Proroctwo dla Polski

Nigdy nie ukrywałam, że denerwuje mnie czasami nasza polska, „święta megalomania”, wyrażona między innymi w proroctwach, zgodnie z którymi „choćby w całym świecie wojna – przecie polska wieś spokojna.”

Tego typu przepowiednię wygłosił był nawet jeden z najbardziej znanych polskich charyzmatyków, o. Czesław Klimuszko, franciszkanin (zm. 1980), który pisał np. tak: „Polska będzie źródłem nowego prawa na świecie, zostanie tak uhonorowana (…) jak żaden inny naród w Europie. Polsce będą się kłaniać narody Europy. Widzę mapę Europy, widzę orła polskiego w koronie… Jeśli chodzi o nasz naród, to mogę nadmienić, że gdybym miał żyć jeszcze pięćdziesiąt lat i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym bez wahania Polskę, pomimo jej nieszczęśliwego położenia geograficznego. Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości.”*

(* Por. W. Łaszewski, Proroctwo o Polsce. Obietnica i krew. Wyd. Fundacja Nasza Przyszłość 2010, s. 30.)

Prawda, że miło? 🙂 Obawiam się jednak, że w całym tym naszym bogoojczyźnianym entuzjazmie („Polska Chrystusem narodów” i tak dalej…:)) najczęściej zapominamy o tym, że nawet te wszystkie wzniosłe zapowiedzi są zwykle opatrzone warunkiem, iż mamy się „nawrócić.”

Tymczasem, kiedy tak przyglądam się moim Rodakom – a nadto i samej sobie! – to wcale nie widzę, abyśmy, jako naród, byli jakoś szczególnie „nawróceni.” Wydaje mi się raczej, że w niczym nie jesteśmy lepsi od tego „zgniłego Zachodu”, nad którym tak lubimy się wynosić.

Czyżby u nas nie było kradzieży, pijaństwa, nieuczciwości, znieczulicy, przemocy, zdrad i rozwodów, bicia dzieci, poniżania osób starszych? Odpowiedź na te pytania wydaje mi się tak oczywista, że nawet nie warto się nią zajmować…

Już „papież polskiego pozytywizmu”, Aleksander Świętochowski, przestrzegał rodaków, że nie powinniśmy traktować Boga tak, jakby był naszym Sąsiadem, u którego na strychu tylko my mamy prawo suszyć naszą bieliznę… A że takie myślenie mimo upływu lat wcale w narodzie nie ginie, niechaj świadczy fakt, że kiedyś w toruńskiej rozgłośni na własne uszy słyszałam panią, która upierała się, że Matka Boża była… Polką (no, bo jakżeby inaczej?:)).

Ostatnio zresztą zyskałam kolejny ciekawy przykład tej naszej swoistej „świątobliwej megalomanii” w postaci gigantycznego pomnika Chrystusa-Króla, budowanego właśnie w dolnośląskim Świebodzinie. Drżyjcie, Brazylijczycy! Polacy nie gęsi i swój pomnik mają! A co! 🙂

Muszę jednak zmartwić wszystkich tych, którzy sądzą, że to dzieło (o którego walorach artystycznych i duchowych wolałabym zmilczeć, by nie być znów posądzoną o „satanizm” – choć, mówiąc między nami, uważam, że Bogu „należało się” od nas coś piękniejszego…) pobije jakiś rekord – Chrystus z Rio de Janeiro jest od „Polaka” wyższy o całe 5 metrów…

Ale tak sobie myślę – wybaczcie, jestem tylko „heretyczką” i możliwe, że dostatecznie rozwiniętych uczuć patriotyczno-religijnych nie posiadam…- czy Jezusowi nie byłoby milsze, gdyby radni Świebodzina, w ramach stawiania Mu pomnika – dofinansowali raczej jakiś szpital, dom dziecka czy ośrodek dla bezdomnych? Zima idzie…

  

Czy to pobożność „z głową” czy bez głowy? Sama nie wiem…

78 odpowiedzi na “Proroctwo dla Polski”

  1. Dziś w Onet ukazał się taki tekst: 31-letni gej, mieszkaniec miasta Meksyk (stolica Meksyku), został ojcem dzięki pomocy swojej 50-letniej matki, która występując w roli surogatki i dzięki zapłodnieniu in vitro, powiła mu syna. Jak wyznała kobieta, jej syn Jorge bardzo chciał mieć dziecko, więc ona udostępniła mu swoje łono – czytamy w serwisie dailymail.co.uk. Chłopczyk o imieniu Dario, urodził się przez cesarskie cięcie, a matka i dziecko zostali wypisani do domu po 48-godzinnej obserwacji. Lekarze twierdzili, iż nie było żadnych komplikacji.- Nie czuję się jak matka, ani jak babcia. Gdy mówią do mnie, że jestem matką czuję się równie dziwnie, jak wtedy, gdy nazywają mnie babcią. To jest mój pierwszy wnuk, ale ja tego nie czuję w ten sposób, ponieważ w tym samym czasie on jest moim czwartym synem – relacjonowała kobieta.I co Państwo na to ….

    1. Babciomama, to pryszcz – pytanie, jaki to będzie miało wpływ na to dziecko, gdy się o tym dowie (bo dowiedzieć się zawsze będzie mogło). Ludzie nie czują odpowiedzialności za innych – i ci, którzy konstruują ramy prawne i ci, którzy w tych ramach się poruszają (ale jak się mają czuć odpowiedzialni za innych, jak za siebie nie czują się odpowiedzialni?).

      1. Bo, Leszku, dożyliśmy czasów, gdy egoizm został podniesiony do rangi najwyższej cnoty – „masz prawo żyć DLA SIEBIE!” (i skutkiem tego np. w Szwecji już po 45% zwłok ludzi zmarłych w szpitalach nikt się nie zgłasza: żyli tak bardzo „dla siebie” że nie byli już ważni dla nikogo…), a to, czego chcesz, staje się automatycznie dobre (bo inaczej byś tego nie chciał:)) – i w ten sposób również dziecko, zamiast być przede wszystkim „obowiązkiem”, staje się Twoim „świętym prawem”. Kimkolwiek jesteś. Przecież TWOJE szczęście jest najważniejsze! A że produkujemy przy tym dzieci, których babcia jest jednocześnie mamą, albo które nigdy nie poznają swoich ojców? A kto by się tym przejmował?

          1. Z tego, co pamiętam, Jagodo, to nikt Ci tutaj nie ubliżał – a jeśli, to za wszystko z serca przepraszam. Wszakże PROSZĘ zastanów się czasem, kiedy Twoje święte oburzenie rzeczywiście jest „święte” – byłam zszokowana ostrością z jaką traktowałaś biednego Henia. Już Ci powiedziałam – ja ZASŁUŻYŁAM na to, byś o mnie myślała jak najgorzej. Jestem nędznym człowiekiem. Ale on jest katechistą Drogi Neokatechumenalnej, bardzo pobożnym człowiekiem – z pewnością na to nie zasłużył. Nic Ci też złego nie uczynił – a jeśli nawet, to chętnie biorę to wszystko na siebie…Przyjmij, że to ja go „zdemoralizowałam.”

          2. Nie podpuszczaj mnie Albo, bo jeśli piszesz roztropnie przyjmuję Twoje uwagi. Stąd również przyjmij, że Pana Henryka bardzo szanuję i szanować zamierzam, bo to człowiek religijny, z że prostoduszny. Każdy ma coś na sumieniu. To dobrze, że gdzieś się Pan Henio zapisał i pracuje nad samodoskonaleniem i jak widzisz stanowi to dla mnie wręcz wzór do naśladowania.

          3. Rozumiem, że w ramach tego szacunku mieszczą się te wszystkie złośliwości odnośnie jego męskości? Ale nie mówmy o nieobecnych.

          4. Jestem zszokowana, że masz rozoznanie w tej kwestii, ale skoro tak, pozostaje mi jedynie wierzyć Ci na słowo.

          5. „Mam rozeznanie” tylko na tyle, że wiem, że nigdy nie powinno się ubliżać mężczyźnie w taki sposób, w jaki Ty to robiłaś. Nawet w „żartach.”

          6. Ależ Albo, Ty jesteś nazjwyczajniej zazdrosna 🙂 I słusznie, dodam, bo Pan Henryk wyraźnie zainteresował się, nawet hm … podniecił (tak myślę, a nawet jestem pewna), bo faceci najzwyczajniej lubią takie traktowanie i wcale nie są tacy świętobliwi, jak sądzisz i jak się przedstawiają u Ciebie w komentarzach.

          7. Jak na pobożną osobę masz raczej dziwne podejście do tych spraw. 🙂 Bo z jednej strony gorszą Cię i oburzają moje teksty o seksie, a z drugiej twierdzisz, że faceci lubią takie zaczepki…Nie wydaje mi się. A zazdrosna nie mam być o co. Mój mąż jest jedynym mężczyzną, na którego zainteresowanie zwracam uwagę.

          8. To, że używasz mydła, tzn. mam nadzieję, że używasz, nie oznacza, że nie żyjesz w grzechu nieczystości. Nie jesteście małżeństwem, co dla katoliczki jest bardziej niż jasne. Jestem przekonana, że Osoba, z którą dzielisz los bardzo Cię kocha, bo w sposób oczywisty miłość jest ślepa 🙂

          9. Mówiąc, że „miłość jest ślepa” obrażasz mnie, ponieważ takie stwierdzenie oznacza, że ktoś mnie kocha, mimo że wcale nie jestem warta miłości. 😛 Jeśli zaś nasza miłość jest prawdziwa – nie może być WYŁĄCZNIE grzechem, brudem, złem. Proszę Cię: osądzanie w tych sprawach pozostaw raczej Bogu…

          10. Każdy ma tylko to na co zasłużył, bo inaczej miałby przecież więcej albo mniej 🙂

          11. Nieprawda – Jezus mówił, że szatan nie może czynić DOBRZE. Wszystko, co dobre, pochodzi tylko od Boga. A Bóg potrafi pisać prosto nawet na krzywych liniach. Pamiętaj o tym.

    2. A ja na to, że to chyba trochę nie na temat, Jagodo – wbrew temu, co sądzisz, na tym „strasznym blogu” szokowanie nie jest celem samym w sobie – choć Ciebie gorszyły (o ile pamiętam) moje znacznie łagodniejsze teksty. Ale jeśli sobie życzysz, możemy dziś porozmawiać i o tym. Czytałam (i chyba nawet pisałam na blogu) o podobnym przypadku z człowiekiem, który zmienił płeć z żeńskiej na męską, ale (z niewiadomych przyczyn) pozostawił sobie żeńskie organy wewnętrzne. Ożenił się, a że jego żona była niepłodna, postanowił (altruista!) urodzić dla niej dziecko. Podobno obecnie ta para pragnie mieć drugiego potomka – i przyznam się, że to już bardzo trudno mi zrozumieć. Tak sobie myślę, że gdybym już chciała zostać MĘŻCZYZNĄ to chyba nie po to, aby rodzić dzieci…

      1. Pewnie nie na temat, ale byłam przerażona tym co napisałaś i z jakim jadem zaatakowałaś Albo budowniczych tego pomnika. Mnie też ta figura wydaje się dziwna w formie, a sam pomysł, jak to nazwać … nietrafiony. Oczywiście ten pomnik będzie solą w oku wszystkim wrogom Kościoła, i jak widać jest, ale jeśli nawróci chociaż jedna osobę, to warto go było wybudować.

