INTYMNOŚĆ to takie piękne słowo…a takie dziś zapomniane! 🙂
Albo i gorzej – nagminnie myli się je z pruderią, kołtuństwem, zakłamaniem, parafiańszczyzną…
Jeszcze we wczesnych latach 90-tych niezrównany Andrzej Sikorowski napisał taką piosenkę:
Ktoś przed kamerą spodnie zdjął,
powiedział ile razy może,
i z kim od wczoraj dzieli łoże…
Nie wstydzi żadnej się rozmowy –
i jest niezwykle kontaktowy.
Europejczyk, a nie jakiś koł – wow!
Talk show!”
Ale „intymność” pochodzi od słowa „intime”, które oznacza „wewnętrznie…” No, więc, czego można wymagać od kogoś, kogo całe życie wewnętrzne sprowadza się do okresowych niestrawności?:)
Dużo się ostatnio mówi o „wychowaniu seksualnym” – ale nie jestem pewna, czy jaśnie oświeceni państwo edukatorzy oprócz fascynujących tajników zakładania prezerwatywy zechcą uczyć młodzież również poszanowania dla własnej (i cudzej!) intymności?
Osobiście – szczerze wątpię! Nie w świecie, gdzie synonimem nowoczesności stało się mówić (i robić!) wszystko, wszędzie i każdemu… A niektóre, nawet bardzo ważne rzeczy, stają się wręcz odpychające, gdy się o nich mówi za dużo i za głośno. One są właśnie „intymne” – i takimi powinny pozostać.
Pamiętacie tę sławetną akcję T-SHIRT DLA WOLNOŚCI i koszulki z takimi na przykład napisami: „Mam okres!”, „Masturbuję się!”czy też „Dokonałam aborcji!”? Brakowało mi jeszcze tylko koszulki obwieszczającej triumfalnie, że właściciel(ka) dłubie w nosie, cierpi na hemoroidy lub ma gazy…
I wszystko to, oczywiście, pod hasłem przełamywania kolejnego tabu – tyle, że ja nie wiem, czy w dzisiejszych czasach pozostało jeszcze jakieś do złamania… Prawda jest już nie tyle naga, co rozebrana…
Niestety, katolicy w kwestii takiego wychowania nie za bardzo mogą liczyć także na swój Kościół – gdzie, jak to mądrze napisał o. Prusak w „Tygodniku Powszechnym”, nawet podczas kursów przedmałżeńskich o seksie mówi się do dorosłych takim językiem, jakby na sali obecne były dzieci.
Wobec powyższego doradzam raczej „samowychowanie” do delikatności, wyczucia, taktu, kultury słowa i bycia, poszanowania prywatności swojej i innych – bo to wszystko przecież składa się na pojęcie „intymności.”
Chrześcijanom zaś (i nie tylko!) polecam mądrą lekturę – np. rekomendowane tu już kilkakrotnie „Sprawy intymne” Lindy Dillow czy „Seks po chrześcijańsku.” Marioli i Piotra Wołochowiczów. Dużo (i mądrze!) o „intymności małżeńskiej” pisze także na swoim blogu Artur Sporniak.