Słyszę, że z list Ruchu Palikota dostał się do Sejmu m.in. były ksiądz, Roman Kotliński (pseudonim „Jonasz”), przy którym – moim zdaniem – Joanna Senyszyn i Piotr Gadzinowski to dziewczynki od Pierwszej Komunii. 🙂
Dopóki nie zobaczę – nie uwierzę! Taki ze mnie niedowiarek… 🙂
Kotliński, urodzony w 1967 roku w Kole, w latach 1986-1989 kształcił się w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku (o którym zresztą w swoich książkach pisze jak najgorzej). Po rocznej przerwie kontynuował naukę w WSD w Łodzi (tam mu było ciut lepiej), jednocześnie studiując na ATK w Warszawie . 12 czerwca 1993 roku przyjął święcenia kapłańskie i został inkardynowany (przyłączony) do archidiecezji łódzkiej.Jako ksiądz diecezjalny był wikariuszem m.in. w Ozorkowie i Aleksandrowie Łódzkim.
W 1996 roku porzucił stan duchowny i przestał utożsamiać się z jakimkolwiek Kościołem. Ożenił się. W latach 1997-1999 pod pseudonimem Roman Jonasz opublikował trzytomową autobiografię pod tytułem „Byłem księdzem”, w której przedstawił swój punkt widzenia na wewnętrzną sytuację w Kościele w Polsce w latach80. i 90. XX wieku. A także gorszące przykłady z życia duchowieństwa, które zraziły go do dalszego pozostawania w kapłaństwie.
W 2000 roku, dzięki zarobionym na publikacji pieniądzom, założył antyklerykalny tygodnik „Fakty i Mity”, którego jest redaktorem naczelnym. (opr. na podstawie Wikipedii).
Cóż mogę powiedzieć… „Zmęczyłam” całe trzy tomy tych wspomnień (bo staram się dużo czytać o tym, jak ułożyło się życie osobom, znajdującym się w podobnej sytuacji, jak moja – być może poszukując w tym jakichś wskazówek dla siebie…) – z wciąż narastającym uczuciem, że im dalej, tym rysowany obraz Kościoła był mroczniejszy – być może po to, by na tym tle tym bardziej jaśniała postać „jedynego sprawiedliwego” – autora.
Jak to ujął mój przyjaciel, również były ksiądz, Tomasz Jaeschke, którego Kotliński próbował (na szczęście bezskutecznie:)) zwerbować do pracy w „Faktach i Mitach” –„czytając to wszystko, trudno wyjść ze zdumienia, w jaki sposób ten biedny Romek wytrzymał tyle lat w tym bagnie, jakim według niego jest Kościół katolicki.” Tomasz twierdzi także, że Kotliński, poszukując sensacji, kilka razy złamał w swoich książkach tajemnicę spowiedzi, ale nie wiem, z czego wysuwa taki wniosek.
Ogólnie rzecz ujmując, sądzę, że obraz świata, przedstawiony w „Faktach i Mitach” jest równie „prawdziwy”, jak ten występujący w „Nie” (to zresztą ta sama półka brukowych czasopism). I że „neofici” (dowolnej idei) są zawsze najbardziej gorliwi…
Ktoś mi tu niedawno zarzucił niedostateczne bicie się we własne piersi, toteż dodam jeszcze, że zasadniczo uważam, że w mojej sytuacji życiowej istnieją dwie główne drogi postępowania. Można uznać, że to JA popełniłam gdzieś jakiś błąd (grzech, jeśli wolicie…) – ale mimo to Bóg mnie nie opuścił i wcale nieprawda, że WSZYSTKO, w co wierzyłam wcześniej było pozbawione sensu. I o tym właśnie staram się mówić na tym blogu. Można też (jak Kotliński i jemu podobni) twierdzić, że to, w co się zaangażowaliśmy było złe od samego początku – i właściwie DOBRZE zrobiliśmy, rzucając to w diabły. Nie jestem jednak pewna, czy takie podejście nie rzuca jednak pewnego cienia na naszą rzekomo „niepokalaną” osobę…
A w perspektywie „sukcesu” Palikota i relatywnie słabego wyniku PSL niech mi wolno będzie dodać, że zawsze wierzyłam w to, że (zgodnie z krzywą rozkładu Gaussa:)) ekstremistów w każdym społeczeństwie jest mniej, niż ludzi umiarkowanych i rozsądnych. Myliłam się?
A ja wciąż JESTEM… tym, czym za łaską Boga jestem. Przepraszam zgorszonych.