Medytacje przy zmywaniu naczyń.

Pewna moja sympatyczna znajoma mawiała, że „zmywanie jest jak miłosierdzie Boże – nigdy się nie kończy!” 😉 – i teraz, po kilkunastu dniach wspólnego gospodarowania, przekonuję się najdobitniej, że miała rację, oj, miała rację…

 

Bez względu bowiem na to, jak często byśmy to robili (na szczęście dzielimy tę pracę między sobą mniej więcej po równo, sprawiedliwie i demokratycznie – pewnie nawet z niewielką przewagą P., ponieważ ja nieustająco zmagam się z moim zleceniem, które muszę wykonać niezależnie od tego lepkiego upału…) – ZAWSZE znajdzie się tutaj coś do pozmywania!

 

Ma to jednak także swoją dobrą stronę, ponieważ mając ręce zajęte namydlaniem i spłukiwaniem chętnie oddaję się różnego typu „rozmyślaniom nad zlewem.” A także…modlę się. (To chyba św. Teresa z Avili mawiała, że zły to mistyk, który na skutek wizji zapomina o patelni – tak więc staram się nie zapominać. ;))

 

Listy, które ostatnio od Was otrzymuję, skłoniły mnie zwłaszcza do myślenia (częściej niż do tej pory) o typowych uciążliwościach życia z „eksem” – jak np. brak pracy dla byłych księży i wynikające z tego problemy, nie tylko i nie przede wszystkim finansowe.

 

Jestem kobietą – ale doskonale potrafię zrozumieć, jak bardzo frustrująca dla młodych, zdrowych mężczyzn (a większość kapłanów, statystycznie rzecz ujmując, odchodzi ze stanu duchownego między piątym a dziesiątym rokiem od święceń) może być niemożność zapewnienia godziwego życia sobie i swojej rodzinie.

 

Tym bardziej, jeżeli nie umie się nic innego poza…byciem kapłanem, po prostu. (Niektórzy z Was pisali mi o byłych kapłanach, którzy – cytuję – „nie potrafią nawet skosić trawnika.” – i doprawdy wdzięczna jestem Bogu, że P. szczęśliwie nie należy do tej kategorii).

I zastanawiam się także, czy – jakkolwiek brzmi to okrutnie – stosowane często przez Kościół przeniesienie zakochanego kapłana do innej parafii nie bywa w takim przypadku najlepszym rozwiązaniem?

 

Zwłaszcza wtedy, gdy romans, który mu się przydarzył nie był niczym więcej niż tylko przelotną chwilą „zapomnienia”…

 

Myślę także często o tym, że chociaż – jak na ironię! – mieszkamy o parę kroków od kościoła, a nasze codzienne życie upływa w rytmie dzwonów (siódma…Anioł Pański…Godzina Miłosierdzia Bożego…osiemnasta…Apel Jasnogórski…) – to jednak nie mogę pójść na mszę do tego kościoła. Zbyt wielu mam tutaj znajomych. Jak zresztą we wszystkich parafiach w tym mieście.

 

No, cóż – powinnaś wiedzieć wcześniej, że jeśli wybierzesz kapłana, to (jak Kain) „tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi…” (Ale czy zawsze będziemy tak uciekać, czy zawsze?) Bo jesteś tą, którą po hebrajsku nazwano by „Lo-Ruchama” – „dla której nie ma miłosierdzia.” Sama tak wybrałaś – czemu płaczesz?

 

 

 

10 odpowiedzi na “Medytacje przy zmywaniu naczyń.”

  1. Nie jesteś odosobniona kobieto w zmywaniu i nie tylko Twoj P jest tak dobry w pomocy i dzieleniu demokratycznie i sprawiedliwie, nie wiem więc czym się tutaj znów przechwalasz. I znów po raz kolejny wszystko pod miłosierdzie Boże. Kobiety Ty potrzebujesz dobrego psychloga, chociaz obawiam się ze raczej żaden nie będzie w stanie Ci pomóc. Jesteś jakąś fanatyczką, mistyczką, głoszącą tutaj wydaje Ci się mądrości, cytujacą Biblie a omijasz szerokim łukiem przykazania Boze. Bo nawet jeśli jesteś już z P, to nadal masz z Nim nieślubne dziecko i nadal zyjecie w związku niesakramentalnym, ale Ty pewnie się już z tego spowiadałaś u jakiegoś zaprzyjaxnionego spowiednika. Smieszysz mnie marna kobieto.

    1. Masz rację Obserwatorko. Swą drogą nie wiem jak możnaby przy zmywaniu myśleć o Miłosierdziu Bożym – chyba postawię się na miejscu mojej gosposi. Mam tylko jedno zapytanie gdzie pisze, że Alby z tym księdzem są bez ślubu, bo nie mogę tego znaleźć, znalazłem tylko, że są razem; lecz można tutaj różnie myśleć. Denerwuje mnie też to, iż Alba pisze na co są chorzy jej znajomi, natomiast o sobie pisze tylko, że jest osobą niepełnosprawną…. Ciekawwe…

      1. Księże Obserwatorze 🙂 ja domniemywam, że Oni są bez slubu, bo do tej pory Alba pisala, że wciąz i ciągle wierzy w to, że bądą razem z P, w pełnym tego słowa znaczeniu. Są razem, bo P wystąpił (tak domyślam się). Niech Ksiądz jeśli uważa, że warto przeczyta całego bloga Alby. Ja czytając go wyraźnie zauważam, że to Ona posunęła P do tego co zrobił. A doskonale przedstawiła to w notkacvh kiedy P byl na rekolekcjach oraz w notce pt „dlaczego piszę to wszystko” – gdzie sama nazywa siebie „psychiczną ekshibicjonistką”.Zresztą w notkach wczesniejszych również pisze Alba o swoich poprzednich poszukiwaniach, o przejściu przez cyberpiekło jak sama nazywa, chyba po to by w końcu znalazła się sama w centrum piekła, bo ja tutaj szczęscia nie widzę, ani przy zmywaniu naczyń, ani jedzeniu z plastikowych kubków, ani nawet w radości z poczęcia ich wspolnego dziecka. I zastanawia mnie dlaczego P pozwala Albi pisac to wszystko, dlaczego i po co? Bo chcą znajomi Księza, którzy wystąpili?

      2. Mam porażenie mózgowe, jeżeli ksiądz chce to wiedzieć. Nigdy tego nie ukrywałam. A o dystrofii napisałam tu tylko dlatego, że jego bliscy sądzą, że to dlatego nie moglibyśmy mieć zdrowego dziecka – i tak uzasadniają chęć wychowywania dziecka P. – chociaż nie mają racji, bo to schorzenie dziedziczy się w linii żeńskiej (z matki na syna). W., gdyby tylko chciał, mógł się ze mną ożenić i mieć dzieci. Myślałam zresztą, że tak się właśnie stanie. Ale on wolał mieć ze mnie „maskotkę” niż żonę…

    2. A Ty sama nie jesteś ode mnie lepsza, z taką pogardą wypowiadając się o bliźnich. Swymi komentarzami raz po raz udowadniasz, że cokolwiek bym zrobiła czy napisała, i tak nie uwierzysz, że jestem w gruncie rzeczy normalną dziewczyną, której przydarzyła się niezwykła sytuacja. Nie rozumiem tylko, dlaczego, skoro jestem aż tak irytująca i zaburzona, raz po raz odwiedzasz tego bloga? Lepiej daj sobie już spokój. Śmieszę cię…to chyba dobrze?;) Przynajmniej masz w życiu trochę radości…Ps. Największemu wrogowi nie napisałabym, że jest „marnym człowiekiem”.

  2. Dziwi mnie twoje podejście – podajesz się za Księdza, a tak naprawdę piszesz w ogóle coś innego… Eeee szkoda nerwów.

    1. Xp, a co takiego napisał źle Ksiądz Obserwator? Ze miał odwage wyrazić swoje zdanie, jakże pewnie inne od Twojego. Może to, że wogóle miał prawo domyślam się zapytać o niepełnosprawność Alby, bo to Ksiądz pewnie nie powinien. Jesli tak myslisz XP, to w takim razie zapytam Cię „a P to tak powninien….?”

      1. Nie ma nic wstydliwego w mojej niepełnosprawności – i wcale nie uważam, że ksiądz – czy ktokolwiek inny – nie powinien o to pytać.

  3. a moze-Ksiedz Obserwator,to tylko nick,a nie rzeczywistosci pierwszego wyrazu..bo znowu bez przesady,zeby kaplan tak pisal!!

    1. Dlaczego? W końcu ksiądz to też człowiek, a ja (jak dotąd) nie poczułam się urażona niczym, co napisał.

Skomentuj ~xp Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *