Nielegalne…

Od kilku dni moje dziecko wykazuje całkiem nowy rodzaj aktywności – porusza się, na razie delikatnie, lecz mimo to zauważalnie. A skoro tak się dzieje, to znaczy, że połowę naszej wspólnej podróży mamy już niemal za sobą.

Mój brzuch zrobił się także wyraźnie większy, co prowokuje moją mamę do ciągłych uwag na temat (rzekomo) niewłaściwego trybu mojego życia i odżywiania. Parę razy z trudem powstrzymałam się, aby jej nie powiedzieć – „Mamo, przestań, jestem w piątym miesiącu ciąży!” Bo niby co miałabym „z tym” zrobić – zagłodzić małego?!

Swoją drogą, nie wiem, jak ktoś, kto sam urodził troje dzieci, może być aż tak ślepy? No, tak, zapomniałabym – przecież niepełnosprawni są aseksualni…

Tak więc ona nic jeszcze nie wie – a ja jej nic nie powiem, tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Bo moje dziecko jest „nielegalne” – i to nielegalne podwójnie, bo po pierwsze poczęło się przed ślubem, a po drugie – jest „dzieckiem księdza…” Na takie dzieci, podobno, „Pan Jezus nie dał zgody…”

I nawet, kiedy będziemy musieli im to w końcu powiedzieć – a wiem, że to już niedługo – boję się problemów, które z tego wynikną. Chociażby ten, że moja apodyktyczna mama będzie chciała „zaaresztować mnie” przy sobie (oczywiście dla dobra wnuka!). Albo przeciwnie – że się mnie „wyrzeknie.” (Już sama nie wiem, co gorsze…). No, i nieuchronnie padną pytania o ślub kościelny – a my przecież nie możemy…

Podczas wizyty babci tak mocno wciągałam brzuch (a i tak usłyszałam, że „wyglądam jak bomba i nigdy jeszcze tak nie wyglądałam” – no, jasne, że nie! Przecież nigdy dotąd nie byłam w ciąży…), że teraz Młode bardzo energicznie daje mi do zrozumienia, co sądzi o podobnych pomysłach…

8 odpowiedzi na “Nielegalne…”

  1. Żadna z nas nigdy nie weźmie ślubu kościelnego,decydując się na życie z byłym Księdzem mamy tego świadomość i tą decyzję podejmujemy świadomie,tak jak i to że zostaniemy odsunięci od sakramentów,nam to nie przeszkadza ale niestety wszystkich do o koła to „boli”…A co do ciąży,skoro to 5 miesiąc to faktycznie długo już tego nie będziesz w stanie ukrywać ale pomyśl czy warto dalej oszukiwać rodzinę przeciez jeszcze kilka tygodni a i tak będziesz musiała stawić im czoła i poznać ich poglądy oraz decyzję…Jestem z Wami.Pozdrawiam:)

    1. No, ja bym jednak chciała kiedyś wziąć ślub kościelny – byłoby to dla mnie jawne potwierdzenie, że Kościół uznał moją (naszą) miłość za prawdziwą. 🙂 Na pewno nie jest też tak, że „nie obchodzi” mnie fakt, że nie mogę przystępować do sakramentów – jest to rzecz, która boli mnie o wiele bardziej, niż to, co mówią czy myślą o mnie inni ludzie….

      1. Można się starać o pozwolenie na ślub kościelny,tylko że do tego trzeba spełnić pewne warunki.Jest to proces bardzo długi trwający czasem nawet 10 lat i nie ma do końca pewności że się uda,ale jeżeli wam będzie zależało to możecie się starać…Ja o siebie co do przyjmowania sakramentów się nie martwię,wiem że sobie poradzę,,ale martwię się o swojego Kochanego,dla Niego przez 17 lat(początek seminarium) to było sensem życia,ale mimo wszystko wierzę że sobie poradzi.Życzę Wam abyście także sobie z tym poradzili,wiem że będzie trudno,ale dacie sobie radę.A jeszcze co do ludzi to mnie wogóle nie obchodzi fakt że inni o mnie,o Nas gadają,ich sprawa.Ja żyję swoim życiem.Pozdrawiam

        1. Mnie życie sakramentalne mniej więcej od czasu pełnoletności wyznaczało rytm życia w ogóle, a duchowego w szczególności, i teraz trudno mi wymyślić sposób, w jaki mogę zachować moją wiarę. Czuję się czasem tak „ogołocona”, jakby mnie nagle zmuszono do chodzenia po ulicy bez sukienki… Mam przy tym wrażenie, że dla P. jest to nieco mniej ważne, niż dla mnie – a przecież to głównie on, jako ojciec, powinien nauczyć naszego synka kochać Pana Boga. Ja mu mogę w tym pomóc, ale jeśli on nie zechce, to moje starania pójdą na marne. Przecież wiadomo, że chłopcy w swym stosunku do wiary wzorują się przed wszystkim na postawie swych ojców. Jeżeli zaś patrzą tylko na modlącą się matkę, mogą łatwo dojść do wniosku, że jest to rzecz za bardzo „babska.” Dlatego też modlę się za P. w tej sprawie…

  2. A więc Fasolka rośnie i rozwija się w Twoim brzuszku (mam nadzieję) prawidłowo. To musi być cudowne uczucie móc wreszcie poczuć jej ruchy. Jesteście razem z P szczęściarzami, macie siebie nawzajem i na dodatek oczekujecie owocu Waszej miłości. To jest największa radość jaka może spotkać dwoje kochających się ludzi.A niepełnosprawni aseksualni!!!! Tak mnie wkurza takie gadanie że aż się we mnie gotuje. Normalni ludzie, mający normalne potrzeby… Może tylko obdarzeni większą empatią niż cała reszta! Wiem bo sama nie jestem do końca zdrowa. I czym niby się od nich różnię?! Brr… bzdury, nie łam się, my jesteśmy silniejsze. Pozdrawiam całą Waszą TRÓJKĘ cieplutko. http://ja-grzesznica.bloog.pl/

    1. Tak, to jest cudowne uczucie – jakby mnie wewnątrz delikatnie dotykały małe rączki albo stópki mojego dziecka. 🙂 Chociaż czytałam, że później taki mały zawodnik może kopać tak mocno, że jest w stanie tym obudzić śpiącą mamę. Ano, zobaczymy…

  3. zabawne martwisz sie reakcji swojej mamy i babci a nie boisz sie tego co na to wszystko sadzi BOG. Moze zareagowalby tak samo jak twoja mama i babcia…Chociaz nie wiem dlaczego boisz sie powiedziec im o ciazy jak wg Ciebie i P. nie robicie nic zlego…Wg was rzekoma milosc wszystko usprawiedliwia…

    1. O, przepraszam nigdy i nigdzie nie twierdziłam, że „miłość wszystko usprawiedliwia.” Nawet, jeśli jest prawdziwa. Wkładasz mi w usta słowa, które nie są moje. Co do tego, „co o tym wszystkim sądzi Pan Bóg?”, zapewniam Cię, że myślę o tym bardzo często, może częściej, niż ludzie znajdujący się w „pobłogosławionych” sytuacjach życiowych. Sądzę jednak, że Bóg jest nieskończenie bardziej miłosierny niż moja mama (niczego jej nie ujmując). Ostatnio przeczytałam takie piękne zdanie:”BÓG JEST BARDZIEJ LUDZKI, NIŻ MY-LUDZIE.” Pomyśl o tym czasem. Aha, i jeszcze coś: moja ukochana Babunia zmarła półtora roku temu (wiem, że byłoby jej trudno zrozumieć, dlaczego musiałam postąpić tak a nie inaczej, była bowiem bardzo pobożną osobą – wierzę jednak, że by mnie nie potępiła, bo…była właśnie bardzo pobożną osobą i nigdy nie potępiała nikogo.). Wszędzie tam zatem, gdzie piszę o „babci”, mam na myśli babcię mojego synka, czyli moją mamę…

Skomentuj ~Abigeil Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *