Pandemia grypy czy…paniki?

Media raczą nas codziennie doniesieniami o nowych przypadkach zakażenia wirusem A/H1N1. A ostatnio na pandemię zareagowały także Kościoły i religie.

Podobno w wielu świątyniach w Meksyku zakazano już przekazywania znaku pokoju, udzielania komunii do ust (na rękę jest ponoć bardziej higienicznie) i używania wody święconej. W Neapolu nie odbędzie się doroczna ceremonia ucałowania cudownego relikwiarza św. Januarego (pytanie, czy poczciwy święty dopomaga tylko tym wiernym, którzy w ten sposób uczczą jego relikwie?:)).

Zalecenia tego typu nie powinny zresztą nas dziwić, jeśli się wie, że np. powszechny w katolickich kościołach zwyczaj udzielania komunii tylko pod jedną postacią ma związek ze średniowiecznymi epidemiami – całkiem przytomnie wówczas zauważono, że picie z jednego kielicha znakomicie ułatwiało rozprzestrzenianie się zakażenia…

Obostrzenia wszakże nie dotyczą jedynie chrześcijan. Na Wyspach Brytyjskich rozważa się poważnie, czy tamtejsi muzułmanie powinni się w tym roku udawać na pielgrzymkę do Mekki (notabene, trwa właśnie święty miesiąc islamu – ramadan). A duchowni różnych wyznań apelują do wiernych, aby…jak najczęściej myli ręce.

Sęk w tym, że ten niezwykle prosty zabieg higieniczny jest już od dawna skuteczną ochroną nie tylko przed „śmiertelnie groźnym” wirusem nowej grypy, ale także przed wieloma innymi infekcjami dróg oddechowych, a także żołądka i jelit.

A czy ktoś może mi powiedzieć, co się stało z „ptasią grypą”, poprzedniczką „świńskiej”, która swego czasu także miała nas zdziesiątkować? Na tamtą chorobę zakupiliśmy (obligatoryjnie!) milion dawek szczepionek, które okazały się zupełnie niepotrzebne – a teraz mamy kupić cztery miliony…

Czy więc i tym razem nie mamy raczej do czynienia z pandemią paniki, podsycanej przez koncerny farmaceutyczne, które po prostu chcą nam sprzedać swój kolejny „cudowny” (i oczywiście odpowiednio do tego drogi) lek?

Podejrzane w tym wszystkim jest to, że specjalnie na użytek świńskiej grypy, zmieniono oficjalną definicję pandemii, która mówi że „jest to epidemia choroby zakaźnej, POWODUJĄCEJ ZNACZNĄ ŚMIERTELNOŚĆ, występująca na dużym obszarze.” Tymczasem w ciągu kilku miesięcy z powodu wirusa A/H1N1 zmarło na całym świecie ok. 800 osób. To dużo… mniej, niż umiera „w sezonie” na zwykłą grypę…