Czy Pan Bóg woli głupie kobiety?

Trudno mi się czasem oprzeć wrażeniu, że chrześcijanie (chociaż nie tylko oni!) – częściej widzieli w kobiecie raczej „ciało” niż „umysł”, doceniając w niej głównie jej funkcję „biologiczną”, macierzyńską – tak, jakby z dwóch Bożych nakazów ten o „przekształcaniu świata” był skierowany tylko do mężczyzn, a ten o „rozmnażaniu się” – tylko do kobiet (Rdz 1,28).

Pogląd, wyrażony o kobietach przez Josepha de Maistre w XIX w., że  „Nie stworzyły [one] ani Iliady, ani Odysei, ani Partenonu, ani Wenus Medycejskiej… Nie wynalazły ani algebry ani teleskopu, czynią jednak dużo więcej. Na ich kolanach kształtuje się coś najwspanialszego na świecie: uczciwy mężczyzna i uczciwa kobieta…” (cyt za: Guy Bechtel, Cztery kobiety Boga, wyd. DIALOG, Warszawa 2001, s. 10) – przewija się przez całe chrześcijańskie nauczanie aż do najnowszych czasów. (Niedawno czytałam podobny cytat z któregoś z kardynałów na jednym z blogów – z tym, że zamiast Iliady wymieniono tam katedrę Notre Dame w Paryżu:)). Kobieta jest zatem żoną i matką, matką – i niczym więcej być już „nie musi.”

Niektórzy z Ojców Kościoła stwierdzali z całą prostotą: „Gdyby kobietę obarczyć ważniejszymi i bardziej istotnymi sprawami, mogłaby oszaleć.” (Ale, niech się tak zaraz nie cieszą wolnomyśliciele wszelkiej maści. Także „oświeceni” encyklopedyści i pozytywiści zapytywali: „Dlaczego kobiety są takie urocze? Ponieważ nie myślą!” A XIX-wieczni materialiści bez końca napawali się faktem, że kobiecy mózg jest mniejszy od męskiego…)

W całym starożytnym świecie zresztą nie było lepiej. Jeden z bohaterów „Uczty” Platona stwierdza, mówiąc o swojej młodej żonie:

„Cóż mogła umieć, Sokratesie, gdy przyszła do mnie, mając lat zaledwie piętnaście, a wcześniej przez całe jej życie dbano usilnie, by jak najmniej widziała, jak najmniej słyszała, jak najmniej zadawała pytań?”

(A swoją drogą, czy nie dostrzegacie tu pewnych podobieństw z pozycją kobiet w świecie muzułmańskim? Ciekawe…)

W czasach Chrystusa niektórzy rabini mówili, że „kształcić dziewczynę to tak, jakby uczyć ją nieczystości” a nawet, że lepiej byłoby wrzucić Torę w ogień, niż powierzyć ją kobiecie.

Talmud zawiera wiele historyjek tego typu. Gdy na przykład jednemu z rabinów urodziła się córka, przyjaciel powiedział mu: „Ciesz się, wraz z nią przyszła na świat płodność!” Uczony mąż jednak odparł: „Świat nie mógłby istnieć bez samców i samic, podobnie jak bez jatek i perfumerii. Szczęśliwy jednak, kto ma tylko synów. Nieszczęsny, kto ma same córki!”

A inny, gdy jego córeczka zapytała go, kim będzie, gdy dorośnie, odrzekł: „Jak to, kim będziesz? Nikim, oczywiście!”

Wydaje się, że po początkowym okresie względnej „emancypacji” kobiet (włącznie z powierzaniem im ważnych funkcji w gminach – Rz 16,1) chrześcijanie woleli na powrót zamknąć je w ich tradycyjnych rolach, czego świadectwem mogą być np.  niektóre wersety Listów Pawłowych, w rodzaju:

Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. (…) Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; (…)” (1 Tm 2,12.15) albo „A jeśli [kobiety] pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów.” (1 Kor 14,35).

Przypuszczam, że było to spowodowane faktem, że „poganie” dosyć często atakowali nową wiarę za zbyt „swobodne” ich zdaniem zachowanie kobiet – i mężczyźni nie znaleźli na to innej rady, jak poświęcić nowo zdobytą wolność swoich towarzyszek „dla dobra” głoszenia Ewangelii (Tt 2,5).

Utalentowana średniowieczna pisarka, Krystyna z Pizy (1364-1430) w swoich pismach żaliła się, że nie sposób zrozumieć, w jaki sposób „obyczaje kobiety miałyby się zepsuć od wiedzy o rzeczach dobrych” i że z racji ciągłego głodu nauki często bywała „zła, że Bóg sprawił, że narodziła się w kobiecym ciele.”

Wielu moralistów i duchownych – aż do obecnych czasów – powoływało się przy tym na przykład Maryi Panny, która przecież „żadnych uniwersytetów nie kończyła, a mimo to stała się symbolem największej mądrości.”

Maryja z pewnością nie miała”dyplomów uniwersyteckich” ale to po prostu dlatego, że w ówczesnych czasach (i jeszcze dłuuugo, długo później) były one dla kobiet w ogóle niedostępne. Nie znaczy to jednak, by była tak „prostą i nieuczoną kobietą”, jaką próbowano Ją niejednokrotnie przedstawiać – wygląda raczej na to, że otrzymała dość staranną edukację. Badacz  starożytnego Izraela Henri Daniel- Rops obliczył, że „Magnificat”, które przypisuje Jej św. Łukasz, zawiera co najmniej kilkadziesiąt biblijnych reminiscencji.

Bardzo stara tradycja, wywodząca się z apokryficznej Protoewangelii Jakuba (ok. 140-170 r. n.e. ), mówi też o okresie Jej wychowania w Świątyni jerozolimskiej.

Nie powinno to zatem prowadzić nas do wniosku (a w historii często tak niestety bywało, czasami z błogosławieństwem ludzi Kościoła), że naprawdę bogobojnej kobiecie wiedza jest do niczego niepotrzebna, bo wystarczy jej wiara, dobre serce i „wrodzona mądrość życiowa”  – i czasami zastanawiam się, czy chrześcijanie nie uważali aby, że najlepsza kobieta, to kobieta niezbyt mądra  (bo tego, co naprawdę ważne, Bóg jej i tak udzieli mocą swej łaski. Ona ma tylko wierzyć, modlić się, milczeć i nie sprawiać „kłopotów”…)?

Zresztą Maryja sama nie jest przykładem takiej zahukanej kobietki – nie boi się przecież stawiać pytań samemu Bogu… (Zob. „Maryja-REAKTYWACJA.”)

Byłabym jednak bardzo niesprawiedliwa wobec mojego Kościoła (a naszkicowany powyżej obraz – rażąco niepełny), gdybym jednocześnie nie zauważyła, że mimo tych wszystkich historycznych uprzedzeń zgromadził on wcale pokaźną liczbę wyjątkowych kobiet, które bez przesady można określić jako „intelektualistki.” Poczynając od Heloizy i Hildegardy z Bingen, poprzez Teresę z Avili aż do Edyty Stein. I wydaje mi się (paradoksalnie), że ich dokonania są daleko bardziej znane, niż ich „sióstr” wywodzących się z innych Kościołów, które tradycyjnie uważa się za bardziej przyjazne kobietom.

Notabene, skierowany do nich „program trzech K” („Kościół, dzieci [niem. Kinder], kuchnia”) nie powstał wcale w środowisku katolickim, lecz we wczesnym okresie Reformacji.

I czasami zadaję sobie pytanie, czy właśnie te wszystkie ograniczenia nie wpłynęły na „wypromowanie” umysłów  najbardziej wybitnych? To chyba trochę tak, jak ze współczesną „literaturą gejowską” – wprawdzie można już dziś mówić i pisać bez ogródek o wszystkim, a mimo to (a może właśnie dlatego?) najnowszym utworom tego nurtu daleko do dzieł Oscara Wilde’a z czasów, gdy homoseksualizm był jeszcze skrzętnie skrywaną, wstydliwą tajemnicą.

29 odpowiedzi na “Czy Pan Bóg woli głupie kobiety?”

  1. Za to Ty Alba na pewno nie jesteś kobietą zahukaną. hahaJa tu widzę super mądrą i inteligentną babeczkę.Wspaniale napisane… jestem pewien, że Bóg nie woli głupich kobiet…ale skromne a przy tym świadome.Pozdrawiam.:)Miłego dnia.

    1. Nie, no na pewno wszystko można o mnie powiedzieć, tylko nie to, żebym była „zahukana” 🙂 Dzięki za komplement!

  2. Czy Bóg woli głupie kobiety?? A mężczyzn głupich woli??Myślę ,że Bóg to chyba na pewno nie lubi nadętych bufonów i ignorantów.A my kobietki to miałyśmy w historii raczej „pod górkę” :-)).Ale dałyśmy radę!!Przyroda, natura zawsze dąży do harmonii.Dlatego nie sądzę aby stworzono kobietę jako coś gorszego.Kiedyś czytałam żydowską legendę o Lilith – jako pierwszej żonie Adama.No miała dziewczyna temperament nie powiem.Taka demoniczna..prawdziwa kobieta haha .Ten cały Adam to jakiś niewydarzony był..najpierw go pierwsza żona rzucila a potem biedny uległ pokusom drugiej.Nie mial własnego rozumu czy co??A już tak na poważnie to Biblia strasznie jest tendencyjnie napisana nie uważasz??Dobrze ,ze chociaż Jezus zmartwychwastaly ukazal się kobiecie.Wydaje mi się ,ze chrześciajaństwo jednak teskniło za żeńskim bostwem.Stąd kult bogini (to moje subiektywne odczucie) Maryi-wiecznej dziewicy.

    1. Tak, znam legendę o Lilith – taka historia o lekkim zabarwieniu erotycznym. 🙂 A pierwsi chrześcijanie (podobnie, jak Żydzi) uważali ją za żeńskiego demona po prostu. Ale i starszy z dwóch opis biblijny mówi o tym, że mężczyzna i kobieta zostali stworzeni RAZEM jako równi sobie (Rdz 1,27) i jako „jedno dla drugiego.”To w stworzeniu Ewy „ż żebra” Adama (opis późniejszy) długo dopatrywano się „dowodu” na niższość kobiety – gdy tymczasem miało to oznaczać właśnie „jedno ciało”, jednakowy „materiał”, bliski związek (nie na darmo przecież do dziś mówimy o dzieciach „moja krew”, prawda?). I nawet o „poddaniu” (Rdz 3,16) kobiety mężczyźnie Biblia mówi, że jest to raczej konsekwencja naszego grzechu niż jakiś stan „naturalny” jakiego chciał Bóg. Inaczej rzecz przedstawia Koran, który mówi, że „mężczyźni stoją nad kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi” (sura 4,35).

      1. Oczywiście, wielu chrześcijan odczuwało i nadal odczuwa brak „żeńskiego pierwiastka” w swojej religii (czego ostatnim przejawem może być sukces „Kodu Leonarda da Vinci”, w którym takim „pierwiastkiem żeńskim” jest Maria Magdalena). W moim odczuciu świadczy to jednak o niezrozumieniu samej istoty chrześcijaństwa – nie chodzi w nim bowiem o zachowanie jakiejś równowagi pomiędzy „męskim” a „żeńskim”, ying i yang, tylko o to, że Jezus, Syn Boży, przyniósł zbawienie nam wszystkim – mężczyznom i kobietom. Fakt, że był także Synem Maryi ma tu nieco mniejsze znaczenie (sądzę nawet, że da się być katolikiem, nie zajmując się zbytnio Matką Chrystusa – jak Rabarbar ;)). Wiesz, Izo, że Cię lubię i szanuję Twoje przekonania, ale nie byłabym uczciwa wobec samej siebie i w stosunku do tego, w co wierzę, gdybym Ci nie napisała, że Kościół nigdy oficjalnie nie traktował Maryi jako „bogini” – mimo, że wiem, że z punktu widzenia osoby postronnej tak to właśnie może wyglądać. Przeczytaj, proszę, moje dwa posty o Maryi a także „Kościół żeńskokatolicki.”

        1. Czytałam posty , które wskazałaś.Czytałam dyskusję pod nimi i przychylam się do zdania Rabarbara.Nie jestem osobą postronną ale raczej osobą wychowaną w rodzinie katolickiej. I mimo ,że piszesz, że „Kościół nigdy oficjalnie nie traktował Maryi jako „bogini” to się pytam , który „kościół”??Ten hierarchiczny czy ten składający się z tzw.wiernych? A jak chodziłam do Kościoła to co to było jak nie kult bogini gdy księża kazali się modlić DO MARYI?? I chyba Ameryki nie odkryję gdy napiszę ,że w Kościle katolickim w świątyniach prym wiedzie nie Trojca Święta ale Czwórca.Maryja i Jej Syn , Duch Swiety i na koniec Bóg.I jeżeli oczekujesz jakiś zmian w Kosciele to jakim sposobem jak wszelka dyskusja w Kosciele jest traktowana jako ATAK i to nie na Kosciół ale na Boga??Przecież gdyby na Twój blog oficjalnie wszedł jakiś biskup to by Cię krótko podsumował. A wracjąc do wątku o kobietach..:-)).Ja się nie dziwię temu ,że w Kościele katolickim jest kult bogini.Jeśli jest „męski Ojciec” to musi być kobieca Matka”.Dopelnienie które jest zawarte w Księdze Genesis gdy Jahwe tworzyl człowieka i mowił ,że czyni je na „Nasze podobieństwo”-stąd kobieta i mężczyzna.To wyniesienie Miriam do roli bogini jest chyba pierwotną tęsknotą człowieka za harmonią.Pamiętam ,że gdy zachorowało moje dziecko to ja naturalnie-wręcz wewnętrznie zwracałam się z modlitwą do Maryi.Bo była kobietą i matką.Gdy o tym spokojnie rozmyślałam doszłam do wniosku ,że to jest jednak naturalne.Wiesz ,że wybitny egiptolog ostatnio napisal ,że Egipcjanie własciwie wierzyli w jednego boga który objawiał się poprzez inne bóstwa ??(mam nadzieję ,ze to co napisałam nie obraża Twoich uczuć religijnych bo ja nie przychodzę tutaj aby coś wyszydzać ,z czegoś sie śmiać ale żeby porozmawiać).

          1. Spokojnie, Izo, moje „uczucia religijne” niezwykle trudno jest obrazić – musiałabyś się lepiej postarać. :))) Oczywiście, między TEORIĄ A PRAKTYKĄ jest zawsze duża różnica – zresztą nie dotyczy to tylko religii. Co do modlitwy DO Maryi to jest to poważny, choć częsty błąd – jeżeli już, to można się modlić RAZEM Z Maryją, tak, jak to robimy z innymi wiernymi. Protestanci twierdzą, że jest to rodzaj „spirytyzmu” (ponieważ Maryja już nie żyje) – ale mnie się wydaje, że skoro „dla Boga wszyscy żyją” to w ogóle nie ma takiego problemu. Czy nie zdarzyło Ci się nigdy „rozmawiać” z bliską zmarłą osobą – i czy nie czułaś wówczas jej obecności? Katolickie nauczanie o świętych (a więc i o Maryi) mówi tylko tyle, że mogą oni modlić się za nas (a my z kolei za naszych zmarłych), ponieważ wszyscy żyją „u Boga.” Co do biskupa, wcale się go nie boję – znam wielu sympatycznych, mądrych i otwartych – poza tym nie sądzę, abym w tym, co napisałam, przekroczyła jakieś „granice”. Nie jest grzechem stawiać pytania i mieć wątpliwości. Współczuję złych doświadczeń z Kościołem, jeżeli kojarzy Ci się on TYLKO z instytucją, która „bierze na smycz”, zamyka usta i grozi paluszkiem. Z takiego Kościoła sama bym się wypisała…

