Czy Moc jest z nimi?

Niedawno jeden z moich przyjaciół podesłał mi informację o tym, że na Wyspach Brytyjskich pojawiła się nowa religia – grupa wyznawców ideałów rodem z „Gwiezdnych Wojen” liczy już ok. 400 tysięcy osób!

Ludzie ci, deklarujący się jako ateiści, stawiają sobie za jedyny cel naśladowanie (w życiu prywatnym i zawodowym) rycerzy Jedi…

Nie mogę powiedzieć, by ta wiadomość była dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Już kilka lat temu słyszałam o pastorze (oczywiście w słynących z ekscentrycznych religijnych pomysłów Stanach), który również próbował twórczo wykorzystać zainteresowanie swoich parafian cyklem George’a  Lucasa, w związku z czym podczas liturgicznych ceremonii sam występował w kostiumie Lorda Vadera, a Chrystusa porównywał do Luke’a Skywalkera… (Zresztą, co warto zauważyć, podobieństwo tej postaci do Jezusa i Mojżesza wcale nie wydaje się przypadkowe…:))

No, cóż, już Blaise Pascal dawno temu stwierdził, że „nasz rozum z natury swojej wierzy, a wola kocha. Z braku prawdziwych obiektów muszą się czepiać fałszywych.”

Oczywiście, można teraz sobie powiedzieć, że naśladowanie w swoim życiu cnót szlachetnych rycerzy, którzy w swój kodeks honorowy mieli wpisaną m.in. obronę słabszych, to jeszcze nie jest najgorsze, co mogło się ludziom przytrafić – ot, po prostu kolejne raczej nieszkodliwe hobby i tyle…:)

Ale dla mnie jest to także kolejny dowód na to, że NIE WYSTARCZY (jak w to ciągle jeszcze wierzy nasza lewica) zalegalizować aborcję, śluby homoseksualne i kapłaństwo kobiet – jak to zrobiono w Kościele anglikańskim – ażeby „to przebrzmiałe chrześcijaństwo” stało się łatwiejsze do przełknięcia dla współczesnych ludzi.

Okazuje się, że bez względu na to, jak bardzo „tradycyjny Kościół wychodzi  naprzeciw żywotnym potrzebom naszego społeczeństwa” Europejczycy i tak wolą uwierzyć w cokolwiek innego – choćby to było Jedi…