Futbol jako nowa „religia.”

Pragnę od razu zaznaczyć, że bardzo cenię piłkę nożną, jako bezpieczny sposób realizowania w naszym świecie dwóch pierwotnych, „męskich” instynktów: wojny i polowania.

A jego rola w wychowaniu młodych chłopców wydaje mi się wręcz nie do przecenienia. Znałam kiedyś wspaniałego, charyzmatycznego kapłana, który zanim został księdzem, był piłkarzem – i który poradził sobie z problemem „łobuzów” w swojej parafii, gromadząc ich na boisku.

A jednak zastanawiam się, czy w naszych zlaicyzowanych czasach piłka nożna nie jest czymś jeszcze. Nową „religią.”

I nie mam tu bynajmniej na myśli tej małej grupki „ekstremistów” z Kościoła Diego Maradony, który istnieje w jego ojczystej Argentynie.

Założony w październiku 1998 r. w Rosario, Kościół Maradony liczy, podobno, ponad 40 000 wyznawców. Zbierają się oni szczególnie tłumnie w dniu urodzin Maradony (30. października), w kawiarniach i pizzeriach celebrując te urodziny, podczas gdy „apostołowie” Kościoła Maradony wygłaszają specjalną modlitwę: – Nasz Diego, który jest skarbem Ziemi, niech będzie poświęcona twa lewa noga, niech będą pamiętane twoje gole…

Gromadzą się przed symbolicznymi ołtarzykami, ozdobionymi fotografiami mistrza świata z 1986 r., koszulkami z numerem 10 i proporczykami z autografami Maradony…. Ustawiają się też w kolejce do… chrztu, rytuału, który imituje gol Maradony z 1/4 finału mistrzostw świata 1986 r., strzelony Anglikom ręką, „ręką Boga”, jak sam powiedział na konferencji prasowej po zakończeniu meczu.

„Chrzest” odbywa się w ten sposób, że osoba poddawana temu rytuałowi przyjmuje odpowiednią pozę i odbija piłkę głową i ręką, jak ich idol w 1986 r. Jeden z tak „ochrzczonych”, 19-letni Ivan Rodriguez powiedział, że zdecydował się na ten chrzest, bo chciał być „częścią życia Maradony”. Podczas chrztu nawróceni śpiewają hymn: – Maradona jest największy, nie ma większego od niego.

Tak, jak inne kościoły, ten Maradony ma też własne przykazania. Oto one: kochać futbol ponad wszystko, deklarować swą bezwarunkową miłość do Diego, bronić honoru argentyńskiej koszulki, szerzyć cuda Diego w całym wszechświecie, przyjmować imię Diego, jako swe drugie imię i nadawać je swoim dzieciom

Wśród najbardziej znanych członków Kościoła Maradony są gwiazda futbolu argentyńskiego Lionel Messi i brazylijski piłkarz Ronaldinho.

(Opracowałam na podstawie www.sportowefakty.pl)

Słowo „religia” wywodzi się przecież od łacińskiego 'religare’ , które znaczy: łączyć, wiązać ze sobą. A nie da się ukryć, że współczesne wielkie widowiska sportowe mają atmosferę i jednoczącą rolę podobną do tej, którą dawniej miały zbiorowe przeżycia religijne.

W tym kontekście nie dziwi mnie nawet wprowadzony (w imię tolerancji oczywiście) przez FIFA zakaz używania na stadionach jakichkolwiek gestów czy symboli o charakterze religijnym. Nowa „religia” nie potrzebuje starych bogów, by mogła się rozwijać. A wiadomo, że piłkarz z krzyżykiem czy Gwiazdą Dawida na szyi może być  stokroć bardziej niebezpieczny, niż kibic rzucający petardą…

 


A oto kolejny groźny fanatyk…