Słuchać…

Nawet nie zliczę, ile razy w Biblii występuje słowo „słuchaj!” (sprawdziłam w Biblii Tysiąclecia – co najmniej 343 razy!:))

Od „Sh’ma” („Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Pan jest jedyny!” (Pwt 6,4)) zaczyna się wiara Ludu Starego Przymierza – a i w Nowym św. Paweł przypomina chrześcijanom, że „wiara rodzi się ze słuchania, tym zaś, co się słyszy, jest Słowo Chrystusa” (Rz 10,17).

Dlaczego więc jesteśmy tak kiepskimi ludźmi, mimo że od 2000 lat „słuchamy” słów Ewangelii? Czy to może z powodu języka, którym czasami mówią do nas z ambon nasi „pasterze”, pragnąc czasem bardziej ZAKRZYCZEĆ swoje „owieczki” – przez mikrofon, przez megafon, czy przez radio… – niż ich przez chwilę  POSŁUCHAĆ? Nie wiem, może…

Ale może już tyle jest wokół nas (i w nas!) zgiełku, że boimy się tego, co moglibyśmy usłyszeć w ciszy? Nawet w kościele…

A jeśli chodzi o samą „kościelną akustykę”, to przypomniała mi się wizyta w katedrze anglikańskiej w Liverpoolu, gdzie – jak nam pokazał pewien stary zakrystianin – można szepnąć coś przy jednej ścianie – i usłyszeć to po przeciwległej stronie… No, proszę – i nie znano wtedy tych wszystkich nowoczesnych urządzeń nagłaśniających…:)

A może to jest wina tego, że nie nadstawiamy ucha na to, co trzeba?

I przypomniała mi się tu jeszcze anegdotka o Indianinie, którego przyjaciel zaprosił do Nowego Jorku. I kiedy szli razem ruchliwą, gwarną ulicą, Indianin nagle zawołał: „Słyszysz? Tu gdzieś jest świerszcz!” – po czym zanurkował w pobliskie krzaki i pokazał koledze cykające zwierzątko. Ten pokręcił z uznaniem głową:”Ależ wy, Indianie, macie fenomenalny słuch!” Indianin uśmiechnął się, wyciągnął z kieszeni monetę i rzucił ją na chodnik. Kilku przechodniów obejrzało się jak na komendę. „Widzisz, przyjacielu – TO wcale nie było głośniejsze od tamtego. – powiedział – Rzecz nie w tym, co się SŁYSZY. Rzecz w tym, czego się SŁUCHA.”

19 odpowiedzi na “Słuchać…”

    1. Dziękuję. A trochę z innej beczki – prof. Stefan Stuligrosz, założyciel chóru „Poznańskie Słowiki” alarmuje, że współczesna polska kultura muzyczna (a raczej jej brak) sprawia, że stajemy się społeczeństwem „głuchych” również w innym, bardziej dosłownym sensie. Coraz mniej śpiewamy i mało kto potrafi zanucić czysto chociaż jedną melodię. Zauważ, że lekcja muzyki nadal jest w naszych szkołach traktowana po macoszemu – „A, co tam, Jasiu, pała z muzyki – ważne, co masz z polskiego i matematyki!” I skutki tego słychać także w naszych kościołach – z pewnością znane jest Ci zjawisko zwane „zawodzący wierni”. Pomijając fakt, że ludzie rzadko znają więcej niż jedną zwrotkę pieśni i przekręcają słowa (słyszałam np. tekst: „Naród niewierny trwoży się, przestrasza, NASTURCJO NASZA, nasturcjo nasza…”) to rzadko jest to śpiew przypominający chóry anielskie…:) Całe szczęście, że „kto śpiewa, dwa razy się modli.” (A kto fałszuje, modli się trzy razy – bo jeszcze i o to, by go słuchacze nie zabili:)). A jeśli ten problem dotyczy księdza, to już jest prawdziwa katastrofa…

      1. Młodzież w autach często słucha tub basowych bo to jest ważne, by techno mocno po łbie waliło, nie ważne, że to obciach, żenada i wiocha. Ważne jest to, by przed trzydziestka być głuchym jak pień….

        1. Jeden z moich przyjaciół, muzykolog, twierdził, że taki „zabójczy” rytm, słuchany w maksymalnym natężeniu nie tylko ogłusza (chociaż podobno ok. 30% uczniów i studentów ma problemy ze słuchem) ale także…OGŁUPIA, wzmagając np. agresję. Nie bez powodu wojownicy przed bitwą wprawiali się w trans, waląc w tam-tamy. Podobno narkotyki, które często towarzyszą takiej „muzyce” służą nie tylko temu, by nie czując zmęczenia tańczyć przez wiele godzin, ale czasem również temu, by nieco złagodzić ten rozsadzający czaszkę efekt…

  1. Trzeba słuchać,żeby usłyszeć,patrzeć,żeby zobaczyć.Są to głębokie rozważania ,ale jakże skuteczne.Słucha się sercem,a widzi umysłem-dziwne prawda?Lecz jeśli się tak głębiej zastanowić ma to sens.Bo jeśli chcesz coś zrozumieć i pojąć sprawy Boże ,musisz tym żyć,całe twoje jestestwo musi być zaangażowane.”Prawdą przepasz się,uczynkami dowiedz,że twoja wiara silna,żywa jest.Prawdą żyj ,poświęć jej życie swe”.To słowa z pieśni ku chwale Boga.

    1. Pani Tereso, tak mi się jeszcze przypomniał fragment z Pisma Świętego, że często „mamy oczy, a nie widzimy-mamy uszy a nie słyszymy.” (Mt 8,18). Czasami najtrudniej jest zobaczyć i usłyszeć to, co się ma bardzo blisko…Łatwiej, na przykład, kochać „całą ludzkość” niż swoją matkę, synową czy teściową. Zawsze też się zastanawiałam, dlaczego zwłaszcza w małych miejscowościach, w których naprawdę „wszyscy wszystko wiedzą”, kiedy komuś stanie się krzywda, nagle okazuje się, że „nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał”. Czy ludzie naprawdę nie słyszeli krzyków i płaczu zza ściany, czy po prostu NIE CHCIELI usłyszeć? Ps. Inna sprawa, że bloki mieszkalne są często tak akustyczne, że nie da się zlokalizować źródła dźwięku. W jednym ze swoich mieszkań regularnie słyszałam przez ścianę odgłosy awantur – co jednak miałam zrobić? Dzwonić po kolei do wszystkich drzwi i pytać: „Przepraszam, sąsiedzie, czy to pan właśnie bije żonę i dziecko?” Czułam się w tej sytuacji strasznie bezradna…

  2. A> jeśli chodzi o samą „kościelną akustykę”, to przypomniała> mi się wizyta w katedrze anglikańskiej w Liverpoolu, gdzie> – jak nam pokazał pewien stary zakrystianin – można> szepnąć coś przy jednej ścianie – i usłyszeć to po> przeciwległej stronie… No, proszę – i nie znano wtedy> tych wszystkich nowoczesnych urządzeń> nagłaśniających…Niesamowita akustykę ma też kościół św. Anny w Jerozolimie. Głos z nawy bocznej słychać wyraźnie w całym kościele i nie daj Boże by ktoś tam fałszował, zaraz zostanie zdemaskowany….

  3. „Słuchaj” dlatego, że Słowo Boże, mimo że spisywane, rzadko było dostępne do prywatnego odczytywania. Odczytywano więc publicznie, a właściwą postawą było – słuchanie.Po drugie przekaz wiary następuje poprzez świadków, od człowieka do człowieka, więc wtedy również zyskać możemy słuchając.Od kilkuset lat Pismo Święte, dzięki wynalazkowi druku, jest już bardziej dostępne, ale ten sam wynalazek zapełnił książkami nasze półki, stąd wybór, aby sięgać po Biblię nie dla wszystkich jest oczywisty.A przecież nie powinniśmy poprzestawać na słuchaniu: „Słowo Chrystusa niech w was przebywa z /całym swym/ bogactwem” (Kol. 3,16). Faryzeusze, z innych powodów tak krytykowani przez Jezusa, długie fragmenty Starego Testamentu znali na pamięć. Również wielu chrześcijan napełnia Słowem Bożym swój umysł podczas regularnej, codziennej lektury, połączonej z modlitwą.

      1. Marku, to o czym piszesz, po pierwsze, relikt z przeszłości Kościoła, kiedy to czasem zbyt mocno podkreślano, że „katolik nie powinien Biblii czytać”, powołując się na słowa z 2 P 1,20, że „żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśniania.” A po drugie, lektura Biblii (szczególnie ST) bez choćby minimalnego przygotowania historycznego i językowego (mimo coraz bardziej uwspółcześnianych przekładów) może być zniechęcająca (patrz: casus Dody) albo wręcz gorsząca. Niedawno na blogu Szymona Hołowni jakiś „oświecony racjonalista” stwierdził, że dawno nie czytał równie ohydnej i absurdalnej historii… No, tak – bardzo trudno jest docenić tekst, którego się nie rozumie…

        1. Aniu Ty wiesz najlepiej, że czytanie Pisma jak zwykłej książki bez uwzględniania kontekstów historycznych, obyczajowych i lingwistycznych prowadzi do absurdalnych interpretacji, dotyczy to głównie Starego Testamentu. Stąd nieraz biorą się „rewelacje” różnych domorosłych interpretatorów, zwykle pozbawionych elementarnej wiedzy w tym zakresie. Masz na ten temat pokaźną wiedzę naukowca i czasami dzielisz się nią z nami, za co cześć Ci i chwała. Można jednak do Pisma podejść z pokorą i duchową chęcią poznania Słowa… To się sprawdza, wiem po sobie…. Jeśli mam wątpliwości, szukam wówczas stosownej literatury. Od Pisma nie należy stronić i wmawianie nam, że tylko powołani do tego nam to należycie zinterpretują, jest dla mnie nie do przyjęcia. W końcu Słowo w zamyśle Boga zostało napisane dla wszystkich, a nie tylko dla biblistów i egzegetów.

    1. To prawda (sama mam powiedzenie, że „modlitwa człowieka jest odpowiedzią na Słowo Boże, a Śłowo Boże jest odpowiedzią na modlitwę człowieka”) – a jednak Bóg jest Bogiem, który do nas „mówi” na różne sposoby, nie tylko poprzez „Pisma.” Jego głos w głębi serca mogą usłyszeć także ludzie, którzy nigdy nie czytali Biblii…

  4. podczytuję Cię Albo czasami…dzisiejszy post jest wspaniały…w słuchaniu i patrzeniu tkwi-sedno…pozdrawiam…

  5. Ale jak tu słuchać i słyszeć innych skoro zdecydowana większość ludzi nie słyszy samych siebie. Naszą wrażliwość na każdą chwilę zagłusza ok. 60 tys. myśli na dobę. W tym szumie głos serca nam umyka. Początek drogi, to nauka słuchania i poznawania siebie i wtedy zaczynamy także słyszeć to, co do nas mówi Bóg oraz drugi człowiek.

    1. Ale, Jarku, równie łatwo jest tak zapatrzeć się i zasłuchać w samego siebie, że człowiek nie będzie w stanie usłyszeć nie tylko Boga, ale nawet innych ludzi obok siebie. Zawsze bałam się takiej drogi do duchowej (samo)doskonałości. Św. Teresa z Avila miała rację, kiedy mówiła, że to zły mistyk, którego własne wewnętrzne wizje porywają tak bardzo, że zapomina o tym, że smaży jajecznicę.:) Pismo Święte mówi, że „kto nie miłuje swego brata, którego widzi, nie może także miłować Boga, którego nie widzi.” I myślę, że ze słuchaniem jest dokładnie tak samo. Wiem, że umiejętność słuchania INNYCH to jest coś, co stale sprawia mi większą trudność, niż wsłuchiwanie się w siebie – wiele osób mówiło mi, że nie jestem dobrą słuchaczką…

Skomentuj mar49@autograf.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *