„Ci ludzie to chrześcijanie i nic złego się u nich nie dzieje!”

Tymi słowami, które są parafrazą zdań powtarzanych po tylekroć w dziejach mojej religii, chciałabym rozpocząć swój („zamówiony” przez jedną z Czytelniczek) felieton na temat Wspólnot Drogi Neokatechumenalnej.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że kiedy byłam jeszcze we wspólnocie, proszono nas (z naciskiem) abyśmy nie publikowali w Sieci żadnych własnych przemyśleń na ten temat – rzekomo w obawie o to, by nie rozpowszechniać dalszych „złośliwych plotek” na temat Drogi. Jeśli więc decyduję się dziś (z pewnymi oporami) złamać ten zakaz, to czynię to jedynie dlatego, że uważam, że garść rzetelnych informacji jest zawsze lepsza od worka pełnego szeptanych plotek. (Jednakże Czytelnicy mego tekstu niech wezmą również pod uwagę, że spędziłam we wspólnocie Drogi jedynie około dwóch lat, tak więc moja wiedza na jej temat z pewnością nie jest pełna.)

Tak więc, bardzo krótko – o czym w ogóle mówimy?

W latach 60.-tych ubiegłego stulecia hiszpański malarz Francesco (zwany dalej Kiko) Arguello przeszedł głęboki kryzys duchowy, w wyniku którego zamieszkał w slumsach Madrytu, „uzbrojony” jedynie w Pismo Święte i gitarę. Żyjąc wśród „najbiedniejszych z biednych” (złodziei, Cyganów, prostytutek) stopniowo stworzył z nich pierwszą wspólnotę, poszukującą powrotu do źródeł chrześcijaństwa, W tym też czasie spotkał Carmen Hernandez, osobę zaangażowaną zarówno w pracę społeczną, jak i w poszukiwania liturgiczne Soboru Watykańskiego II. Kiko, Carmen i ks. Mario Pazzi stanowią obecnie trójkę odpowiedzialnych za Drogę na całym świecie.

Poinformowany o zadziwiających rezultatach pracy Kiko w slumsach, arcybiskup Madrytu zaprosił go do głoszenia rekolekcji (katechez) w zlaicyzowanych miejskich parafiach, w wyniku czego zaczęły przy nich powstawać niewielkie (liczące nie więcej, niż 50 osób) grupy ludzi (neokatechumenów) pragnących pogłębiać swoją wiarę przez cotygodniową lekturę Pisma Świętego i Eucharystię. Z Madrytu ruch ten rozprzestrzenił się stopniowo na inne miasta Hiszpanii i dotarł do Rzymu… W 2001 roku (według Wikipedii) wspólnoty Drogi istniały już w ponad 100 krajach świata, na wszystkich kontynentach.

Co zatem odróżnia Drogę od innych tego typu „pobożnych” inicjatyw? Jest co najmniej kilka takich elementów. Może najpierw to, co najbardziej „widać”. Wspólnoty mają własną, zatwierdzoną przez Stolicę Apostolską, liturgię – z komunią świętą pod dwiema postaciami i Hostią w formie płaskiego, przaśnego chleba, podobnego zapewne do tego, jakiego używał Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy.

  

Dalej: szeroki udział świeckich (bez różnicy, kobiet i mężczyzn) w przygotowaniu liturgii. Ludzie sami (zgodnie z ustalonym wewnątrz wspólnoty „harmonogramem”) spotykają się po domach, przygotowując komentarze i stosowne pieśni (w większości napisane przez Kiko na podstawie tekstów Pisma Świętego) – dzielą się także ze sobą swoimi przemyśleniami na temat czytanych tekstów biblijnych podczas Liturgii Słowa i innych spotkań wspólnoty. W takim układzie „homilia” wygłaszana przez księdza bywa często rodzajem podsumowania i uściślenia tego, co zostało wcześniej powiedziane. „Powszechna” i spontaniczna jest również modlitwa wiernych.

Inną cechą charakterystyczną jest podział całej „Drogi” (notabene, sama nazwa ruchu nawiązuje do określenia, jakim wg Dziejów Apostolskich nazywali się pierwsi chrześcijanie, zob. np. Dz 24,14) na bardzo wyraźne etapy – co upodabnia ją bardzo do starożytnego (jak również współczesnego) katechumenatu, przygotowującego adeptów do przyjęcia chrztu. W „klasycznym” katechumenacie jednak te okresy trwają znacznie krócej – tu zaś dogłębna formacja „dojrzałego chrześcijanina” może zająć i całe długie życie. 🙂 Jest to zresztą jeden z zarzutów, podnoszonych przeciwko Drodze.

Wspólnoty, co ważne, rządzą się „demokratycznie”, wybierając własnych odpowiedzialnych – zazwyczaj jest to któraś z należących do grupy par małżeńskich. Raz dokonany wybór można zmienić podczas kolejnego spotkania rekolekcyjnego całej wspólnoty, zwanego „konwiwencją.” Takie spotkania powinny odbywać się raz na około 2 miesiące.

 

(Ta ikona autorstwa Kiko towarzyszy wszystkim spotkaniom wszystkich wspólnot neokatechumenalnych na świecie…:))

Kolejnymi cechami charakterystycznymi Drogi są (powiązane ze sobą) – radykalizm ewangeliczny (bo ludzie, którzy przez lata, co najmniej dwa razy w tygodniu, słuchają Słowa Bożego, próbują je także bardzo konkretnie wcielać we własne życie:)) i misyjność. W wielu zlaicyzowanych krajach Zachodu (jak np. w Holandii) te małe grupki zapaleńców stopniowo zapełniają na nowo opustoszałe kościoły  – istnieje również „instytucja” rodzin w misji, które (na wezwanie) rzucają wszystko i jadą osiedlić się tam, gdzie akurat są potrzebne – zwykle tworząc tam zalążek nowej wspólnoty.

Grupy znane są z tego, że „przygarniają” wszystkich życiowych rozbitków, a ogólnie mówiąc, wszystkich, którzy chcą poznać albo odkryć na nowo piękno i bogactwo chrześcijaństwa – także niewierzących. Wspólnoty typu neokatechumenalnego powstają także wśród braci z innych Kościołów – przede wszystkim anglikanów i (z pewnymi oporami) prawosławnych.

Kilka razy do roku (zwykle w Adwencie i Wielkim Poście) odpowiedzialni za wspólnoty na danym terenie organizują cykl spotkań (katechez) otwartych dla wszystkich chętnych (Czytelnikom głębiej zainteresowanym tematem bardzo polecam! Będą mogli naocznie i „nausznie” stwierdzić, czy wszystko, co opowiadano im o „neonach”, to prawda:)), po których mogą oni zdecydować, czy chcą wspólnie stworzyć nową grupę.

We Wspólnotach Drogi rodzi się też wiele powołań zakonnych (co ciekawe, najwięcej z nich do zakonów kontemplacyjnych:)) oraz kapłańskich. Klerycy, którzy wywodzą się ze wspólnot mają nawet własne, międzynarodowe seminaria Redemptoris Mater, w których mogą kontynuować formację wspólnotową.

Niestety, ostatnio z wielkim zaskoczeniem doczytałam się także, że kard. Arinze (w imieniu papieża Benedykta XVI?) wystosował do wspólnot list, w którym stanowczo nakazuje im dostosowanie „niektórych praktyk” (a w rzeczywistości prawie wszystkich!) do tych istniejących w całym Kościele, w czym niektórzy upatrują pierwszy krok do całkowitego przekreślenia specyfiki Drogi (por. np. tu: http://www.ekumenizm.pl/content/article/20051228234514880.htm).

No, i to…chyba tyle z mojej strony. Na początek. Jeśli chcielibyście o coś zapytać, pytajcie. Jeśli będę umiała odpowiedzieć – odpowiem!

  

A to jest jeszcze jeden obraz autorstwa Kiko – dla mnie szczególny. To właśnie ten obrazek Dobrego Pasterza wisiał na drzwiach mojej szafy tej nocy, gdy „wymodliłam sobie męża.”