FAQ: NPR

Muszę się przyznać, że dość naiwnie sądziłam, że to, co miałam do powiedzenia na temat „metod naturalnych”, powiedziałam już w kilku poprzednich postach – i że to wystarczy. Ale gdzie tam! Ludzie, nawet niektórzy spośród komentujących na tym blogu, wciąż powtarzają utarte mity… Uff!

Tak więc, jeszcze raz.

MIT NR 1: TE METODY SPRAWDZAJĄ SIĘ TYLKO U KOBIET O BARDZO REGULARNYCH CYKLACH. Sama jestem przykładem, że wcale niekoniecznie. Długość moich cykli waha się „od Sasa do lasa” (od 30 do 80 dni), a mimo to z powodzeniem od lat je stosuję.

MIT NUMER 2: MOŻNA ZAJŚĆ W CIĄŻĘ ZAWSZE, NAWET PODCZAS MIESIĄCZKI. Podczas prawdziwej miesiączki jest to raczej nieprawdopodobne. „Reguła  kliniczna” tj. ustalona na podstawie badań ginekologicznych, mówi, że u kobiety, która ma przeciętne cykle dłuższe niż 26 dni prawdopodobieństwo zajścia w ciążę w ciągu pierwszych 6 dni cyklu jest mniejsze niż 1 %. Dlatego większość współczesnych metod NPR uznaje „te dni” za bezpieczne. Oczywiście, niekiedy kobiety mylą menstruację z krwawieniem okołoowulacyjnym, które jest  zawsze sygnałem wysokiej płodności. A jak rozpoznać, które jest które? Bardzo prosto: krwawienie, które nie było poprzedzone kilkoma dniami podwyższonej temperatury, NIE JEST miesiączką.

MIT NUMER 3: KARMIENIE PIERSIĄ NIE CHRONI PRZED ZAJŚCIEM W CIĄŻĘ PRZED PIERWSZĄ MIESIĄCZKĄ PO PORODZIE. Ależ chroni, pod warunkiem, że dziecko karmione jest wyłącznie piersią, na każde żądanie (także w nocy) i nie rzadziej, niż co 3-4 godziny. Przy spełnieniu tych warunków prawdopodobieństwo zajścia w ciążę niedługo po porodzie (przy niestosowaniu żadnych innych metod, włącznie z obserwacyjnymi) wynosi tylko 6%.

MIT NUMER 4: NAJBARDZIEJ PŁODNA JEST KOBIETA TUŻ PRZED I W TRAKCIE MIESIĄCZKI. Mit nadspodziewanie często spotykany na różnego typu forach internetowych. Jest to właśnie czas NAJNIŻSZEJ płodności w całym cyklu. I jeśli ci wszyscy ludzie sądzą przy tym, że „stosują metody naturalne” to nie dziwota, że okazują się one „nieskuteczne.” To zupełnie tak, jakby brać pigułkę całkiem nie wtedy, kiedy potrzeba.

MIT NUMER 5:”ZASZŁAM W CIĄŻĘ W STUPROCENTOWO NIEPŁODNYM OKRESIE.” („I MUSIAŁAM USUWAĆ!” – dodała tamta panienka). To możliwe, ale mało prawdopodobne. Szansa na zajście w ciążę w III fazie cyklu wynosi ok. 1%. Bardziej prawdopodobna jest tu więc pomyłka ze strony użytkowniczki metody. A już zupełnie nie rozumiem stwierdzenia, że ktoś „musiał” w następstwie tego usunąć ciążę – jakby był to rodzaj kurzajki, którą się wycina, gdy tylko się pojawi…

MIT NUMER 6:METODY NATURALNE SĄ BARDZO CZASOCHŁONNE. Może w fazie uczenia się. Mnie codzienne obserwacje zajmują nie więcej niż kilka minut dziennie, tym bardziej, że można je wykonać także w trakcie innych czynności. Na pewno pigułka byłaby dla mnie pod tym względem znacznie bardziej kłopotliwa, ponieważ najzwyczajniej w świecie… „nie umiem” łykać tabletek! 🙂

MIT NUMER 7: TE METODY WYMAGAJĄ  UCIĄŻLIWEGO MIERZENIA TEMPERATURY W POCHWIE ALBO W ODBYTNICY („niech tam sobie faceci wsadzają termometr w tyłek!” – napisała mi pewna młoda zwolenniczka pigułek). Ja tam nie wiem – zawsze mierzyłam w ustach i sprawdzało się całkiem dobrze. Ale, co kto woli. 😉 Gwoli ścisłości warto też dodać, że istnieją takie metody naturalne (np. metoda Billingsów albo test płodności „ze śliny”), które w ogóle nie wymagają pomiaru temperatury…

72 odpowiedzi na “FAQ: NPR”

  1. Kilka lat temu oniemiałem, gdy inteligentna kobieta, na stanowisku, wykształcona, matka pięciorga dzieci zwierzyła się w towarzystwie, że jeśli kobieta w dwa dni po stosunku się nie myje, to w ciąże nie zajdzie.W sumie ta rozrodczość powiązana z seksualną przyjemnością to jedna wielka pułapka. O ileż mniej dramatów by było, gdyby poczęcie dziecka nie wiązało się z przyjemnoscia, tylko z bólem. A że ludzkośc by wymarła? Tym lżej dla świata.

    1. Ja w poczekalni do ginekologa słyszałam jeszcze lepsze „kwiatki” – np. że kąpiel w bardzo gorącej wodzie zmniejsza płodność faceta; że jak się zapomni wziąć pigułkę, to wystarczy następnego dnia połknąć dwie; że „od pierwszego razu” w ciążę się nie zachodzi…

      1. ” np. że kąpiel w bardzo gorącej wodzie zmniejsza płodność faceta;” – to akurat prawda tyle, że to raczej tragedia niż metoda antykoncepcyjna. Ogolnie przegrzewanie jąder prowadzi do zmniejszenia ruchliwości plemników i co się z tym wiąże do bezpłodności.

        1. To wiadomo, Izo, ale to na pewno nie znaczy, że jak facet wykąpie się w ukropie, to już będzie mógł kochać się bez żadnych „konsekwencji.” 🙂

          1. :-)))))))). Ale wykąpać tak ogólnie zwłaszcza w upalny dzień to nie zawadzi :-)).

          2. Tak, tak – myjcie się, panowie! U kobiety węch jest najwrażliwszym ze zmysłów! :))))

          3. Może też być :myjcie się dziewczyny, bo nie znacie ni dnia ni godziny…..

    2. U większości zwierząt „to” się wiąże z bólem – ale jakoś nie wszystkie są zagrożone wymarciem. A co do tamtej pani, to być może te pięcioro dzieci miała właśnie ze względu na stosowanie tej „metody dwóch dni”?:) Czego to ludzie nie wymyślą! Z historii wiem raczej, że płukanie pochwy (a więc i mycie się) było jedną z najstarszych metod antykoncepcyjnych – choć jej skuteczność wynosi zaledwie 20-30% . Ostatnio jakiś afrykański polityk, zresztą odpoiwiedzialny za kampanię dot. AIDS w swoim kraju, „miał przyjemność” z seropozytywną prostytutką – i tłumaczył potem, że ryzyko zakażenia było minimalne, ponieważ…bezpośrednio po stosunku wziął prysznic!:(

  2. Albo nie chcę Cię starszyć ale nieregularnośc i to tak wielka Twoich cykli menstruacyjnych wskazuje, że coś niedobrego się dzieje z Twoim organizmem. A wracając do tematu – największą zbrodnią jaką dokonano na kobietach jest dla mnie wmówienie im ,że hormony są cacy dla nich i że są synonimem wyzwolenia, nowoczesności etc. Każdy kto obiektywnie podejdzie do terapii hormonalnej od razu się zorientuje, że nic dobrego z tego nie wynika. Same poważne problemy zdrowotne. Grzybica układu płciowego, rozregulowanie gospodarki hormonalnej z wszystkimi skutkami, zatrucie organizmu. To potem niestety procentuje prowadząc do nowotworów. Co ciekawe nikt nie mówi ile czasu trwa odtrucie z hormonów, jaki ma to wpływ na potomstwo. Najważniejsze, ze bandyckie koncerny farmaceutyczne mają się dobrze a „bydło ludzkie” niech płaci za „leki” i płacze.Zwracam wszystkim Paniom uwagę na eksplozję zachorowań na mięsniaki macicy. To nic innego jak stan przedrakowy. Hormonami dokarmia się zwierzęta hodowlane, do kosmetyków dodaje sie hormony. Idziemy na samozagładę. I ja nie piszę tego ze względu na jakieś przekonania religijne tylko ze względu na sprawy zdrowotne.

    1. Izo, wiem, że mam zaburzenia hormonalne (podobne do „zespołu policystycznych jajników”) i trochę mnie to martwi (niemniej bez większych trudności donosiłam ciążę i urodziłam zdrowe dziecko :)), ale chciałam przez to powiedzieć, że NAWET ONE nie są przeszkodą w stosowaniu NPR. Leczyłam się zresztą na to przez wiele lat, u różnych ginekologów i endokrynologów. Pigułki homnonalne, które na to brałam, nie przynosiły żadnych efektów, dawały jedynie bardzo nieprzyjemne skutki uboczne (codzienne torsje i brak apetytu na cokolwiek poza cukrem w czystej postaci, niekontrolowane zmiany wagi…) więc je odstawiłam po dwóch czy trzech latach – i pogodziłam się z tym, że widocznie taki jest ten mój „naturalny rytm.” Co do skutków ubocznych hormonalnej antykoncepcji, rozbawiło mnie przed chwilą zdanie przeczytane w Wikipedii, że „działania niepożądane, zwłaszcza pigułki dwuskładnikowej zdarzają się sporadycznie”, podczas gdy w rzeczywistości: pigułkę jednoskładnikową („minipigułkę”) wprowadzono właśnie ze względu na to, że jest „bezpieczniejsza” (mniej szkodliwa) od tradycyjnej. 2) Większość kobiet stosujących pigułkę odczuwa na sobie jakieś skutki uboczne – choć nie zawsze są one tak drastyczne, jak w przypadku pewnej amerykańskiej nastolatki, która w wyniku zakrzepicy doznała ciężkiego uszkodzenia mózgu. Niestety, przekonanie o „całkowitej nieszkodliwości” tych metod jest tak silne, że niejednokrotnie dziewczyny, które je zażywają np. palą papierosy, co znacznie zwiększa ryzyko. Trener Kamili Skolimowskiej przyznał, że jedną z przyczyn jej nagłej śmierci mogło być „stosowanie doustnych środków antykoncepcyjnych” – niemniej w jej akurat przypadku istniało wiele innych, równie „niewygodnych” czynników, jak np. hipoteza stosowania dopingu czy po prostu nadmierny wysiłek fizyczny. A ponieważ objawy najczęściej mogą wskazywać na różne przyczyny – tak więc i „dobroczyńcy ludzkości” z firm produkujących pigułki mogą w zasadzie spać spokojnie (najwyżej od czasu do czasu zapłacą wysokie odszkodowanie, jak w przypadku tamtej Amerykanki, która do końca życia będzie niepełnosprawna…). I możesz mi wierzyć, że moje „przywiązanie” do NPR nie jest motywowane „ideologicznie” – skoro przekonałam się, że to działa, dlaczego miałabym szukać czegoś innego? Wskaźnik niezawodności (wg. różnych badań) wynosi od 93 do 99,8%. Jak na mój gust to zupełnie wystarczy. 🙂

      1. Wiesz Alba, to wszystko co piszesz o metodach naturalnych jest prawdą, ale niesłusznie demonizujesz tabletkę.

        1. Nie demonizuję – to chyba raczej wszyscy ją BAGATELIZUJĄ – jak gdyby nieplanowana ciąża była czymś znacznie gorszym od tych wszystkich powikłań… To tak, jakby po połknięciu tabletki na grypę stracić wzrok. Opłaca się?:) A jeśli to nie pigułka wywołała zakrzep u tamtej małolaty – to ZA CO koncern wypłacił jej to odszkodowanie?Za milczenie?

          1. Gdy moja koleżanka poprosiła weterynarza o tabletki dla swojej suczki usłyszała oburzony głos – ależ to RASOWY pies !!!!No cóż…bez komentarza

          2. No, tak – nasza kotka, której nie chcieliśmy wysterylizować, także dostawała tabletki. Zdechła z powodu nowotworu macicy. 🙁

          3. Czyli jednak mimo tych wszystkich mądrych rzeczy, które tu wypisujesz, to z medycyną masz na bakier, bo akurat tabletka ZMNIEJSZA ryzyko nowotworu trzonu macicy (jajnika zresztą też). Ja spotkałam pacjentkę, która po DTA miała udar móżdżku (pomogła sobie fajkami) co nie oznacza, że wszystkich to czeka. Opowiadanie, że ZAWSZE po tabletkach są konsekwencje wynika z niewiedzy i zdobywania wiadomości z mało wiarygodnych źródeł. Ja tabletki źle toleruję. Ale napisałam to już kiedyś u siebie: tabletka nie ma zębów- nie gryzie, ani kopyt- nie bodzie;)) Pozdrawiam. Mniej skrajności- reszta ok i z większością spraw się zgadzam;)

          4. Myślę, że uległaś propagandzie medyczno-farmaceutycznej. Co to jest nowotwor? Najprościej :zespół uszkodzonych komorek , które osłabiony i niezdolny do ich utylizacji organizm zamyka torebką (otarbia). Po co kobiecie menstruacja? Wiesz? Żeby oczyścić narządy rodne z martwych, uszkodzonych komorek, i przygotować do przyjęcia nowego życia.Najprościej. Co robią pigłuki? Czy podczas stosowania „terapii hormonalnej” (tfu!) kobieta ma normalną menstruację? Czy dochodzi do naturalnego oczyszczenia narządów rodnych? Jak działają na pigułki na głownego utylizatora toksyn w ludzkim organiźmie – wątrobę? Niszczą wątrobę. Źle pracująca wątroba nie przerabia toksyn i wtedy organizm ratując siebie utyka toksyny gdzie może. Jak można twierdzić, ze pigułki są profilaktyką w leczeniu raka? Co za bzdura! Pigułki przyczyniają się do nowotworu. Nigdy odwrotnie. Jeszcze 50 lat temu nowotwór był rzadkością. Teraz mamy pandemię ! Czyzby brakowało leków? Nie! My tylko trujemy swoje biedne organizmy! I pamietaj. W zdrowym ciele -zdrowy duch! Nigdy odwrotnie! Pigułki rozregulowują gospodarkę hormonalną. Zatruwają organizm, przyczyniają się do zwielokrotnienia ilosci uszkodzonych i martwych komórek co wykorzystuje grzyb Candida Albicans. Grzybice narządów rodnych są plagą. Zresztą nie tylko narządów rodnych: zgagi, łupież, częste infekcje,prochnica, paradentoza, trądzik,zaflegmione zatoki, mięsniaki, polipy.. następnie choroby z autoagresji: alergie, wrzodziejace zapalenia jelita grubego, celakia, reumatyzm, cukrzyca typu 1. I wiele wiele innych, ktorych nasi medycy w ogóle nie kojarzą z zatruciem organizmu toksynami a w tym hormonami. Ale Bog, Natura dała nam wolną wolę i ROZUM. Wiec wolność Tomku w swoim domku (organiźmie!).

          5. Tak, tylko mylisz pojęcia. Schorzenia, które tu opisałaś, powstają przede wszystkim z powodu złego trybu życia i postępującego zanieczyszczenia środowiska. Kiedyś ludzie żyli zdrowo, samochody nie były plagą, o konserwantach nikt nie słyszał. Tak więc nie myl pojęć i nie dopasowywuj tych schorzeń do pigułki antykoncepcyjnej, bo akurat Pszczoła ma rację, wystarczy poczytać w źródłach medycznych.

          6. Tak więc rozumiem, że – tak jak napisałam – producenci „cudownej pigułki” mogą spać spokojnie, bo nikt im nigdy nie udowodni, że ich wspaniały produkt jest bardziej szkodliwy, niż woda z wodociągu. Zawsze można przypisać winę „zanieszczyszczeniu środowiska.” Bardzo to wygodne. 🙂 Ps. Z historycznego punktu widzenia bardzo trudno jest udowodnić, że „dawniej ludzie żyli zdrowiej” – tym bardziej, że przęciętna długość życia jeszcze w XVIII w. wynosiła o 15-20 lat mniej, niż dziś. A w XIX w. w wielkich miastach przemysłowych poziom zanieczyszczenia powietrza był tak duży, że nawet bielinki kapustniki zmieniały barwę na czarną -a mimo to aż do II połowy XX w. gruźlica zabijała więcej ludzi, niż nowotwory. Ach, te dawne, dobre czasy…

          7. Kiedyś ludzie żyli zdrowo…To kolejny mit. Kiedys ludzie nie żyli zdrowo bo byli niedożywieni,a o warunkach sanitarnych nie wspomnę. A jak myślisz czym różni się konserwant od horomonu w złym działaniu na organizm? Oczywiście, że środowisko jest skażone więc tym bardziej nie widzę sensu aby do toksyn ktore wchłaniamy z wodą, powietrzem i pożywieniem dokłądać hormony. Jeszcze zerknij na to co ludzie teraz jedzą? Jeśli się dobrze przyjrzysz i popatrzysz na to co to jest pasteryzacja, rafinacja, homogenizacja to stweirdzisz, że w sklepach jest pełno żywnosci trującej dla człowieka.A cukier? A reklamowane Red Bulle i inne świństwa? i do tego pigułka. Biedny organizm. Nie dziwię się, że jest tak wielki wzrost zachorowalności na nowotwory. Ja wiem, że ludzie nie chcą przyjąć podstawowej wiedzy o zdrowiu. nie o chorobach tylko o zdrowiu.

          8. Z ust mi to wyjęłaś, Izo – kiedyś ludzie wcale nie żyli zdrowiej, niż dziś (przeciwnie raczej) tylko że zagrożenia dla zdrowia były nieco inne – zerknij na mój komentarz powyżej. A swoją drogą, wiele razy słyszałam stwierdzenie, że metody NPR są „niedzisiejsze” ponieważ „nowoczesny tryb życia” rozgregulowuje kobiece rytmy (a pigułka to nie?:)). Pomijam już fakt, że to niezupełnie prawda – bo, jak widać, nawet tak „rozregulowane” jak ja mogą z powodzeniem obserwować swój organizm – ale nawet jeśli…to kto do tego doprowadził?:) I czy już aby nie pora, żeby zacząć to „odkręcać”?

          9. Stek bzdur! Mój profesor fizjologii nie zostawiłby na Tobie suchej nitki.

          10. Jakoś się nie boję. Ja jestem kobietą i swoją fizjologię znam nie potrzebuję do tego profesora. Wiedza o naszych organizmach nie jest tajemna – jest ogólnie dostępna.Nie trzeba mieć tytułow naukowych aby o tym wiedzieć tylko trochę czasu aby ją zgłęnić i poskładać klocki lego. Jakoś wszyscy zapomnieli o naukach Hipokratesa – zachęcam wyszlo polskie wydanie. Żaden profesor fizjologii mi nie wmówi, że hormony są cacy- bo nie są. To nasz organizm jest genialny i nie wolno w nim „gmerać”. Proszę sobie poszukać na niezależnych ( od lobby farmacetycznego) stronach internetowych o nowotworach, stanach przedrakowych i hormonach. Pszczoła -mogę być cyniczna i Ci napisać -truj się – Twoje życie, Twoja sprawa, Twoje nowotwory, Twój Matrix. Ale nie wciskaj innym kobietom takiego kitu.PS. Mnie już nic nie zdziwi po tym jak zobaczyłam ,że Instytut Matki i Dziecka rekomenduje Danonki – jedną z wielu trucizn a prof. Religa reklamował drugą truciznę – margarynę. Więc sorry..tytuły naukowe nie robią na mnie żadnego wrażenia.

          11. Tyle, że z twoich postów wynika, że o fizjologii nie masz pojęcia hehehe a co z Tym Hipokratesem? Możemy polemizować- jestem pewna, że wiesz tyle, co znasz z obiegowych opinii;))) A dzięki tym „złym” hormonom żyjesz i możesz funkcjonować. Tabletek nie używam bo mi nie służą, co nie oznacza, że muszą nie służyć innym;) pozdrawiam ciepło;)

          12. Nie wiem co Ty zrozumiałaś z tego co napisałam ale chyba tylko to co chciałaś. Pisałam o przyjmowaniu sztucznych hormonow, wyprodukowanych w laboratoriach chemicznych i wprowadzanych do organizmu kobiety. Ja wiem dzięki czemu ja żyję i jakie procesy zachodzą w moim organizmie. Ty pisząc, że stosując sztuczną terapię hormonalną chronimy się przed rakiem palnęłaś gafę. No chyba, że jestes studentem medycyny lub farmacji. Gorzej jak już jesteś lekarzem. Jeśli ktoś chce się uchornić przed rakiem niech nie stosuje hormonów. Niech raczej sięgnie po coś co dawno zalecają nasi przodkowie a skuteczność zostala ostatnio potwierdzona doświadczalnie. Co to jest? Nasze siemię lniane. Zmielić ze dwie łyżki dodać wody, trochę miodu, owoc sezonowy lub warzywo (wtedy posolić)- zmiksować rozcieńczyc do około 200-300ml i wypić na zdrowie. O właściwościach siemienia lnianego na „nasze kobiece” sprawy mozna poczytać w necie. A Tobie polecam książkę „Od lekarza do grabarza”. A zresztą co ja sie tu będę produkować. Każdy ma rozum a że żyjemy w Matrixie to nie jest moja wina.

          13. Ponieważ to nie jest blog o chorobach i zdrowiu nie będę tu pisać dlaczego stosowanie hormonalnej antykoncepcji powoduje raka. W sumie każdy ma dostęp do internetu i może dotrzeć do niezaleznych źródeł. Podam jednak link, żeby nie było, że mam obiegowe opinie potwierdzający fakt iż przyjmowanie hormonów powoduje raka. Jeśli znasz Hipokratesa to sobie przypomnij co wg Niego jest przyczyną wszystkich chorób, dodaj do tego endo i egzotoksyny ( i jak organizm sobie z nimi radzi a jak sobie nie radzi to co się dzieje) i definicję nowotworu. http://www.prolife.com.pl/serwis/strony/pigulka_antykoncepcyjna_a_rak_piersi.htmlNiektórzy lekarze są uczciwi i dają odpór koncernom farmaceutycznym. Coż czasem konczą w swoim środowisku jak Sokrates (nie doslownie oczywiscie)

          14. Posikam się ze śmiechu:))))))) strona którą poleciłaś jest obiektywna? A Hipokrates żył jakieś setki lat temu, medycyna wtedy nawet nie raczkowała.

          15. Ja Ci nie wzbraniam sikać to zdrowo -układ moczowy to układ wydalniczy. Medycyna wspołczesna przestała mnie interesować gdy zabiła dwie bliskie mi osoby a teściów wpędziła w bankructwo i straszne choroby ( zresztą kompromitacji współczesnej medycyny to chyba tylko ślepiec nie zauważa. To nie medycyna to „leczeniomania”). Nikt nigdy nie podważył wniosków, które wysnuł Hipokrates nie setki a tysiące lat temu. Widać, ze Hipokratesa nie znasz.

          16. Prawdopodobnie w VI w. p.n.e, pani doktor – TO akurat na pewno wiem lepiej od pani – jestem historykiem starożytności. 🙂 Niemniej zdołał sformułować szereg podstawowych zasad etyki lekarskiej, z których najważniejsza powinna być – PRIMUM NON NOCERE. I z tego względu słusznie został uznany za „ojca medycyny” jako dyscypliny naukowej…

          17. Czy „primum non nocere” jest autorstwa Hipokratesa to kwestia wysoce wątpliwa. Nie jest to również tekst przysięgi lekarskiej, której autorem również nie jest ten uczony a jego uczniowie;)

          18. A skoro już o prof. Relidze mowa – to przecież on „nie wierzył” również w szkodliwość nikotyny… Ps. A skoro to już jest dowiedzione naukowo, że papierosy SZKODZĄ, to może powiesz mi pszczółko, kiedy to mądrzy panowie (i panie!) z WHO zakażą dystrybucji tej ewidentnej TRUCIZNY? 🙂 Nie sądzę, by to kiedykolwiek nastąpiło. A wiesz dlaczego? Bo lobby tytoniowe nigdy do tego nie dopuści. Nie dopuszczasz myśli, że również za produkcją syntecznych hormonów nie stoi wcale altruistyczna troska o zdrowie kobiet, tylko po prostu wielka KASA?

          19. Obawiam się, Albo, że nie tylko kasa. W wieku kwestaich się nie zgadzamy. Nie jestem już katoliczką. Ale w kwestii pigułek zawsze będę za Tobą stała murem. Bo żal mi kobiet, ich potomstwa (ciekawe, że nikt się nie zastanawia nad przyczyną bezpłodności i nad najnowszymi badaniami ujawniającymi związek pomiędzy zniewieścieniem mężczyzn a zażywaniem hormonow przez ich matki). Największe zło wynika z niewiedzy. Dzisiejszej propagandy to by Goebbels pozazdrościł.

          20. Istnieją także pewne badania, które zdają się wykazywać związek pomiędzy zażywaniem pigułek a niepłodnością w linii żeńskiej. Nie rozumiem także, co do tego ma mój katolicyzm albo Twoja apostazja? Niedobrze, że z pewnych kwestii, które mają wymiar głównie medyczny (lub w ostateczności etyczny) próbuje się na siłę zrobić problem religijny. Pewnie łatwiej jest mnie zaatakować, twierdząc, że myślę tak tylko dlatego, że jakiś „ksiądz mi kazał.” Niemniej ludzie, którzy tak sądzą, nie biorą pod uwagę, że złamałam już tyle „przykazań kościelnych” że złamanie jeszcze jednego nie zrobiłoby na mnie większego wrażenia (gdyby to rzeczywiście tylko o to chodziło).

          21. Ja nie odpowiadam za to co robi WHO;) Ja to już pisałam w jednym poście, że gdyby od jutra wszyscy na całym świecie rzucili palenie to 1) Za jakieś trzydzieści lat leczyłabym głównie katar;) 2) Za jakieś trzy miesiące nastąpiłby poważny, światowy kryzys ekonomiczny i to nie taki jak w chwili obecnej. Alba, ja się z Tobą w wielu kwestiach zgadzam. Również z powodzeniem stosuję metody naturalne ale w kwestii tabletek nie jesteś niestety obiektywna i tak jak lobby farmaceutyczne stosuje częściową prawdę tak i Ty to robisz, tyle, że w drugą stronę. Na dodatek widzę tu mało konkretów na temat szkodliwego działania tabletki. Bo takie ogólnikowe:” szkodzi na wątrobę” jest trochę śmieszne, gdy ktoś nie potrafi powiedzieć co konkretnie w tej nieszczęsnej wątrobie wywołuje, czego nie robią inne substancje. Wiecie przez jakie szlaki metaboliczne przechodzą hormony? Jak obiektywnie stwierdza się uszkodzenie komórki wątrobowej? Jak temu zaradzić?

          22. Wydaje mi się, że ja nie muszę tego wiedzieć – ale czy sądzisz, że przeciętna użytkowniczka pigułek jest lepiej poinformowana ode mnie? Nie! Ona tylko wie, że to skutkuje „przeciw ciąży” – cała reszta jej nie obchodzi, a i lekarze, mam wrażenie, nie zdaręczają pacjentek tą wiedzą. Kiedy wybrałam się do lekarza po połogu, ten machinalnie sięgnął po bloczek z receptami – i nawet nie zapytał, czy czasem nie ma jakichś przeciwwskazań dla antykoncepcji hormonalnej (choć przypuszczam, że z racji niepełnosprawności ruchowej też należę do grupy ryzyka w związku z zakrzepicą?). Kiedy odmówiłam, twierdząc, że dotąd z powodzeniem stosowałam NPR – był niezwykle zdziwiony i stwiedził, że „po porodzie to nie działa” i że najdalej za dwa miesiące znowu będę w ciąży. Jeśli taki poziom „wiedzy” reprezentują lekarze, czego można się spodziewać po zwykłych śmiertelnikach?:)

          23. Albo, zachowanie tego lekarza jest godne pożałowania. Ja wcale nie oczekuję od Ciebie wiedzy akademickiej na ten temat ale skoro twierdzisz, że tabletki są szkodliwe to miałam nadzieję, że przynajmniej masz jakieś podstawy, by tak sądzić.

          24. Myślę, że mam 🙂 – wiem np. że uszkadzają komórki wątroby, aczkolwiek wiem również że nie jest to działanie „swoiste” tylko dla synetycznych hormonów – podobnie patogenne okazują się dla wątroby różne inne substancje, choćby alkohol. A Ty, z całą swoją wiedzą medyczną, gdyby przyszła do Ciebie kobieta z nastolatką, która chciałaby „zabezpieczyć” córkę, zapisałabyś jej z czystym sumieniem pigułki, mówiąc: „Proszę się nie obawiać, to CAŁKOWICIE bezpieczny środek”? Zarzucasz mi nieobiektywne podejście do sprawy – choć przecież ten post nie był manifestem przeciw pigułce, a tylko próbą obalenia niektórych mitów związanych z NPR – a czy wszystko, co napisałaś, nie prowadzi w zasadzie do wniosku, że nie ma się czym przejmować?

          25. Przmysl chorobotwórczy zwany obecnie medycyną wcale się nie przejmuje, że Ci wątrobę uszkadza.Da ci na to pigłukę :-)) Jak ważną rolę odgrywa wątroba chyba Pani dr tłumaczyc nie musimy. A moze trzeba? Zauważyłam, ze lekarze są ingnorantami w kwestii fizjologii i biochemii. Dzielą organizm ludzki na części i dopasowują do tego swoje specjalizacje. Ich dzialanie przypomina usuwanie awarii wodociągu poprzez coraz to dokonalsze blokowanie wycieku. Nie usuwają przyczyny awarii a tapetują. Dlatego ich leczenie jest objawowe (sic!). A Hipokrates powiedział nie tylko „Po pierwsze nie szkodzic” co można wprost wytłumaczyć – nie przeszkadzać organizmowi w samonaprawie!. Powiedział przede wszystkim :wszystkie choroby mają jedną przyczynę. Jest nią toksemia organizmu. Zresztą o chorobach tez mial inne zdanie niż dzisiejsi usługodawcy przemysłu chorobotwórczego. Jedno jest pewne. Jeśli ktoś się dostanie w lapy przemysłu chorobotwórczego zdrowy z nich nie wyjdzie. W najlepszym wypadku zafundują mu hasło „choroba przewlekla”, nieuleczalna, przeszczep, wycięcie.I te średniowieczne metody „leczenia” raka. Mam nadzieję, że ludzie się obudzą a część lekarzy z powodu frustracji przejrzy na oczy ( zresztą to już się dzieje)! Większość” wiedzy” na której opierają się lekarze pochodzi wprost z koncernów farmaceutycznych.

          26. No, tak – zauważyłam, że współczesna medycyna zna „leki” właściwie na wszystko – także na skutki uboczne innych leków – i tak można „leczyć się” bez końca. Kiedyś widziałam film (historia autentyczna) o chłopcu, u którego zdiagnozowano epilepsję. No, i wszystko potoczyło się według utartego schematu – małemu podawano coraz to nowe, coraz „doskonalsze” specyfiki i leki na złagodzenie niepożądanych działań tychże – a chłopczyk zamieniał się coraz bardziej w „zombie”, przechodzące od apatii do agresji i z powrotem. „Podałam mu tyle leków – mówiła potem jego matka – że mogłabym zrobić doktorat z farmacji!” Ale kiedy to wszystko zawiodło, a jej, jako „ostatnią deskę ratunku” zaproponowano eksperymentalną operację neurologiczną, w wyniku której zmarło inne dziecko, powiedziała: dość! Na własną prośbę wypisała synka (w ciężkim stanie) ze szpitala i przewiozła do innego ośrodka, gdzie pewien profesor opracował metodę łagodzenia ataków padaczkowych specjalną dietą lipidową (pamiętam, że uśmiechnęłam się, bo przed rozpoczęciem tej terapii kobieta poszła się pomodlić i ksiądz przeczytał jej fragment z Ewangelii o tym, że „pewien rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i POSTEM.”:)). Podobno ten chłopiec od lat już nie miał napadu drgawkowego…

          27. Nie doczytałaś – pisałam, że taki skutek miała pigułka weterynaryjna dla mojej kotki. 🙂 Wiem, że pigułki zmniejszają ryzyko raka trzonu macicy u kobiet, za to zwiększają ryzyko raka piersi. Nawet pigułki od bólu gadła mają skutki uboczne – czemu się upierać, że akurat ta antykoncepcyjna to czyste dobrodziejstwo? Bądź co bądź ZABURZAJĄ one (blokują) naturalne procesy w organizmach zdrowych kobiet (nie są zatem – zazwyczaj – typowym LEKIEM, który miałby za zadanie usunąć objawy chorobowe). To mniej więcej tak, jakby wrzucić kamyczek w tryby jakiejś maszyny i twierdzić, że nie ma to absolutnie żadnego wpływu na jej działanie. Rozumiem, że takie podejście może być skutkiem poglądu, że uniknięcie tak wielkiego nieszczęścia, jakim jest „niechciane dziecko” jest warte WSZELKIEGO ryzyka. Ja się jednak z tym nie zgadzam. Przykro mi.

          28. Ależ Albo, doczytałam. Czy uważasz, że kotka ma jakąś inną fizjologię. Podaje jej się dokładnie te same tabletki co kobietom, tyle, że raz na tydzień. Poza tym jak myślisz: dlaczego wykonuje się badania kliniczne na zwierzętach doświadczalnych? Bo procesy fizjologiczne mają praktycznie takie same. Jeżeli chodzi o cycek to masz rację częściową: DTA zwiększa ryzyko u kobiet obciążonych genetycznie rakiem sutka w linii kobiecej (tzn u matki, matki matki i jej matki etc występował nowotwór tego narządu). U takich kobiet wykonuje się badanie genetyczne na obecność genu BRCA 1i 2 u nosicielek stosowanie DTA jest p/wskazane. Również wzrost częstości raka szyjki macicy nie jest spowodowany działaniem tabletki a tym, że kobiety nie zabezpieczają się dodatkowo, mają wielu partnerów czyli zwiększają ryzyko zakażenia wirusem HPV który jest przyczyną tego raka. Bez wątpienia tabletka zwiększa natomiast ryzyko nowotworów wątroby. Albo, wybierasz tylko to, co odpowiada Twojej teorii. Zakłamanie?

          29. A zatorowości jest zdecydowanie więcej po wielogodzinnych podróżach (po DTA widziałam raz tylko). Należy ich zakazać?

          30. Obrażasz mnie taką insynuacją, pszczoło – a może to Ty wybierasz tylko to, co odpowiada Twojej? „Pigułka to dobrodziejstwo dla ludzkości – i jest niemal tak nieszkodliwa jak WITAMINA C – a kto śmie twierdzić inaczej, jest opętaną fanatyczką” – czy tak? 🙂 Nawiasem mówiąc, na stronach Federy znalazłam kiedyś informację, że również aborcja ma wręcz dobroczynne skutki dla zdrowia kobiety… Zapewne i to jest „prawda potwierdzona naukowo”, z którą nie powinnam dyskutować, by się nie narazić na złośliwości ze strony szanownej pani doktor? Jak widzę, jest pani również lepiej zorientowana w fizjologii zwierząt, niż mój weterynarz, który jednoznacznie skojarzył nowotwór z długotrwałym podawaniem pigułki . Nie jestem biologiem, niemniej wydaje mi się, że tylko ludzie i niektóre naczelne mają rzeczywiście podobny do naszego cykl rozrodczy („miesiączkowy”) – pozostałe zwierzęta rozmnażają się w „systemie” rujowym? Zatem dawka hormonów, jaką przyjmuje w ciągu swojego życia kobieta może być wielokrotnie wyższa od tej, jaką podaje się zwierzętom. NIGDZIE też nie pisałam, że pigułka powinna być „zakazana” (skąd ten wniosek?!) a jedynie że kobiety na ogół wierzą w jej zupełną nieszkodliwość – i nie są świadome działań ubocznych. Zapewne pani wie że do pierwszych pigułek „anty” nie dołączano nawet ulotek informacyjnych. Do czasu, aż zaczęły się przydarzać „niewyjaśnione” przypadki zakrzepicy u młodych kobiet. A co do przypadków związanych z lotami mięzykontynentalnymi, to ludziom narażonym na takie ryzyko często profilaktycznie podaje się heparynę – nawet tak ciemna i nieuczona baba jak ja o tym wie. Spotkała pani ginekologa, który by informował pacjentki o ryzyku zakrzepicy? Ja nie. Po co kobiety straszyć? Za to spotykałam wielu takich, którzy zapisywali dziewczynom „tabsy” nawet bez wywiadu – po prostu dlatego, że „same chciały”. Bo to przecież samo zdrowie, prawda?

          31. Cóż, osobiście miałam pacjenta, który mimo fraxyparyny dostał zatoru płuc nawet. A w takie pogody jak dzisiaj nie potrzeba wcale lotów międzykontynentalnych- wystarczy podróż samochodem na wakacje, żeby się dochapać zakrzepicy;)

          32. Ps. Podejrzewam że większość kobiet po pigułkach czuje się niespecjalnie, ale boją się o tym mówić, nie chcąc być – jak ja – posądzone o „antypigułkowy fanatyzm”. Część również nie kojarzy przykrych objawów z zażywaniem określonego środka (bo przecież zapewnia się je „droga pani, to absolutnie bezpieczny i wysoce skuteczny preparat”), usilnie poszukując innych przyczyn. A niekiedy (i według mojej wiedzy taka sytuacja zdarza się najczęściej) sami lekarze bagatelizują objawy zgłaszane przez pacjentki. Pani ginekolog-endokrynolog, której zwierzyłam się, że po lekarstwie, które mi zapisała, mam ciągłe torsje i brak apetytu, a mimo to przybieram na wadze, skwitowała to jednym krótkim „trudno!” Czytałam też o takim, który słysząc, że kobieta skarży się na zanik libido i złe samopoczucie doradził jej…zmianę partnera, a nie pigułki. Oczywiście, tak jest najłatwiej…

    2. Piszesz: że ”…u kobiety, która ma przeciętne cykle dłuższe niż 26 dni prawdopodobieństwo zajścia w ciążę w ciągu pierwszych 6 dni cyklu jest mniejsze niż 1 %.” A jeżeli cykle są przeciętnie 24 dniowe? Ryzyko się automatycznie zwiększa. Ja należę do tej grupy (i kobiety z mojej rodziny) w związku z czym my akurat możemy się podpisać pod tekstem, ze w czasie miesiączki można zajść w ciążę. Ale ogólnie zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach. Jako młoda kobieta wiele lat stosowałam NPR z powodzeniem (pomijając przypadek, w którym właściwie w pełni świadomie udawaliśmy przed sobą, że ”można” – wiedząc doskonale czym to ”grozi” 😉 ). Ale też jako dojrzała kobieta od lat stosuję tabletkę antykoncepcyjną i również nie mam przeciwko temu żadnych oporów (natomiast opory mam przeciwko ”spirali”, wiedząc, ze jej działanie antykoncepcyjne sprowadza się również do działań poronnych, czyli nie dopuszcza do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej (jeżeli już do tego dojdzie)a co do szkodliwości „tabletki” – a cóż nam dziś nie szkodzi?

      1. U kobiet, które mają cykle o długości 21-25 dni ostatnim dniem 100-procentowej niepłodności przedowulacyjnej jest odpowiednio 4 lub 5 dzień cyklu, a u tych, które mają cykle krótsze niż 20 dni, 3 dzień cyklu. W literaturze medycznej NIE NOTUJE SIĘ praktycznie poczęć w ciągu pierwszych 3 dni cyklu. A przy bardzo, bardzo krótkich cyklach to są zazwyczaj dni miesiączki.

        1. Oczywiście, wszystko szkodzi – ale w tym wypadku należy sobie zadać pytanie, czy ewentualne „plusy” równoważą „minusy”? A powszechna „propigułkowa propaganda” prowadzi do tego, że ludzie absolutnie NIC nie wiedzą o swojej fizjologii (czytałam kiedyś na jakimś forum wpis pewnej panienki, która twierdziła, że do miesiączki dochodzi wskutek…pęknięcia jajnika; a całkiem niedawno na główniej stronie Onetu jakiś facet udowadniał, że miesiączka to to samo, co poronienie, tak więc nie ma zasadniczej różnicy między menstruacją a aborcją… No, więc potem się nie dziwię, że ludzie są przekonani, że wystarczy tylko „dmuchnąć” żeby być w ciąży – i są wielce zdziwieni, że odstawili wszelkie „zabezpieczenia” a dziecko nie chce się pojawić „na pstryknięcie palcami.” Wierz mi, że ciąża nie bierze się „z powietrza” – to się ZAWSZE (poza absolutnie wyjątkowymi przypadkami) da jakoś przewidzieć. A próbowałaś? (Po pigułce cykle będą wyglądały zupełnie inaczej, ale i na to są sposoby…)

  3. Jestem za naturalna ochroną przed ciążą,nieplanowaną oczywiście.Jest to najbezpieczniejsza metoda biorąc pod uwagę to,że jest równiż metoda najzdrowszą.Jesli chodzi o tabletki,są one skuteczne,ale ze szkodą dla kobiety ponieważ nie pozostają obojętne na choroby krążenia.Moga powodować zakrzepicę żył głębokich.Nowotwory nie mają nic wspólnego z zażywaniem tabletek antykoncepcyjnych.Musimy pamiętac,że metodą naturalną nie można do końca zapobiec ciąży.Są kobiety,[choć to bardzo mały procent,że ta metoda się nie sprawdza,są płodne przez cały czas],ale i w tym wypadku istnieje wyjście:wstrzemiężliwość-jeśli jest przez cały okres płodna nie zdaje egzaminu.Pozostaje tak zwana ślizgawka na brzuszku-co też jest troche ze szodą dla meżczyzn.Jak by nie patrzeć od reguły zdarzaja się wyjątki i w tych wyjątkowych przypadach jest trudno podjąć się jakiejkolwiek metody.A oprócz tabletek,które nie są inwazyjne,na to także trzeba zwracać uwage,wszelkie inne metody sztuczne są niedopuszczane z punktu widzenia chrześcijanina i chrześcijanki,którzy popierają i uznają świetość życia i żyją zgodnie z prawem Bozym.

    1. „Są kobiety,[choć to bardzo mały procent,że ta metoda się nie sprawdza,są płodne przez cały czas” – ?????????????????Skąd takie bzdury??? Rozumiem,że ktoś wybiera pigułkę – jeśli to świadomy wybór -trudno -wolna wola, ale proszę nie pisać czegoś takiego, bo można komuś nieuświadomionemu nieźle namieszać!!!Z takich „kwiatków” mam jeszcze jeden -ktoś słyszał,że kobiety mogą mieć dwie owulacje,!! Też nieprawda!

      1. to,co powyżej opisałam jest medycznie uzasadnione i co do tego nie ma żadnych wątpliwości.Jeśli chodzi o to,że kobiety mają podwójna owulwcję jest też medycznym ewenementem,jest prawdą stąd biorą się bliżniaki dwujajowe,niepodobne do siebie.Jak widzisz nie piszę rzeczy niepopartych medycznie i nie mających uzasadnienia,a co do tabletki atykoncepcyjnej wystarczy poczytać skutki uboczne na ulotce.Zatem nikogo nie wprowadzam w błąd lecz ostrzegam przed skutkami szkód fizycznych bądż duchowych.Twoje pretensje Miśka są nieuzasadnione.Pozdrawiam

        1. Widocznie pisałam mało precyzyjnie .Oczywiście może być powtórne jajeczkowanie w przeciągu 24 godz od pierwszej owulacji!!- chodziło mi o to ,że nie ma możliwości z jakiegoś powodu mieć jajeczkowania raz,a po tygodniu, czy dwóch drugi raz!U każdej kobiety między jajeczkowaniem, a miesiączką jest faza ciałka żółtego i to dość regularna!(odchylenia do dwóch dni -wyjątek pierwsze cykle owulacyjne po ciąży)Jak występuje owulacja to progesteron( hormon ciałka żółtego )wstrzymuje dojrzewanie innych pęcherzyków!!! Dlatego ten czas jest nazywany fazą absolutnie niepłodną.!Dlatego nie jest możliwe, aby jakaś kobieta była płodna przez cały czas!Pozdrawiam

          1. I jeszcze coś – owulację u kobiet zawsze poprzedzają pewne charakterystyczne objawy (choć u każdej z nich mogą być nieco inne). Nigdy, nawet po porodzie, nie odbierałam tego jako coś, co „spada na mnie jak grom z jasnego nieba.” Tak więc, gdyby nawet kiedyś zdarzyła mi się podwójna owulacja, wiedziałabym o tym.

        2. Pani Tereso, podwójna owulacja zdarza się czasami, ale nigdy po upływie 72 godzin od pierwszej. A cykle miesiączkowe ze stałą (podwyższoną lub obniżoną) temperaturą są albo niepłodne (bezowulacyjnie) albo obserwuje się wówczas inne objawy płodności. Choć, oczywiście, nie wykluczam sytuacji, że ktoś nie może tych metod stosować. DLA MNIE są one odpowiednie nawet przy nieregularności cyklu. W większości przypadków jednak przyczyny ich odrzucenia nie są medyczne, lecz wynikają po prostu z niewiedzy lub uprzedzeń (ktoś coś tam słyszał i „wie” że to nie działa…)

    2. >.Pozostaje tak zwana> ślizgawka na brzuszku-co też jest troche ze szodą dla> meżczyzn.No, no…..a co to za pozycja ?

  4. Trochę się uśmiała czytając co ludzie wiedzą o mej metodzie. Szczególnie powaliło mnie:”NAJBARDZIEJ PŁODNA JEST KOBIETA TUŻ PRZED I W TRAKCIE MIESIĄCZKI”. To nawet dzieci w podstawówce wiedzą, że wtedy jest dokładnie na odwrót. I druga rzecz: „STUPROCENTOWO NIEPŁODNY OKRES”. Litości!! Ja można wierzyć w takie brednie. Bo już na temat tego że tamta panienka „MUSIAŁA” usunąć ciążę to się nawet nie wypowiadam..Osobiście nie do końca ufam tej metodzie, właściwie bałabym się stosować tylko tą metodę. A co z jeśli mam ochotę na seks z mężem akurat kiedy wypadają umnie dni płodne a nie chcę zajść w ciążę? Mam się powstrzymać i odmówić nam tej przyjemności? Musiałabym się powstrzymywać conajmniej z tydzień, albo i dłużej.A, no i jestem absolutnym przeciwnikiem wszelkich środków hormonalnych czyli zdecydowane nie dla tablekek antykoncepcyjnych.

    1. Muszelko, wierz mi, że są różne sposoby na miłość – tak więc nawet płodne dni nie muszą być „dniami bez miłości” … 🙂

      1. he he „sposoby”, wiem, wiem kochana, chodziło mi o to co byś mogła „polecić” w „te dni” 😉 chociaż ja a nie nażekam – daję sobie radę ;-))))

        1. A, to już jest, kochana, moja (nasza!) słodka tajemnica! :))) W każdym razie z mojej perspektywy – NPR raczej wzbogaca życie intymne, niż je ogranicza. Trochę fantazji!:)

  5. Albo, zanim sobie stąd pójdę, chcę wyjaśnić pewną kwestię. Wcale nie jestem zwolenniczką DTA. Ponieważ wiem z doświadczenia, że ginekolodzy rzadko wyjaśniają cokolwiek to ZAWSZE zwracam dziewczynom uwagę, że tabletka chroni tylko i wyłącznie przed ciążą i właściwie sprawdza się tylko w stałym związku a w trakcie brania należy się systematycznie kontrolować, zawsze też mówię o możliwych powikłaniach. Ja osobiście tabletek nie lubię, jeżeli stosuję to na krótko gdy np wyjeżdżam lub mam kłopot z cerą. Dłuższe stosowanie powoduje u mnie objawy uboczne. Lawiruję miedzy środkami antykoncepcyjnymi i metody naturalne mam w tym wachlarzu. Mnie najbardziej jednak szokuje nieznajomość fizjologii u kobiet i to że zdobywają nieprawdziwe informacje z wątpliwych źródeł. Gdy mam np taki dzień szczepienny (a teraz szczepimy też młodzież szkolną przychodzącą z rodzicem), który niektórzy uważają za lajtowy, to ja gadam tyle, że wieczorem boli mnie cała buzia. Trzeba mieć świadomość, ale ta wiedza musi być obiektywna, nawet, gdy coś nie pasuje do naszych przekonań. A ja jestem na bieżąco i zupełnie niezależnie od lobby farmaceutycznego, bo po leki antykoncepcyjne wysyłam do ginekologa (po omówieniu ze swojej strony). Pozdrawiam Cię naprawdę ciepło, a nawet gorąco… uffff;))

    1. Myślę, że to, co piszę, jest w większym stopniu zgodne z moją wiedzą (a przede wszystkim OSOBISTYM DOŚWIADCZENIEM) niż z przekonaniami – a na problemy z cerą i włosami też mi jakoś pigułki nie pomogły. Natomiast co do niewiedzy kobiet na temat własnej fizjologii masz rację (kiedyś spotkałam nawet taką, która twierdziła, że do krwawienia miesiączkowego dochodzi na skutek „pęknięcia jajnika” – a na moją uwagę, że to całkiem nie tak, odparła z wyższością, że ona nie musi tego wiedzieć, tylko lekarz, który jej zapisał pigułki…) . Sama słusznie zauważyłaś, że kobiety, które czują się „dobrze zabezpieczone” przed ciążą, często zapominają o zagrożeniu chorobami przenoszonymi drogą płciową (bo ryzyko zajścia w ciążę jest im przedstawiane jako jedyne niezbezpieczeństwo). Ale sądzę, że „absolutnie bezpieczna i pewna” antykoncepcja hormonalna przyczynia się raczej do obniżenia poziomu tej wiedzy, ponieważ – w powszechnej opinii – zwalnia kobietę od myślenia o tym. Wystarczy jej świadomość tego, że „to działa” – nie chce wcale wiedzieć, jak i dlaczego. Ale KIEDY ona, bidula, ma się tego dowiedzieć? Wielu lekarzy zapisuje pigułki już bardzo młodym dziewczynom, jeszcze przed rozpoczęciem współżycia, ot, tak, na „wyregulowanie okresu.” I wiele z nich bierze je przez całe życie – od pokwitania do menopauzy, ewentualnie z przerwami na dziecko. Kiedyś na jakimś forum przeczytałam opinię, że to fajnie być w ciąży, bo to jedyny okres w życiu dorosłej kobiety, kiedy można zapomnieć o pigułce… I powiem Ci, że zrobiło mi się jakoś dziwnie smutno. Czyżbyśmy stały się NIEWOLNICAMI tego, co rzekomo miało nas „wyzwolić”? Ps. Nie musisz wcale sobie stąd iść. A ja nie wierzę, że pigułka to „dzieło szatana” – nie wierzę też jednak, że jest to największe dobrodziejstwo dla ludzkości (w dodatku nieszkodliwe jak cukierek). Ale czy pomiędzy tymi dwoma skrajościami nie można o nich podyskutować?

  6. Nie mogę się wypowiadać w imieniu innych kobiet, ale ja wiem na pewno, że u mnie metoda naturalna przyniosła oczekiwana efekty. Dwójka dzieci dokładnie wtedy kiedy chciałam. Mój organizm zachowuje się jak zegarek. Książkowe i i bardzo wyraźne objawy pozwolily uniknąć „wpadki”. Wiem jednak, że nie wszystkie kobiety mają taką łatwość w określeniu tego czasu. Pozdrawiam!

    1. U mnie nie zawsze jest to tak „książkowo wyraźne” ale lata wprawy czynią cuda…:) Sądzę, że większość kobiet mogłaby określić u siebie czas płodności, gdyby zostały odpowiednio poinstruowane i poćwiczyły trochę. Tymczasem nawet te, które „starają się” o dziecko czasami zdumiewająco mało wiedzą o tym, skąd, tak naprawdę, „biorą się dzieci”. Takie rewelacje jak ta z maksimum płodności tuż przed okresem znajdowałam również na forach „starających się.” Bardzo byłabym zdziwiona, gdyby im się udało w ten sposób zajść w ciążę. Zdecydowana większość par jest przekonana, że wystarczy tylko odstawić wszelkie „zabezpieczenia”, by zostać rodzicami – tak jakby, zasadniczo, wystarczyło tylko dmuchnąć, aby mieć dziecko… To też jest chyba skutek uboczny „antykoncepcyjnej propagandy”, która mówi, że nie ma nic prostszego w przyrodzie… Tymczasem nawet współżycie w „stuprocentowo płodnym” okresie nie daje pełnej gwarancji, że dojdzie do poczęcia. Od zbyt wielu czynników to zależy.

      1. Masz rację Albo!Najważniejsze chęci!Nauczyłam już kilkanaście kobiet i nie mają większych problemów! Jest mi o tyle łatwiej,że jestem żywym dowodem na to,że NPR można z powodzenie stosować!:):)Mamy troje dzieci (chłopca i dwie dziewczynki ) -czyli tyle ile chcieliśmy:), nie mam „książkowych” ,regularnych cykli, przez jakiś czas pracowałam na 3 zmiany :);) No i mój mąż też zadowolony:):)Pozdrawiam cieplutko;)

  7. Tak sobie czytam przeszłe tematy, korzystając z chwili spokoju. I w tym całym temacie o metodach planowania rodziny uderza mnie jedna rzecz. Oczywiście nie jestem w stanie oceniać, która metoda jest LEPSZA – nie jestem lekarzem ani też fizjologia nie leżała nigdy w centrum mojego zainteresowania. Widzę więc wątek, który umyka zwolennikom którejś „strony”:Czy to „pigułka”, czy NPR mogą się sprawdzić TYLKO tam, gdzie ewentualna „wpadka” nie będzie dramatem lub tragedią. Bo jeśli ktoś BEZWZGLĘDNIE nie chce mieć dzieci – obawiam się, że jedynym pewnym sposobem jest jednak szklanka wody-zamiast. W przypadku i pigułek i NPR zaskoczony tatuś (załapał się na ten 1%!) może śmiało powiedzieć: „twoja wina kobieto, źle prowadziłaś obserwacje, zapomniałaś pigułki – ja teraz spokojnie mogę „umywać ręce””…

    1. To prawda, Barbaro – ale w przypadku, kiedy ciąża byłaby naprawdę wielkim dramatem, można by domagać się także od takiego „tatuśka” założenia dodatkowo prezerwatywy (bo strzeżonego Pan Bóg strzeże ;)) – i wówczas to kobieta mogłaby powiedzieć: „To Twoja wina, pacanie, nie potrafisz nawet gumki porządnie założyć!”:) Wielce szanowną panią Alicję Tysiąc „zawiodła” właśnie prezerwatywa – była to zatem „wina” jej, czy jej męża?:)

      1. No właśnie, właśnie – o tym mówię… że trzeba się zastanowić, czy to nie taki „tatusiek” albo nie taka „mamuśka”, co się będzie „winą” przerzucać. I jeśli istnieją wątpliwości – lepsza już ta szklanka wody – strzeżonego Pan Bóg strzeże 🙂 Chyba że pomyślimy nad tematem innego tekstu – sterylizacją 🙂

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *