Kwiatki na Dzień Matki.

Matka wszystkich feministek, prof. Magdalena Środa, niemal przy każdej możliwej okazji powtarza, że (rzekomo) „kobiety w Polsce mają tylko siedzieć w domu i rodzić dzieci.”

A ja sobie myślę, że przy współczynniku dzietności bodaj najniższym w Europie (1,2 potomka na głowę) to straszne, zgoła „średniowieczne” (a, nie, przepraszam, w Średniowieczu to akurat kobiety wcale tak źle nie miały…:)) niewolnictwo nie musi moim rodaczkom doskwierać aż tak bardzo.  Może by tak pani profesor pojechała z tego „wyzwalać” znacznie bardziej od nas płodne Szwedki i Francuzki?

Przyszło mi też do głowy, że pal sześć to jedno dziecko – ale najtrudniej chyba urodzić te „dwie dziesiąte”? Nigdy nie wiadomo, co się komu trafi – główka, czy…wręcz przeciwnie! 😉

blog_ii_564575_4042888_tr_2693_m

Matka Polka?:)

UWAGA (dla tych spośród moich bliźnich, którzy mają problemy ze zrozumieniem meandrów mojej grzesznej duszy;)): NIE CHODZI o to, że w Polsce (w przeciwieństwie do Francji czy Szwecji) jest tak cudownie być matką. Bo każde dziecko wie, że nie jest. Chodziło mi tylko o bezsens robienia na siłę z Polek „królowych pszczół” , co to siedzą w ulu i się mnożą – wtedy, kiedy się właśnie NIE mnożą, Ot, taka sobie krotochwila…

A zdjęcie zapożyczyłam ze strony: www.streemo.plI jeszcze taki prezencik… 🙂

 

Pecunia non olet?

W „NIE” ukazał się obrzydliwy artykuł na temat metod NPR – a dokładniej komputerów cyklu, Lady-Comp. Tak właściwie, to powinni zaprotestować producenci tych urządzeń, pogardliwie nazwanych „katolicką antykoncepcją.” (Jasne, sam BXVI ciągnie z tego kasę. ;)). Na temat ich skuteczności też nie chciałabym się wypowiadać, ponieważ sama nie używam (choć producent ocenia ją na 99%). Są dla mnie po prostu za drogie.

Zasadniczo nie powinno mnie też obchodzić, co do powiedzenia na jakikolwiek temat ma ktoś oglądający świat (jak sama czasami mówiłam) „z perspektywy wychodka” – ponieważ, jak sądzę, gazety takie jak „NIE” nadają się głównie do lektury właśnie w takim ustronnym miejscu.

Napiszę wszakże tylko jedną rzecz – ta „światła pani redaktor”, która rozpaczała, że to wstrętne urządzenie „nie pozwoliło jej się bzykać” (nie rozumiem – klucz od sypialni jej schowało, czy jak? Wiedziałam, że one są inteligentne, te komputerki, ale żeby aż tak?:))”zupełnie zapomniała” wspomnieć, że jest to po prostu URZĄDZENIE, takie, jak wiele innych. Podaje jedynie obiektywną informację o aktualnym stanie kobiecego organizmu, a to, co z tą wiedzą zrobi użytkowniczka, to już jej osobista sprawa. Może współżyć, gdy zaświeci się jej czerwone lub żółte światełko, może nie współżyć (wbrew pozorom, jest to możliwe:)), może też użyć dodatkowego zabezpieczenia. Nigdzie nie jest napisane, że w tym ostatnim wypadku z urządzenia wyskoczy biskup i utopi ją w święconej wodzie. Chyba że coś przeoczyłam.

Tak więc pisanie, że „to wstrętne ustrojstwo NIE POZWALA MI uprawiać seksu!!!” ma mniej więcej tyle sensu, co obwiniać LODÓWKĘ o to, że się nie potrafi schudnąć… Ale co tam – grunt, to dokopać tym wrednym katolom. Może nawet red. Urban premią za to sypnie…

Nawiasem mówiąc, wiele lat temu właśnie w tym piśmie natknęłam się po raz pierwszy w życiu na reklamy urządzenia PC 2000, które było jakimś wczesnym rodzajem testera płodności ze śliny. Wcześniej nawet nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje. Rozumiem zatem, że choć „naturalna antykoncepcja jest do kitu i be” to PIENIĄDZE producentów tejże już niekoniecznie?

blog_ii_564575_4042888_tr_lady_comp

Lady-Comp, czyli „diabeł wcielony”. Faktycznie, nawet podobny – z ogonkiem… 😉

Pochwała głupoty.

Pan minister Radosław Sikorski pragnie wyplenić (ogniem i żelazem:)) wszelkie wypowiedzi antysemickie i ksenofobiczne z polskiego Internetu. Zamiar to zaiste wielce chwalebny – nie żebym pochwalała nienawiść w jakiejkolwiek formie. Skądże znowu.

 

Ale kiedy czytam w najnowszym „Wproście” jak red. Lis oświadcza z dumą, iż zamknął internetowe forum tejże gazety do odwołania – do momentu aż uda się zapewnić komentarze na „najniższym akceptowalnym poziomie” – w moim niepokornym umyśle zapala się czerwona lampka – czyżby cenzura wróciła?

 

Zgoda-komentujący w Sieci bywają chamscy, wulgarni, głupi, niedelikatni, źli… Sama tych ich cech doświadczałam niejednokrotnie na własnej skórze, prowadząc popularnego, jak sądzę, bloga.

 

Ale też nigdy nie wierzyłam w to, że jeśli ktoś nie umie korzystać ze swojej wolności – w tym wypadku wolności słowa – to najlepszym wyjściem jest mu tę wolność co prędzej odebrać. Stare, socjalistyczne hasło: „Nie może być demokracji dla wrogów demokracji (ludowej)!” nigdy jakoś do mnie nie przemawiało. Ludzi trzeba WYCHOWYWAĆ do wolności, a nie im ją ograniczać. Dziś nie podobają nam się wypowiedzi antysemickie i ksenofobiczne (powtarzam – podzielam tę odrazę!), a jutro przestaną nam się podobać „homofobiczne” (w rodzaju: „Sądzę, że MAŁŻEŃSTWO to związek mężczyzny i kobiety.”) antyfeministyczne (jak: „myślę, że prof. Środa nieco przesadza, wietrząc WSZĘDZIE upodlenie kobiety…), antyaborcyjne, antykatolickie, antyrządowe… Dowolne-skreślić.

 

I kiedy tak już starannie powykreślamy z przestrzeni publicznej wszystko, co komuś może wydać się nieprawomyślne, zostanie nam sama politycznie poprawna papka, miałka jak, nie przymierzając, fabuła serialu „KLAN.” Czego sobie i Państwu nie życzę.

 

Postscriptum: Oczywiście, jestem zdania, że gra komputerowa, której celem jest zabicie urzędującego Prezydenta RP to gruba przesada. Mam jednak nadzieję, że ci, którzy teraz pałają „świętym oburzeniem” , byliby tak samo oburzeni, gdyby chodziło o Jarosława Kaczyńskiego, papieża Benedykta XVI, naczelnego rabina Jerozolimy, Dalajlamę lub… Roberta Biedronia.