Z głębokim smutkiem przyjęłam decyzję abp. Henryka Hosera o zakazie publicznych wypowiedzi dla ks. Wojciecha Lemańskiego (ur. 1960), proboszcza parafii w Jasienicy, działacza na rzecz pojednania polsko-żydowskiego.
Można się oczywiście zastanawiać, co ta cała sprawa ma wspólnego z tym, że ks. Wojciech kiedyś wziął w obronę ks. Bonieckiego w podobnej sytuacji, w sporze z biskupem Wiesławem Meringiem – albo z tym, że ostatnio nie dość „bezwzględnie” wypowiadał się w kwestii in vitro.
Zasłynął m.in. wzruszającym listem do Agnieszki Ziółkowskiej, pierwszej Polki urodzonej dzięki tej metodzie, w którym błagał ją, by mimo wszystko nie odchodziła z Kościoła katolickiego (niestety, w tej sprawie nie odniósł sukcesu – i tak podpisała akt apostazji…).
Niedawno zresztą sam arcybiskup Hoser potwierdził, że rozbieżności pomiędzy nim a jego podwładnym w tej kwestii są jedną z przyczyn kłopotów księdza…
Zasmucające jest także, że podobno pryncypał ukarał ks. Lemańskiego „na usilne prośby wielu kapłanów”, domagających się, by biskup wreszcie coś zrobił „z tym Lemańskim” (osobiście podejrzewam, że gros wśród tych proszących stanowili księża związani z Radiem Maryja – czyżby cały Kościół w Polsce zaczął już „myśleć o. Rydzykiem”?). Nie stawia to zresztą całej czcigodnej instytucji – w której, jak się okazuje, „bracia w kapłaństwie” nader chętnie na siebie…donoszą – w korzystnym świetle.
Ciekawe, że z podobnie szybką reakcją nie spotykają się głosy duchownych i wiernych dotyczące zakonnika z Torunia…
Jeśli o mnie chodzi, to zawsze wierzyłam, i wciąż wierzę, że w moim Kościele, w Kościele, który znam i kocham, jest możliwa wolność myśli i wypowiedzi, w granicach wyznaczanych tylko przez prawdy wiary. Ale wygląda na to, że naszym hierarchom (wśród których coraz wyraźniej odczuwa się brak wielkich osobowości, na miarę kardynałów Wyszyńskiego, Macharskiego czy Wojtyły…) łatwiej jest „zamknąć usta” niepokornym kapłanom, nakazać im milczenie, niż z nimi rozmawiać, dyskutować, przekonywać… Niestety, postępując w ten sposób można się „dorobić” tylko kolejnych Kotlińskich i Bartosiów.
Warto też pamiętać, że Jezus „zamykał usta” tylko DEMONOM (Mk 1,25; Łk 4,35; por. Mt 16,23) nigdy zaś LUDZIOM, którzy się z Nim nie zgadzali. Nawet wtedy, gdy uczniowie stanowczo się tego domagali (Łk 9, 54, Mk 9,38-40). A ks. Lemański na pewno „demonem” nie jest, przeciwnie – jest bardzo dobrym kapłanem, jak można sądzić choćby z opinii jego parafian z Jasienicy.
A z przemyśleniami tego kapłana na różne tematy można się zapoznać tu:http://wojciechlemanski.natemat.pl/
„Grupa wsparcia” księdza na Facebooku: https://www.facebook.com/pages/O-prawo-do-g%C5%82osu-ks-Lema%C5%84skiego/470329296380288?hc_location=stream
Oraz strona oficjalna ks. abp. Hosera, gdzie również można wpisywać (i czytać) opinie, związane ze sprawą: https://www.facebook.com/abp.hoser Zapraszam.
Postscriptum: Ale ostatnio cały ten bezprecedensowy w naszym kraju spór „szeregowego księdza” z jego (arcy)biskupem zaczyna przybierać formy wręcz żenujące – gdy arcybiskup stawia pod znakiem zapytania stan zdrowia psychicznego swego kapłana, ten zaś oskarża go (nie wprost, ale na zasadzie: „coś wiem, ale nie powiem!”) o jakieś nieokreślone występki na tle seksualnym (?) – i o to, że (rzekomo) nakazał dziekanowi szukać na siebie „haków.”
Dalsze przedłużanie tego spektaklu Z PEWNOŚCIĄ nie służy wiarygodności Kościoła – i kto wie, czy najbardziej „ewangelicznym” rozwiązaniem tego problemu nie byłoby jednak obustronne „przepraszam”? Na to jednak, przynajmniej na razie, się nie zanosi. Niestety.