„Love-bombing” i inne takie…

Ostatnio, chcąc nie chcąc, natykam się ciągle na osoby z mojej przeszłości – i co mnie boli najbardziej, to, że wszyscy ci ludzie zdają się zupełnie nie zauważać P., który jest ze mną. Boli mnie, kiedy (z niezrozumiałych dla mnie przyczyn) traktują go jak powietrze.

Czyżby próbowali mnie „rozgrzeszyć” jego kosztem? Czyżby uważali, że ten wspaniały, pełen miłości człowiek po prostu mnie…wykorzystał? Mnie, „biedną, niepełnosprawną dziewczynkę”, która nie wiedziała, co czyni? Ależ to nieprawda!

Niedawno mieliśmy przedziwne spotkanie przed katedrą. Pewna kobieta z mojej dawnej wspólnoty (oczywiście całkowicie ignorując idącego ze mną P.) objęła mnie w pasie i zaczęła mi szeptać do ucha coś w rodzaju: „Wcale Ciebie nie potępiam – kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię…”

Bąknęłam coś niewyraźnie, nie bardzo wiedząc, co mogłabym na to odpowiedzieć- nie przywykłam do tak wylewnego okazywania mi uczuć, zwłaszcza na ulicy.

Niezależnie od tego, że miałam ochotę powiedzieć jej, że ja sama często potępiam siebie (a nawet zdaje mi się czasem, że zasłużyłam na potępienie…), czułam się również trochę tak, jak osoby, które w pewnych grupach są poddawane manipulacji zwanej „bombardowaniem miłością” (szczerze mówiąc, ich miłość nie jest mi szczególnie potrzebna do szczęścia – wolałabym raczej, żeby mnie zwyczajnie i po ludzku LUBILI…).

W poradni dla kobiet spotkałam dawną koleżankę z innej wspólnoty (notabene, była to właśnie ta osoba, która niegdyś przyczyniła się do „sądu” nade mną, jako niedoszłą samobójczynią) – i nagle poczułam przemożną chęć, żeby być „legalną” żoną P. i móc obnosić swój brzuszek z dumą i radością, zamiast ciągle go ukrywać…

A dzisiaj przypadkiem znalazłam celebret P. (rodzaj legitymacji, potwierdzającej uprawnienia do sprawowania czynności kapłańskich) – i wierzcie mi, to naprawdę przedziwne uczucie zobaczyć mężczyznę, który mnie z taką czułością tuli w ramionach, ubranego w czarną sutannę…

I pomyślałam sobie: „Och, mój Boże, co myśmy zrobili…Co JA zrobiłam…”

Dziwnie się dziś czuję – lepiej chyba wrócić do tłumaczenia tekstów, niż się nad tym dłużej zastanawiać. Pójdę już…