Jeden z lokalnych Kościołów anglikańskich z okazji Świąt Bożego Narodzenia zaserwował światu taki oto „szokujący” plakat:

Napis głosi co następuje: „Biedny Józef – trudno przeskoczyć Boga!”
No, cóż – jeśli w ogóle czymś tutaj jestem „zgorszona,” to tym, że Maryja na tym billboardzie jest taka brzydka i nabzdyczona jak „stara panna”, Józef wygląda na zabiedzonego, zaś oboje zachowują się tak, jakby pod kołdrą grasował wąż…
Gdyby to miało mieć jakikolwiek pozytywny sens, to oni powinni być młodzi, piękni i radośni – że już nawet nie wspomnę o tym, że Józef nie musiał „konkurować” z Bogiem o serce Maryi. On był także WEWNĄTRZ ich miłości! A w takiej formie jak jest, ten przekaz odbieram raczej jako „antyewangelizację.”
A w związku z tym „kontrowersyjnym” tematem pozwolę sobie jeszcze zacytować kilka refleksji (nie ze wszystkimi się zresztą zgadzam) z wielokrotnie już tu przywoływanej książki mojego znajomego, (byłego) ks. Tomasza Jaeschke.
” To, że anioł wszedł do Niej (łac. „w nią”) w momencie zwiastowania, można interpretować albo symbolicznie albo dosłownie. Jeżeli symbolicznie, to znaczy to tylko tyle, że Dziecko, które się w Niej poczęło (…) było Bogiem samym, że On/Bóg niejako położył rękę na Jej ciąży i tym sposobem zaingerował w ludzką naturę. I tylko tyle. Reszta jest nieistotna. Ważne jest przesłanie wiary.
Jeżeli zaś potraktować to dosłownie, to Gabriel musiałby „wejść” w Maryję przez narządy rozrodcze, by Maryja dzięki niemu poczęła, zaszła w ciążę, by jajeczko połączyło się z plemnikiem. Swoją drogą, ktoś ten plemnik jeszcze by musiał nie tylko dostarczyć, ale i jakoś wszczepić… Z tego chyba lepiej zrezygnować.
Poza tym, jeżeliby przyjąć wiarygodność „wersji dosłownej”, trzeba by się (…) zgodzić, że Jezus może być uważany za patrona wszystkich tych poczętych in vitro dzieci, bo sam byłby pierwszym dzieckiem z próbówki.” Nie wiem, co na to Kościół, ale ja mam mieszane uczucia. Tego to już nawet dla mnie…za wiele, Lepiej więc chyba pozostać przy tej „symbolicznej” wersji…
[Odmiennego] zdania byli ebionici (hebr. „biedni”), chrześcijanie wywodzący się z judaizmu (…), których Kościół uznał później za heretyków. Twierdzili oni, że Jezus narodził się ze zbliżenia Józefa i Maryi, a na dodatek, że nie był jedynakiem, lecz miał braci (nie tylko w sensie pokrewieństwa) i siostry! Teza, która niejednego męża Kościoła mogła przyprawić o zawrót głowy: Jezus poczęty ze stosunku kobiety i mężczyzny…i na dodatek nie jedyny Syn swoich rodziców!
O Poczęciu Jezusa drogą bliskości fizycznej Maryi i Józefa z całą pewnością można zapomnieć, bo to byłaby już prawdziwa rewolucja w Kościele. Trzeba by najpierw uświęcić współżycie seksualne, skoro tą drogą Jezus wszedł na świat; trzeba by wtedy przyjąć, że Józef podziwiał nagą Maryję i był Nią nie tylko zauroczony [i] zafascynowany, ale odczuwał naturalny pociąg i fizyczne podniecenie; to by też znaczyło, że oboje przeżyli być może tej nocy orgazm, zatracając się w szczęściu fizycznej bliskości i intymnym zjednoczeniu…
Aż włosy stają dęba na samą myśl o tym, do czego doprowadziłyby takie rozważania… Aczkolwiek… Jeżeli mówi się, że Józef nie zbliżał się do Maryi AŻ poczęła i porodziła Syna (por Mt. 1, 25), to przy zaledwie namiastce uważnego studiowania tego framentu Ewangelii można by dojść do wniosku, iż PO poczęciu i narodzeniu Syna Bożego na drodze [do] ich wzajemnego fizycznego zbliżenia nic już nie stało na przeszkodzie…”
Cyt. za: T. Jaeschke, Nierządnice. O moim kapłaństwie i moim Kościele, wyd. Rajski Ptak, Katowice 2006, s. 245 i nast.
A mnie się w tym miejscu przypomniała jeszcze opowieść znajomego księdza o dyskusji, jaka na ten temat toczyła się w pewnym pociągu międzynarodowym pomiędzy ludźmi różnych wyznań i niewierzącymi.
„W pewnym momencie – wspominał tamten kapłan – wszyscy znaleźliśmy się w kropce. Aż „zewangelizował” nas pewien Afrykanin, który powiedział po prostu: „Słuchajcie, JEŻELI Jezus jest Synem Bożym, to Jego Ojcem może być tylko Bóg…”
A w takiej perspektywie już nie tak bardzo istotne jest, W JAKI SPOSÓB dokładnie się to dokonało… Dla Boga przecież nie ma NIC niemożliwego. Prawda?:)