Kiedy mąż staje się ciężarem…

Internet aż puchnie od narzekań różnych – mniej lub bardziej – „wyzwolonych kobiet”, które najkrócej dałoby się streścić w słowach starej piosenki: „Gdzie ci mężczyźni-ach, gdzie te chłopy?!”

Bo właściwie – można przeczytać w tych rewelacyjnych blogach – taki facet, panie, to tylko problem. Nic nie zrobi, nie pomoże (taki dzieckiem się nie zajmie ani kranu cieknącego nie naprawi…), nie popieści – a jeszcze nieustannie czegoś się od nas domaga…

Już pominę tutaj podstawowy EGOIZM takich wynurzeń – bo te panie ani przez moment nie zastanawiają się, czy aby same nie są „ciężarem” dla swego współmałżonka (podobnie, jak nie mieści mi się w głowie, by podobno „kochająca” żona mogła publicznie tak nazwać swego mężczyznę – czyżby naprawdę uważała, że to doda mu skrzydeł?!

Przecież ONI są najbardziej wyczuleni na punkcie szacunku, a z wszystkich rzeczy na świecie najbardziej pragną PODZIWU…
Chcesz mieć męża idealnego? To jak najczęściej okazuj mu jedno i drugie!)

Ale to mi przypomina przeczytaną kiedyś feministyczną interpretację biblijnego mitu o potopie.

Otóż w tej powieści młoda dziewczyna, która miała zamiar wyjść za mąż, szła najpierw do „starej kobiety”, aby ta jej powiedziała, czy dusza mężczyzny nie będzie dla niej zbyt wielkim ciężarem. 🙂

Tymczasem POWINNO być zupełnie odwrotnie. W pewnej mądrej książce („Urzekająca” Stasi Eldredge – polecam! ) przeczytałam – i zgadzam się z tym! – że mężczyźni w sytuacji „po grzechu pierworodnym” odczuwają dwie pokusy. Pierwsza, to pokusa władzy, która często wyraża się w agresywnym i brutalnym zachowaniu.

A druga, przeciwna do niej (bo wojujący feminizm skutecznie leczy ich z tej pierwszej!) to pokusa WYCOFANIA SIĘ, oddania wszystkiego w ręce kobiet, o czym właśnie piszą blogerki.

Nie zgadzam się więc z nimi, że „taki już los kobiet” – myśmy same sobie ten los zgotowały, pokazując mężczyznom, że ze wszystkim poradzimy sobie świetnie same – a nawet lepiej, niż oni.

Tymczasem prawdziwym powołaniem mężczyzny jest DZIAŁAĆ – być ODPOWIEDZIALNYM i wspierać kobietę – i w takim duchu powinnyśmy wychowywać naszych synów (jako…przyszłych mężów dla innych kobiet).

Bo jeśli nauczysz małego chłopca, że „psim obowiązkiem” matki, a potem żony, jest mu usługiwać we wszystkim – to bądź pewna, że zapamięta to sobie na całe życie…

Co do mnie, to codziennie dziękuję Temu, który mnie stworzył, że mam męża, który nie jest dla mnie „ciężarem”, ale wszechstronną pomocą, przyjacielem i oparciem…

Por. też: „Jak wychować mężczyznę?”