Kwestia zaufania.

Wielokrotnie już tu pisałam, że to, co mam najbardziej za złe tzw. „rewolucji seksualnej” to, że oddzieliła (chyba już nieodwracalnie…) seks od miłości, a miłość – od odpowiedzialności i wierności.

 

Ponieważ zaś nie możemy już być pewni wierności partnera (prawdę mówiąc, w dzisiejszych zwariowanych czasach miłość jest rzeczą najmniej pewną ze wszystkich rzeczy niepewnych) – jesteśmy zmuszeni nieustannie go o coś PODEJRZEWAĆ. Czytanie cudzych smsów i maili, przeszukiwanie kieszeni i torebek, a nawet wynajmowanie detektywów, ażeby powiedzieli nam wreszcie „całą prawdę” o naszych najbliższych, są już dziś nieomal na porządku dziennym.

 

Nie dosyć jednak na tym. „Wolna miłość” w dobie AIDS powoduje, że nawet potencjalnego partnera musimy traktować jako ewentualne zagrożenie, źródło śmiertelnej choroby.

 

I jestem pewna, że za niedługo młodzi zakochani będą wykonywać sobie testy na HIV tak rutynowo, jak obecnie chodzą do kina czy kawiarni.

 

 Oczywiście dla własnego bezpieczeństwa – ponieważ w czasach, kiedy nikt nie jest wierny (ani nie ma prawa domagać się dla siebie wyłączności od partnera) trudno nawet oczekiwać, że nasza druga połówka sama zechce nam wyjawić całą prawdę o swojej seksualnej przeszłości. (Pomijam tu pewne ograniczenia diagnostyczne samych testów, które w zasadzie pozwalają stwierdzić jedynie, że ktoś w ciągu ostatnich trzech miesięcy nie miał styczności ze śmiercionośnym wirusem. Ale w czasach ogólnej niepweności jest to i tak bardzo wiele…)

 

I w takich chwilach cieszę się doprawdy, że jestem osobą niepełnosprawną – pozwoliło mi to bowiem uniknąć uczestnictwa w tej „łóżkowej loterii.”

 

Oddałam swoje dziewictwo z wielkiej miłości (a nie z przypadku…) dopiero w wieku lat dwudziestu ośmiu, a dla mojego partnera (również niepełnosprawnego) byłam pierwszą kobietą. Byłam zresztą święcie przekonana, że on się ze mną ożeni – wychowywano mnie bowiem w bardzo twardym przekonaniu, że jeśli ktoś jest dostatecznie dobry do tego, aby z nim spać, to powinien także być dość dobry na to, aby z nim żyć…

 

Niestety, mój były nie podzielał tego poglądu… ;(

 

Natomiast mój przyszły mąż jest moim drugim i – dałby to Bóg! – ostatnim partnerem, podobnie zresztą jak ja dla niego.

 

Dlatego właśnie ośmielam się przypuszczać, że problem AIDS raczej nie będzie mnie nigdy dotyczył. Obym się nie myliła…

 

Postscriptum: Głośna swego czasu sprawa Simona Mola zwróciła, moim zdaniem, uwagę na dwie wążne kwestie. 1) Nie jest prawdą, jakoby najbardziej narażone na zarażenie AIDS były „nieuświadomione katoliczki” – o ile mi wiadomo, liczne przyjaciółki owego pana należały raczej do tych „wyzwolonych” – i pomimo to (a mnoże właśnie dlatego?) godziły się na seks bez żadnych „zabezpieczeń” z przygodnie poznanym cudzoziemcem. Być może uważały, że już sama prośba o założenie prezerwatywy (że już nawet nie wspomnę o czymś tak „niesłychanym”, jak odmowa współżycia!) byłaby przejawem rasizmu z ich strony? 2) Jak mi się zdaje, szeroko zakrojone akcje typu „prezerwatywa dla Afryki” nie tylko nie przynoszą wymiernych skutków w postaci ograniczenia zasięgu epidemii, ale nawet…wręcz przeciwnie.

 

Trudno przecież odmówić niejakiej słuszności przekonaniom tubylców, że  „zaraza” przywędrowała do nich wraz z białymi i ich gumkami. („Kiedy nie było jeszcze prezerwatyw – rozumują – nie było także AIDS!”) Tym bardziej, że – z powodów głównie finansowych – na Czarnym Lądzie jeden cudem zdobyty kondom bywa płukany w strumyku i używany…wielokrotnie.

 

Nie sposób tu również pominąć specyficznie afrykańskich wierzeń, którym najwyraźniej hołdował także Simon M., a które mówią, że jeśli już zapadło się na ciężką chorobę, należy co prędzej „przekazać” ją jakiejś młodej i zdrowej osobie. Najchętniej dziewicy. A najlepiej drogą seksualnego obcowania…

 

8 odpowiedzi na “Kwestia zaufania.”

  1. piszesz ze cieszysz sie ze jestes niepelnosprawna bo uprawialas seks z mezczyzna ktorego kochasz a myslisz ze dziewczyny nie niepelnosprawne ida do lozka z pierwszym lepszym facetem?wez sie zastanow co ty piszesz. Tak jak mowilam wczesniej z milosci seks sie uprawia po SLUBIE! wczesaniej jest to tylko zaspokojenie pozadania i nie ma nic wspolnego z MILOSCIA. Czego zreszta sama doswiadczylas bo twpj pierwszy facet sie tylko toba zabawil.Wydaje mi sie ze przez to zejestes niepelnosprawna seks sprawia ze czujesz sie bardziej wartosciowa…tak mi sie tylko wydaje wiec moge sie mylic…ale z tego co piszesz to wynika.

    1. Ktosiu, jeżeli sądzisz, że seks jest czymś, co „uprawiam”, aby się dowartościować, to albo jesteś bardzo okrutna, albo (przepraszam bardzo, jeśli to nieprawda – nie chciałabym Cię urazić, tak jak Ty uraziłaś mnie) bezmyślnie głupia. Seks jest dla mnie darem mojej miłości – i niczym innym. Jeżeli chodzi o mężczyznę, który mnie nie kochał, zrobiłam to, ponieważ był (jest!) śmiertelnie chory i uważałam, że umrze, nim się ze mną ożeni..Teraz wiem, że był to mój grzech i błąd – powinnam była zaczekać na tego, który odwazjemnił moją miłość – ale wtedy tak właśnie rozumowałam. Życzę Ci, byś nigdy w życiu nie musiała dokonywać tego typu wyborów. Co zaś do niepełnosprawności, wcale nie napisałam, że WSZYSTKIE zdrowe dziewczyny uprawiają seks bez miłości – ale prezyznasz sama, że nader często się to zdarza. Jako osoba niepełnosprawna byłam po prostu mniej narażona na pokusy tego typu. I z tego się cieszę. Nie wolno mi?

    2. Ps. Jeżeli aż tak baerdzo złości Cię to, co piszę, nie masz żadnego obowiązku mnie czytać. A ja, jak sądzę, mam dostatecznie dużo powodów aby czuć się wartościową osobą, nie muszę do tego używać seksu. A Ty sądzisz, że osoby niepełnosprawne tak właśnie robią?:)

      1. nie uwazam tak i przepraszam jak cie urazilam.Tak mi sie poprostu wydawalo i napisalam ze moze mi sie wydawac:)

  2. Hm… seks to dla mnie temat tabu, przynajmniej w blogowym środowisku, więc nie będę się wypowiadać, ani dyskutować 🙂 Podobno ostrożności nigdy za wiele – i tylko to mam do powiedzenia w kwestii AIDS, poza tym w Stanach młodzi ludzie przed ślubem obowiązkowo robią sobie badania 🙂 I to dobry pomysł chyba , bo nawet zaufanie powinno mieć swoje granice 🙂

Skomentuj mayuri@vp.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *