W rzece Heraklita…

Kiedyś, dawno temu, pokochałam mężczyznę poznanego w Internecie.

Miał szare, świetliste oczy i kształtną postać. I mówił do mnie: „Chciałbym Cię przytulać w dzień, a w nocy…” W moim przekonaniu są to słowa, których nie należy wypowiadać, o ile nie są prawdą samą – a już na pewno nie należy ich mówić wrażliwej, niepełnosprawnej dziewczynie.

 

I kiedy odszedł ode mnie, żeby pójść do seminarium, cierpiałam niewyobrażalnie przez cztery lata. Bo ja potrafię bardzo mocno kochać, ale ceną za to jest takie samo cierpienie.

 

I myślę, że to tylko jego szukałam w tych wszystkich internetowych „romansach” które mnożyły mi się potem w nieskończoność. Szukałam ciągle tego samego mężczyzny – i nie mogłam go odnaleźć…

 

A kiedy w końcu go znalazłam, to on jest księdzem…

 

„Radość i rozpacz

miej mnie w opiece –

dwa razy tonę w tej samej rzece…”

(ks. Jan Twardowski)

2 odpowiedzi na “W rzece Heraklita…”

  1. Droga kobietko!to Ci dopiero ironia,cierpiałas przez kogos kto poszedł do seminarium a teraz kochasz kogos kto tam był czy to zbieg okolicznośći?może po prostu przeznaczenie…

    1. Tak, sądzę, że to przeznaczenie, więcej nawet (jakkolwiek by to dziwacznie nie zabrzmiało) swego rodzaju Boże powołanie. A może dopust Boży? Wiesz, kiedy miałam ok. 7 lat jeden z kuzynów mojej mamy został księdzem – i jest nim nadal, jak mi się zdaje, bardzo dobrym. Ale pamiętam, że na swoją mszę prymicyjną zaprosił wielu swoich kolegów- kleryków, którzy chętnie bawili się ze mną, jako że zawsze byłam przylepną i słodką dziewczynką. I wtedy powedziałam: „Kiedy dorosnę, ożenię się z księdzem!” „Ależ kochanie! – odpowedzieli mi dorośli – Nie możesz wyjść za mąż za księdza!” „A dlaczego?” „Bo oni nie mają żon!” „Ale ze mną się jakiś ożeni!” – powiedziałam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *