Płeć zdrady.

Na jednym z blogów znalazłam niedawno stwierdzenie, że (prawie) każdy mężczyzna kiedyś „zdradził, zdradza lub będzie zdradzał” oraz, że ten, który to już zrobił, staje się często chorobliwie zazdrosny o swoją połowicę.

No, cóż, nie od dziś wiadomo, że każdy „sądzi innych według siebie” tak więc taki facet (żeby nie czuć się „niekomfortowo”) myśli, że wszyscy – na czele z jego żoną – przynajmniej MYŚLĄ o tym samym. Zresztą obecnie dla zdrady, tak męskiej, jak i kobiecej – obmyślono już cały szereg usprawiedliwień. Poczynając od biologicznych („Prawdziwy facet nie może nie zdradzać!”; „Odpowiedzialny za to jest gen zdrady”) poprzez emocjonalne („Gdyby jej mąż jej nie zaniedbywał, na pewno by tego nie zrobiła”) aż do najbardziej wyrafinowanych „psychologicznych”: „Zdrada bywa dobrodziejstwem, może nawet uleczyć Twój związek!”

Ja tam nie wiem, pewnie jestem „zacofana” i „niedzisiejsza” ale uważam, że takie „cudowne uzdrowienie” byłoby możliwe chyba tylko w wypadku gdyby oboje sobie wybaczyli i/lub starali się następnie sobie nawzajem „to” wynagrodzić… Chyba tylko wówczas zdrada mogłaby ich jakoś do siebie zbliżyć.

Piszę „i/lub”, bo znany duszpasterz o. Jacek Salij nie bez racji twierdził, że szczerość w tym wypadku częściej rani, niż uzdrawia. Może lepiej jest zmilczeć, a za to starać się w swoim dalszym życiu ze wszystkich sił zadośćuczynić partnerowi za naszą niewierność?

Wynagradzać i wynagradzać – bez końca. Tak długo, aż rana wreszcie się zabliźni…

Nie wiem także, czy zwróciliście uwagę na pewne subtelne różnice w podejściu do zdrady męskiej i kobiecej?

 

O nim mówi się w takim wypadku, że to „kogut” czy „Casanova” – z drugiej zaś strony stwierdza się zwięźle, że wszyscy mężczyźni to świnie – no, że oni po prostu już „tacy” są.

 

Ona z kolei może wprawdzie zasłużyć sobie na epitet „puszczalskiej” czy nawet „dziwki” , ale z drugiej strony, częściej może także liczyć na współczucie i zrozumienie. Mówi się: „Skoro zdradziła, to znaczy, że czegoś jej w tym związku brakowało.”

 

Czy zatem nie uważamy, że za zdradę – czy to własną, czy partnerki – zawsze w większym stopniu odpowiadają MĘŻCZYŹNI?

 

A może to tylko moje błędne wrażenie?

 

Co naprawdę myślę o…DYSKRYMINACJI NIEPEŁNOSPRAWNYCH?

Wiele się mówi o tym, jaki to nasz naród jest nietolerancyjny wobec wszelkich „odmienności.”

A ja Was pocieszę – jestem niepełnosprawna i właściwie nigdy nie doświadczyłam „dyskryminacji” na własnej skórze (no, może poza jedną paniusią, która stojąc pod oknem pewnej plebanii wołała – „Proszę księdza, tu przyszła jakaś KALEKA do księdza!” i inną, która przez okno gromko upominała synka: „Nie baw się z tą panią, bo się jeszcze czymś ZARAZISZ!” Moje staranne wychowanie nie pozwoliło mi zasugerować jej, że być może głupota też jest zaraźliwa…;)).

A obojętność? No, cóż myślę, że często wynika ze strachu (jak u tej pani, co to myślała, że moja niepełnosprawność jest jak dżuma…), ze wstydu („A co sobie inni o mnie pomyślą, widząc mnie z kimś TAKIM?”) –

Sama się przyznaję, że temu uległam – kiedyś zajmowałam się chłopcem, który był upośledzony umysłowo, ale ja o tym nie wiedziałam, więc traktowałam go tak samo, jak inne dzieciaki. Ale kiedy mi o tym powiedziano, zawstydziłam się i przestałam go odwiedzać…;( Miałam wprawdzie wtedy tylko 14 lat, ale do dziś się tego wstydzę… – albo po prostu z niewiedzy (ludzie „nie wiedzą”, jak podejść, zagadać, nie wiedzą, jak pomóc – a więc nie pomagają).

Zaobserwowałam też, że – podobnie jak wszystkie inne „mniejszości” – także niepełnosprawni mają często tendencję do zamykania się we własnym gronie, tak więc zdarza się, że boją się „zdrowych” co najmniej tak samo, jak tamci ich…

Obawiam się również, że ten problem będzie narastał w miarę tego, jak zaczniemy wprowadzać w życie programy eugeniczne, zmierzające do wyeliminowania jednostek „niepełnowartościowych” ze zdrowej tkanki społeczeństwa… Już tu gdzieś pisałam, że ludzie najbardziej lękają się tego, czego nie znają.

I powiem Wam jeszcze coś bardzo ważnego: osoby starsze, chore i niepełnosprawne wcale nie potrzebują „opiekunów” tylko PRZYJACIÓŁ. Bo opiekunowie pomagają im dlatego, że „muszą”(bo im na przykład za to płacą), a przyjaciele dlatego, że chcą…

Por. też: „Jak to jest być roślinką?”; „Inna Wenus?”; „Niepełnosprawni – sprawni BEZ pracy.”

Postscriptum: Niezmiennie rozbawiają mnie reakcje różnych ludzi na mój widok. Pewna pani, na przykład, poproszona bez ostrzeżenia o pomoc, wyjąkała: „Nieee…bo ja się pani boję!” Inna natomiast, gdy jej kilkuletni synek wykrzyknął zachwycony: „Mamo, zobacz, jak ta pani ładnie TAŃCZY!” (co mnie raczej wzruszyło, niż obraziło – jako żywo nikt jeszcze nie porównał mojego sposobu chodzenia do tańca!:)) zrobiła się najpierw blada, a potem czerwona i fioletowa… (no, bo przecież o tym się nie mówi; TEGO się po prostu kulturalnie nie zauważa, prawda?;)).

Moim przyjaciołom, którzy szli ze mną ulicą, zdarzało się słyszeć uwagi w stylu: „A Pan(i) to co, z PCK?” – a mój P. wielokrotnie zbierał pochwały od starszych pań za to, że „tak ładnie się opiekuje siostrzyczką!” Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że „siostrzyczka” była już wówczas w zaawansowanej ciąży z „braciszkiem.” 🙂

Zauważcie: dwie osoby, sprawna i nie, nie mogą ot tak po prostu iść ze sobą ulicą! Jedna drugą może się wyłącznie „opiekować”!

Przepraszam Pana, Panie Prezydencie…

Zawsze uważałam, że jesteśmy jedynym narodem, którego „świętości” wcale nie muszą szargać inni – my świetnie zrobimy to sami…

A jak to się mniej więcej odbywa, to genialnie ilustruje mocno satyryczny tekst pewnego internauty z zaprzyjaźnionego forum „Szkła Kontaktowego” (przytaczam w wersji nieznacznie złagodzonej).

„A gdzie tam! Nigdy nie było żadnego Lecha Wałęsy, żadnego Borusewicza, było od początku Porozumienie Centrum i rząd Jana Olszewskiego. W szkołach będzie się tego uczyć. A jak? A, tak jakoś.  

Spokój, spokój mówię, Kazimierczak nie wal „empetrójką” Jamrozowej, spokój, bo za drzwi! Dyżurny zapisać temat na tablicy. „Lekcja historii – autor docent K., wyd. IPN”, taki dziś będzie temat i od razu zaczniemy przerabiać materiał. W 1980 roku w ogromnej  fabryce statków słuchacze toruńskiego radia rozpoczęli wielki strajk inspirowany przez SB. W pierwszej fazie protestu na czele tego strajku stał Antoni Macierewicz z żoną i posłanka Anna Sobecka, ale już wkrótce SB dokonała prowokacji i dowództwo nad strajkiem przejął delegat KC PZPR Bogdan Borusewicz, który uważał, że zapłodnienie in vitro jest dopuszczalne! Patrioci z Sierpnia 80. nie mogli się pogodzić z takim obrotem sprawy i postanowili ściągnąć do stoczni Zygmunta Wałęsę, jak się potem okazało legendarnego przywódcę pierwszego niezależnego związku zawodowego.  

Zygmunt Wałęsa dopłynął do stoczni motorówką i od razu przystąpił do ofensywy. Zygmunt Wałęsa powołał roboczy zespół doradców, na czele którego stanęli: profesor Nowak, profesor Zybertowicz, późniejszy pierwszy premier wolnej Polski Jan Olszewski, pierwszy minister pracy w wolnej Polsce, poseł Suski i późniejszy marszałek senatu, Zbigniew Romaszewski. To właśnie ten zespół przedstawił przedstawicielom komunistycznej władzy: Lechowi Wałęsie, Tadeuszowi Mazowieckiemu, Bronisławowi Geremkowi i Jackowi Kuroniowi listę 21 postulatów. Listę tę na pilśniowej tablicy spisał brygadzista spawaczy Jacek Kurski, a dopomagali mu prości stoczniowcy Bielan i Kamiński. Autorami słynnych 21 postulatów byli również średniacy z gdańskiego przedszkola – z grupy wiewiórek średniak Gontarczyk i z grupy zajączków średniak Cenckiewicz.  

Komuniści skupieni wokół Lecha Wałęsy wiedzieli już, że przegrali, bo stoczniowi słuchacze toruńskiej rozgłośni pamiętali o swoich bohaterach i czerpali siłę z tej pamięci. Bard stoczniowców, Andrzej Rosiewicz, śpiewał ballady o Janku Wiśniewskim, który padł i o tych wypadkach, co się składają na dzisiaj przerabiany materiał. Komuniści poddali się, Lech Wałęsa, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń i Adam Michnik obiecali uwolnić więźniów politycznych, w tym lidera KOR Jarosława Kaczyńskiego, organizatorów podziemnych uniwersytetów robotniczych, JM Rektora Lecha Kaczyńskiego, Annę Fotygę, posła Cymańskiego i posłankę Szczypińską, studenta Rafała Ziemkiewicza, opozycyjnych redaktorów prasy podziemnej, redaktora Semkę, redaktora Janeckiego, redaktora Króla i redaktora Wildsteina. Słowa komuniści nigdy nie dotrzymali, ale stoczniowi słuchacze Radia doprowadzili swoją stanowczością do zarejestrowania pierwszego niezależnego związku zawodowego NSZZ Rodzina Radia Maryja. Komuniści musieli się też zgodzić, aby na terenie stoczni postawić krzyż upamiętniający ofiary z grudnia 70., poległych stoczniowców, których zaatakowali zdradziecko poseł Niesiołowski i poseł Czuma. Krzyż poświęcił kapelan NSZZ, ksiądz patriota, Tadeusz R. Powstała niezależna prasa związkowa: „Nasz Dziennik” i „Gazeta Polska”, a po kilku latach zwolennicy wolnej Polski mogli się logować na pierwszym wolnościowym portalu Salon24.  

Niestety, komuniści zaprzedali wolną Polskę Rosji i Niemcom. Lech Wałęsa 13 grudnia 1981 roku, w telewizyjnym wystąpieniu ogłosił stan wojenny. Na ulice IV RP wyjechały czołgi, wysłane przez Grzegorza Schetynę i Donalda Tuska. Adam Michnik, TVN i TVN24 rozpoczęły antypolską kampanię, ukazującą polskich patriotów jako zaścianek i homofobów. Równocześnie nasiliły się internowania znanych opozycyjnych działaczy, internowano: sędziego Kryże, prokuratora Wassermana, ministra Jasińskiego, członków Ordynackiej z późniejszym wiceministrem Karskim na czele oraz redaktorów Misji Specjalnej. Nadal w więzieniach przebywali: członek założyciel KOR Jarosław Kaczyński, rektor podziemnych uniwersytetów robotniczych JM Lech Kaczyński, członek rady zakładowej Krzysztof Putra, sekretarka rektora Kaczyńskiego – Elżbieta Jakubiak, oraz Kusociński stanu wojennego -Tomasz Lipiec.  

Lech Wałęsa na czas stanu wojennego wprowadził reglamentację artykułów spożywczych i cenzurę. Wszelkie próby protestów były pacyfikowane przez generałów WSI Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę. Ukazywały się tylko dwa tytuły prasowe, „Gazeta Wyborcza” i „Trybuna”, w wersji mocno ocenzurowanej uruchomiono też dwa kanały telewizyjne, TVN i TVN Meteo.

Mimo tak olbrzymiej presji i próby zniewolenia narodu polskiego w 1989 roku komuniści pod przewodnictwem dawnego aparatu Lecha Wałęsy i nowych kadr reprezentowanych przez Tuska i Schetynę poddali się i przekazali władzę NSZZ Rodzina Radia Maryja. Do pokojowego przekazania władzy doszło podczas oficjalnej rozmowy przy prostokątnym ołtarzu w Toruniu. W Toruniu z komunistami podpisano pakt stabilizacyjny i powstała koalicja, na którą czekała cała Polska. To był początek wolności, Polska po 45 latach niewoli wybrała pierwszego prezydenta wolnego kraju, nazywał się Zygmunt Wałęsa. Legendarne słowa wypowiedziane przez siostrę Genowefę w telewizji Trwam: „Ukochani […], w Polsce właśnie skończył się liberalizm” przeszły do codziennego języka wolnych Polaków.  

Pierwszy polski premier Jan Olszewski w słynnym telewizyjnym wystąpieniu Nocna Zmiana przedstawił plan zwalczania inflacji i budowania wolnej gospodarki. Projekt zakładał wykupienie niemieckich i rosyjskich banków, wzmocnienie pozycji PGR i nacjonalizację majątku spekulantów i badylarzy. W 1993 roku przeprowadzono ustawę lustracyjną i rozliczono zbrodnie komunizmu, w publicznym procesie skazani zostali: Lech Wałęsa za prześladowanie Jarosława i Lecha Kaczyńskich oraz donoszenie na Zygmunta Wałęsę. Adam Michnik za sączenie jadu i wylewanie żółci. Bronisław Geremek za antysemickie wystąpienia przeciwko opozycyjnemu prokuratorowi Wassermannowi i likwidatorowi Antoniemu Macierewiczowi. Bogdan Borusewicz za przejście do PO. Czuma i Niesiołowski za strzelanie do robotników i próbę wysadzenia symboli narodowych w Nowej Hucie. Jacek Kuroń za operacyjne rozpracowywanie KOR i donoszenie na Jarosława Kaczyńskiego. W 2009 roku po wielu oficjalnych protestach ze strony prezydenta […], komitet odebrał pokojową nagrodę Nobla Lechowi Wałęsie i przyznał ją emerytowanemu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Gdzie, się pytam, gdzie? Dzwonek jest dla mnie. ”  (~Matka – Kurka, 2008-08-31).

I tak sobie myślę, czytając najróżniejsze teksty (również ten powyższy!)  i wypowiedzi, że prawdziwa jest ta anegdotka o facecie, który zwiedzał piekło i w pewnym momencie zauważył jeden kocioł zupełnie bez dozoru. Zaintrygowany pyta Lucyfera: „A tutaj, dlaczego nie pilnujecie?” Władca ciemności zachichotał szatańsko: „A, bo to są Polacy! U nich, jak się który tylko trochę WYCHYLI, to go reszta zaraz wciągnie z powrotem…”

Postscriptum: Niedawno w programie telewizyjnym poświęconym temu tematowi red. Jan Pospieszalski dramatycznie zapytywał, czy wobec tego nie wolno na nowo pisać biografii znanych ludzi? I na takie dictum otrzymywał jedyną możliwą odpowiedź, że owszem, wolno…

Tylko jakoś nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ten sam redaktor dawałby upust swemu słusznemu oburzeniu, gdyby ktoś kiedyś spróbował napisać podobnie „demaskatorską” pracę jak ta autorstwa Pawła Zyzaka na przykład o… młodzieńczych latach Karola Wojtyły…