Pierwsze dni z „reszty naszego życia”…

Baaardzo długo nie pisałam  – wybaczcie mi, to dlatego, że ostatnio w naszym życiu zachodziły zmiany tak szybkie i gwałtowne, że nie miałam już siły i ochoty na pisanie.

 

Przede wszystkim, jak już wiecie, mam pracę – i pochłania mi ona ogromnie dużo czasu. Oprócz tego, i to jest rzecz zupełnie świeża – WYNAJĘLIŚMY MIESZKANIE! Mamy nareszcie jakiś własny kąt: dwa całkiem przytulne, małe pokoiki plus kuchnia i łazienka (ciekawostka, bez umywalki, ale to drobny defekt :)). Urządzamy się dopiero – i wczoraj np. „elegancko” spożywaliśmy nasze zupki z kubeczków (z braku głębokich talerzy) – co jednak, przyznacie, ma swój wdzięk. Przynajmniej po latach będziemy mieli co wspominać…

 

Na razie jestem tak zaabsorbowana pracą, że to mój nieoceniony P. robi zakupy, pichci rzeczone zupki oraz pierze sobie skarpetki – ale obiecuję, że to się niebawem zmieni. Postaram się być „wzorową żoną.” Muszę się tylko odrobinkę wdrożyć. 🙂

 

Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedynie, że praca, którą wykonuję powinna nam przynieść całkiem konkretny zysk, który będzie można wymienić na parę miesięcy spokojnego zamieszkiwania pod obecnym adresem – albo też, ewentualnie, na nasze własne cztery kółka (wierzcie mi, że bez samochodu życie z osobą niepełnosprawną staje się wręcz niewiarygodnie skomplikowane…)

 

Mieszkamy dosłownie o kilka kroków od kościoła – tego samego, przy którym należałam ostatnio do wspólnoty – i to jest swoista ironia losu, zważywszy, że bardzo chciałam rozpłynąć się w powietrzu, zatrzeć za sobą wszelkie ślady i „zmylić pogonie.” 🙂 No, cóż, widocznie Pan Bóg chciał inaczej…

 

Mamy już klucze do naszych własnych drzwi, mamy wspólną lodówkę i Internet – a teraz

 

„uśmiechnięci, wpółobjęci

spróbujemy szukać zgody

choć różnimy się od siebie

jak dwie krople czystej wody…”

 

 – jak to zawsze piszą na ślubnych zaproszeniach. 🙂

 

Oby tylko szara codzienność nie zjadła naszej pięknęj miłości…

 

 

69 odpowiedzi na “Pierwsze dni z „reszty naszego życia”…”

  1. Niebardzo wierzę w tą romantyczną historię o życiu, gdyż przez życie nie można przejść bezproblemowo – tym bardziej w takiej sytuacji jak ta. To wszystko jest zbyt kolorowe, by myśleć, że to prawda. Tym bardziej, że z tego co mi wiadomo jesteś w ciąży, pracować wiecznie nie będziesz. Mieszkanie wymaga remontu, wiele pracy na co potrzebnesą pieniądze. A jak Ty przestaniesz pracować to kto będzie w stanie je utrzymać? Do życia trzeba podchodzić realnie, a nie pod wpływem emocji; owszem optymistyczne myślenie jest potrzebne ale zejdź na ziemię – nie wszystko jest takie piękne jak się wydaje…

    1. Przepraszam, ale wydaje mi się, że spotkało Cię w życiu wiele złego i dlatego jesteś pesymistką. Ja zaś – zapewniam Cię!- „umiem cierpieć biedę – umiem i obfitować” – jak pisał św. Paweł. A ponieważ wielokrotnie w życiu bywało m ciężko (także finansowo) nauczyłam się cieszyć z drobnych rzeczy, takich jak dach nad głową i fakt, że mam co jeść. Jestem osobą, której nie potrzeba wiele do szczęścia. A jeśli – jak [przewidujesz – będą pojawiać się problemy, będziemy je rozwiązywać. Wspólnie. Ale nie zamierzam zamartwiać się na zapas. Moi rodzice też nie mieli niczego, kiedy się pobierali – i także cieszyli się z każdego własnego drobiazgu. Oboje nie boimy się pracować – i dlatego nie boję się o przyszłość. To prawda, że nie zawsze będę mogła pracować – ale przecież P. też ma dwe ręce (czyżbyś w niego nie wierzyła?:) – ja wierzę).

      1. Wszedłem na ten blog przypadkiem i zacząłem go sobie czytać – komentarze też 🙂 Albo, wydaje mi się, że Anka z J-na ma w pewnym sensie rację, ponieważ znam osobiście trzech księży, którzy wystąpili i prawda jest taka, że 2. z nich znalazło pracę i to nawet, nawet dobrze płatną itd. jakby nie było żyć nie umierać… Jednak ten trzeci żyje na tzw. utrzymaniu żony nawiasem mówiąc on nawet trawy nie skosi. Ona go utrzymuje, opiera itd. – możnaby dużo na ten temat pisać, a w tym momencie gratuluje Tobie, że Twój partner czy mąż taki nie jest.Każdy ma swoje dobre dni jak i złe,więc nie miej za złe tej dziwczynie tego, co napisała, bo moim zdaniem pisała po prostu to, co myśli. Zwłaszcza, że tekst, który napisałaś mówi tylko o Tobie.Na zakończenie chciałbym napisać, że Twoja decyzja była słuszna o byciu z ojcem swojego dziecka, bo znam osobę, która w ogóle nie chce się zgodzić na bycie z księdzem, z którym ma dziecko…PS. Życzę szczęścia i BŁOGOSŁAWIEŃSTWA BOŻEGO na dalszej drodze wspólnego życia.

        1. Sama znam osobiście dwóch księży, którzy przestali pracować jako kapłani – i jeden z nich, z tego, co mi wiadomo, całkiem dobrze sobie radzi – a o drugim nie mam żadnych wiadomości. Wiem, że byli księża mają często trudności w znalezieniu pracy – wielu z nich nie umie nic poza byciem kapłanami – ale, na szczęście, mojego P. taka sytuacja nie dotyczy, ponieważ w życiu robił wiele rzeczy. Najprawdopodobniej za kilka dni on także pójdzie do pracy – i już się z tego cieszę, ponieważ wiem, że dla mężczyzny, dla żadnego mężczyzny, bycie na utrzymaniu żony to nie jest komfortowa sytuacja.

          1. Mój brat jest księdzem i chciałabym powiedzieć, że to, iż oni postępują w wielu przypadkach tak, a nie inaczej – to w dużej mierze jest wina kobiet czy dziewcząt, ponieważ to one m. in. chodzą do kościoła z „pępkami na wierzchu”, w mini spudniczkach itd. Więc nasuwa się tutaj pytanie, po co one kuszą księży a później mają Bóg wie do kogo pretensje o to, że zaszły w ciążę. Ludzie spojzyjcie prawdzie w oczy – to wina kobiet (w celu wyjaśnienia nie wszystkie są temu winne:)), gdyby nie takie zachowania wielu księży nadal byłoby księżmi. I świat byłby piękniejszy… Pozdrowienia

          2. Po trosze na pewno masz rację – choć i niektórzy księża usprawiedliwają się tym, że to kobieta ich „prowokowała.” Ogólnie panuje przekonanie, że w takich wypadkach „zawsze winna jest dziewczyna” – choć nie do końca rozumiem, dlaczego. Wg mnie wina zwykle rozkłada się po obu stronach. I jeszcze jedno: nigdy w życiu nie chodziłam do kościoła niestosownie ubrana, nie starałam się kokietować ani prowokować księży. Nie przypuszcząlam również, że mnie w życiu spotka taka miłość. A jeśli spotkała mnie, to znaczy, że pewnie mogłaby zdarzyć się każdemu, także tym, którzy mnie tutaj tak głośno potępiają. Ale to, oczywiście, nie ma najmniejszego znaczenia: bo i tak jestem zła, grzeszna, zepsuta, zakłamana, cyniczna…No, dobrze – niech i tak będzie…

          3. owszem mogloby spotkac kazdego z nas ale wybacz ale niektore osoby walcza ze swoimi grzechami a Ty niestety tego nie robisz i tkwisz w grzechu nadal…

          4. Jasne, jacy oni biedni.Zobaczą pępek i koniec.Ciąża gotowa 😉

          5. Na szczęście nie zachodzi się w ciążę przez wzrok…Poza tym – warto zwrócić uwagę na stosowność stroju – nigdzie poza Polską nie wejdzie się do kościoła z odkrytymi ramionami, a u nas niestety oczy na ten problem są jeszcze bardzo szeroko zamknięte… szkoda – szacunek wobec Pana Boga przegrywa z chęcią… no właśnie – czego?

          6. Nigdy nie ubierałam się niestosownie, a już na pewno nie do kościoła. Gdyby P. brakowało tylko tego, o czym mówisz, nigdy by mnie nie wybrał. Miał przecież pod ręką kilka ładnych, młodych, zdrowych dziewczyn. Widzisz, nie wszystko da się tak prosto wytłumaczyć…:)

  2. Ja czytając tego bloga mam wrażenie, że Alba tak naprawdę nie kocha P. Ona po prostu chciała za wszelką cenę być z Nim i pokazać, że zrobi wszystko by tak się stało. I myślę, że wykorzystała nawet swoją niepełnosprawność, którą podkreślała w niektórych postach. Ze jaka to Ona biedna i nieszczęśliwa, a wredny P, nie był chyba zdecydowany…A jak mógł!!!!!Tak odbieram niektóre przemyślenia Alby. Można było wyraźnie przeczytać to w postach, kiedy P był na rekolekcjach, kiedy miał się zastanawiać co zrobić, a Alba miała uszanować Jego decyzję, a tak naprawdę rzucała w Niego swoim jadem, znów się usprawiedliwiając „humorami” kobiety w ciązy.I teraz sama gdzieś pomiędzy wierszami boi się jak będzie wyglądać ta miłość, kiedy do ich życia wkradnie się szara rzeczywistość, czy zdołają dalej być tak piekni i czyści jak przedstawione jest to tutaj.

    1. Nigdy w nikogo nie „rzucałam jadem” – nie zrobię więc tego i tym razem, choć najprościej byłoby oczywiście napisać, że nie przemyślałaś tego, jak bardzo raniące i niesprawiedliwe mogą być takie słowa jak Twoje. Niech Ci to jednak Pan Bóg wybaczy – bo w końcu każdy ma prawo oceniać mnie wedle swego uznania – a ja nigdy nie twierdziłam, że jestem bez grzechu i że nie miewam również swoich „humorów” i załamań. NIGDY jednak i w żadnym celu nie wykorzystywałam swojej niepełnosprawności – i kiedy to przeczytałam, poczułam się, jakbym dostała po buzi. Nie jestem pewna, czym sobie na to zasłużyłam? Właśnie dlatego, że kocham P. bardziej niż samą siebie, namawiałam go, ażeby dobrze się zastanowił, czy naprawdę chce spędzić ze mną resztę życia. Nie jest też prawdą, że chciałam, aby był ze mną „za wszelką cenę” – niby z jakiego powodu miałabym tego chcieć? Sądzisz, że nie miałam innego wyjścia?:) No proszę, jedna zarzuca mi, że jestem marzycielką i widzę przyszłość w różowych kolorach – a druga, że „między wierszami” boję się szarej codzienności – z tego wniosek, że chyba jestem po prostu realistką?

      1. Albo Ty za bardzo mieszasz Boga do swojego zycia. „Bóg wybaczy”, „Bóg chce”, „Bóg ma plan”, Bóg nawet pomógł Ci wynając mieszkanie tam skąd chciałaś ucieć.A ja pytam gdzie Twoja wolna wola, którą dał Ci też Bóg, a zapominasz o Niej lub jak myślę wolisz przemilczeć ten fakt.Czy naprawdę jesteś taką Katoliczką za jaką się uważasz?Zastanów się czasem nad tym co piszesz, bo sama zaczynasz się gubić, a raczej chyba gubią Cię emocje i Twoje huśtawki.

        1. Na pewno dał mi wolną wolę – i skorzystałam z niej najlepiej, jak potrafiłam. Nie wiem, czy jestem „dobrą katoliczką” ani chyba nawet się za taką nie uważam (sądzę, że nie mam do tego prawa). Wiem tylko, że Bóg jest nieskończoną Miłością – i wierzę, że zechce mi wybaczyć, nawet jeśli się pomyliłam. Czy nawet nie wolno mi mieć takiej nadziei?

          1. Oczywiscie, że nadzieja Ci pozostaje i ja absolutnie nie wiem jak Bóg postąpi wobec Ciebie, bo sama nie jestem bez grzechu, ale przeczytałam Twojego bloga i zauważam, że tłumaczysz swoje grzechy niejako „działaniem Boga”. Ze to Bóg pchnał Cię w ramiona P, że to Bóg postawił Go na Twojej drodze, że to Bóg w końcu kazał Wam się do Siebie zbliżyć i po prostu chyba też Bóg zapomniał w tym patrzeniu na Waszą Miłośc o tym , że P jest Kapłanem. Przemyśl to i nie mieszaj w to Boga. Odeszłaś od Boga Ty i P i sama wiesz, że nie możecie w tej chwili przystępować do Sakramentów, wogóle to zastanawiam się jak P przystepował i sprawował Eucharystię np po spedzonej nocy z Tobą?

          2. Nie sprawował Eucharystii po nocy spędzonej ze mną – a jeśli to czynił, nic mi o tym nie wiadomo. nie mogę sobie nie tłumaczyć tego, co się stało działaniem Boga – ponieważ takie jest moje najgłębsze przekonanie i nic nie potrafię na to poradzić, nawet, jeżeli się mylę. Odeszliśmy od Boga…no, cóż, zapewne masz rację…Jestem jednak przekonana, że On nie odszedł od nas…’Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.”

          3. To co przestał sprawować swoje obowiązki od kiedy zakochał się Tobie?Przestał odprawiać mszę, dawać śluby, prawić kazania? Albo ja czegoś tutaj nie rozumiem, albo Ty starasz się usprawiedliwiać za każdą cenę. Smieszy mnie w każdym razie fakt, że tłumaczysz wszystko Bogiem i nawet swój grzech niejako jak to przedstawiasz to działanie Boga. Nie wierzę w jego miłość do Ciebie, On poprostu jak pisałaś miał kryzys powołania a Ty niecnie to wykorzystałaś i masz tego świadomość, a niestety udajesz wielką katoliczkę a tak naprawdę jesteś zakłamana już sama w sobie

          4. Wreszcie znalazy sie osoby ktore mysle podobnie jak ja:)Moze alba wkoncu przejrzy na oczy…co naprawde robi i jaka jest…

          5. Ktosiu Ona wie jaka jest i doskonale zdaje sobie z tego faktu sprawę, tylko stara się tłumaczyć w każdym poscie tzn nowej notce, albo tym, że jest niepełnosprawna i żaden facet jak nazywa normalny Jej nie chciał, albo po prostu udaje gorliwą katoliczkę, która przyjęła miłość zagubionego w swoim powołaniu Kapłana i wybawiła Go z wszelkich kłopotów i rozterek dajac Mu swoją miłość. A doskonale jak podkreśla wiedziała Kim jest P, starała się bronić przed Jego miłością (nie wiem w jaki sposób), a nawet ON uratował Ją przed samobójczą smiercią. Boże jak można być tak cyniczną Osobą, udając z jednej strony zupełnie KOgoś innego, chyba tylko po to, by wybielić się sama w sobie, z drugiej strony ma ogromne poczucie winy i dlatego niejako obarcza tym wszystkim samego Boga.

          6. I jeszcze jedno. Jesli się kochają, jeśli zdecydowali się być razem, jeśli to naprawdę jest miłośc to po co głosić to w oczach innych. Ktosiu niewiel jest Osób które mają odwagę powiedzieć co tak naprawdę myślę i Alba tak naprawdę szuka tutaj wsparcia i kręgosłupa moralnego, bo podejrzewam, że w realnym zyciu z P będzie Jej bardzo bardzo cięzko.

          7. masz racje tez tak mysle.Alba mysli ze kazdy Ja bedzie tutaj wspieral i glaskal po glowce , ale niestety prawda jest taka ze wiekszosci ludzi nie podoba sie to co robi Alba i P.

          8. I są tacy którzy to robią i ja tego nie neguję, każdy ma swoje prawo do obrony jak i krytyki. Tylko Alba przeczy sama sobie w tym co mówi i obnosi się tutaj znajomością Bibli, opowiada piekne historie biblijne Starego Testamentu, a Nasz wiara opiera się na Nowym Testamencie, a jakoś milczy o tym. Udaje najmadrzejszą bo wydaje się, że Ją spotkała trudna miłość jak „rwąca rzeka”. Tak to piekne i pełne uniesień co pisze, ale kto Jej kazał się na to decydować? Anioł jak Bogurodzicy? – bo tak to przedstawia.

          9. Ktosiu, wcale nie liczyłam na to, że wszyscy mnie tu będą wspierać i głaskać po główce. chciałam tylko, aby ludzie, czytając moje zapiski, zastanowili się, czy aby na pewno wszystkie kobiety, które kochają księży, zasługują na bezwarunkowe potępienie, czy na pewno „nie kochają Boga”, są złe, cyniczne, zakłamane, bezwstydne? Czy na pewno? Rozumiem Was – bo zapewne sama kilka lat temu wypisywałabym podobne rzeczy. Chociaż, wydaje mi się, że mimo wszystko, nigdy nie byłam tak słonna do osądzania innych, wiedząc, że sama też jestem słaba i grzeszna i że mogłoby mi się przydarzyć to samo, co tak głośno potępiam u innych – i że Bóg jest nieskończenie miłosierny nawet wobec ludzi, których postępowania ja nie rozumiem i nie pochwalam.

          10. Albo,napisałam do Ciebie list.Jak znajdziesz chwilkę i chęci to proszę odpisz.Dobrze?

          11. No, tak, w jednym komentarzu piszesz „dlaczego się nie ujawnicie?” a w następnym „jeśli to jest miłość, po co to publicznie ogłaszać?” 🙂 I jeszcze jedno: nie szukam tutaj wsparcia – choć wiele osób, które są w podobnej sytuacji jak ja, rzeczywiście mi je oferuje.zaczęłam chyba pisać ten blog po to, żeby pokazać, że taka trudna miłość może zdarzyć się każdemu – zupełnie zwykłej dziewczynie, która wcale nie „polowała” w swoim życiu na księdza, i nie jest cyniczną femme fatale (choć zdarzało mi się tu już czytać komentarze w stylu „no, i dobrze, będzie o jednego mniej!” to chciałabym powiedzieć, że się z nimi nie zgadzam). Mam nadzieję, że z tego bloga wynika, ile sobie zadawałam pytań, ile miałam (i mam!) wątpliwości. Pewnie to nie ma znaczenia, ale kiedy piszą do mnie dziewczyny i zaczynają od „Ja też kocham księdza” – zawsze odpowiadam: „Przemyśl to, przemódl, daj sobie czas, zastanów się…” Oczywiście, to nie zmieni faktu, że w waszych oczach jestem nieodwołalnie skazana na piekło – ale przecież nie dlatego to robię…Może, gdybyście znały mnie osobiście, dostrzegłybyście, że nie jestem wcale taką diablicą, za jaką mnie uważacie. Że to, co mnie spotkało, spotyka setki kobiet, często blisko związanych z Kościołem, że jest dla nich źródłem ogromnego cierpienia – i że na pewno nie zasługują one na potępienie.

          12. Tak w jednym komentarzu zapytałam dlaczego się nie ujawnicie, skoro tak się o tym rozpisujesz, w drugim w zupełnie innym konteksicie zapytałam Ciebie po co i w jakim celu publicznie głosisz wielką miłośc, skoro Ona jest tak wyniosła. Czy nie lepiej i piękniej zyć sobie z Nią w zaciuszu domowego azylu?Ale ile ludzi tyle poglądów i interpretacji. Co z tego bloga wynika? Dla mnie jako czytającej Cię od kilku dni – jedno – Twoje wielkie usprawiedliwienie dla samej siebie. A inne dziewczyny które tak – zgadzam się z Tobą, przestrzegałaś przed taka miłością, uważałaś za gorsze od Ciebie jeśli zdecydują się pokochać Kapłana. I jak sama piszesz doradzałaś, ale czy sama „przemyślałaś i dałaś sobie czas”?

          13. Droga, kochana Obserwatorko, nigdy nikogo nie uważałam za gorzego od siebie – a już najmniej z tego powodu, że ktoś zdecydował się pokochać kapłana. To raczej ja zauważam, że uważasz się za lepszą ode mnie (prawdopodobnie słusznie). A jeżeli aż tak bardzo irytuje Cię moje „usprawiedliwianie się” – to po co to czytasz, męcząc siebie i denerwując mnie? Jest tyle lepszych, ciekawszych blogów – i zapewne wiele więcej znacznie bardziej zagubionych w Sieci owieczek, które będą ci wdzięczne za Twoje moralizowanie i przenikliwą (choć pochopną i niesprawiedliwą) psychoanalizę osób, których nawet nie znasz.

          14. Pisałam Ci, że pewno będzie taka odpowiedź Twoja jak już do niejednej Osoby która osmieliła sięCiebie tutaj krytkować „Po co czytasz”A ja pytam po co piszesz?

          15. O, proszę, proszę, pani psycholog – jak dokładnie mnie pani zanalizowała, moje gratulacje. Nie jestem cyniczna – gdybym była, to jakim cudem mogłabym mieć jednocześnie „wielkie poczucie winy”, jak piszesz? Nie zauważyłaś, że to samo sobie przeczy? Historie biblijne…No, cóż, nie pisałam tego po to, by się, jak piszesz „przechwalać”, szukałam raczej w Biblii śladu podobnych rozterek, jakie mam sama. I nigdy nie twierdziłam, że moja miłość ma wybawić P. od wszelkich kłopotów – sądzę raczej, że teraz ma ich więcej, niż przedtem – i naprawdę starałam się ze wszystkich sił walczyć ze skłonnością do P., która się we mnie narodziła – ale nie potrafiłam. I znowu, nie musisz mi wierzyć, oczywiście łatwiej jest sobie powiedzieć że jestem zła i zepsuta. Niech więc i tak będzie.

          16. Albo nie jestem psychologiem, jestem zwykłą kobietą grubo po 30-ste, a raczej blisko 40-tki. I nie pisałam o Twoim poczuciu winy, raczej próbowałam Ci zasugerować, że próbujesz je w sobie wzbudzić, by w oczach innych się usprawiedliwić. W Biblii szukałaś jak chyba przyznajesz znów usprawiedliwienia, ale cóż jak mawiają „tonący brzytwy się chwyta”Kilka postów wczesniej pisałaś, że starałaś się odrzucić tę miłość, że próbowałaś a teraz piszesz, że jednak NIE POTRAFIŁAŚ.

          17. Próbowałam z całej duszy – i może w oczach boga będzie mi to policzone. Nigdy nie próbowałam przed nikim udawać lepszej niż jestem, tym niemniej powtarzam ci po raz któryś, że nie uwiodłam księdza – nie było w tym żadnego uwodzenia, żadnego celowego działania. Nie, nie dlatego jesteś okrutna, że nie pochwalasz mego wyboru – tylko, że nie podejmujesz najmniejszego wysiłku, żeby zrozumieć, że może jednak nie jestem takim „diabłem wcielonym” za jakiego mnie uważasz. Skąd wiesz, w czym i gdzie szukałam, jak mówisz, „usprawiedliwienia”? Moje wieloletnie bycie we wspólnotach nauczyło mnie szukaźć w Biblii odpowiedzi, kiedy miałam kłopoty – więc próbowałam zrobić to i tym razem. Uważasz, że to aż takie złe? Odnoszę wrażenie, że cokolwiek bym zrobiła, czy powiedziała, to i tak jestem w Twoich oczach zła i stracona, we wszystkim, co robię, doszukujesz się fałszu i ukrytych motywów. Czym sobie zasłużyłam na aż taką nienawiść? Ps. A te historie miłosne z Biblii pisałam również dlatego, że mi się podiobają – i podobały się też niektórym osobom czytającym tego bloga. Tobie nie? I powiedz mi jeszcze, co pragniesz osiągnąć swymi komentarzami? Poczujesz się lepiej, jeżeli przeżyję jakieś załamanie? „Takie jak ja” powinny cierpieć, bo sobie na to zasłużyły, prawda?Tak myślisz?

          18. Zawsze miło jest spotkać osobę, która podziela Twoje poglądy, prawda, ktosiu? 🙂

          19. pewnie ze dobrze zwlaszcza ze juz nie jedna osobe spotkalam ktora podziela moje poglady:)

          20. A Ty „sama w sobie” jesteś okrutna i bezlitosna – i życzę ci, abyś nigdy nie musiała stawać w życiu przed podobnymi wyborami jak ja – i abyś nigdy nie trafiła przy tym na podobną do siebie moralistkę, której wydaje się, że wszystko wie najlepiej. Powtarzam Ci, wiedziałam, że on ma kryzys i sądziłam, że nasza przyjaźń pomoże mu się pozbierać – i niczego „niecnie”, jak napisałaś, nie wykorzystywałam. Oczywiście możesz mi nie wierzyć – ważniejsze jest, że ten, który jest ponade mną, widzi mnie taką, jaką naprawdę jestem. A Ty, być może, masz szansę poczuć się lepsza dzięki temu, że obserwujesz, jaka to jestem grzeszna i jak bezczelnie się z tym obnoszę. Dziękuj zatem Bogu, że Ciebie to nie spotkało.

          21. Dlaczego jestem okrutna i bezlitosna, dlatego, że nie pochwalam tego, że uwiodłaś Księdza?

          22. Abbo, ale ty grzeszysz w nadziei na Miłosierdzie Boże a jest to, jak zapewne wiesz, grzech przeciwko Duchowi Sw. Przypomnij sobie grzech 5 i 6 przeciwko Duchowi Św. Przypomnę Ci słowa Pana wg Mt 12,31-32 ” Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym.”

        2. „Mieszam Boga do swojego życia” 🙂 Lepiej by było, żebym żyła całkiem bez Niego? Pewnie bardziej pasowałoby to do stereotypu „kobiety księdza”, prawda? ” No, cóż, ona jest taka, jaka jest, ponieważ ma w nosie Pana Boga.” Przypuszczam, że byłoby mi łatwiej, gdybym właśnie taka była – mniej bym się tym wszystkim przejmowała. Ale nie potrafię inaczej.

          1. Albo dlaczego wyrywasz z kontekstu moje zdania i je cytujesz?Ja wyraziłam swoją opinię, że w każdej notce wyraźnie podkreślasz jak to Bóg pchnął Ciebie w ramiona P, a TY pisząc co piszesz twierdzisz jakby „Przecież samemu Bogu nie mogę oprzec”. TYlko to chciałam Ci uswiadomić.

          2. Ty też nieustannie wyrywasz moje słowa z kontekstu. A pozwól, że Cię zapytam – skąd wiesz NA PEWNO, że się mylę, sądząc, że to Pan Bóg dał nam tę miłość? Ja tego nie wiem – i stąd właśnie cały problem. Gdybym wiedziała na pewno – każda moja decyzja byłaby o wiele łatwiejsza…

          3. Sama w kazdym poście podkreslasz, że to właśnie Bóg postawił Pna Twojej drodze, mogę nawet się postarać i zacytować Ci Twoje slowa.

          4. Droga Albo, czy decyzje i czyny są dobre, poznajemy po owocach. Pierwszym niedobrym owocem waszego związku jest odejście od Kapłaństwa twojego P. Myślę, że nieliczni Ciebie atakują w komentarzach a część osób Cię wspiera a jeszcze inna część uświadamia Ci prawdę obiektywną (jako obserwatorzy z boku) w trosce o Twoje zbawienie.Wszak jesteś naszym (i moim) Bliźnim.Życzę Ci nie tylko szczęścia tu na ziemi, ale nade wszystko wiekuistego w niebie.Szczęść Boże.

  3. Bardzo się cieszę.Bedzie dobrze,zobaczysz.Mam już dość patrzenia w puste ściany.Miłość się liczy-tylko ona.Pozdrawiam Was

        1. Na przykład to, ażeby nikt przeze mnie nie płakał…ażeby strać saię postępować zawsze zgodnie z własnym sumieniem…bo, wbrew temu co sądzisz, ja też mam sumienie…

          1. I to było to własciwe postępowanie w zgodzie z sumieniem zaciągnąc P do łóżka i oddać mu się?

          2. Nie zaciągnęlam P. do łózka- nie było w tym żadnej premedytacji. To się po prostu stało. W pewnym sensie (pomijając dzięciątko, które jest najcudowniejsze), żałuję, że nie zapanowaliśmy nad namiętnościami A jeżeli to miałby być warunek tego, żebyśmy mogli być małżeństwem wobec Boga- moglibyśmy zupełnie zrezygnować ze współżycia. Natomiast decyzja mojego sumienia dotyczyła czegoś innego: wiem, że nie potrafię przestać go kochać- i że nie mogłam odrzucić jego miłości.

          3. dokladnie gdzie tu Alba miala sumienie?! dziwne jest to ze osoba tak blisko Kosciola tak sie tym chlubiaca ze gdzie to on anie byla i ksiadz ktory powinien zyc w celibacie poszli do lozka! dla mnie to jest nie do pojecia! osoby dalej zyjace od Kosciola umieja zapanowac nad swoim namietnosciami i ZDAJA SOBIE SPRAWE Z TEGO ZE CUDZOLOSTWO TO GRZECH!

          4. Owszem – diabeł o wiele mocniej kusi duchownych i chce ich pogrążyć. Pismo mówi wyraźnie: „Uderzę pasterza, a rozproszą się owce”. Tak było, jest i będzie – natomiast od nas zależy, czy zły znajdzie w nas sprzymierzeńców w pracy nad rozbiciem Bożego Królestwa czy adwersarzy uzbrojonych według słów Pawła z Ef 6.+

          5. Zdaję sobie sprawę z tego, że cudzołóstwo jest grzechem – tylko że nasza miłość nie sprowadza się tylko do grzechu. Natomiast, co do osób będących blisko Kościoła, to muszę Cię zmartwić. Takie miłości najczęściej zdarzają się właśnie osobom blisko związanym z Kościołem. Inne po prostu nie mają tylu okazji, by poznać i pokochać kapłana. I to jest właśnie źródło wielu bolesnych konfliktów sumienia. Byłoby dużo „prościej” gdybym była niewierząca – niestety (?) nie jestem.

  4. Droga Albo!One ( z ogromnym szacunkiem zwracam się tu do Obserwatorki i Ktosi)nigdy tego nie zrozumieją, więc po co tracić czas na udowadnianie im czegokolwiek?! Umiej z Nich zakpić… Może zazdroszczą, może są starymi, niedowartościowanymi przez męzczyzn, zrzędzącymi „babami”, które (nie wiedzieć w jakim celu – przecież Ich to nie dotyczy?!) siedzą całymi dniami i szukają blogów o takiej właśnie tematyce…Kto wie, co nimi kieruje?! A może po prostu na siłę chcą zmienić świat, próbując odwrócić uwagę od swoich problemów, swojego własnego zakompleksienia, „wielkie siostry miłosierdzia”… Śmiechu warte! Jak Prawo i Sprawiedliwość 🙂 tylko, że ani w tym prawa, a tym badziej sprawiedliwości 🙂 Albo, cieszcie się sobą i kochajcie się mocno!!! Jesteście Rodziną, to jest Wasze życie, to Wy sami o nim decydujecie, to Wy macie być szczęsliwi, a innym nic do tego! Spójrzcie ile jest ludzi wokół Was wspierających Was i przynoszących otuchę, radość, troskę. I ja również z całego serca przyłączam się do Nich, życząc Wam powodzenia i dni pełnych miłości!Bo wsparcie jest ogromnie potrzebne…wiem sama po sobie, jak ważna jest ludzka życzliwość…Skąd to wiem? Bo ja również żyję z Kapłanem, a wkrótce na świat przyjdzie nasze Maleństwo! Ot,takie jest życie Droga Obserwatorko i Ktosiu :)))))))))))))) Was również pozdrawiam, życząc odrobiny dystansu do siebie samych i swojego życia! Bo świat jest zbyt piękny, by podziwiać go jedynie z perspektywy własnego monitorka 🙂

    1. Figielku nic dziwnego ze popierasz Albe hihi smieszna jestes…szkoda mi slow na takie osoby to tak jakby wiezien pocieszal wieznia…np nic sie nie stalo ze zabiles nie dlugo wyjdziemy z pudla…i dalej bedziemy rozrabiac…itp.itd. przykladow mozna mnozyc…

      1. aha i jeszcze jedno Figielku czego maja zazdroscic Obserwatorka i Ktosia?Zycia w grzechu? Kpienia z Boga? Glupoty? Hipokryzji? Ciaglych lekow ze P. ja opusci?odrzucenia przez Kosciol, rodzine?Zastanow sie co piszesz Figielku. Pozatym moze Obserwatorka i Ktosia zyja w szczesliwych zwiazkach maja meza lub narzeczonego. Sa zakompleksione a to dlaczego? Poprostu wyrazaja swoje zdanie w dosc ostry i stanowczy sposob.Maja takie samo prawo do oceniania Alby jak Ty je! Pozatym chyba nie myslisz ze kazdemu sie podobaja takie zwiazki? Jesli tak myslisz to jestes w bledzie. Sam blog pokazjue ze jednak sa osoby ktorym takie zwiazki sie nie podobaja…

        1. A czego zazdroszczą Obserwatorka i Ktosia…hmm…o to trzeba byłoby Je zapytać… Ja postawiłam taką tezę, z Ich strony powinna wypłynąć antyteza, być może wtedy uda się stworzyć konstuktywną syntezę 🙂 I tak powinna wyglądać rzeczowa i profesjonalna polemika. Ale Wy nie wypowiadacie własnego zdania, ale jedynym waszym 'pragnieniem’ jest „zmieszanie z błotem”, wyklęcie, pokazanie, że to Wy jesteście święte, nieomylne i sprawiedliwe, a to tylko „świętojebliwość”, niestety…(moim skromnym zdaniem, oczywiście). Co Was obchodzi, czy żyjemy w grzechu, czy mamy sumienie, czy jesteśmy wierzące, czy czeka nas potępienie…To chyba nie Wasza sprawa, czyż nie? Na szczęscie jednak ponad Wami i nami jest Pan Bóg i pozwólmy osądzić Mu – i Was i nas!!!Tylko On jest Sędzią Sprawiedliwym… Nie WY!!!Mnie wciąż zastanawia tylko jedno, czego pojąć nie potrafię, w jakim celu osoby, które zupełnie nie mają nic wspólnego z tym tematem, szukają takich blogów???!!! A może jednak…

          1. a Ty szukasz blogow ktore Ciebie tylko dotycza? wchodze na rozne blogi na photoblogi na blogi mroczne na blogi zwyczajne pisane o zyciu, a takze takie jak ten o grzechu…Nie nie dotyczy mnie ten temat jakbys chciala wiedziec.

          2. Ja wypowiadajac się w komentarzach Alby, wbrew przeciwnie Figielku twierdziłam i twierdzę nadal, że jestem tak samo grzesznikiem, jak kazda inne Osoba. Tylko nie robię tego z premedytacją, nie robię tego w tego sposób w jaki robi to Alba i TY. Pojde do spowiedzi, a potem zrobię to samo >>>Czytaj „Przespię się z moim ukochanym, bo co bo miłośc jest najwazniejsza”. Bo miłośc Was tłumaczy, nie to nie miłość Was tłumaczy, to Wy szukacie dla siebie usprawiedliwienia. Bo jakoś szczerze wątpię w to co pisze Alba, że pisze, bo Ktoś ją o to prosił, bo pisze by pokazać, że tak naprawdę Ona nie jest „zła, cyniczna, podła”. Tylko zaznaczam, to Albo tak mówi sama o sobie, bo najwidoczniej tylko tak o sobie mysli.

      2. Cieszę się, że Cię rozbawiłam 🙂 Lubię dawać ludziom radość :)A skoro brak Ci słów, to nie rozumiem, po co się tak „produkujesz” ?! Mi byłoby szkoda czasu… Pozdrawiam słonecznie!

          1. Dziękuję 🙂 i ja tez pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)Pięknego życia życzę!!!

          2. A i jeszcze jedno…Nie potafisz cieszyć się czyimś szczęściem???!!! Spróbuj, gwarantuję, że wtedy i Tobie będzie żyło się lepiej!!! :)))

          3. Figielku jak to dobrze, że Alba ma oparcie w takich samych Osobach, tak samo postępujących i chlubiacych się seksem z Księdzem. Bo to przecież wyróżnienie nieprawda?Bo dlaczego nie, skoro nie mogę znaleźć sobie normalnego faceta, cóż skoczę sobie na Księżulka, bo On….przecież tez jest normalnym facetem.A czy nie przyszło Wam do do głowy, że może nie jesteście pierwsze, którym opowiadają piekne bajki o miłośc, a potem te same bajki głoszą na kazaniach prostym ludziom, któryz składają im pieniązki na tacę, by następnie ów Ksiądz miał np na pieluchy dla Waszych dzieci.Figielku, a co nie mogę poczytać takich blogów, dlaczego? A może piszę pracę dypolmową albo doktorancką na ten temat? Jesteś pewna, że nie?Czy dlatego, że nie mam romasu z Księdzem i nie jestem kochanką Księdza, to uważasz mnie za gorszą od siebie?Smieszna jesteś i udajesz szczęsliwą, bo co może Ci dac Ksiądz, który kłamie, kłamie w zywe oczy ludzi, więc jakie masz podstawy byś Ty mogła mu ufać?

          4. Figielku! jakim szczesciem?! Moze jedynym szczesciem Alby jest dziecko ale Ona sama zaznaczyla ze szczescie z posiadania dzieci zalezy od osoby z ktora sie je ma. Czyli co jakby Ja P. opuscil to by przestala kochac swoje dziecko?!Nie twierdze ze tak by bylo ale z tego co pisze Alba tak by wlasnie zrobila.Pozatym gdzie pewnosc ze P. jej nie opusci skoro potrafil zrezygnowac z kaplanstwa?! Moze wybierze za jakis czas znowu inna droge zycia…Dalej nie widze szczescia. Bo co zycie w grzechu to wg Ciebie szczescie?Nie sadze! Swaidomosc tego ze sie grzeszy z premedytacja jest okropna.Pozatym umiem cieszyc sie cudzym szczesciem jesli naprawde to szczescie emanuje od danych osob.Jesli naprawde to szczescie widac.

          5. Hmmm…. nie umiem cieszyć się „szczęściem”, którego znaczącą częścią jest grzech… tak to już jest z ludźmi, dla których ważne jest zbawienie innych…

          6. Mam nadzieję, że Twoje własne zbawienie jest dla Ciebie tak samo ważne, jak zbawienie innych…

Skomentuj ~Anka z J-na Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *