Jedenaste: i nie mów do niego „misiu”!:)

Niedawno Onet podał hiobową wieść o tym, jak to pewien pan pozbawił życia żonę czy też kochankę, gdy ta naigrywała się z jego męskich walorów….

No, cóż, ja również często odnoszę wrażenie, że wiele pań nie wie, iż faceci są BARDZIEJ wyczuleni na punkcie swojej męskości (rozumianej zresztą nie tylko seksualnie!) niż one same na tle swojej wagi, urody, inteligencji, wieku i braku partnera razem wziętych.

Dlatego ABSOLUTNIE i pod żadnym pozorem nie należy ogłaszać całemu światu, że nasz ukochany (?) to pantoflarz i fajtłapa na naszym utrzymaniu, który zupełnie z niczym nie poradziłby sobie, gdyby nie MY; że musimy mu wiązać krawat i przeczesywać włoski, a w sypialni z inną kobietą to on by nawet nie wiedział, co ma zrobić, biedaczek. A w ogóle to trzeba go trzymać krótko, wychowywać i pilnować na każdym kroku. (Ciekawostka, czy kobiety same życzyłyby sobie być tak „tresowane”?)
Niestety, z przykrością stwierdzam, że zdecydowana większość kobiet, które spotykam (sądząc z tego, w jaki sposób mówią o swoich mężczyznach) nie ma bladego pojęcia o tym, że tego wszystkiego właśnie robić nie powinny. Ponieważ istnieje spore prawdopodobieństwo, że tak traktowany mężczyzna w końcu: a) rozpije się, b) targnie się na życie – swoje lub Wasze lub c) ucieknie od Was gdzie pieprz rośnie..