Uwaga, Wielki Brat patrzy!

Niedawno sejmowa komisja – nomen omen! – „Przyjazne Państwo” wespół z Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wpadły na zbawienny pomysł, by filmować klientów stoisk monopolowych…

 

Oczywiście, kamery dają nam jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad wszelkimi problemami (poczynając od złodziei sklepowych, a na pijanych kierowcach kończąc), a oprócz tego systematycznie pozbawiają nas prywatności – rozwiązując przy tym znacznie mniej problemów, niż same stwarzają.

 

Słyszałam już o istnej „inwigilacji” w pracy – szef na podstawie informacji z kamer skrupulatnie wyliczał, ileż to czasu jego pracownice spędziły w toalecie, a ile, dajmy na to, na jedzeniu kanapek. Kamery mamy dziś dosłownie wszędzie – na osiedlach mieszkaniowych, w szkołach podstawowych, a nawet w przytulankach, chytrze podrzucanych opiekunkom naszych dzieci…Ale czy ktokolwiek czuje się od tego rzeczywiście bezpieczniej? Nie wydaje mi się…

 

Logicznie rzecz biorąc, kolejnym krokiem powinno być montowanie (obowiązkowo!) kamer w domach prywatnych – co przecież pozwoliłoby na bieżąco ustalić, czy nie dochodzi tam do aktów przemocy! – agencjach towarzyskich (monitorowanie ryzykownych zachowań seksualnych rodaków) albo na ambonach i w konfesjonałach (przecież wiadomo, co się tam czasami wyprawia!) i przesyłanie danych do Narodowego Centrum Inwigilacji…

 

Mój spowiednik, filozof i etyk, już dawno mówił, że ludzie NIGDY nie czynią innym tyle zła, co wtedy, gdy sądzą, że to „dla ich dobra.”


Tylko dlaczego teraz ma się to nazywać „przyjazne państwo”?!