        1. „Jadem…?” Jagodo… Jagodo… Czy naprawdę musisz w ten sposób traktować wszystko, cokolwiek bym napisała? Starałam się, naprawdę się starałam, by mój tekst był jak najbardziej wyważony i łagodny… Ale Ty nie potrafisz we mnie dostrzec absolutnie NIC dobrego… Samo zło… Samo zło… A „wrogiem Kościoła” nie jestem i nigdy nie byłam – choć mnie teraz Kościół surowo karci. Nie dosyć Ci tego? Wiesz, niedawno przeczytałam, że niektórzy sądzą, że tym bardziej kochają Boga, im bardziej okazują odrazę grzesznikom…

          1. Mylisz się, bo uważasz, że wszystko cokolwiek tu skomentuje dotyczy Ciebie. Poruszyłam sprawę in-vitro, w nawiązaniu do tego co napisałaś i co każdy widzi, ale poruszyłam sprawę, a nie Autorkę jako osobę o takich lub innych poglądach. Pomnik Chrystusa, który powstaje nie zasługuje aż na taką krytykę. Mieszkańcy uznali, że jest im potzrebny i nic złego ten monument nikomu nie czyni. Może najwyżej uczynić coś dobrego. Napisałam Ci Albo, ze tez mam mieszane uczuia, ale nie pora wyśmiewać tych mieszkańców i ich pomysł bo pomnik stoi.

        2. @JagodaOd kiedy to pomniki kogokolwiek są w stanie nawrócić ? To jakieś magiczne myślenie. Raczej jest to jeden z przejawów typowo polskiej megalomanii i poczucia rzekomego „wybrania” narodu polskiego. Pomniki stawia się najłatwiej. Naród jaki jest, każdy widzi – kto chce widzieć. Nie sądzę, by się czymś szczególnie pozytywnym wyróżniał na tle innych europejskich narodów, za to wady ten nasz naród ma od wieków dość paskudne.

    3. O czymś takim mawia się „są różne formy życia”… Przesada i być może zagubienie lub pomieszanie. Żeby nie było, że dziwne przypadki dotyczą jedynie „zdemoralizowanych zboczeńców” dodam, że jakiś rok temu przypadkiem zobaczyłam w „Rozmowach w toku” bogobojną wielodzietną rodzinę (dziewięcioro, czy ośmioro dzieci) – i tatuś już miał obliczone ile każde dziecko ma w przyszłości zarabiać i jaki procent mu oddawać. Otwarcie przy tych dzieciach nazywał je planem finansowym na własną starość… Inny przypadek ale skala egoizmu ta sama 🙁

      1. Naturalnie, Barbaro – nasz egoizm ma tysiące różnych twarzy. Ale nie wiem, gdzie użyłam w stosunku do tego pana określenia „zdemoralizowany zboczeniec”? Pisałam jedynie, że jest egoistą… Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie jest w stanie związać się z kobietą, choćby po to by z nią spłodzić i wychowywać dziecko (nawet dzieci osób homoseksualnych mają PRAWO do tego, by poznać swoją mamę i tatę – i to jest nasze ZOBOWIĄZANIE wobec nich) – to nie powinien próbować „ominąć” tej niemożności, wykorzystując jako „inkubator” własną matkę – jedyną kobietę, jaką jest w stanie znieść. Po prostu nie powinien mieć dzieci. (I niech będzie, że jestem „nietolerancyjna”:)).”Tatuś-inwestor” też zresztą nie. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z przedmiotowym traktowaniem dziecka. Ps. Ciekawe, czy pan, który urodził dziecko swojej partnerce, powinien być uznany za jego ojca czy matkę?:) Niedobrze, że żyjemy w świecie, gdzie coraz częściej nie wiadomo, „kto jest kim” – tata jest mamą, mama nie jest mamą, a babcia – babcią…

        1. W sumie to pisałam w odpowiedzi Jagodzie – faktycznie zakładając na podstawie jej wcześniejszych komentarzy, że „gej” = „zdemoralizowany zboczeniec” (bo skoro Ty Albo jesteś „lucyferianką” to strach się bać czym jest „ten pan”). Zgadam się z tym, że nie należy chwalić takiego egoizmu jak w podanym przykładzie, ale kwestia „czy babcia nie jest babcią” to już może inny temat – dużo szerszy. Takie przypadki zaburzeń płciowości to tylko jedna strona medalu, a przecież losy rodzinne są przeróżne. Sama mam najlepszą „ciocię”, która nie jest wcale moją krewną tylko koleżanką ze studiów mojej rodzonej ciotki – a z tą rodzoną praktycznie nie mam żadnego kontaktu. Dziadek był dla mnie jedynym męskim wzorem w rodzinie – bardziej jak właśnie tata niż dziadek. A o mnie koledzy mawiają „jesteś jak brat”. I nic to nie ma wspólnego z homoseksualizmem, in vitro, czy też innymi kontrowersyjnymi tematami – zwykłe ludzkie losy. A może być jeszcze „weselej” np. w rodzinie adopcyjnej – dwie mamy…

      2. A pomnik – brzydki, ale wcale nie gorszy niż wiele „nowoczesnych” kościołów – bunkrów 🙁 Ktoś taki projekt wykonał, ktoś zaakceptował. Ponoć gusta nie podlegają dyskusji 😉

        1. Takim sposobem można każdą rzecz pochwalić. Do tego pomnika możnaby zastosować to, co podobno w latach 50-tych warszawiacy mówili o Pałacu Kultury: „Skromny, ale za to gustowny”.

          1. Ja go wcale nie chwalę. Zwracam tylko uwagę, że podobnych „pomników” (budowli) jest bardzo wiele – i to nie tylko sakralnych. A szczerze mówiąc – to już Pałac Kultury bardziej mi się podoba od tego pomnika – fajnie to tutaj skomentował Nitager 🙂

          2. Fakt. :))) Ale może, jako chrześcijanie, jesteśmy powołani do tego, by widzieć piękno nawet w brzydocie? Nie wiem… Przypomina mi się tu jeszcze historyjka o papieżu Juliuszu II, który szczególnie uduchowiony nie był, ale za to hojnie wspomagał artystów. Opowiadano, że kiedyś przyszedł do niego biedny malarzyna, który miał więcej dobrych chęci niż talentu, z propozycją, że namaluje jego portret. Papieżowi żal się zrobiło biedaka, więc w końcu przystał na propozycję. I kiedy po pewnym czasie młodzieniec z drżeniem przedstawił mu swoje dzieło, Juliusz II, rzuciwszy okiem, powiedział: „Dobrze, mój, synu, dobrze! Tylko proszę, abyś na tym obrazie umieścił wybrany przeze mnie cytat z Pisma Świętego!” „A jaki, Wasza Świątobliwość?” Nie bójcie się – to ja jestem!”:)

      3. Naturalnie, Barbaro – nasz egoizm ma tysiące różnych twarzy. Ale nie wiem, gdzie użyłam w stosunku do tego pana określenia „zdemoralizowany zboczeniec”? Pisałam jedynie, że jest egoistą… Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie jest w stanie związać się z kobietą, choćby po to by z nią spłodzić i wychowywać dziecko (nawet dzieci osób homoseksualnych mają PRAWO do tego, by poznać swoją mamę i tatę – i to jest nasze ZOBOWIĄZANIE wobec nich) – to nie powinien próbować „ominąć” tej niemożności, wykorzystując jako „inkubator” własną matkę – jedyną kobietę, jaką jest w stanie znieść. Po prostu nie powinien mieć dzieci. (I niech będzie, że jestem „nietolerancyjna”:)).”Tatuś-inwestor” też zresztą nie. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z przedmiotowym traktowaniem dziecka. Ps. Ciekawe, czy pan, który urodził dziecko swojej partnerce, powinien być uznany za jego ojca czy matkę?:) Niedobrze, że żyjemy w świecie, gdzie coraz częściej nie wiadomo, „kto jest kim” – tata jest mamą, mama nie jest mamą, a babcia – babcią…

  2. Gdyby dofinansowali szpital, to do dzienników telewizyjnych bym z tym nie trafili. Myślę, że w tym nie należy się doszukiwać jakiejkolwiek religijności – to w ogóle nie jest w tych kategoriach; to jest zwykłe działanie marketingowe i trzeba przyznać skuteczne. Co najwyżej można zadawać pytanie, czy tym, którzy wyłożyli na to pieniądze, rzeczywiście one im się zwrócą? A więc czy szum medialny przełoży się na taki wzrost obrotów przedsiębiorców w gminie, iż to przedsięwzięcie okaże się trafioną inwestycją? – podejrzewam, że nie, co tylko ostudzi włodarzy innych polskich miasteczek.Jeszcze raz podkreślę – z religijnością, to nie ma nic wspólnego.

    1. Też tak myślę, Leszku – dla mnie to coś podobnego jak ten niedawny jeszcze wyścig między miastami o to „kto ma większy pomnik papieża.” Tylko przykre, że tym razem wplątali w to Jezusa…Jego nie można traktować instrumentalnie.

      1. W wielu głowach „prawdziwych” katolików, tkwi idea intronizacji Chrystusa na króla Polski. Rozumieją to dosłownie i tworzą nawet jakieś organizacje mające na celu rozpowszechnienie tej chorej idei. Nawet w radyju z tym walczy o.Mikrut, skądinąd jest to o tyle dziwne , że pewnie o. Rydzykowi by to pasowało. Może zostałby wreszcie…premierem.

  3. To już drugi z kolei Twój wpis poświęcony proroctwom. Myślę, że warto przyjrzeć się czym proroctwo jest, a czym nie jest (w rozumieniu biblijnym). Nie każda wizja przyszłości adresowana do innych jest proroctwem. W szczególności jest cały dział literatury budującej wizje przyszłości – a jego twórcy nie pretendują do miana proroków. Chociażby Luliusz Verne czy nasz Jerzy Żuławski, którzy z wyprzedzeniem kilkudziesięciu lat opisywali kosmiczne podróże. Stanisław Lem w przyszłości umieścił większość swoich powieści i opowiadań. A mimo to żadnego z nich nie powinniśmy nazywać prorokiem. Bo prorok to ktoś, kto obwieszcza przyszłość powołując się na autorytet Boga. Czy to już wystarczy?”Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych – taki prorok musi ponieść śmierć. Jeśli pomyślisz w swym sercu: A w jaki sposób poznam słowo, którego Pan nie mówił? – gdy prorok przepowie coś w imieniu Pana, a słowo jego będzie bez skutku i nie spełni się, znaczy to, że tego Pan do niego nie mówił, lecz w swej pysze powiedział to sam prorok. Nie będziesz się go obawiał.” (Pwt. 18,20-22)”Prorok, który przepowiada pomyślność, będzie uznany za proroka prawdziwie posłanego przez Pana, gdy się spełni przepowiednia prorocka” (Jr. 28,9)”I rzekł prorok Jeremiasz do proroka Chananiasza: Słuchaj, Chananiaszu! Pan cię nie posłał, ty zaś pozwoliłeś żywić temu narodowi zwodniczą nadzieję. Dlatego to mówi Pan: Oto usunę ciebie z powierzchni ziemi. Umrzesz w tym roku, bo głosiłeś bunt przeciw Panu. I zmarł Chananiasz prorok w tym roku, w siódmym miesiącu.” (Jr. 28,15-17)Pierwszym sprawdzianem autentyczności proroka było więc to, że jego słowa się spełniały. Zapewne pytano proroka w wielu życiowych sprawach (tak jak Saul udał się do Samuela, gdy zaginęły mu oślice – 1 Sm.9,6-10), więc były szerokie podstawy do oceny. Prorok szczególnie „ryzykował”, głosząc pomyślność, bo zapowiadane przez proroka nieszczęście mogło nie spełnić się, gdy ludzie odwracali się od swych złych czynów (Jon. 3,10).Prawdziwy prorok nie mógł również nakłaniać do odstępstwa od Boga (Pwt. 13,2-6)W Nowym Testamencie to, co było przywilejem ludzi wyjątkowych, proroków, staje się dostępne dla wszystkich wierzących:”…ale spełnia się przepowiednia proroka Joela: W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny. Nawet na niewolników i niewolnice moje wyleję w owych dniach Ducha mego, i będą prorokowali” (Dz. 2,16-18)Dar proroctwa jest więc ściśle związany z obecnością Ducha Świętego. Wydaje się natomiast, że w Nowym Testamencie zmienia się nieco akcent tego, czym jest proroctwo. Z przepowiadania przyszłości staje się raczej ujawnianiem rzeczy ukrytych oraz ogłaszaniem prawdy o Bogu (1 Kor.14,1-6.24-25.29-31). W NT jest więc już tylko jedna ksiega prorocka (Apokalipsa).W Apokalipsie wśród duchowych sił walczących z Bogiem pojawia się postać Fałszywego Proroka (Ap. 16,13; 19,20; 20,10; wcześniej opis bez nazwania: Ap. 13,11-18). To ostrzeżenie, że nie wszystko, co wygląda jak prawdziwe proroctwo pochodzi od Boga.To, co napisałem powyżej skłania, by sceptycznie odnosić się do rozmaitych przepowiedni oraz domniemanych wizji. Większość z tych tzw. proroków nie twierdziła, że jest inspirowana przez Boga. Tam, gdzie takie stwierdzenia padają, należy skonfrontować ich treść z nauczaniem Biblii. Może bowiem okazać się, że to, co pozornie odwołuje się do chrześcijańskiej duchowości, w rzeczywistości stanowi jej zaprzeczenie…

    1. Masz rację, Rabarbarze – i dziękuję za ten wykład. Miałam sama dokonać takiej systematyzacji, po tym, jak Jagoda zarzuciła mi tu, że propaguję „wróżbiarstwo i magię.” Warto wszakże dodać, że Sobór Watykański II autorytatywnie potwierdził, że Duch Święty żyje i działa również wśród współczesnych chrześcijan, że „który mówił przez proroków” nie odnosi się tylko do zamierzchłych czasów. Zresztą tak, jak pragnął Mojżesz: „Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!» (Lb 11,29) i jak prorokował Joel, którego proroctwo przytacza św. Piotr w Dzień Pięćdziesiątnicy (Dz 2,17-18). W pierwszych gminach chrześcijańskich, jak się zdaje, charyzmat prorokowania był stosunkowo częsty, tak wśród mężczyzn, jak wśród kobiet – rozumiano go przy tym jako „przemawianie ku zbudowaniu i pociesze” wiernych i Kościoła raczej, niż jako przepowiadanie przyszłości (1 Kor 14,3-5). (Św. Paweł wymienia „proroków” wśród „urzędów kościelnych, obok „nauczycieli” i „pasterzy” – Ef 4,11). W takim charakterze dane mi było kiedyś posługiwać wspólnocie. Wielu świętych posiadało również ten charyzmat, co nie zwalnia zresztą nikogo z rozeznawania jego prawdziwości -„Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie.” (1J 4,1). To, co napisałam w poprzednim poście, że nikt nie ma obowiązku wierzyć w żadne, nawet najwznioślejsze „objawienia prywatne”, pozostaje w mocy. Warto też dodać – nie zauważyłam, czy o tym pisałeś – że w ST nakazywano zabić tego, kto by się niesłusznie podawał za proroka. Odpowiedzialność zatem była duża. 🙂

  4. To pobożność bez głowy, a ten pomnik jest brzydki- mogli zrobić jakiś mniejszy, ale za to ładniejszy, z porządnych materiałów. Przecież wiara nie zależy od pomników, a już z pewnością nie od ich wielkości. To wszystko przykre!Polacy nie gęsi, a Chrystusa pomnik mają. Gęsi nie budują pomników:D

    1. Mnie się też wydaje brzydki – a zawsze uważałam, że Bogu należy się od nas to, co najpiękniejsze. Salman Rushdie (ten od „Szatańskich wersetów”) kiedyś powiedział, że nie został chrześcijaninem, ponieważ w Londynie chodził do szkoły nieopodal potwornie brzydkiego kościoła. „Nie, to niemożliwe. – pomyślał wtedy – Żadna Boska Istota nie mogłaby chcieć zamieszkać w czymś takim!” Kiko Arguello, artysta malarz i założyciel Drogi Neokatechumenalnej, mawia, że piękno zbawi świat. Nie chciałam jednak o tym pisać, żeby znów ktoś nie napisał, że mam „oczy pomazane g…..m grzechu” czy coś w tym rodzaju – jak to ostatnio bywało… Choć, z jednej strony, o Jezusie mówi się, że jest „najpiękniejszy z synów ludzkich” (Ps 45,3) a z drugiej – „że nie miał On wdzięku, ani też blasku, aby na Niego popatrzeć – ani wyglądu, by się nam podobał.” (Iz 53,2). Tak więc niekoniecznie „cukierkowe” wizerunki Pana Jezusa są tymi prawdziwymi. A jednak o s. Faustynie Kowalskiej opowiadano, że kiedy zobaczyła pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany według jej wskazówek, płakała, że malarz nie potrafił oddać Go takim, jakim ona Go widziała. Opowiadano też o jednym artyście z rodziny Styków, że chcąc namalować Chrystusa wiele się modlił, pościł i medytował – a nawet pracował na kolanach. I wreszcie z nieba odezwał się Głos: „Ty, Styka! Ty Mnie nie maluj na kolanach, Ty Mnie maluj DOBRZE!”:)

      1. Bo jeśli patrzy się na kogoś, mając serce pełne miłości, ten ktoś będzie dla nas najpiękniejszy na całym świecie i żaden wizerunek nie odda jego urody… Wiesz… a mi się ikony Kiko nie podobają. „Chrystus Pantokrator” jest według mnie przerażający – nie wierzą, że do kogoś takiego podeszłyby dzieci…

        1. Nie widziałam wszystkich ikon Kiko – niektóre lubię, innych nie… Bardzo lubię jego „Dobrego Pasterza” (zajrzyj do posta pod tytułem „Ci ludzie to chrześcijanie…” w ramce po lewej stronie:)), który to obrazek odegrał ważną rolę w moim życiu. Ale co do „Chrystusa Pantokratora”: także w tradycji prawosławnej tego typu ikony są raczej surowe, bo to nie jest Chrystus-Dzieciątko, ani Chrystus-Baranek, przygarniający dzieci, tylko Chrystus-Król Wszechświata, taki, jaki „przyjdzie sądzić żywych i umarłych” – i wierzę, że może wydawać się przerażający. I bardzo wierzę, że dzieci mogłyby się Go wystraszyć. Na mnie podobne wrażenie robi Chrystus z Sądu Ostatecznego Michała Anioła – w Jego gwałtownym gniewie jest coś strasznego, wręcz szalonego… Ale pamiętać trzeba, że wszystko to są jedynie jakieś LUDZKIE wizje, artystyczne przybliżenia, lepsze lub gorsze. Prawdziwy Jezus może wyglądać zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Jak w tej wizji s. Faustyny, której nie dało się „dobrze” uchwycić pędzlem, choć tak wielu próbowało.:)

          1. Znam tę ikonę bardzo dobrze.Wiem, że to Chrystus – sędzia, ale przecież On zawsze jest pełen miłości. Wolę Boga miłosiernego, bo do niego mogę przyjść. Gdyby był tylko sprawiedliwy, to bym się bała. Dziecinne, ale chyba ludzkie:D

    2. Pomnik jest koszmarnie brzydki, a najbrzydsza jest zawsze gigantomania pomysłodawców. Co w tych nieszczęsnych głowach siedzi ? Chcieli przez to trafić do Księgi Rekordów Guinessa ? Bo ze skromnością i pokorą nie ma to nic wspólnego.

  5. Nie będziesz miał bogów cudzych…Ach ten kult świętych obrazków, figurek i posągów – forma jest, tylko treść wyparowała, zardzewiała, spróchniała.Matkaboska jest Polką, Matkaboska jest taka swojska, nasza, a nie tam jakąś Żydówkę czcić… W ogóle to żeby Bóg przyszedł do nas a nie tam, to my by go w stajni nie położyli – wstydu nie mają za grosz!Z dziecięcych obrazków pamiętam Matkę Boską nawet jako blondynkę 😉 Bo wszak czarnowłose są złe charakterki ;)Ech. Kościołów coraz więcej i coraz większe, chyba odwrotnie proporcjonalnie do wiary.Szukanie Boga wśród chorych i biednych jest już mało medialne. Leszek ma rację.

    1. Wiesz, kiedyś czytałam niesamowitą książkę – „Mój Chrystus połamany” pióra jakiegoś hiszpańskiego księdza. Otóż historia zaczyna się od tego, że ksiądz znajduje na pchlim targu figurkę Jezusa – bardzo piękną i zabytkową, ale potwornie uszkodzoną (po wojnie domowej w Hiszpanii pozostało takich wiele) – bez krzyża, bez prawej ręki, a co najważniejsze, bez twarzy. Zauroczony jednak jej pięknem, kupuje ją i zabiera do domu. I stopniowo zaczyna z tym „Jezusem połamanym” rozmawiać. Pyta na przykład: „Panie, czemu Ty nie masz twarzy? Chcesz, a poproszę moich przyjaciół artystów, a dadzą Ci piękną twarz – twarz Leonarda, Tintoretta, Michała Anioła…” Po pewnym czasie z nieba odzywa się głos: „Nie! Jestem Synem Człowieczym i chcę mieć twarz ludzką!” „Wybacz, Panie, już rozumiem: chcesz mieć twarz któregoś z Twoich świętych, ponieważ Twoja twarz odbijała się w ich twarzach!” „Nie, nie rozumiesz! Daj mi twarz prostytutek, alkoholików, narkomanów, upośledzonych i ubogich. A nadto twarz Twego największego wroga, kogoś, kogo nienawidzisz najbardziej na świecie. Taką właśnie twarz chcę mieć! Czy potrafisz to dla Mnie zrobić?”

      1. A propos książek – czytywałaś może Guareschiego lub pamiętasz film? O don Camillo?Jest tam opowiastka o brzydkiej Madonnie 🙂

          1. Właśnie usiłowałam odnaleźć rozdział, jednak nie wszystkie części mam w domu, za to znalazłam cały fragment w necie :)I przy okazji dowiedziałam się, że Don Camillo trafił do tekstów opracowywanych w gimnazjum, co mnie bardzo cieszy :)http://www.parafiakozle.pl/czytelnia/1.html

          2. Mnie również – to mądre opowiastki, pełne głębokiej wiary, a jednocześnie humoru. Dzięki za link! Zabieram się do lektury!

          3. Uwaga techniczna dla tych, którzy chcieliby do tego zajrzeć wraz ze mną: aby korzystać z linków, wklejanych do bloga, należy je skopiować i wkleić w pasek przeglądarki, usuwając zbędne spacje, które dodaje Onet, zapewne dla ochrony przed spamem i innymi internetowymi zagrożeniami.

          4. No, tak – już sobie przypomniałam… Piękne, piękne!:) Dziękuję Ci, Majko, że mi „odkurzyłaś” coś, co w mojej głowie przysypał czas… Nawiasem mówiąc, jest i taki wiersz ks. Twardowskiego:Uciekam od obrazkowych ikonmówiła Matka Boskaod papierowej o mnie abstrakcjiod pań jak modnych lalek pozujących do moich portretówod kanonizowanej kosmetykiniech malują moją piękność dziecinieświadomie z dziecinną brzydotąpośpiesznym koloremz nierównymi od wzruszenia brwiamiz ustami od ucha do uchaz rudą myszą zmęczeniaw okrągłych łzachjak w drucianych okularachręką w której tyle pierwszego zdziwienia(Jan Twardowski, „Uciekam”)Zawsze kiedy czytam ten wiersz, przypomina mi się powiedzonko, że „Nie taka straszna matka, jak ją przedszkolaki malują!” 🙂

    2. Mało tego, Chrystus nie jest Żydem, bo został ochrzczony przez św. Jana. Który prawowierny Żyd dałby się ochrzcić ? Czekam tylko na sensacyjne odkrycie, że Chrystus, tak naprawdę, był Polakiem.

      1. I katolikiem, oczywiście. 🙂 To mi przypomina ten stary dowcip żydowski. Stary rabin żalił się przed Bogiem: „Ach, Panie Boże, jakie mnie spotkało nieszczęście! Mój jedyny syn postanowił się przechrzcić!” A wtedy z nieba odezwał się Głos: „Nie rozpaczaj, Izaak – Mój też!” 😉

  6. Jeśli chodzi o pomnik ze Świebodzina, to podzielam Twoją sugestię, że jest to „pobożność bez głowy”. I nie chodzi mi o to, że – jak stwierdzasz – pieniądze możnaby wydać „lepiej”. Bo dlaczego miałbym krytykować wydanie (nie moich) pieniędzy – na chwałę Bożą, problem jednak w tym, czy Bóg takiej „chwały” chce… Gdy pewna kobieta bardzo drogim olejkiem namaściła Jezusa, podniosły się podobne głosy (że pieniądze można było wydać lepiej), jednak Jezus jej nie zganił (Mk. 14,3-9).Nie podzielam stwierdzenia Leszka, że w budowie pomnika nie chodzi o żadną religijność, ale wyłącznie o marketing… Myślę, że chodzi o propagowanie pewnego rodzaju religijności, mającej jednak niewiele wspólnego z biblijną duchowością…

  7. W poprzednim poście już wspominałam o tej naszej narodowej ,,wielkości”. Strasznie mnie ona drażni, bo świadczy tylko o braku autentyczności wiary i jakiejkolwiek pokory. Oczywiście były/są chwile kiedy na prawdę nasza postawa była/jest godna podziwu, ale należy pamiętać, że liczy się SZCZEROŚĆ tych czynów i kiedy przybieramy się w zbyt kolorowe i puszyste piórka ta godność jest jakby sztuczna, już nie tak wyraźna i czysta. Z szacunkiem wspominam ludzi, którzy walczyli za Polskę i cenię ich wysiłek. Tylko czasem zastanawiam się, czy walczyli za ,,taką” Polskę? Moi dziadkowie powtarzali, że nigdy nie żałowali tej walki, ale oczekiwali czegoś innego.Co do posągu, hmmm.. po prostu brak mi słów… Największą oznaką ,,szczerości” tej szczególnej ,,czci” ku Chrystusowi jest ta jakże ,,skromna” prezentacja jego okazałości, wielkości i przede wszystkim ilości przeznaczonych datków… A mi w uszach wciąż brzmią słowa z dzisiejszej ewangelii ,,Wszystko, coście uczynili najmniejszemu z was, mnieście uczynili”. Warto czasem zastanowić się, czy taki posąg jest dla tych ,,najmniejszych”? Raczej nie…

    1. Muszę się przyznać, Malwo, że do napisania tego posta zainspirowała mnie właśnie nasza dyskusja pod poprzednim tekstem… 🙂

      1. Bardzo mnie to cieszy;) To miłe, kiedy ludzie nawzajem się w jakiś sposób inspirują;) Dziś wspomniałam wczorajsze słowa ks., który na koniec powiedział, że naród polski jest w jakiś sposób narodem wybranym przez Pana. Wiem, że nie miał nic złego na myśli (troszkę go znam, więc pokuszę się o taki wniosek). Prawdopodobnie chciał w ten sposób skierować nasze myśli i czyny ku ojczyźnie. Nie mniej jednak, w tym momencie, na mojej twarzy pojawił się półuśmiech wraz ze wspomnieniem naszej ostatniej rozmowy i jedna myśl ,,Ksiądz nie zdaje sobie sprawy, jak te słowa (powtarzane ostatnio bardzo często), mogą zadziałać na niektórych…”

        1. Tak… Niektóre słowa (szczególnie z ambony) należałoby wypowiadać ostrożnie i z większą pokorą… Bo mogą mieć wielką siłę rażenia…:)

  8. ja też uważam że bogu nie potrzebne są pomniki,co do walorów artystycznych nie będę się wypowiadać,bo się na tym nie znam.na pewno proboszcz który to wymyślił chciał dobrze.to miasteczko jest małe,nic szczególnego tam niema,chciał zaktywizować tamtą społeczność,ten pomnik będzie przyciągał ciekawych,są nadzieje że w związku z tym pomnikiem w tym miasteczku się coś ruszy.

    1. Hmmm… Masz rację, o tym nie pomyślałam. Może byłam zbyt surowa. A przecież można na to spojrzeć i od tej strony. Jeśli to będzie w jakiś sposób służyć tamtejszej społeczności, jest dobre. Przypomniał mi się tutaj proboszcz jednej z parafii, na terenie której kiedyś mieszkałam, cudowny człowiek. Otóż kiedy kilkaset metrów od kościoła otwarto supermarket, on nie pomstował na tę „świątynię konsumpcji”, tylko wyraził nadzieję, że wielu parafian znajdzie tam pracę i niedrogie produkty dobrej jakości. Odtąd współpraca przebiega bezkonfliktowo – a market nawet sponsoruje niektóre parafialne imprezy, ku obopólnemu pożytkowi.

  9. Zawsze mieliśmy takie tendencje, smiejemy sie z Amerykanów z ich misja zbawienia całego swiata, a my mamy dokładnie to samo. tyle, ze oni cos robią (czy dobrze, czy xle, to nie miejsce i czas na oceny), nam starcza energii jedynie na gadanie. acha, no i stawianie bazylik i pomników, a im wieksze tym lepsze. przypomina mi sie to powiedzenie o mężczyznach, ze wielkoscia samochodu rekompensuja sobie braki w innej dziedzinie, ciekawe jakie braki naród polski rekompensuje sobie stawianiem tego typu monstualnych budowli. może brak prawdziwej wiary? pozdraiwam 🙂

    1. Hmmm… Ciekawa teoria… Wielkością świątyń i pomników zasłaniamy (przed światem?) powierzchowność naszej wiary? Bo przed Bogiem to nam się chyba schować w ten sposób nie uda (zresztą osobiście zawsze wolałam malutkie, skromne kaplice od olbrzymich świątyń – Bóg i bez tego jest wielki, a ja malutka…:)). Zresztą, jaka świątynia i jaki pomnik mogłyby Go objąć? Żeby nie było, że to znowu ja, tym razem zacytuję znanego watykańskiego dziennikarza, Vittoria Messoriego: „Kościół niekiedy uważa, że oddaje cześć Bogu, wznosząc pałace dla Ukrzyżowanego Cieśli.”

      1. Moja opinia dokładnie wpisuje się w przedstawioną tu diagnozę.Jak to było w opowiastce z malarzem?Malarz modląc się na pytał Pana Boga: – Jak mam Ciebie malować?Pan Bóg odpowiedział: – Nie maluj mnie na kolanach. Maluj mnie dobrze.Cytuję z pamięci.Zadęcie, gigantomania i do tego kicz – to zbyt częste u nas zjawiska

  10. Katolicyzm od niepamiętnych dla mnie czasów uważałam za dewiację chrystianizmu, duchowo wyczuwając, że to dość nienaturalny i wyjątkowo niespójny system wierzeń. Teraz uzyskałam na to dowód nie do zbicia! Wystarczy popatrzeć na ten kicz, aby wyjątkowo się z Tobą zgodzić, że lepiej wydano by te pieniądze, finansując jakiś szpital lub dom pomocy …

    1. Widzisz, siostro, a ja, w odróżnieniu od Ciebie, NIGDY nie uważałam arianizmu (ani jakiegokolwiek wyznania chrześcijańskiego!) za „dewiację chrystianizmu” wierząc głęboko w to, co mówi Pismo, że „jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5) oraz że „na KAŻDYM MIEJSCU są ci, którzy wzywają imienia Pana Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana.” (por. 1 Kor 1,2). Ostatecznie bardziej liczy się MIŁOŚĆ (1 Kor 13,13) – a tę można praktykować w KAŻDEJ wspólnocie – niż WIARA. Oczywiście, wszędzie chrześcijanie popełniają grzechy i błędy (takie, jakim w moim odczuciu była budowa tego pomnika), o których trzeba mówić i pisać – co też uczyniłam. Nigdy jednak nie zamierzałam w ten sposób dawać „argumentów nie do zbicia” przeciwnikom mojej wiary. Niech mi Bóg wybaczy, jeśliby to miało posłużyć do zaognienia sporu między chrześcijanami! Pokój z Tobą, siostro!

  11. „Wszystko, co uczyniliscie jednemu z tych braci moich najmniejszych, mniescie uczynili”.Mat. 25/40.Po prawej stronie stana ci, ktorzy ubogich nakarmili, napoili, przyodziali, dali schronienie, chorych i wiezniow odwiedzili… fundatorow pomnikow chyba zobaczymy po lewej…

    1. Krzysiu – a ja jednak wierzę w zbawienie i fundatorów pomników… 🙂 W końcu dali pracę budowniczym, a także tym, którzy będą obsługiwać turystów, pragnących zobaczyć to dzieło. W ostateczności zaś zawsze można się modlić: „Panie, wybacz im, ponieważ nie wiedzieli, co czynią!”:)

    1. No, cóż – już św. Jan Chryzostom (ok. 350-407) pisał: „Jeśli chcecie uczcić Ciało Chrystusa, to nie lekceważcie Go dlatego, że jest nagie. Nie czcijcie Chrystusa Eucharystycznego jedwabnymi ozdobami, zapominając o Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna. ” Jak widać, przez ponad 1500 lat niewiele się w tej sprawie zmieniło…

      1. Aniu, przecież tak jest dużo prościej i właściwie odpowiada narodowemu zadęciu i typowo polskiej megalomanii. Od akcji do akcji, od wstęgi do wstęgi od pielgrzymki do pielgrzymki, od pomnika do pomnika, od krzyża do krzyża etc.etc. I tak trwa, ten nasz katolicko – narodowy, chocholi taniec.

  12. Witaj. Jestem tu po raz pierwszy na blogu ale chyba będę częściej zaglądał. Niestety w przypadku pomnika ze Świebodzina wyszło nasze „postaw się a zastaw się”. Dofinansowanie szpitala nie byłoby na pokaz a tu jest inaczej. Pozdrawiam i zapraszam polskie-piekielko.blog.onet.pl

  13. Kolejny raz pycha wygrała,ktoś myśli w Świebodzinie, o pielgrzymkach i dzwoniącej w uchu miło kasie…

Skomentuj ~Leszek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *