Co naprawdę myślę o…DYSKRYMINACJI NIEPEŁNOSPRAWNYCH?

Wiele się mówi o tym, jaki to nasz naród jest nietolerancyjny wobec wszelkich „odmienności.”

A ja Was pocieszę – jestem niepełnosprawna i właściwie nigdy nie doświadczyłam „dyskryminacji” na własnej skórze (no, może poza jedną paniusią, która stojąc pod oknem pewnej plebanii wołała – „Proszę księdza, tu przyszła jakaś KALEKA do księdza!” i inną, która przez okno gromko upominała synka: „Nie baw się z tą panią, bo się jeszcze czymś ZARAZISZ!” Moje staranne wychowanie nie pozwoliło mi zasugerować jej, że być może głupota też jest zaraźliwa…;)).

A obojętność? No, cóż myślę, że często wynika ze strachu (jak u tej pani, co to myślała, że moja niepełnosprawność jest jak dżuma…), ze wstydu („A co sobie inni o mnie pomyślą, widząc mnie z kimś TAKIM?”) –

Sama się przyznaję, że temu uległam – kiedyś zajmowałam się chłopcem, który był upośledzony umysłowo, ale ja o tym nie wiedziałam, więc traktowałam go tak samo, jak inne dzieciaki. Ale kiedy mi o tym powiedziano, zawstydziłam się i przestałam go odwiedzać…;( Miałam wprawdzie wtedy tylko 14 lat, ale do dziś się tego wstydzę… – albo po prostu z niewiedzy (ludzie „nie wiedzą”, jak podejść, zagadać, nie wiedzą, jak pomóc – a więc nie pomagają).

Zaobserwowałam też, że – podobnie jak wszystkie inne „mniejszości” – także niepełnosprawni mają często tendencję do zamykania się we własnym gronie, tak więc zdarza się, że boją się „zdrowych” co najmniej tak samo, jak tamci ich…

Obawiam się również, że ten problem będzie narastał w miarę tego, jak zaczniemy wprowadzać w życie programy eugeniczne, zmierzające do wyeliminowania jednostek „niepełnowartościowych” ze zdrowej tkanki społeczeństwa… Już tu gdzieś pisałam, że ludzie najbardziej lękają się tego, czego nie znają.

I powiem Wam jeszcze coś bardzo ważnego: osoby starsze, chore i niepełnosprawne wcale nie potrzebują „opiekunów” tylko PRZYJACIÓŁ. Bo opiekunowie pomagają im dlatego, że „muszą”(bo im na przykład za to płacą), a przyjaciele dlatego, że chcą…

Por. też: „Jak to jest być roślinką?”; „Inna Wenus?”; „Niepełnosprawni – sprawni BEZ pracy.”

Postscriptum: Niezmiennie rozbawiają mnie reakcje różnych ludzi na mój widok. Pewna pani, na przykład, poproszona bez ostrzeżenia o pomoc, wyjąkała: „Nieee…bo ja się pani boję!” Inna natomiast, gdy jej kilkuletni synek wykrzyknął zachwycony: „Mamo, zobacz, jak ta pani ładnie TAŃCZY!” (co mnie raczej wzruszyło, niż obraziło – jako żywo nikt jeszcze nie porównał mojego sposobu chodzenia do tańca!:)) zrobiła się najpierw blada, a potem czerwona i fioletowa… (no, bo przecież o tym się nie mówi; TEGO się po prostu kulturalnie nie zauważa, prawda?;)).

Moim przyjaciołom, którzy szli ze mną ulicą, zdarzało się słyszeć uwagi w stylu: „A Pan(i) to co, z PCK?” – a mój P. wielokrotnie zbierał pochwały od starszych pań za to, że „tak ładnie się opiekuje siostrzyczką!” Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że „siostrzyczka” była już wówczas w zaawansowanej ciąży z „braciszkiem.” 🙂

Zauważcie: dwie osoby, sprawna i nie, nie mogą ot tak po prostu iść ze sobą ulicą! Jedna drugą może się wyłącznie „opiekować”!

6 odpowiedzi na “Co naprawdę myślę o…DYSKRYMINACJI NIEPEŁNOSPRAWNYCH?”

  1. cóż… czasami są ludzie, którzy się boją niepołnosprawnych. ale najgorsza jest młodzież. nie da spokoju. sama przeżywałam to 2 lata temu. Miałam problemy z kręgosłupem i nie byłam do końca sprawna… przeżywałam piekło, depresja… a starsze panie są straszne… nie umieją się zachować… to przykre.

    1. Bardzo Ci współczuję…Myślę zresztą, że trudniej jest przystosować się do takiej sytuacji, jeśli się wcześniej było zupełnie zdrowym – ja mam ten „luksus” że dla mnie stanem „normalnym” jest moja niepełnosprawność. Dlatego nie dziwi mnie ani nie denerwuje, kiedy ludzie mi się przyglądają – sądzę, że na ich miejscu sama bym tak patrzyła…

  2. Witam, dawno tutaj nie zaglądałam, dużo spraw na głowie było między innymi matura, która ciągle trwa…Co do tematu… Ja kiedyś prawie wpadłam w paranoje i nie to, że nie chciałam zauważać ludzi niepełnosprawnych tylko w moim umyśle wytworzyło się to, że zaraz ta osoba pomyśli, że ja ją dyskryminuje, nawet nie wiem z czego to się u mnie wzięło… Przez dwa lata chodziłam do szkoły integracyjnej i dla mnie rozmawianie, śmianie się, zabawa z np. niewidomym, albo osobą na wózku jest czymś na porządku dziennym 😀 Dla mnie nie ma kogoś lepszego, albo gorszego, kto wie… może i mi kiedyś Bóg zrobi takiego psikusa, że będe musiała poruszać się na wózku? Pozdrawiam 🙂

    1. Tak, faktycznie można popaść w taką paranoję – nie podejdę, nie zagadam, nie zapytam, co z nim/z nią jest (chociaż cholernie mnie to ciekawi ;)), ba, nawet postaram się udawać, że niczego nie zauważam – bo jeszcze, nie daj Boże, czymś go/ją urażę. Dlatego tak bardzo lubię dzieci – one, w przeciwieństwie do dorosłych, są takie spontaniczne w swoich pytaniach i zachowaniach! Jestem też bardzo ciekawa, jak zareaguje mój mały synek, kiedy wreszcie zrozumie, że jego mamusia chodzi troszkę inaczej niż inni ludzie. 🙂 Na ogół dzieci, gdy już się im wyjaśni, w czym rzecz, przyjmują to jako coś naturalnego. Inna sprawa, że i niektórzy niepełnosprawni bywają „przeczuleni” na punkcie własnej osoby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *