Nic śmiesznego!

Muszę się przyznać, że niezbyt lubię „żarty” primaaprilisowe, polegające na tym, że mówi się komuś, że właśnie wywalili go z pracy, żona przyprawia mu rogi, a dziecko wpadło pod samochód. Tego typu kawały mają to do siebie, że śmieszne są zazwyczaj tylko dla jednej strony. (Ciekawa jestem, jakie są Wasze doświadczenia w tej sprawie?)

Zamiast więc tego chciałabym wywołać przynajmniej uśmiech na Waszych twarzach, zamieszczając tu dzisiaj kilka historyjek, które mnie ostatnio bardzo śmieszą. Zgodnie z tematyką bloga będą to, oczywiście, „dowcipy z kruchty.” Dobrej zabawy!

***

W mieszkaniu pewnego lekarza dzwoni telefon. Mówi znajomy ksiądz:
– Cześć, stary, brakuje nam czwartego do brydża. Wpadniesz?
– Dobra, tylko powiem żonie. Kochanie… przepraszam Cię, ale muszę jeszcze wyjść. Mam pilne wezwanie do pacjenta.
– Naprawdę musisz?
– Muszę, słoneczko! Stan jest bardzo ciężki – trzech katolickich księży już tam jest!

*

Młody mieszkaniec odległych wysp, studiujący w Europie, wraca na wakacje do domu. Dumni rodacy urządzają na jego cześć wystawną ucztę – a w kociołku, zgodnie z tradycją, gotują się ciała największych wrogów.

Student kategorycznie odmawia jedzenia. Na to wódz, zaniepokojony, pyta, czy aby na obczyźnie nie zaczął się wstydzić starych zwyczajów.
-Ależ nie, skądże znowu! Tylko widzicie, odkąd zostałem katolikiem, muszę przestrzegać pewnych przepisów, które ustala papież w Rzymie. I dziś jest właśnie jeden z takich dni. Jutro chętnie z wami poświętuję!
– Jutro? A dlaczego nie dziś?
– Bo dziś jest Wielki Piątek!

*

Mała Ellen wraca z katechezy i mówi do matki z wyrzutem:
– Zawsze mi opowiadałaś, że Pan Bóg mieszka w niebie, a pani katechetka mówiła, że On jest w kościele! To jak to w końcu jest?!
– Bo widzisz, skarbie – odpowiada szybko matka – to jest tak: Pan Bóg mieszka w niebie, a w kościele ma tylko konsultacje…

*

Wódz Indian wraz z synkiem został zaproszony do Europy celem przedstawienia religii i kultury swego ludu. Ponieważ w hotelu jest duszno, prosi synka, by przyniósł  mu trochę wody. Po chwili rezolutny malec wraca do pokoju i mówi:
– Nie dostałem niestety wody. Jakiś biały człowiek siedzi na źródle…

*

Ksiądz pyta dzieci na religii, kiedy Pan Bóg ustanowił sakrament małżeństwa.
– W raju! – pada odpowiedź.
– No, dobrze. A jakimi słowami zostało to powiedziane?
Głos z klasy:
– „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę!”

*

Wschodnie Niemcy. Matka wysyła małego Hansa na plebanię z jakąś wiadomością. Przed wyjściem tłumaczy mu: „Jak się spotkasz z księdzem, to nie mów do niego „dzień dobry!” tylko „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” Po powrocie pyta go, jak mu poszło.
-Dobrze. – odpowiada chłopiec – Ale panią, która otworzyła drzwi, pozdrowiłem inaczej!
-?
-”Bądź pozdrowiona, Maryjo!”*

Europa Zachodnia. Dwóch nastolatków pomaga zakonnicy z ręką w gipsie wsiąść do tramwaju. Uprzejmie pytają, co jej się stało.
-A, chłopcy, poślizgnęłam się w wannie i upadłam.
Jeden do drugiego szeptem:
– Ty wiesz, co to jest ta „wanna”?
– Skąd, przecież nie jestem katolikiem!

*

XIX wiek, czasy przedekumeniczne. Misjonarze katolicki i protestancki znani są z tego, że często toczą ze sobą burzliwe dyskusje. Wreszcie duchowny katolicki, mając świadomość tego, jak fatalne wrażenie robi to, że chrześcijanie nie potrafią się ze sobą dogadać, wyciąga rękę do zgody:
– Słuchaj, stary, nie kłóćmy się już! W końcu obydwaj wierzymy w tego samego Boga. Ty na swój sposób, a ja na Jego…
blog_ii_564575_4042888_tr_zart
Takie i podobne historyjki znajdziecie np. w książce Adalberta Ludwiga Ballinga „Humor klasztorny. Błogosławieni mądrzy i pełni humoru.”,  Wydawnictwo M, Kraków 2006. Obrazek z niegrzecznym aniołkiem (to wypisz-wymaluj ja!:)) pochodzi z serwisu katolik.pl