Dlaczego Pan Bóg lubi seks?

Pan Bóg, o ile mi wiadomo, nie jest ani mężczyzną, ani kobietą – a jednak pragnie, aby mężczyzna i kobieta, złączeni ze sobą w miłosnym uścisku, byli obrazem tej jedności, która jest w Nim samym. Oni dopiero RAZEM są obrazem Boga. Czyż to nie jest cudowne?

 

1. Pan Bóg podarował ludziom seks dla budowania jedności. Stąd, jak mi się wydaje, tzw. „godzenie się przez łóżko”  nie jest wcale najgorszym pomysłem. Grzechem w tym ujęciu byłoby raczej granie seksem, odbieranie go i dawanie na zasadzie kary lub nagrody, w czym celują zwłaszcza kobiety. Seks jednak NIE MOŻE być czymś, co – jak cukierek – „dostaniesz tylko wtedy, kiedy będziesz grzeczny!”

 

2. Pan Bóg podarował nam seks dla wyrażania miłości i dla pocieszenia. W pewnym wzruszającym fragmencie Biblia mówi, że „[Król] Dawid okazywał współczucie dla swej żony” po stracie ich pierwszego dziecka, a NASTĘPNIE „poszedł do niej i spał z nią.”

 

Niedawno miałam okazję doświadczyć czegoś podobnego, kiedy P., zamiast mnie długo uspokajać i pocieszać, po prostu najpiękniej i najdelikatniej jak potrafił…wziął mnie w objęcia. 🙂 Ale zwłaszcza dla mężczyzn seks nie jest tylko zaspokojeniem prostej potrzeby fizjologicznej, ale także bardzo głębokiej potrzeby emocjonalnej. Kiedy żona kocha się z mężem, komunikuje mu: „Kocham Cię. Jesteś dla mnie ważny. Uwielbiam być blisko Ciebie.”

 

3. Pan Bóg podarował nam seks dla wzajemnego POZNANIA. Jest to poznanie bardzo głębokie, wykraczające, w moim przekonaniu, daleko poza ciało. W pewnej mądrej książce przeczytałam: „Kiedy kochasz się z mężem, dotykasz jego duszy…”  Tym bardziej więc martwi mnie często kompletna wzajemna nieznajomość partnerów w tym akcie, który Pismo Święte całkiem słusznie nazywa „poznaniem.” (Tam, gdzie Biblia Tysiąclecia mówi, że „mężczyzna zbliżył się do swej żony…” oryginał hebrajski używa właśnie słowa „poznać”.)

 

I kiedy tak czasami zastanawiam się, dlaczego tak mi dobrze z P., dochodzę do wniosku, że to dlatego, że najpierw otworzyłam przed nim SERCE, a potem dopiero…ramiona. A tego nie załatwią nawet całe lata „seksualnego dopasowywania się.”

 

4. Pan Bóg dał nam seks dla obrony przed pokusami. Niech więc się zbytnio nie dziwią te żony (zdecydowanie rzadziej zdarza się to mężom), które nazbyt często „bolała głowa” albo które – często zasłaniając się nawet swoją religijnością – uważały wręcz seks za coś brudnego, zwierzęcego i złego – jeżeli tak traktowany mężczyzna zacznie w końcu szukać pocieszenia u sąsiadki czy zgoła u prostytutek.

 

(Ale żeby nie być jednostronną, dodam tu jeszcze, że niektórzy bardzo skądinąd pobożni mężczyźni popełniają z kolei błąd „odseksualnienia” swoich żon – i twierdzą np. że nie mogą od nich wymagać jakiegoś rodzaju pieszczot, ponieważ „ona potem tymi samymi ustami całuje nasze dzieci!”)

 

5. Pan Bóg podarował nam seks dla radości i przyjemności. Zapewne różnej maści moraliści zdumieliby się, gdyby wiedzieli, ile razy w Piśmie Świętym jest wychwalana rozkosz, płynąca z fizycznego obcowania kobiety i mężczyzny… 🙂

 

6. Pan Bóg dał nam seks, abyśmy mogli mieć potomstwo. (Warto tutaj zaznaczyć, że to pierwotne BŁOGOSŁAWIEŃSTWO nie ma nic wspólnego z grzechem pierworodnym, jak to  czasami próbowano tłumaczyć poczynając od średnowiecza). W tym świetle bardziej zrozumiałe się staje, dlaczego Kościół nie popiera zarówno antykoncepcji jak i zapłodnienia in vitro. Upraszczając nieco, można bowiem powiedzieć, że antykoncepcja to „seks bez dzieci” a sztuczne zapłodnienia – „dzieci bez seksu.” 

 

Uprzedzając zaś Wasze pytania dodam, że – inaczej niż przy „sztucznej” antykoncepcji – w przypadku NPR nie „wyłączamy” sobie płodności wtedy, kiedy akurat jest nam niepotrzebna, a jedynie wykorzystujemy naturalnie występujące okresy niepłodności. (Ponieważ sądzę, że Bóg nie chciał, aby KAŻDE miłosne spotkanie kobiety i mężczyzny kończyło się poczęciem dziecka…:))

 

Cel niby ten sam, ale METODY zupełnie inne…

21 odpowiedzi na “Dlaczego Pan Bóg lubi seks?”

  1. …dla mnie sex jest cudownym elementem miłości, i bez niej dla mnie nie istnieje…choć pewnie i od tej reguły wyjątek sie znajdzie;) Edika

    1. Ja mam w tej kwestii jedną prostą zasadę: „Niech moje ciało nigdy nie wyraża niczego, czego serce nie czuje.” Choć w dzisiejszych czasach seks powoli staje się… najgorszą namiastką miłości znaną ludzkości.

  2. Razi mnie słowo SEX. Ja w swoim 35letnim pożyciu małżeńskim, łączyłam się ze swoim mężem duchowym i cielesnym zjednoczeniem serc i ciał.

    1. Wierz mi, że dla mnie jest tym samym. Niemniej, jak miałam to zatytułować? „Czemu Pan Bóg lubi celesno-duchowe zjednoczenie mężczyzny i kobiety”? Przecież słowo „płeć” będące dosłownym owego „seksu” tłumaczeniem po polsku oznacza coś innego…

      1. Czy istnieje tylko taki nierząd, który popycha na godzinę w ramiona kurtyzany? Czyż nie jest rozpustą również profanacja małżeństwa z małżonką? Profanacją – zalegalizowanym grzechem, polegającym na wzajemnym zaspokajaniu zmysłów i unikaniu wypływających z tego konsekwencji. Małżeństwo znaczy przekazywanie życia, a akt oznacza i ma być płodnością. Z wykluczeniem jej staje się niemoralnością. Nie można czynić z małżeńskiej komnaty domu publicznego, a ona staje się nim, jeśli plami ją pożądliwość i jeśli nie uświęca jej macierzyństwo

        1. Mówisz, jak niektórzy surowi Ojcowie Kościoła z II wieku: „każdy, kto pożąda swojej żony, postępuje z nią jak z nierządnicą.” 🙂 Tylko, że ja się z tym nie zgadzam. Wzajemne pożądanie jest wielką siłą, wpisaną w naszą naturę i (w małżeństwie) może służyć wzajemnej miłości i (tak, tak!) wierności.

          1. To nie ja o tym decyduje tylko Bóg, na którego się powołałaś pisząc taki temat. Bóg jest niezmienny w swoich nakazach i przykazaniach. Jeśli starasz się zrozumieć Boga na swój ludzki grzeszny byt to robisz piekielnie duży błąd, który sieje zamęt wśród pokoleń. Pamiętaj, że Bóg jest Czystością i brzydzi się każdym grzechem. Miłość cielesna bez dawania życia jest takim grzechem, bo jesteśmy stworzeni dla Miłości, a Miłość to Życie.

          2. Powtarzam – Bóg w swej mądrości nie chciał, aby KAŻDE miłosne zbliżenie kończyło się poczęciem dziecka. Natomiast wszystkie teksty Pisma Św. skierowane przeciwko „pożądliwości” mówią o niebezpieczeństwie CUDZOŁÓSTWA (Jezus powiedział: „Kto pożądliwie patrzy na KOBIETĘ, już z nią w swoim sercu scudzołożył”. Zauważ, że nie ma tu mowy o żonie, lecz o (innej) „kobiecie.”). Także przykazanie mówi: „Nie pożądaj żony BLIŹNIEGO SWEGO.” Nic nie wspomina o pożądaniu WŁASNEJ żony. Jest nawet taki piękny tekst w ST: „(…) znajduj radość w żonie młodości.Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz! Po cóż, mój synu, upajać się obcą i obejmować piersi nieznanej?” (Prz 5,18-20) Wynika z tego, że prokreacja NIE JEST JEDYNYM celem współżycia seksualnego, chociaż jest niewątpliwie celem bardzo ważnym.

          3. Masz rację, że nie chciał by każde zbliżenie kończyło się poczęciem. Tu jest Mądrość. Bo stworzył kobietę taką, że jej natura pozwala na to by nie każdego dnia mogła być poczęta. Ale my ludzie zawierzający się Bogu nie możemy się wynaturzać poprzez zaspokojenie tylko własnych potrzeb seksualnych. Nie stawajmy się maszynkami do seksu. Nawet gdy małżeństwo prawnie nas chroni przed cudzołożeniem. Czy to nie jest czasem egoizm doznać przyjemności, z aktu płodności nie wykonując go ? Czy czerpiesz z tego aktu jakąś naukę doświadczenie szczerą radość ? Nie zaspokajasz tylko zmysły ku uciesze ciała ale nie ducha. Bo w duchu zawsze akt współżycia równa się życie. I takie niech pozostanie każde zbliżenie dawaniem życia a nie powstrzymywaniem go. Nie możemy stosować zabezpieczeń zewnętrznych, sztucznych, jak także nie możemy bać się zapłodnienia, nie możemy dbać o to. My jesteśmy stworzeni nie dla własnego egoizmu ale po to by stać się jednym i dawać życie. Bo miłość to dawanie i potęgowanie życia. Czy Bóg jest egoistą ? Nie i my takimi nie bądźmy. Zostawmy miłość cielesną tylko dla dawania życia a miłość duchową dla jego rozwoju. Przytoczyłaś cytaty z biblii, których nie starasz się zobaczyć w świetle duchowych. Czy nie wiesz, że zmysły i pożądanie prowadzi do innych grzechów nie tylko na tle seksualności ? Gdzie jest początek tego grzechu. Bóg mówi: …rozmnażajcie się i zaludniajcie Ziemię… tylko Zły wykorzystuje ciało i jego sekrety by się posłużyć dla obalenia ducha, który się w nas znajduje…

  3. >…jedynie wykorzystujemy naturalnie występujące okresy niepłodności […] Ponieważ sądzę, że Bóg nie chciał, aby KAŻDE miłosne spotkanie kobiety i mężczyzny kończyło się poczęciem dziecka…:)<- coś mi tu trochę zajeżdża hipokryzją i zamiataniem pod dywan.. Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy czemuż dla Boga "naturalna antykoncepcja" jest w porządku a gumka już nie? A metoda in vitro? Tylko proszę konkretnie, bez nawiedzonego bełkotu..Pozdrawiam!

    1. Mnie osobiście bardzo podoba się zdanie o. Daniela Ange: „Przecież nie zakładałbyś gumowych rękawiczek, gdybyś chciał pogłaskać żonę, prawda?” 🙂 A trochę poważniej: stosując prezerwatywę, ingerujemy w naturalny przebieg aktu seksualnego – a w przypadku metod naturalnych – nie. Różica jest mniej więcej taka, jak pomiędzy wykorzystaniem naturalnej siły przepływu wody, a odwracaniem biegu rzeki – pierwsze jest zgodne z naturą, a drugie nie. Nie wiem, czy to Cię przekonuje, ale mam nadzieję, że przynajmniej udało mi się uniknąć tego, jak to nazywasz, „nawiedzonego bełkotu.” PS. Przyznaj się, naprawdę lubisz seks w prezerwatywie? Bo z tego, co wiem, większość mężczyzn bardzo tego nie lubi – i m.in. po to wymyślono pigułki antykoncepcyjne – aby uwolnić ich od tej niemiłej konieczności.

  4. Wszystko piękne, ale co jesli ja ne jestem żoną i chyba nie bedę, a potrzeby mam? Jestem tak samo zbudowana z ciała, uczuc i potrzewb, a seksu mi nie mozna doswiadczyć.

    1. Asiu, ja jestem poważnie niepełnosprawna, a jednak jestem żoną – myślę, że KAŻDY przy odrobinie szczęścia, może doświadczyć miłości a więc i seksu (seks bez miłości jest trochę jak potrawa bez soli – niby to samo, ale SMAK nie ten). Druga sprawa to, czy każdy musi doświadczyć wszystkiego, żeby poczuć się szczęśliwym i spełnionym? Prawdopodobnie nigdy nie nauczę się jeździć na łyżwach (chociaż zawsze BARDZO tego pragnęłam) – ale czy moje życie jest przez to mniej wartościowe? Sensem życia nie jest seks, tylko miłość – a KAŻDY może kochać kogoś lub coś. I tego Ci serdecznie życzę.

      1. „Przy odrobinie szczęścia” no właśnie, nawet to słowo jest dla mnie obce, a co dopiero doswiadczenie. 41 lat ran odrzucenia dalo swoje, dlatego śmiem twierdzić, ze bedzie tak a nie inaczej, a potrzeby ehh pozostają. Trudno, dobrze, ze nie dotyczy to innych zmysłów.Pozdrawiam ciepło.

        1. Asiu, twierdzisz, że inni Cię odrzucają – mam nadzieję, że nie odrzucasz również samej siebie? Starożytni Rzymianie mawiali: „Jeśli chcesz być kochany – kochaj!”, a ja bym jeszcze dodała, że nie możemy wymagać od innych, żeby nas kochali, jeśli najpierw nie pokochamy samych siebie. Wiesz…to jest jak naczynia połączone: bywa, że nasze poczucie odrzucenia tworzy wokół nas taką aurę krzywdy i nieszczęścia, że to odstrasza od nas innych ludzi. Mówiąc prościej – czując się odrzuceni, sami, nieświadomie, odpychamy innych. Na studiach spotkałam dziewczynę siedzącą na wózku z takim samym schorzeniem jak moje. Miała zaledwie 20 lat, a taka była wiecznie skrzywiona i nieszczęśliwa, że miała już zmarszczki wokół ust. Przez dwa lata dosłownie „wychodziłam z siebie”, żeby ją choć trochę rozweselić – bez skutku. Czy sądzisz, że ludzie do niej lgnęli? Mam nadzieję, że nie jest to problem, który Ciebie dotyczy. A co do potrzeb seksualnych osób niepewłnosprawnych, to myślę, że jest to problem, którego nie da się rozwiązać tylko na płaszczyźnie fizycznej (bo gdyby tak było, wystarczyłaby nam do szczęścia masturbacja albo chłopak/dziewczyna z agencji towarzyskiej – w Holandii zresztą zapisuje się niepełnosprawnym seks na receptę. Wątpię jednak, żebyś chciała, żeby ktoś był z Tobą tylko za pieniądze…). Wszyscy mamy serce i ciało stworzone do miłości i kiedyś miałam do Boga całkiem poważne „pretensje”, że dając mi PRAGNIENIA nie dał równocześnie MOŻLIWOŚCI. Skoro zabrał jedno, powinien wziąć i drugie… Ale ta zdolność do kochania może się zrealizować w człowieku na różne sposoby. Ja np. mam duży temprament, ale wiem, że gdybym nie była żoną księdza (wierz mi, że jest to bardzo trudna miłość), mogłabym być równie szczęśliwą zakonnicą…

  5. To bzdura, że Pan Bóg stworzył seks „dla przyjemności”!!! Kobieto, nie wmawiaj ludziom takich bzdur! Przyjemność seksualna jest zwykłą reakcją organizmu na zaspokajanie popędu i odgrywa ważną rolę biologiczną w kwestii rozmnażania. Uprawianie seksu dla przyjemności i przesadne koncentrowanie się na doznaniach fizycznych samych w sobie jest wręcz przeciwnie – prymitywną kopulacją, używaniem swoich ciał dla przyjemności jak przedmiotów, czyli nieczystością i rozpustą, która spycha miłość na dalszy plan bądź całkowicie eliminuje ją z takiego „uprawiania”! Nie da się jednocześnie koncentrować na uprawianiu seksu dla przyjemności i jednocześnie na wyrażaniu miłości – to jest awykonalne! Dobre może być tylko CZYSTE współżycie, z koncentracją na miłości i osobie, a nie na popędzie i doznaniach fizycznych! Czyż Pismo Św. nie podkreśla czystości małżeńskiej i nie przestrzega małżonków przed rozpustą słowami: „łożemałżeńskie niech będzie wolne od rozpusty, gdyż rozpustników osądzi Bóg”?!

    1. A ja jednak wierzę, Beatrice, że to Pan Bóg stworzył wszelkie radości, jakie istnieją – co więcej, że sama „czysta miłość” o której mówisz, jest radosna i słodka i przyjemna… O. Knotz mówi, że orgazm (którego wszak większość zwierząt wcale nie doświadcza) jest przedsmakiem tego, co czeka nas w raju. Wybacz, ale wolę wierzyć jemu, nie Tobie. I wysławiać Boga Stwórcę za przyjemność seksualną. Ona jest jak ogień – może być niszcząca (gdy nie służy miłości) ale może być też dobroczynna… Płomień Pański… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *