Niebo – piekło – niebo…

Kiedyś bardzo lubiłam ten werset z Księgi Izajasza:

„Czyżbym Ja, który otwieram łono matki, nie sprawił urodzenia dziecka? – mówi Pan.

Czyżbym Ja, który sprawiam poród, zamykał łono? – mówi twój Bóg.”

(Iz 66,9)

Bo wiedziałam, że to jest proroctwo, które kiedyś wypełni się na mnie. Że kiedyś będę karmiła piersią dziecko – moje, moje własne. „A każdy, kto o tym usłyszy, śmiać się będzie z mego powodu” (Rdz 21,6). Dla Boga bowiem nie ma NIC niemożliwego…

A jednak, kiedy Bóg spełnił swoją obietnicę – dał mi miłość i „otworzył moje łono” przekonałam się, jak gorzkie mogą być niektóre przepowiednie.

(Dzisiejsza liturgia zawiera m.in. werset: „Jesteś kapłanem tak jak Melchizedek…” – i czy naprawdę dziwisz się, kochanie, że to rozdziera moje serce? Przecież Ty JESTEŚ kapłanem! Jesteś…i zawsze nim będziesz. Zawsze. Nawet, kiedy się pobierzemy… Nawet, jeśli teraz chcesz o tym zapomnieć. Nawet, jeżeli już zapomniałeś. Ja nie zapomnę. I Bóg nie zapomniał…)

I kto wie, może naprawdę jest tak, jak mawiała św. Teresa Wielka, że „kiedy Bóg chce ukarać głupca, spełnia wszystkie jego prośby..”?

2 odpowiedzi na “Niebo – piekło – niebo…”

  1. witaj:) przeczytałam wszystko, co tu jest na pierwszej stronie, przeczytałam też o księżach i szamanach, tak na pierwszy raz…Twój blog jest dla mnie ciekawy i chciałabym go nie zgubić, czy mogłabym go sobie zalinkować? zanim odpowiesz, może najpierw spójrz na mój:)http://deszcz-deszcz.blog.onet.plpiszesz o sprawach, które mnie obchodzą, chociaż o religii /religiach/ nie wiem dużo….pozdrawiam:)

Skomentuj Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *