Magdalena Środa czyta list biskupów.

W środowiskach feministycznych coraz głośniej słychać postulat, że to hierarchia kościelna „powinna wreszcie zakopać topór wojenny” i zjednoczyć się z organizacjami kobiecymi we wspólnej walce z takimi zjawiskami, jak pornografia, przemoc w rodzinie czy „seksizm.”

Niestety, publikacje utrzymane w takim tonie, jak felietony głównej ideolog ruchu w Polsce, Magdaleny Środy, niezbyt temu porozumieniu służą – a śmiem twierdzić, że dodatkowo jeszcze zaogniają spór.

Wielokrotnie już tu pisałam (zob. ostatnio „Żelazne zasady”), że niezupełnie zgadzam się z nauczaniem Kościoła w sprawie zapłodnienia in vitro, tudzież w kilku innych „kobiecych” kwestiach.

Niemniej jednak to, co prezentuje pani Środa to czasami GRUBA przesada, a niekiedy (przykro mi to mówić) zwykła intelektualna nieuczciwość.

Przede wszystkim, jeżeli list hierarchów był skierowany do wierzących, to cóż do tego pani profesor, która, podobno, jest ateistką? Czyż „pasterzom” nie wolno nauczać swoich „owieczek” czegokolwiek chcą  (nawet, jeśli wola – że Ziemia jest płaska?) I czy to nie same feministki ukuły to słynne „tolerancyjne” hasło: „Jesteś przeciw aborcji? To jej sobie nie rób!”? No, tak – podobno szaleństwem jest wymagać od filozofa, żeby żył wedle własnych zasad…

Dalej jest już jednak tylko gorzej. Publicystka oskarża Kościół katolicki o  brak zainteresowania  losem „niepłodnych kobiet” (nawiasem mówiąc – czy naprawdę jest to tylko i wyłącznie „damski” problem?). Jako „ciemna parafianka” ośmielam się jedynie szepnąć, że chrześcijaństwo od zawsze wspomagało ludzi dotkniętych bezdzietnością – i to nie tylko (jak by się mogło wydawać) przez modlitwy i inne nabożne praktyki (jeśli wierzyć kronice Galla Anonima, sam Bolesław Krzywousty przyszedł na świat dzięki pewnej „boskiej interwencji”:)), ale także przez dostępne ówcześnie środki medyczne (np. ziołolecznictwo, którym chętnie parali się zakonnicy).

Zupełnie nie rozumiem także zarzutu, jakoby Kościół „sprzeciwiał się rozwojowi medycyny” in toto tylko z tej racji, że sprzeciwia się (zgadzam się, że czasami zbyt kategorycznie) NIEKTÓRYM TECHNIKOM MEDYCZNYM. To zupełnie tak samo, jakby twierdzić, że ekolodzy (skądinąd chyba bliscy sercu Autorki) są przeciwni wszelkiej nowoczesności, ponieważ nie popierają energetyki atomowej. Nieprawdaż, pani profesor?

Jedyne, czego mi boleśnie zabrakło w omawianym dokumencie, to właśnie choćby tycia wzmianka o innych metodach leczenia niepłodności (w sensie ścisłym in vitro, jak wiadomo, taką metodą NIE JEST – usuwa bowiem skutek, a nie przyczynę) – ponieważ po wysłuchaniu listu można było odnieść wrażenie, że jedyne, co mogą zrobić w tej sprawie współczesne katolickie małżeństwa, to żarliwa modlitwa o cud. Biblia jednak roztropnie radzi: „Módl się I wezwij lekarza!” 🙂

W ustach tej zagorzałej zwolenniczki aborcji wręcz kuriozalnie brzmi natomiast stwierdzenie, że Kościół nigdy (aż do najnowszych czasów) zbytnio nie  troszczył się o ludzkie zarodki, ani o zapewnienie dzieciom „indywidualnego bezpieczeństwa.” Jeżeli chodzi o pierwszą kwestię, to nasza „propaganda antyaborcyjna” sięga czasów Didache i Tertuliana (II/III w.).

Natomiast co do drugiej sprawy, to sam Karol Marks, który powiedział, że „wiele możemy wybaczyć chrześcijaństwu, ponieważ nauczyło nas kochać dzieci”, pewnie teraz przewraca się w grobie…

Zresztą „temu strasznemu in vitro” poświęcono w tym akurat liście zaledwie jeden akapit, zwracając jedynie uwagę na fakt, że dziecko nigdy nie może być „dobrem konsumpcyjnym” ani czymś, co po prostu „nam się należy.” (Czyżby nie była to prawda?)

Znacznie obszerniejszy fragment tekstu mówi natomiast o adopcji i innych formach „rodzicielstwa zastępczego” – czego, zdaje się, pani Środa już nie zauważyła. Czy i w tym należy dostrzegać tylko brak troski o kobietę i dziecko?

I jeszcze jedno: chociaż NIE JEST prawdą, że „chrześcijańska rodzina to co roku pół tuzina” (Kościół przy różnych okazjach przypomina o konieczności nie tylko „wielkodusznego” ale i „odpowiedzialnego” rodzicielstwa), to chyba dobrze, że w czasach, kiedy jak mantrę powtarza się, że „macierzyństwo to tylko przeszkoda w samorealizacji”, a przed ciążą należy się, za wszelką cenę, „zabezpieczyć” (i jeśli wszystko inne zawiedzie, wolno się uciec do najbardziej drastycznych środków)  – ktoś jeszcze głośno mówi o tym, że liczne potomstwo to znak Bożego błogosławieństwa?

I trzeba mieć doprawdy wiele złej woli, aby się w tym dopatrywać „wykluczenia osób samotnych i bezdzietnych”…

Por. też: „Żelazne zasady”; „To okropne in vitro”; „Stłuczone aniołki.”

Postscriptum: W kilka dni po napisaniu powyższego tekstu nasza „dyżurna antyklerykałka kraju” , pani poseł Senyszyn, zaskoczyła mnie swoją niewiedzą, rzucając w programie Tomasza Lisa błyskotliwą uwagę, że skoro „papież Jan Paweł II wielokrotnie uznawał sterylizację za moralnie niedopuszczalną, to Kościół powinien także zakazać leczenia raka jądra czy jajnika, które to często wiąże się z takim zabiegiem.” Zawsze uważałam, że nawet, jeśli się zamierza coś skrytykować (a może nawet szczególnie wtedy), należy przede wszystkim wiedzieć, o czym się mówi.

Pominę już fakt, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności w takim samym sensie, jak resekcja zaatakowanego narządu w chorobach nowotworowych (bo to ostatnie usuwa „przyczynę” a to pierwsze – „skutek”).

Ważniejsze jest jednak to, że dla oceny moralnej czynu Kościół katolicki (zresztą nie tylko on) stosuje nie tylko kryterium „materii” (tzn. tego, czego dany czyn dotyczy), ale także „celu.” Na przykład, wszyscy się chyba zgodzą, że okaleczenie człowieka, polegające na wyłupieniu mu oka trudno uznać za czyn moralnie „dobry.” Natomiast nie ma nic złego w tym, że niekiedy jesteśmy zmuszeni pozbawić pacjenta narządu wzroku w tym celu, aby uratować mu życie (jak to się dzieje w przypadku nowotworów siatkówki). Podobna różnica zachodzi w przywołanym przez panią poseł przypadku sterylizacji zamierzonej czy też stosowanej w leczeniu pewnych chorób, oraz np. przy stosowaniu pigułek hormonalnych – mimo, że mają one także potępiany przez Kościół skutek „antykoncepcyjny”, nie popełnia grzechu ten, kto je stosuje w celach terapeutycznych. Nie jest też „eutanazją” w rozumieniu KK podanie leku nawet w śmiertelnej dawce, jeżeli tylko naszym bezpośrednim celem nie było zabicie chorego, a tylko ulżenie jego cierpieniom. I tak dalej, i tak dalej…

Można się, oczywiście, z tym nie zgadzać, widząc tu tylko niepotrzebne „rozdzielanie włosa na czworo” i mnożenie  „wyjątków od reguły”- albo też – na co słusznie zwrócił mi uwagę Rabarbar – próbę ujęcia całego życia „dobrego katolika” w gęstą sieć nakazów i zakazów, podobną do tej, jaką obecnie jest prawo szariatu (a za czasów Jezusa było Prawo Mojżeszowe).

Można tak sądzić – ale najpierw warto byłoby o tym wszystkim wiedzieć, żeby, mówiąc po prostu, nie pleść głupstw.

42 odpowiedzi na “Magdalena Środa czyta list biskupów.”

  1. i ja uważam że Magdalena Środa przesadza. Skoro nie jest katoliczką co jej przeszkadza o czym nauczają księża swoich wiernych i swoje owieczki? Przecież nikt jej nie każe stosować się do nakazów Kościoła! Sądzę, że in vitro winno być dozwolone w szczególnych przypadkach i że należy ukrócić panującą obecnie wolną amerykankę. Mówiąc krótko- Kościół ma prawo i obowiązek pouczać swoich wiernych. Nie powinien jednak wymuszać rozwiązań w prawie państwa. Jestem za rodziałem państwa od Kościoła, ale nie polegającym na tym że oświeceni państwo mówią hierarchom jak mają nauczać swoich wiernych- pani Magdalena winna byc konsekwentna. Wolność i tolerancja?- tak, czyli prawo do głoszenia swoich poglądów. Także dla katolickich księży. pozdrawiam

    1. Brawo, Erinti – z ust mi to wyjęłaś! Nawiasem mówiąc, wreszcie odnalazłam link do Twego bloga, z czego się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że teraz będę bywać u Ciebie częściej.

      1. zapraszam.A wracając do tematu to mnie jedno zastanawia. Czemu panie feministki nie pojadą do Kenii czy Somalii gdzie kobiety są okaleczane w trakcie tzw, obrzezania? A jeśli pani Środa nie zgadza się ze zdaniem Kościoła to niech powie czemu, ale niech nie zakazuje głoszenia poglądów. Chyba że dla niektórych wolność słowa polega na tym że się mówi to co oni.

  2. Odpowiedziałem na Twój komentarz u mnie ale Ty raczej odpowiedzi nie przeczytałaś a podobne wypaczenia o których tam mowa siejesz na innych blogach.Tak więc:> bo ATEIZM też jest w pewnym sensie wiarą – wiarą w to, że żadna Siła Wyższa nie istnieje) Ateizm to nie wiara a odrzucenie wiary. Wiara to uznawanie za prawdę czegoś co nie jest zgodne ze stanem faktycznym. Jeżeli żadnego boga nie widzę to to stan faktyczny a więc to wiedza a nie wiara. Nie można wierzyć w nieistnienie boga. Po prostu nie wierzy się w istnienie. Czy ty nie wierzysz w krasnoludki i bogów hinduizmu wierzysz w ich nieistnienie?

    1. Ateizm jest „wiarą” w tym sensie, że NIE MOŻNA DOSTARCZYĆ NAUKOWYCH DOWODÓW ZARÓWNO NA ISTNIENIE BOGA JAK I NA JEGO NIEISTNIENIE. Koniec, kropka. I choć szanuję każdy pogląd w tej sprawie, także Twój (i w przeciwieństwie do Ciebie, nigdy, przenigdy nie nazwałabym ich wypaczeniem) to znacznie bardziej lubię agnostyków, którzy wstrzymują się od wygłaszania poglądu w tej sprawie. Tak jest chyba nasjuczciwiej. Nie, nie wierzę w krasnoludki ani w bogów hinduizmu, ale nie denerwują mnie ci, którzy wierzą i nie mam potrzeby, żeby im uświadamiać, jacy są głupi, ciemni i ograniczeni. Przeciwnie, szanuję ich przekonania.Bo kto wie, może oni wiedzą coś, czego ja nie wiem?

      1. > Ateizm jest „wiarą” w tym sensie, że NIE MOŻNA DOSTARCZYĆ NAUKOWYCH DOWODÓW ZARÓWNO NA ISTNIENIE BOGA JAK I NA JEGO NIEISTNIENIE. Nie ma dwóch jednoznacznych alternatyw. Stan ateistyczny jest doświadczalny, więc wierzyć w brak czegoś, czego i tak nikt nie widział i nie potrafi tego pokazać – nie można. To wiedza – choć ty możesz uważać, że mylna wierząc, że stan faktyczny jest inny. Nie wierzę w żadne nieistnienie – chyba lepiej od Ciebie wiem w co wierzę a co nie, nie sądzisz? Dość śmieszną próbę zdeprecjonowania ateizmu sobie znalazłaś – jako, że wiara ma mniejszą wartość, to wmówisz, że ateista też wierzy. niestety z logiką postępowania ma to niewiele wspólnego.O naukowych dowodach na nieistnienie możesz przeczytać tu:http://ateistaa.blog.onet.pl/2,ID178530969,index.htmlTaka procedura jest nielogiczna.> Nie, nie wierzę w krasnoludki ani w bogów hinduizmuNo patrz – ty w bogów hinduizmu nie wierzysz ale ja w Twojego boga już nie nie wierzę ale wierzę w nieistnienie. Ciekawe podejście. 🙂

        1. Widzisz – i tu jest podstawowa różnica pomiędzy nami – ja nie podejmuję prób DEPRECJONOWANIA ateizmu, ja go dopuszczam i szanuję, jako rónorzędną i rozumną możliwość. Dociera to do Ciebie?

          1. Może i nie deprecjonujesz. Może to ktoś tak deprecjonował a Ty nieświadomie uznałaś jego wypaczoną definicję. Może tak być. Jeżeli tak – to w takim razie nie będziesz tych wypaczeń szerzyć dalej.

        2. Nikt nie widział, powiadasz? A co z tymi, którzy twierdzą, że jednak „widzieli”? To prawda, że ludzie niekiedy mają tendencję do widzenia rzeczy, które nie istnieją (głównie w przypadkach chorób psychicznych lub złudzeń optycznych) a jednak – czy mamy intelektualne prawo twierdzić tak o WSZYSTKICH tego typu doświadczeniach tylko dlatego, że nam (lub pewnej grupie ludzi) są one niedostępne? Czy nie znajdujemy się wówczas w położeniu ludzi niewrażliwych na kolory, którzy by twierdzili, że żadne barwy obiektywnie nie istnieją?

          1. > a jednak – czy mamy intelektualne prawo twierdzić tak o WSZYSTKICH tego typu doświadczeniach tylko dlatego, że nam (lub pewnej grupie ludzi) są one niedostępne? Tyle tylko, że nikt nie chciał ich udostępnić, udowodnić że to prawda. Tym bardziej to wątpliwe jeżeli Bóg ma być Bogiem ukrytym – po co miałby się pokazywać?

          2. Bóg nie jest ukryty.On nawet o swym istnieniu grzmi.Zbadany i opisany w części jaką nam udostępnił /przez swych wybranych/.Filozofowie podążając drogą umysłu ,również doszli.Nie polecam podążania ścieżką rozumu /wykręca w ósemeczkę umysł choć doprowadza :)/,polecam natomiast najprostszą ścieżynę w nas – ścieżynę serca.Kiedyś sprawdzałam co napisano na temat Boga.Sprawdzałam uczciwie by porównać.Szłam również drogą rozumowania filozofów.Bóg opisany jest,znany,choć też wówczas myślałam /tak mi wpajano/ że Bóg ukryty i nikt go nie zna :).ZNAMY GO,tylko DOPUŚĆMY ! Udowodnić? Hm,myślę że udowodnienie znajduje się w uczciwości,znawców tego obszaru.Możliwe jest.

    2. Ps. Uzasadnienie typu: „Jeżeli czegoś nie widzę, to po prostu oznacza, że to nie istnieje” – jest niegodne Twego intelektu. Ludzie dotknięci daltonizmem nie widzą kolorów (albo niektórych z nich) – ale czy to dowód na to, że kolory obiektywnie nie istnieją? Dziś już wiemy np. że istnkieją cząstki elementarne tak małe, że w żadnen sposób nie możemy ich „zobaczyć” (zarejestrować) a jednak z pewnych przesłanek wynika, że one po prostu MUSZĄ tam być. Dla ludzi wierzących podobnie jest z Bogiem. Czemu nie możesz po prostu spokojnie tego zaakceptować – tak, jak ja akceptuję istnienie ateistów?

      1. > Ps. Uzasadnienie typu: „Jeżeli czegoś nie widzę, to po prostu oznacza, że to nie istnieje” – jest niegodne Twego intelektu. To że nie widzę to nie wszystko – są jeszcze rzeczy, które zaprzeczają istnieniu boga czy bogów, zwłaszcza katolickiego Boga.Jeżeli jest to jednak byt pierwszy, unikalny i niezwykły – brak widzenia wystarczy by nie „wierzyć w nieistnienie” a nie wierzyć w istnienie.> Ludzie dotknięci daltonizmem nie widzą kolorów (albo niektórych z nich) – ale czy to dowód na to, że kolory obiektywnie nie istnieją?Tyle, że są ludzie widzący te kolory – co daltonista a nawet ślepiec mógłby zweryfikować. Są też różnego rodzaju urządzenia, którymi ktoś taki mógłby zbadać kolor czy natężenie światła. Nie jest to więc analogia bo Boga ani nikt inny nie widział ani nie da się go nawet odkryć (a co dopiero badać) urządzeniami badawczymi.> Czemu nie możesz po prostu spokojnie tego zaakceptować – tak, jak ja akceptuję istnienie ateistów?Dlaczego uważasz, że nie mogę zaakceptować ludzi wierzących w Boga czy tego że w niego wierzą?Skoro akceptujesz ateistów, to dlaczego u mnie napisałaś, że razi Cię mój ateizm a ateistom chcesz wmówić, że podzielają pogląd, którego nie podzielają tudzież na siłę zdeprecjonować ich pozycje bawiąc się w definicyjne manipulacje?

        1. Nigdzie nie napisałam, że razi mnie Twój ateizm – musiałeś coś źle zrozumieć. Razi mnie czasem (ale częściej bawi) sposób, w jaki go propagujesz – z iście „pobożnym zacięciem” – na zasadzie:”O, ludzie przebudźcie się – KK to samo ZŁO!” Definicja Boga, który (gdyby był) musiałby być zawsze i wszędzie dla wszystkich widoczny, jest islamska, a nie chrześcijańska. To muzułmanie wierzą, że Allah jest oczywisty niczym Słońce na niebie i dlatego w świecie muzułmańskim ateizm jest zbrodnią karaną śmiercią. Ja natomiast sądzę, że Bóg, jeśli jest, jest Bogiem „ukrytym”, nieoczywistym – i dlatego ateizm jest realną możliwością. Ps. Dlaczego mnie tak nienawidzisz? Bo obawiasz się, że mogłbyś mnie polubić i uznać, że może nie wszyscy katolicy są sprzymierzeni z siłami ciemnośći i zagrażają wszystkiemu, w co wierzysz?

          1. > sposób, w jaki go propagujesz – z iście „pobożnym zacięciem” – na zasadzie:”O, ludzie przebudźcie się – KK to samo ZŁO!” Co ma KK do ateizmu? Teizmu nie potępiam tylko KK. Ten może być potępiany nawet przez teistów.> Definicja Boga, który (gdyby był) musiałby być zawsze i wszędzie dla wszystkich widoczny, jest islamska, a nie chrześcijańska.Nie zawsze i wszędzie ale kiedykolwiek. Jeżeli coś nigdy nie było widoczne to nawet nie można by było wiedzieć że istnieje.> Dlaczego mnie tak nienawidzisz?Dlaczego robisz z siebie ofiarę? Nigdzie nie okazuję Ci nienawiści, nie nawracam na ateizm a Ty mi tego typu cechy przypisujesz.

  3. Żeby tylko jakoś p. Profesor tutaj ściągnąć – przynajmniej teoretycznie rzecz biorąc powinna po tym, co napisałaś, przejrzeć na oczy. Obawiam się jednak, że p. Środa od dawna jest ślepa (choć sama tego nie zauważa).

  4. A jak się głosuje? – wszedłem na tego linka, którego podałaś i nic nie znalazłem:( (a teraz przez kilka dni będę na działce i też nic nie zrobię)

    1. Leszku! Na razie jeszcze nie ma numerów, na które będzie się wysyłać smsy konkursowe. Zamieściłam tu jednak już numer bloga, żeby później nie zapomnieć, jak to mi się kiedyś już zdarzyło. Spokojnie!:)

  5. Aha, jeszcze coś – nawet pewnie nie zauważyłeś, mój logiczny przyjacielu, że sam sobie przeczysz. Jeżeli piszesz:”To nie tylko to, że Go nie widzę, ale również …” tzn. że jednak, podświadomie, szukasz DOWODÓW „na nieistnienie” – bo człowiek to już jest taka istota, że żadnego twierdzenia nie chce przyjąć bez dowodu. I bardzo dobrze. Tyle, że dowód (w wierze czasami nazywa się go „świadectwem”) nie zawsze bywa przekonujący dla wszystkich. Nawet wtedy, kiedy rzecz dotyczy nie wiary, a faktów jak najbardziej naukowych. Stanowczo protestuję, abym kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób deprecjonowała ateizm czy ateistów, świadomie czy też nie. Znałam bardzo wielu ateistów, których szanuję i podziwiam, choć nie podzielam ich poglądów. A z tego, co mówisz (wbrew Twoim deklaracjom na blogu i przekreślonym symbolom wszystkich religii…) wynika, że nie tyle jesteś A(NTY)TEISTĄ co przeciwnikiem KK. W związku z tym po raz kolejny przepraszam Cię za wszystko zło, które katolicy czynili, czynią lub będą czynić w przyszłości. Pozwół sobie jednak powiedzieć, że byli wśród nich i tacy, którzy czynili dobro… Choć to zapewne z Twego punktu widzenia nie ma znaczenia.

  6. dyskusja z mężczyznami którzy weszli do organizacji Kościól jest bezsensowna.Nawet Jezus nie dyskutował z Sanchedrynem tylko nauczał w ogrodach i na górach.

  7. dyskusja z mężczyznami którzy weszli do organizacji Kościól jest bezsensowna.Nawet Jezus nie dyskutował z Sanchedrynem tylko nauczał w ogrodach i na górach.

  8. Magda Środa powinna zastanowić się z podwalin jakiej kultury się wywodzi. Dlaczego jest osobą publiczną i na prawo istnieć w świecie mediów? Gdyby urodziła się w innej część globu tam gdzie Chrześcijanie muszą walczyć z dyskryminacją (często jest to walka o życie) to w najlepszym wypadku mogłaby chodzić bez chusty na twarzy a za zajmowanie stanowiska zostałaby cieleśnie ukarana.Niech Środa zostawi w spokoju symbole religijne, którym tak wiele zawdzięcza. Może niech zwróci się do środowisk muzułmańskich aby ci wyrzekli się swoich. Obawiam się, że ta społeczność, która coraz śmielej wkracza do Europy zgodnie z zasadami swojej biblii – Koranu w oczywisty dla nich sposób dokonałaby aktu nawrócenia niewiernego uderzając go mieczem po szyi. Może Środa wybierze się do „Europejskiej” Turcji i zaproponuje im takie anty ksenofobiczne rozwiązanie. Pewnie szybko by się nawróciła i doceniła wartości Chrześcijańskie.Póki co …Środa opamiętaj się!

  9. Pani prof Magdalena Środa to przykład ograniczonego profesora który zazdrości intelektu popularności i doświadczenia naukowego lepszym od siebie.Uczepiła się Panów Lecha i Jarosława Kaczyńskich , pana Gosiewskiego, i wszystkich tych którzy mają odmienne od niej poglądy Tkwią w niej głęboko komunistyczne ideały..Obrzydliwe są jej posty , artykuły i wypowiedzi..Poniża wszystkich i wszystko uważając siebie za pępek świata. Nawet po tragedii Smoleńskiej tak bolesnej dla wszystkich to ona pierwsza oczywiście musiała przerwać ten spokój i zatruć jadem atmosferę. Pytanie do niej ….POnoć jest pani naukowcem …niech sie pani skoncentruje na swojej pracy …jakoś nie bardzo kwitnie pani w tej dziedzinie…dość już pani narobiła swym jęzorem …

    1. Doroto, nie przepadam za panią Środą (było to chyba wyraźnie zaznaczone w tekście?) niemniej to NIE ONA jest winna zburzeniu zgody narodowej po katastrofie, nie jest również z PO. 🙂 Choć, oczywiście, raczej jest to radykalna publicystka, niż wybitna uczona.

    1. Nie wierzę, by jakikolwiek psychiatra obrażał ludzi. 🙂 Nawet chorych – zakładając, że homoseksualizm jest chorobą. Nie życzę sobie takich słów na moim blogu. Co do uleczalności zjawiska – opinie są podzielone. Nawet wśród ludzi, którzy się tym zajmują, uważa się, że możliwa jest zmiana orientacji zaledwie w 20-40% przypadków.

  10. JA nie obrazam !!! ja tylko (wstyd sie przyznac) NIE ZNAM angielskiego i dla tego musze pisac polskie a nie angielskie wyrazy !!!

  11. JA nie obrazam !!! ja tylko (wstyd sie przyznac) NIE ZNAM angielskiego i dla tego musze pisac polskie a nie angielskie wyrazy !!!

  12. PEDAŁY ! Takich slow nie zyczy sobie pani na swoim blogu ? JA TEZ NIE ZYCZE SOBIE „spedow pedałuw” w Warszawie itd.

    1. No, proszę – człowiek o stu twarzach – każda nieprawdziwa!:) Nie znam ani jednego homoseksualisty, który by mówił o sobie per „pedał”.

  13. ŻĄDAM !!! Usunięcia „pedałuw” z sali sejmowej ! Jesli nie to sprawę kieruję do STRASBURGA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Skomentuj ~westerwelle Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *