Pojęcie „starości” zmienia się w historii. Jeszcze w XIX w. można było zostać babcią poniżej 35 roku życia, w pięćdziesiątym piątym być już prababcią, a w siedemdziesiątym – praprababcią…
A dziś kobieta może czuć się młodo mając lat pięćdziesiąt i więcej (ostatnio świat obiegła wiadomość o sześćdziesięciolatce, która została matką!).
Odczucie starości zmienia nam się też z wiekiem. Pamiętam, że mając lat dwanaście rozmawiałam o tym ze swoją koleżanką i powiedziałam wówczas:” W 2000 roku będziemy miały już 24 lata!” Na co ona: „Nooo…Ale będziemy STARE!”
Kilka dni temu były moje 31. urodziny i muszę Wam powiedzieć, że czuję się młodo i tak też wyglądam (zdarza mi się jeszcze, że panie w kinie proszą mnie o dowód osobisty). I tylko kiedy czytam wyznania w rodzaju „Moja matka ma 37 lat…” zaczynam się zastanawiać, czy aby już naprawdę nie jestem stara?
Z drugiej strony, czasem wydaje mi się, że lepiej (z dwojga złego) być „starą malutką” niż staruszkiem, który udaje młodzieniaszka. Bo wszystko ma swój czas…Jak mówi Desiderata, piękny tekst znaleziony (podobno) w kościele w Baltimore: „Przyjmij spokojnie, co Ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.” Niestety, w dzisiejszych czasach nie wszyscy to potrafią.