Czy można się modlić o śmierć – własną lub kogoś bliskiego?
„I spotkał Jezus dwunastu ziomali – i nazwał ich Apostołami…”
No, proszę: jeszcze całkiem nie przebrzmiały echa tłumaczenia Ewangelii na gwarę góralską (tego, w którym Maria nazywana jest „babą Józefa”:)), a już tu i ówdzie podejmuje się próby przełożenia jej na język młodzieżowy.
Wychowawczyni z warszawskiej świetlicy środowiskowej, Beata Lasota, wraz z wychowankami podjęła się właśnie takiego przekładu Ewangelii wg św. Jana (a właściwie należałoby chyba powiedzieć: Dobrej Czytanki wg św. Zioma Janka:)) oraz Modlitwy Pańskiej, którą tu przytoczę:
„No, i zagadał do nich:- A jak się modlicie, to nawijajcie tak: Nasz Tato, co jesteś w niebie, niech Twoje Imię będzie na maksa uwielbione, niech Twoje Królestwo tu przyjdzie. A na ziemi niech będzie to samo, co zaplanowałeś w Niebie. Odpal nam to, czego dziś potrzebujemy. I daruj nam nasze grzechy, bo my darujemy tym, co nas zranili. Nie daj nam przestać Ci wierzyć i chroń nas od niekorzystnych rzeczy”.
Piękne, prawda?:)
Redakcja miesięcznika „List” w swoim zaproszeniu do internetowej dyskusji na ten temat napisała niedawno: „Każde pokolenie ma obowiązek przekazywania prawdy o Bogu następnemu pokoleniu. Ma obowiązek znalezienia swojego języka, którym tę prawdę przekaże najlepiej.”
Wiem o tym. Wiem również, że Jezus, gdy przemawiał do tłumów, posługiwał się zwykłym, potocznym językiem swoich czasów. Wiem też, że dziś mało kto już wie, co to znaczy „wiejadło” (mój słownik komputerowy podkreśla to słowo na czerwono:)) czy „lemiesz” – że o zwykłym „zaprawdę” już nawet nie wspomnę… Niepodobna również usłyszeć w kościele prostego stwierdzenia, że „Maryja była w ciąży” (w uszach niektórych brzmi to niemal jak bluźnierstwo – powie się więc zawsze i tylko, że była „brzemienna” lub „w stanie błogosławionym”) – a kiedy byłam małą dziewczynką, zachodziłam w głowę, co może oznaczać „owoc żywota Twojego…”
Ale i tak się zastanawiam, gdzie jest granica pomiędzy koniecznym uwspółcześnianiem języka, a zachowaniem starożytnego i (mimo wszystko) uroczystego charakteru tekstu?
Szczęśliwi nasi bracia muzułmanie, do których Koran ponoć zstąpił z nieba od razu w gotowej, nienaruszalnej formie (po arabsku). Oni przynajmniej nie mają takich problemów…
Goniąc cienie…
Często (sobie w-) mawiałam, że zajęcia w stylu „naszej klasy” mnie nie bawią: w końcu o czym można na dłuższą metę rozmawiać z ludźmi, z którymi może i coś nas łączyło, ale… dawno temu?