No, tak… wiem, że antyklerykałowie będą wniebowzięci. Ale ja nie jestem typem osoby, która wyszłaby na ulicę, żeby głośno agitować za zniesieniem celibatu. Przeciwnie raczej.
Znam wielu dobrych, świętych kapłanów, którzy wydają się bardzo szczęśliwi w swoim stanie. Niestety, ON do nich nie należy. Choć ja byłabym najszczęśliwsza, gdyby był po prostu dobrym księdzem. Naprawdę.
I błogosławię jego kapłaństwo, które nauczyło go słuchać. I patrzeć sercem. Dostrzegać w ludziach to, co w nich wewnętrzne. I kto wie, może trzeba było aż być księdzem, żeby móc mnie pokochać? I może Pan Bóg go w ten sposób do tego przygotował?
Czy jednak Pan Bóg mógłby pragnąć tego, co jest zakazane? (W pewnej książce o ofierze Abrahama znalazłam taką modlitwę: „Błogosławiony jesteś, miłosierny Boże, który chcesz tego, co jest zabronione…”) Jak jednak mam rozpoznać Jego wolę? A jeśli my także się mylimy?
…ludzie na ogół gorszą się :”No proszę, taka niby pobożna, a tu takie rzeczy!”. Porzekadło ludowe mówi, że tylko gorszy się gorszy – tym niemniej już samo takie zdziwienie jest cokolwiek nielogiczne. Kto bowiem ma szansę, aby poznać i- być może – pokochać kapłana, jeśli nie dziewczyna, która często chodzi do kościoła? Inne się po prostu z nimi nie spotykają!