          2. A co do wiary starożytnych Egipcjan – to rzeczywiście jest ciekawy przypadek politeizmu, w którym wszystkie bóstwa są jak gdyby emanacjami jednej Boskiej Istoty – o. Tadeusz Bartoś kiedyś mi tłumaczył, że politeizm mógł u ludów starożytnych wynikać z przekonania, że ta Istota Najwyższa jest zbyt odległa i niepoznawalna – stąd też ma swoje „przedstawienia” w osobach pomniejszych bogów (i czasem, jak w Meksyku, ten kult zamienił się w kult chrześcijańskich świętych). W Egipcie doprowadziło to w końcu do uznania (choć na krótko – za czasów faraona Echnatona) że wszyscy ci bogowie są JEDNYM. Wielu kapłanów egipskich zresztą prywatnie oddawało cześć Jedynemu Bogu, a ich hymny religijne nieco przypominają psalmy – co skłoniło niektórych badaczy do poszukiwania „egipskich korzeni” judaizmu. W każdym razie stanowi to ciekawe przejście pomiędzy politeizmem, a monoteizmem. Ogólnie, w epokach, w których ludziom się wydawało, że Bóg jest groźny i nieprzystępny, przybywało „pośredników” między Nim a ludźmi. I stąd, jak już pisałam, groźnemu Ojcu przeciwstawiano dobrą Mateczkę – jest to jednak zafałszowanie obrazu Boga, ponieważ – jak już napisałam – On nie jest ani „kobietą” ani „mężczyzną”. Chrześcijaństwo nie potrzebuje „żeńskiego elementu” wprowadzonego z zewnątrz, ponieważ taki element jest już jakby „wewnątrz” samego naszego pojęcia Boga.

  3. nie sądzę by Bóg chciał krzywdy ludzi, by byli głupi czy ograniczeni. Sęk w tym, że każdą ideologię można nagiąć do niecnych celów i krzywdzenia ludzi. Przecież w teorii nawet komunizm czy faszyzm były piękne i zakładały szczęście. Ideologia to broń w rękach ludzi, którzy chcą jej użyć przeciw innym.

    1. Masz zupełną rację – a najgorzej jest wówczas, gdy religia, której zadaniem jest „łączyć” (od łac. religare) ludzi w jedną wspólnotę, staje się IDEOLOGIĄ tzn. narzędziem do PANOWANIA nad nimi…

  4. Złośliwcy (a ja się do nich nie zaliczam) twierdzą, że tradycyjne, staropolskie określenie na kobietę: Niewiasta oznacza: Ta, która nie wie. Tych było najwięcej i te zasługiwały na szacunek. W mniejszości były te, które wiedziały, i je nazywano: wiedźmy :).To był żart, a teraz już poważniej. Według Biblii: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.” (Rdz.1,27). Według tych słów człowiek=mężczyzna+niewiasta. Każdy pogląd atomizujący ten układ, przeciwstawiający kobiety mężczyznom, wcześniej czy później okaże się chybiony. Posłużę się przykładem z zakresu budownictwa. Beton jest bardzo twardy, ale kruchy. Stal jest elastyczna, ale odporna na odkształcenia i drgania. W efekcie połączenia obu materiałów udaje się skumulować pozytywne cechy stali i betonu w konstrukcjach żelbetowych. Jeśli tak, to czy jest sens pytać, co jest lepsze: beton czy stal?Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie, i rzecz nie dotyczy jedynie jakichś tam cech fizycznych. To co ich różni stwarza nowe szanse – dwoje razem są pod każdym względem silniejsi niż suma ich możliwości z osobna.Mąż i żona są jednym ciałem – ale moim zdaniem nie chodzi jedynie o ten moment, gdy łączą sie ze sobą w akcie seksualnym. Oznacza to więź, która przejawia się w wielu aspektach. Grają w tej samej drużynie, a wtedy, jak wiadomo, nie jest ważne kto zdobywa bramki – liczy się wspólny dorobek. Wydaje się, że tak na to patrzy bohaterka Poematu o dzielnej niewieście z 31 rozdziału księgi przysłów.Dzisiejsza technologia niweluje tę przewagę mężczyzny, jaką daje mu siła, odwaga czy sprawność fizyczna. Technologia nie zmienia jednak niczego, co dotyczy chociażby naszych psychicznych potrzeb. Pewnie, że gdy brakuje odpowiednich mężczyzn, okazuje się, że często kobiety potrafią ich zastąpić – przykładem chociażby Debora z Księgi Sędziów – przywódczyni Izraela w ciężkich czasach. Uczynienie z tego nowego wzorca, że oto każda kobieta ma walczyć o swoją dominującą, albo przynajmniej niezależną pozycję (a gdy tego nie robi, to jest głupia) – jest jednym z błędów feminizmu.

    1. Rabarbarze, nigdy nie byłam feministką (a jeśli nie wierzysz mi na słowo, przeczytaj odpowiedni post w ramce po lewej stronie :)). Uważam, mówiąc w skrócie, że feminizm, w takiej formie, jaką mamy dzisiaj, jest pewną formą „damskiego szowinizmu”, wcale nie lepszą, niż ten męski. Tylko proszę mi znów nie wmawiać, że nie lubię kobiet, że to dzięki feministkom dziś uczymy się i głosujemy, itd. 🙂 Współczesne feministki mają z tymi sprawami tyle wspólnego, co Grzegorz Napieralski z Włodzimierzem Leninem.Twierdzić, że kobiety są lepsze od mężczyzn (lub odwotnie) to jakby sądzić, że kolor zielony jest lepszy od czerwonego. Kobiety i mężczyźni są RÓWNI ale RÓŻNI i to jest właśnie to, czego te panie nie mogą ani zrozumieć, ani przełknąć. A przecież chcieć ich sztucznie „zunifikować” to nadać całemu światu politycznie poprawny odcień szarości. (Nie wiem, czy wiesz, ale organizuje się nawet dla kobiet kursy siusiania na stojąco, bo to, rzekomo, „podnosi ich poczucie własnej wartości”!). Z drugiej strony sądzę, że i mężczyźni, i cała ludzkość wiele straciła na tym, że przez wieki nie pozwalano kobietom „rozwinąć skrzydeł” we wszystkich dziedzinach życia. (A sądzę, że taki właśnie był Boży plan, skoro dał nam nie tylko „łono, które rodzi i piersi, które karmią”, ale także całkiem sprawnie działający mózg). Nie wiem, czy kiedykolwiek oglądałeś programy telewizyjne z krajów muzułmańskich – tam dobrze widać, jak dziwaczny staje się świat, w którym kobiety są nieobecne. Czy wyobrażasz sobie nasze życie bez nauczycielek, posłanek, lekarek, aktorek, spikerek telewizyjnych, stewardess czy dziennikarek…? Nie? No, widzisz. A jednak jestem przekonana, że świat byłby równie niepełny bez Waszego specyficznego MĘSKIEGO spojrzenia. I dlatego właśnie nie jestem feministką. Jestem zadowolona z tego, „czym za łaską Boga jestem” i nikomu nie muszę niczego udowadniać. A ponieważ zacząłeś od żartu, ja tak zakończę. Jeden z moich dawnych oazowych podopiecznych pomodlił się kiedyś tymi słowami: „Dzięki Ci, Boże, że stworzyłeś kobietę…dla CZŁOWIEKA!”:)

      1. Albo! Źle mnie zrozumiałaś, gdyż nie uważam Cię za feministkę w takim znaczeniu, od jakiego przecież sama (nie tylko w ostatnim poscie) się dystansujesz. Zgadzam się z Tobą w pełni, gdy piszesz o tym chorobliwym nacisku, by „zacierać” faktyczne różnice i sprowadzać nas do jednorodnej, szarej papki. Z pewnością głos kobiet powinien być przez całe wieki wyraźniej słyszany… Ale z tym kojarzy mi się zabawnie inny biblijny fragment, a jego bohater, król Aswerus (Kserkses I), którego dekret zyskałby i dzisiaj sympatię niejednego współczesnego pantoflarza: „I spodobała się ta rada królowi i książętom jego, i uczynił król według słów Memukana. I wysłał listy do wszystkich państw królewskich, do każdej krainy, skreślone jej własnym pismem i do każdego narodu w jego własnym języku, aby każdy mąż był panem w domu swoim i mówił, co mu się podoba.” (Est.1,21-22)

        1. 🙂 No, jeżeli już mamy pograć „w wersety” to ja bym Ci mogła podrzucić taki – 1 Sm 25,25.;) Ale stanowczo wolę ten: „Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta bez mężczyzny. Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny tak też mężczyzna rodzi się przez kobietę.Wszystko zaś pochodzi od Boga.” (1 Kor 11,11-12) albo „Darzcie żony czcią, jako te które są wraz z wami dziedzicami łaski” (1 P 3,7) – w tym samym miejscu mówi się też, że trzeba się rozumnie liczyć ze słabszym CIAŁEM kobiety, ale nigdzie nie ma nic o słabości jej UMYSŁU – albo „nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie.” (Gal 3,28). A w końcu – „bądźcie sobie WZAJEMNIE poddani w bojaźni Chrystusowej!” (Ef 5,21).Poddawać się sobie nawzajem… Myślę, że to bardzo trudne w świecie, gdzie każde uważa, że to ono powinno „rządzić” i „panować.”:)

  5. Zadałaś prowokująco pytanie, by zwiększyć siłę wyrazu tego, co napisałaś, a ja bezczelnie odpowiem Ci na nie (piszę, że to bezczelne, bo przecież tego pytania tak naprawdę nie zadawałaś). Otóż Bóg woli kochające – i nie jest ważne, czy są one mądre, czy nie, czy ładne, czy nie, czy… Naszym powołaniem jest miłość i tylko wypełnienie tego powołania się liczy – reszta jest nieważna.

    1. Rozgryzłeś mnie!:))) Moje trzecie imię brzmi „Prowokacja” (intelektualna, naturalnie!:)). Prowokowanie ma jednak tę zaletę, że zaciekawia i zmusza do myślenia – a o to mi właśnie chodzi. Oczywiście, masz rację, że zawsze WIĘKSZY JEST TEN, KTO BARDZIEJ KOCHA – jak powiedział mój ulubiony ksiądz, Wacław Oszajca. Niemniej „na początku” nie było między kobietami i mężczyznami tej rywalizacji, władzy i panowania – była za to jedność i wzajemne dopełnianie się we wszystkich wymiarach. To na pewno krzywdzące, co pisał m.in. św. Augustyn, że kobieta została stworzona wyłącznie w celu prokreacji, „bo przecież gdyby Panu Bogu zależało raczej na przyjaźni i wymianie myśli, drugi mężczyzna lepiej by się do tego nadawał.”

      1. Mam nadzieję, że nie podejrzewasz mnie o męski szowinizm – wiadomo, że wszelkie poglądy na ten temat, jakie w kościele się pojawiały, zawsze odzwierciedlały epokę, w której żył wypowiadający dane słowa (a więc to nie kwestia Boga, lecz kultury, w której żyli Jego wyznawcy). Ale żeby już postawić kropkę nad i, której Ty nie postawiłaś, choć w tym, co napisałaś widzę, że myślisz tak samo – to kult świętych, a nade wszystko kult maryjny sprawił, że pod tym względem katolicyzm wypada całkiem nieźle.

        1. Spokojnie, Leszku, nawet przez moment nie podejrzewałam, że jesteś szowinistą – bo ja ogólnie jestem bardzo mało podejrzliwa. 🙂 A co do kultu maryjnego, to oczywiście masz rację – nie można było jednocześnie twierdzić, że kobieta jest „nieczystym” i nic nie wartym stworzeniem – i czcić jednej z nich. Dlatego, paradoksalnie w tym „ciemnym Średniowieczu” (nie lubię tego określenia, uważam, że jest głupie i niesprawiedliwe – kiedyś napiszę jeszcze o tym) sytuacja kobiet była lepsza, niż w późniejszych epokach. We Francji, na przykład, zdarzały się kobiety-lekarki. Później zakazano im uprawiania tego zawodu i stąd we współczesnym francuskim wyraz „medicin” (lekarz) ma wyłącznie rodzaj męski.

  6. macierzyństwo kobiet zmienia świat, jeśli kobieta jest mądra i to jest wyróżnienie, a dla Ciebie brzmi tutaj jak jakaś kara. Przecież macierzyństwo nie mówi nam o tym, że kobieta ma być przy tym głupia- bo jak głupia matka miałaby wychować dziecko. Nie zabrania bycia zadbaną, oczytaną , inteligentną – Pan Bóg wybrał Maryję jako matkę swego syna, a nie sadze, że była to głupia kobieta, raczej odważna, i inne przykłady chociażby Marii Magdaleny, która po nawróceniu jest osobą niezwykle inteligentną. Kobiety bedące przy Bogu są zazwyczej bardzo mądre, tylko na tyle skromne i pokorne, że nie muszą się chwalić tym jak co niektóre głupiutkie…

  7. bóg woli głupie kobiety bo są lepsze w łóżku i tyle nie ma co rozmyślaćpaplasz na tym blogu takie głupoty że tylko mocher założyć nikogo to nie obchodzi oprócz popaprańców

    1. 😛 Zdziwisz się, ale w łóżku też warto czasem POMYŚLEĆ. 🙂 A „moher” – panie mądry pisze się przez samo „ha.” 🙂

  8. Mądrych kobiet jest o wiele mniej niż głupich i one często ulegają tym bez mózgów, bo instynkt stadny im tak każe, ale czy ulegając temu instynktowi i emocjom są nadal mądre, to pytanie do filozofów 🙂 Pozdrawiam „mądre” kobiety 🙂

    1. Pragnę tylko zauważyć, że mężczyźni ulegają instynktom (nie tylko stadnym:)) równie często jak kobiety. 🙂 Mężczyźni często zarzucają kobietom nadmierną emocjonalność i nielogiczność – a sami także nieraz postępują nieracjonalnie. Przyznaj się sam przed sobą – ile razy w życiu zrobiłeś coś wyłącznie dlatego, że „głupio było” odmówić kolegom?

  9. Cymes 🙂 Ilekroć wchodzę na Twój blog, tylekroć tracę poczucie czasu. Fenomenalne tematy, znakomity przekaz. Trudno o lepsze odpowiedzi na pytania, które nurtują myślących-wiernych 😉 (i nie tylko).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *