Radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego!

„Spokojnie

możesz się rozwijać

wiosno

Zmartwychwstał

Życia Pan…”

(s. Bożena – Anna Flak, nazaretanka – chyba:))

Moi Drodzy, z okazji zbliżających się świąt zmartwychwstania Tego, który – jak wierzę – pokonał wszelką ciemność i wszelkie cierpienie na krzyżu, życzymy Wam wszystkim, wierzącym i niewierzącym, aby Wasze życie napełniło się na nowo światłem, pokojem i radością!

Przechodząc przez dolinę płaczu…

We Francji po Rewolucji Francuskiej a także w Rosji Stalina podejmowano próby, by zastąpić 7-dniowy tydzień (który niezaprzeczalnie ma te „znienawidzone” korzenie judeochrześcijańskie; po rosyjsku nawet każda niedziela nazywa się „woskrasienije” – zmartwychwstanie – i nie sposób tego (p)ominąć:)) innym cyklem, np. dekadowym. Okazało się jednak, że psychofizyczna konstrukcja człowieka nie wytrzymuje takich innowacji…

Może więc zamiast psioczyć na te „głupie klerykalne wymysły” lepiej się po prostu cieszyć czasem wolnym od pracy, niezależnie od własnego  światopoglądu?:)

Natomiast co do powszechnej różnicy w społecznym odbiorze świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, mam na to własne, bardzo proste wyjaśnienie. Narodziny dziecka (nawet niezwykłego, jak Jezus) są zwyczajnym wydarzeniem, które łatwo można objąć rozumem. Dzieci rodzą się każdej nocy.

Natomiast żeby…uwierzyć w zmartwychwstanie, potrzebna jest już właśnie WIARA (i może dlatego także wielu katolików mniej sobie ceni te święta – za dużo od nich wymagają). Chociaż…jestem w stanie sobie wyobrazić także zupełnie „świeckie” głębokie przeżycie zmartwychwstania – np. w przypadku kogoś, kto w wyniku operacji nagle odzyskał wzrok, albo przestał pić, albo cudem uniknął śmierci w wypadku samochodowym, albo pogodził się z rodziną…

Bo zmartwychwstanie to jest (zupełnie niezależnie od kontekstu związanego z Jezusem) świętowanie jakiejś radykalnej, pozytywnej zmiany, odrodzenia, przejścia z ciemności ku światłu; nowego początku…

I zdaje się, że właśnie takiego „przejścia”, takiej „paschy” bardzo teraz potrzebuję…

Joni Ericksson -Tada, (Amerykanka, która w wieku 17 lat skoczyła na główkę do basenu, skutkiem czego została niemal całkowicie sparaliżowana) napisała kiedyś, że czasami odczuwa wielki smutek, że nie może na przykład zrobić mężowi kanapek do pracy albo rozmasować mu pleców, kiedy boli go kręgosłup.

Moja niepełnosprawność nie jest wprawdzie aż tak poważna, ale i tak poczucie własnej „nieprzydatności” w rolach, które przyszło mi pełnić (żony i matki) oraz pewnej wynikającej z tego nierównowagi w moim związku z P. ostatnio często mi towarzyszy.

Nie mogę się pozbyć wrażenia, że nieporównanie mniej „daję” niż „otrzymuję”, a mój mąż jest niemal na każde moje zawołanie, niczym wierny sługa jaśniepani… A może jednak rację mieli ci,, którzy twierdzili, że jeśli Pan Bóg rzeczywiście daje człowiekowi do czegoś „powołanie”, daje mu także siły i zdolności konieczne do tego, by je wypełnić? W takim ujęciu małżeństwo i macierzyństwo raczej nie były mi przeznaczone…

Kiedy się modlę, często nazywam Boga „Bogiem Wielkiej Przemiany” – i mam nadzieję, że ona prędko się we mnie dokona, bo na razie widzę przed sobą tylko ciemność. Ale wiadomo, że najciemniej jest zawsze tuż przed świtem…

 

Gdyby nie było Zmartwychwstania…

Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał to… jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. (1 Kor 17.19-20).

Kiedyś czytałam książkę pewnego „eksa” – świeżo widać nawróconego na wojujący ateizm (a neofici, jak wiadomo, są zawsze najbardziej gorliwi) – który udowadniał, że to rzekomo Maria Magdalena „wymyśliła” Zmartwychwstanie: płakała i płakała nad grobem, aż zaczęło jej się wydawać, że „coś” (a właściwie Kogoś) widzi… (por. J 20,11-17).

No, tak – tylko że trzeba by było przy tym zapomnieć, że ŚWIADECTWO KOBIETY NIE MIAŁO W STAROŻYTNOŚCI ŻADNEJ WARTOŚCI. Sami Apostołowie przyznawali, że początkowo słowa niewiast wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary… (Łk 24, 9-11). Gdyby więc ktoś na tym próbował zbudować całą tę „kosmiczną mistyfikację”, to zdecydowanie powinien się lepiej postarać.

Dość tajemniczy i „urwany” fragment z Ewangelii według św. Jana mówi, że „Szymon Piotr… wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.” (J 20, 6-8).

Co jednak mogli zobaczyć w pustym grobie Apostołowie, że aż tak radykalnie wpłynęło to na zmianę ich początkowych zapatrywań?

Może był to całun grobowy Jezusa (i może to ten sam, który dziś znamy pod nazwą Całunu Turyńskiego), a może… TO?

  


Volto Santo
, co po włosku znaczy Święte Oblicze, jest tkaniną o wymiarach 17 cm (szerokość) x 24 cm (długość), która od 1638 roku jest przechowywana i wystawiana w kapucyńskim kościele Sanctuario di Volto Santo w obustronnie oszklonej monstrancji (sam obraz jest przezroczysty).

I można byłoby sobie powiedzieć: no, tak, następne „średniowieczne fałszerstwo” (choć i ten pogląd o Całunie Turyńskim bywa już dziś podważany przez kompetentnych badaczy różnych wyznań) – gdyby nie „drobny” fakt, że materiał, na którym znajduje się ten wizerunek, to bisior. A bisior, proszę państwa, charakteryzuje się tym, że nie da się na niego nałożyć pigmentu (innymi słowy, nie można na nim malować)…

Niektórzy utożsamiają ten „całun z Manoppello” z oryginałem tzw. „chusty Weroniki” z Bazyliki św. Piotra, której malowana kopia znajduje się wciąż na Watykanie. Z Rzymu przedmiot ten miałby zostać wywieziony podczas Sacco di Roma (jak nazywa się zdobycie i złupienie Rzymu przez wojska cesarza Karola V w 1527 r.).

Bardzo interesujący efekt daje nałożenie na siebie wizerunku z Manoppello z negatywem twarzy z Całunu Turyńskiego – zgadzają się wówczas proporcje twarzy a nawet układ ran.

  

A pewne różnice, występujące (jak widać!) pomiędzy obydwoma wizerunkami niektórzy tłumaczą tym, że oblicze Człowieka z Całunu Turyńskiego to twarz Chrystusa umęczonego, natomiast „całun z Manoppello” (zidentyfikowany przez nich jako ta „chusta, która była na Jego głowie”) ukazuje Go już w chwili Zmartwychwstania…

No, cóż – naukowcy będą mieli kolejny twardy orzech do zgryzienia; ale, ostatecznie, WIARA nie zależy od naukowców…