Błogosławieństwa.

No, tak… wiem, że antyklerykałowie będą wniebowzięci. Ale ja nie jestem typem osoby, która wyszłaby na ulicę, żeby głośno agitować za zniesieniem celibatu. Przeciwnie raczej.

 

Znam wielu dobrych, świętych kapłanów, którzy wydają się bardzo szczęśliwi w swoim stanie. Niestety, ON do nich nie należy. Choć ja byłabym najszczęśliwsza, gdyby był po prostu dobrym księdzem. Naprawdę.

 

I błogosławię jego kapłaństwo, które nauczyło go słuchać.  I patrzeć sercem. Dostrzegać w ludziach to, co w nich wewnętrzne. I kto wie, może trzeba było  aż być księdzem, żeby móc mnie pokochać? I może Pan Bóg go w ten sposób do tego przygotował?

 

Czy jednak Pan Bóg mógłby pragnąć tego, co jest zakazane? (W pewnej książce o ofierze Abrahama znalazłam taką modlitwę: „Błogosławiony jesteś, miłosierny Boże, który chcesz tego, co jest zabronione…”) Jak jednak mam rozpoznać Jego wolę? A jeśli my także się mylimy?

 

…ludzie na ogół gorszą się :”No proszę, taka niby pobożna, a tu takie rzeczy!”. Porzekadło ludowe mówi, że tylko gorszy się gorszy – tym niemniej już samo takie zdziwienie jest cokolwiek nielogiczne. Kto bowiem ma szansę, aby poznać i- być może – pokochać kapłana, jeśli nie dziewczyna, która często chodzi do kościoła? Inne się po prostu z nimi nie spotykają!

 

 

Czułość i kłamstwa…

Powiedziane jest „rzucisz ojca, rzucisz matkę, a za nim pójdziesz…” – i  nie mogę nie iść… Jego życie jest moim życiem, a jego los jest moim losem…ale oznacza to także, że będę dzielić z nim jego wygnanie…

 

Kościół, który jest moim domem i moją Matką, uzna mnie za wyklętą. Bo sięgnęłam po coś, co do mnie nie należy. Popełniłam świętokradztwo – bo to święty kapłan Boży…

 

Te ręce, które mnie obejmowały i tuliły, są namaszczone do tego, aby rozgrzeszać i błogosławić, aby sprawować Eucharystię… Dlaczego on chce zamienić Ciało Chrystusa na ciało kalekiej dziewczyny? Dlaczego? Dlaczego?? Dlaczego???

 

Gdybym chociaż była piękna…wówczas zapewne wszyscy mogliby go jakoś zrozumieć…rozgrzeszyć… Wszak wiadomo, że „krew nie woda”, a ludzie z natury swej bywają słabi i grzeszni. A tak? W najlepszym wypadku będą mu się dziwić – albo też mu współczuć…

 

Jeszcze zanim go spotkałam, miałam własne profile na kilku popularnych serwisach randkowych – i wówczas programowo odrzucałam wszystkich rozwiedzionych mężczyzn, zakładając, że jeżeli ktoś raz złamał swoją przysięgę, to nie mam doprawdy żadnej gwarancji, że nie zrobi tego ponownie.

 

A teraz… co ja wyprawiam?! Radośnie i niefrasobliwie rzucam się w związek z mężczyzną, który także jest związany ślubami, aczkolwiek innego rodzaju… A jeśli on kiedyś złamie dane mi słowo, będę najnienieszczęśliwszą z kobiet…

 

Jak większość dziewczyn, zawsze chciałam mieć piękny ślub – wykrzyczeć swoją miłość przed całym światem, ślubować ją wobec całego Kościoła – a teraz muszę ją ukrywać nawet przed najbliższymi… Udawać, że nic poważnego nas ze sobą nie łączy. Prowadzić podwójne życie. Kłamać. 

 

I zastanawiam się, czy Bóg mógłby pragnąć czegoś, czego Kościół tak surowo zakazuje?   Ale jeśli to nie Pan Bóg dał mi jego, to kto właściwie?!

 

ON powiedział…

On powiedział: „Chyba czas już na nowego bloga, kochanie?” – a więc siedzę i stukam w klawisze…

 

Nowa miłość, nowy blog, nowy rok… Roku, roku, co mi dasz?

 

On powiedział, że mnie kocha…Ja, która czekałam całymi latami na to, żeby ktoś mi to powiedział (chociaż raz!) – teraz jestem wręcz zasypywana słowami miłości.

 

On powiedział, że jestem piękna…Że się ze mną ożeni. I że będziemy mieli dzieci! Dzieci! Ja zawsze tak bardzo pragnęłam mieć dzieci…Ja, kaleka dziewczynka –  i on…

 

„Stało się to przez Pana i cudem jest w oczach naszych…” – bo On…on jest…księdzem. A ja, ja jestem złodziejką – ukradłam kapłana mojemu Bogu…