważasz ze to jakies fanaberie, cos na zasadzie widziały gały co brały, lekkość podejmowania decyzji itp.

          2. I DOKŁADNIE tak samo myślę w przypadku księży porzucających kapłaństwo – można to zrobić z istotnych powodów, a nie dla kaprysu.

          3. Tylko że tu zachodzi pytanie – czy jak ksiądz się zakocha to jest istotny powód czy nie, analogicznie – czy jak mąż się zakocha to jest istotny powód do rozwodu?

          4. Tutaj już mogę Ci odpowiedzieć jasno i prosto: Jezus mówił, że małżeństwo jest nierozerwalne, ale NIGDY nie powiedział, że wszyscy Jego kapłani muszą żyć w stanie bezżennym. Z tego wniosek, że jeśli żonaty ksiądz się zakocha, NIE MOŻE odejść od żony, podobnie jak każdy inny facet. 😛 O tym, co uważam za „poważny” powód do rozwodu, już pisałam: alkoholizm (i inne wyniszczające nałogi), maltretowanie fizyczne i psychiczne, być może jeszcze zdrada małżeńska (wtedy bez prawa zawarcia powtórnego związku dla strony „winnej”). Koniec, kropka.

          5. Nie chodzi mi o to czy zonaty ksiądz może odejść od zony tylko czy fakt, że ksiądz się zakochał jest powodem do odejścia z kapłaństwa tak samo jak zakochanie sie męża jest powodem odejścia od zony. I wcale nie chodzi mi o to co Jezus powiedział czy nie powiedział bo tego tak naprawdę nikt nie wie ale o moralne aspekty złamania przysięgi. I wcale nie chodzi o przysięgę stricte kościelną a wogóle o przysięgębo mozna też przysięgać np.”na zdrowie dziecka”

          6. Olu, jestem chrześcijanką – czy się to komuś podoba czy nie – więc MOGĘ się powoływać w dyskusji na PRAWDOPODOBNE (JEŚLI TAK WOLISZ) wypowiedzi Jezusa z Ewangelii – gdybym była innego wyznania, powoływałabym się na Buddę albo na Koran. A co do „moralnych aspektów złamania przysięgi” to myślę, że i tu trzeba brać pod uwagę „większe dobro” – NIGDY żadna przysięga nie powinna być ważniejsza od dobra człowieka. Załóżmy, że kochanka księdza spodziewa się dziecka – i usunęłaby ciążę, gdyby musiała sama wychowywać „księżego bękarta” – wówczas LEPIEJ by było, gdyby on odszedł z kapłaństwa, zaopiekował się nią i uratował swoje dziecko. „Złamana przysięga” to dość niska (w tym wypadku!) cena za jego życie… Sytuacja komplikuje się, jeżeli w grę wchodzi dobro różnych osób – z jednej strony kochanka w ciąży, która chce „złapać” mężczyznę na dziecko – z drugiej jego żona, która nie może mieć dzieci. Nie zazdroszczę takich dylematów…

          7. A mówiąc jeszcze prościej – myślę, że każdy człowiek ma prawo się zakochać, chyba, że ma już męża/żonę (i wtedy NIE JEST to wystarczający powód do rozwodu, o ile to powód jedyny). 🙂

          8. A jak ksiądz wybrał taka droge a nie inna i się zakochał to jest powód do wystąpienia? Zakładam teoretycznie że dziecka nie zrobił więc moralnego przymusu nie ma

          9. Wydaje mi się, że zakochanie się nie jest grzechem – Bóg nie stworzył nas „do samotności” lecz do wspólnoty – ze Sobą i z innymi ludźmi. To małżeństwo jest dla człowieka stanem „naturalnym” Samotność (nawet wybrana) to trudna droga i nie każdy jest w stanie sobie z nią poradzić. Dlatego właśnie sądzę, że lepiej by było zastąpić „wieczyste” ślubowanie celibatu ślubami czasowymi, które można byłoby następnie przedłużyć. W ten sposób kapłan zostałby zobowiązany do dochowania czystości do czasu wygaśnięcia ślubów, a później mógłby odejść i np. się ożenić (gdyby tego właśnie pragnął). Pewnie nie wyeliminowałoby to problemu „księżych kochanek” w zupełności, ale z pewnością mogłoby go zminimalizować.

          10. Oczywiście że samo zakochanie nie jest grzechem tylko problem w tym czy w okreslonych przypadkach grzechem czy inaczej mówiąc uczynkiem nieetycznym sie nie staje. Jak mąż zonie po 20 latach dobrego małżeństwa powie – zakochałem sie więc sobie idę to chyba jest nieetyczne. Kilka dni temu czytałam ciekawe wspomnienia kobiety która zakochała sie w księdzu i to z wzajemnoscią. Miłość kwitła, on był niezdecydowany czy wystąpić czy nie, ona zaszła w ciążę o ktorej on nie wiedział. Ta kobieta z nim zerwała, wyjechała do innego miasta, tam urodziła, pracuje, układa sobie zycie od nowa. Swoją decyzje argumentowała miłością do tego człowieka. Wiedziała że jak on wystąpi będzie jednak nieszczęsliwy więc wolała byc sama nieszczęśliwa.

          11. Wydaje mi się, że każdy tego typu przypadek trzeba rozstrzygnąć indywidualnie we własnym sumieniu. Dla tamtej kobiety „czynem miłości” było odejście od niego – było to bohaterstwo, więc należy jej się za to podziw i szacunek. Ja nie potrafiłam tak zrobić (MOJE sumienie mówiło mi, że nie powinnam zostawiać P. samego i nieszczęśliwego), może nie miałam w sobie dość siły. Ale czy to znaczy, że jestem „gorszą” od tamtej kobietą? Nie wiem… Mogę jedynie powiedzieć, że DLA MNIE wyrzeczenie się sakramentów jest rzeczą równie trudną, jak to, gdybym „dla dobra sprawy” zrezygnowała z tej miłości. Nie potrafiłam wybrać „mniejszego zła” – bo go tu po prostu NIE BYŁO. Cierpielibyśmy wszyscy troje tak czy inaczej. I dlatego bardzo bym chciała, żeby ludziom w przyszłości oszczędzono takich bolesnych dylematów. Na ile to możliwe.

          12. Masz rację, ksiądz który zrobił dziecko powinien wystapić bo to jest uczciwe. Chodziło mi bardziej o to, ze sam fakt posiadania kochanki to juz złamanie slubów. Według mnie uczciwej jest jeżeli ksiądz najpierw wystąpi z takich czy innych powodów a potem szuka kochanki (analogicznie jak mężowi zona nie pasuje to niech się napierw rozwiedzie a potem szuka nastepczyni a nie odwrotnie) A ksiądz, ktory od kochanki wychodzi, przywdziewa ornat i odprawia msze albo siedzi w konfesjonale i kogos poucza o moralności – to bardzo żle swiadczy o danym księdzu, nawet nie jako osobie duchownej a jako o mężczyżnie.

          13. Gdyby Bóg nie „płakał” nad naszymi grzechami, nie posłał by Syna na przebłaganie za grzechy nasze. Żaden kochający rodzic nie jest obojętny nad błądzeniem swoich dzieci.

          14. Masz rację, Tadeuszu, zastanawiam się jednak, czy Boga w ogóle można „obrazić” – a zwłaszcza, czy „obrazą” dla Niego może być nasza ludzka miłość, wyłączna i wierna.

          15. Tego nie wiemy i dlatego, moim zdaniem, należy być ostrożnym w ferowaniu wyroków co jest lepsze, aby czasem ludzi „małej wiary” nie sprowadzić na manowce. Możliwe, że nasze ręce nie będą najczystsze, ale ważne aby nie były puste.

          16. Któż z nas może powiedzieć, że ma „czyste ręce”, Tadeuszu? Mam nadzieję, że Bóg (wbrew popularnemu powiedzeniu o piekle i dobrych chęciach) będzie nas sądził nie tylko z naszych CZYNÓW, ale także z najgłębszych PRAGNIEŃ naszego serca. Nie tylko z tego, kim byliśmy, ale także z tego, kim pragnęliśmy być… Bo cóż za chwała dla księdza, który zawsze w głębi duszy nienawidził „pracy” którą wykonywał, albo dla mniszki, która fantazjowała o byciu „ladacznicą”? Anthony de Mello kiedyś napisał: „Pewien mędrzec rzekł: „Zawsze, kiedy przychodzi do mnie ksiądz, mówi wyłącznie o seksie. Kiedy przychodzi prostytutka, mówi tylko o Bogu.” I tak sobie myślę, że być może kiedyś każdy z nas otrzyma od Niego to, czego naprawdę pragnął…

    2. Celibat dobrowolny zdaje się być optymalnym rozwiązaniem, idealnych rozwiązań w sprawach męsko – damskich nigdy nie będzie, zwłaszcza dla duchowieństwa. Wbrew pozorom jestem mimo wszystko zwolennikiem celibatu i zdaję sobie sprawę z tego, że jest to rozwiązanie ułomne, ale ma jednak swoje niewątpliwe zalety. Sprawa na pewno zasługuje na poważną dyskusję w gronie teologów i hierarchów na forum Kościoła. Argument „nie bo nie i już” na dłuższą metę jest nie do utrzymania.

      1. Myślę, że mamy zbliżone poglądy w tej sprawie. 🙂 Z jednej strony wiem, że rygorystyczne (by nie rzec: bezduszne) stosowanie zasad w sprawach „miłosnych” jest przyczyną wielu ludzkich dramatów, z drugiej zaś wiem, że zbyt często stosowane „wyjątki” zbyt łatwo stają się REGUŁĄ. Obawiałabym się obydwu tych skrajności.

    1. Ja też uważam, że „zgorszenie” jest większe, jeśli ksiądz ma rodzinę „na boku.” W ten sposób jedynie UDAJEMY że wszystko jest w porządku. Z ostatnich badań przeprowadzonych przez ks. prof. Baniaka wynika, że 60% polskich księży chciałoby mieć żony i rodziny, gdyby to tylko było możliwe. No, więc co? WSZYSCY oni mają „kryzys wiary” lub powołania? Oj, bo nie uwierzę… Jest na ten temat taki dowcip. W seminarium duchownym przeprowadzono kiedyś ankietę na temat celibatu. 10% ankietowanych było zdania, że należy go znieść, 10% – że warto zachować, a pozostali odpowiedzieli: „niech zostanie tak, jak jest.” Ano, właśnie…

  6. A żeby się już dłużej nie wdawać w te cokolwiek ryzykowne rozważania na temat „która niewierność jest gorsza – kapłańska czy małżeńska” (temat to śliski i może mnie łatwo popchnąć w stronę herezji ;)) – powiem, że choć na chwilę obecną obydwie są sobie RÓWNE (i w związku z tym wcale nie uchylam się od odpowiedzialności za swój osobisty GRZECH), to jednak pragnęłabym, żeby przyszłym pokoleniom powiedziano, że Boga NIE MOŻNA „zdradzić” poprzez wierną miłość do drugiego człowieka. I tyle.

  7. O kapłaństwie będzie wkrótce u mnie post na bloguA tymczasem zapraszam na czarodziejskie rekolekcje adwentowe ;-)http://wiara-polityka-gospodarka-i-nie-tylko.blog.onet.pl/pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *