Igraszki losu?

Myślę, że należy unikać wszelkich skrajności – bzdurą jest zarówno twierdzenie, że „wszystko jest zapisane w gwiazdach”, jak i to, że wszystko dzieje się „przypadkiem.”

Niekiedy coś rzeczywiście wygląda jedynie na splot (nie)szczęśliwych okoliczności.

Ale… ja jestem wierząca, i wierzę w „Boży plan” – w to, że Bóg dla każdego z nas pragnie spokoju, szczęścia i miłości. A że my Mu w tym często przeszkadzamy naszymi złymi decyzjami, to już jest zupełnie inna historia. I ten plan nie w każdym życiu zdoła się zrealizować. A jeszcze inna sprawa, że spokój, szczęście i miłość to nie jest „skarb” który został nam dany („spuszczony z nieba”) od razu w stanie gotowym – a my nic już nie musimy robić, tylko czerpać z niego pełnymi garściami. A jak już się „wyczerpie” to po prostu szukamy sobie nowego „kuferka.” NIE.

W moim pojęciu szczęście (i miłość) jest to pewien KAPITAŁ, który mamy pomnażać przez nasze czyny, niczym biblijne „talenty.”  Oczywiście, możemy go również „zmarnotrawić”, jak ów „zły i gnuśny” sługa z przypowieści.

Ale stanie się to wyłącznie z NASZEJ winy, a nie z woli „przypadku” czy „przeznaczenia” a nawet Boga. A że teraz ludzie jak ognia boją się tej „pracy” wolą liczyć na „los”, który wszystko odmieni…