„Cywilna” znaczy gorsza?

Na moim ulubionym portalu Fronda.pl dyskutanci zareagowali lekką konsternacją na stwierdzenie abpa Życińskiego, że ludzie żyjący w związkach niesakramentalnych to są „poranione owce” którym należy się troska ze strony Kościoła i które absolutnie nie powinny być uważane za chrześcijan drugiej kategorii.

W komentarzach pojawiło się nawet stwierdzenie, że tak dużą liczbę zgodnych „cywilnych” małżeństw należy tłumaczyć działaniem ni mniej ni więcej tylko szatana, bo „jeśli ktoś już do niego należy, tego on kusić nie musi.” A jeśli ktoś ma sakrament i stara się żyć „po Bożemu” to tam dopiero diabeł szaleje, aż miło…

I od razu przyszło mi tu na myśl Jezusowe zapytanie, jakże to „szatan sam ze sobą jest skłócony” <Mt 12,26> – przecież jego „imię” diabolos po grecku oznacza tego, który nas rozdziela, a nie łączy…). Myślicie, że ludzie wierzący, którzy żyją w takich związkach nie modlą się, nie przepraszają Boga, nie starają się wychować dzieci „po chrześcijańsku”? No, to się BARDZO mylicie. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają…”

A ślub kościelny ma sens tylko wówczas, gdy się wierzy w to, że jest to przysięga składana sobie nawzajem wobec Boga, a nie tylko „piękna uroczystość z organami i welonem do samej ziemi” – a tak go niestety traktuje wielu z tych, którzy okazali się go godni i już go „odfajkowali” – i nieważne, że na co dzień omijają kościół szerokim łukiem…

Ostatnio w książce pewnego księdza, którego zresztą lubię i szanuję, znalazłam takie określenie dla „cywilnych” żon: „jego tak zwana żona” – I wydaje mi się,że jest to obraźliwe dla takich małżeństw. Ślub może i nie jest „prawdziwy”, ale miłość?

Sama, jak wiadomo, nie mam z P. ślubu kościelnego (chociaż zawsze było to dla mnie coś bardzo istotnego) po prostu dlatego, że jest to na razie niemożliwe. Nie tracę jednak nadziei, że kiedyś się to zmieni.

A już całkiem niedawno na jednym z blogów (www.ks-tomasz.blog.onet.pl) znalazłam „przypowieść” o babci na weselu, która bardzo mnie poruszyła. Otóż ta staruszka, chociaż z racji wieku i licznych chorób nie mogła już ani zjeść, ani wypić, ani się zabawić, umiała się jednak wspaniale CIESZYĆ RADOŚCIĄ INNYCH…

I choć jako żona „byłego” kapłana dobrze wiem, jaki ból sprawia głód Eucharystii (tak naprawdę nikt, kto tego nie doświadczył, nie może sobie tego nawet wyobrazić) – to jeszcze nie znaczy, że muszę się także „skręcać z zazdrości” wobec tych, którzy są do niej dopuszczeni.

I modlę się o to, by się pozbyć tego typu zawiści (mimo, że wierzę głęboko, że przyjdzie taki czas, kiedy i nam Kościół okaże miłosierdzie…). Bo to trochę tak, jakbym będąc niepełnosprawna „miała za złe” wszystkim zdrowym, że normalnie chodzą…

I cóż jeszcze mogę powiedzieć? Jeśli jesteście wierzący, pomódlcie się czasem za mnie, za nas…

Postscriptum: Niedawno inny z piszących blogi księży napisał, że nadużyciem jest już samo nazywanie „rodziną” ludzi żyjących w wolnych związkach. Z teologicznego i prawnego punktu widzenia zapewne jest to prawda- ale nie wiem, czy to, że „nieślubni rodzice” żyją nie całkiem „po Bożemu” – choć może czasem lepiej i zgodniej, niż wiele par oficjalnie pobłogosławionych przez Kościół albo urzędnika stanu cywilnego – powoduje np. że mniej kochają swoje dzieci?

Czy Anna Radosz, która również żyła w konkubinacie, była „gorszą” matką, niż Joanna Beretta-Molla czy Agata Mróz (żyjące w przykładnych stadłach)? Wszystkie trzy ofiarowały swoje życie za nienarodzone dzieci…Podejmuje się ktoś rozsądzić, że ofiara świętej była więcej warta, niż ofiara „jawnogrzesznicy”?

101 odpowiedzi na “„Cywilna” znaczy gorsza?”

  1. Zawieralem kościelny ślub, nawet tak zwany”rzymski”. Księdzu przy zamawianiu ślubu oświadczylem że jestem niewierzący,nimo to dal mi kartkę do spowiedzi i powiedzial że ksiądz spowiednik mi ją podpisze bez konieczności spowiadania się. tak też się stalo,powiedzialem że przyszedlem tylko po formalny podpis a spowiadać się nie będę bo jestem niewierzący i ksiądz bez slowa poświadczyl nieprawdę . Potem jeszcze trzy razy zawieralem śluby cywilne a najdlużej 12 lat żylem z jedną kobietą bez żadnego ślubu i to byl najbardziej udany związek pomimo 38-miu różnicy lat .Teraz jestem synglem i chwalę sobie ten stan . Oczywiście takiego podejścia do życia nikomu nie zalecam bo do tego trzeba mieć odpowiedni charakter i możliwości ja miałem. Pozdrawiam:-)))

    1. Dopóki mogłam, często i chętnie przystępowałam do spowiedzi, bo mi to pomagało lepiej żyć – ale zawsze uważałam, że „karteczki od spowiedzi” to dowód, że hierarchia traktuje nas jak dzieci, które trzeba „przypilnować” bo same nic nie zrobią. I gdyby mi kazano pokazać taki papierek, to bym stanowczo odmówiła. To powinno wypływać z wewnętrznej potrzeby serca – komu sumienie coś wyrzuca i czuje, że powinien się wyspowiadać, może to zrobić. Nieporozumieniem jest również zmuszać niewierzących współmałżonków, by spełniali WSZYSTKIE formalne wymogi sakramentu. Ty, oczywiście, nie przysięgałeś „na Boga” – ale powiedz, czy jakiekolwiek obietnice mają według Ciebie sens? Rozumiem, że każdy może się pomylić, ale jeśli zdarzyłoby mi się pomylić weięcej niż trzy razy, chyba także wolałabym pozostać samotna.

      1. Obietnice ,tak. Dane z własnej woli i samemu sobie,daję bardzo rzadko i dotrzymuję święcie, ponieważ to jest moje słowo za które ponoszę odpowiedzialność . Inaczej jest z uroczystymi przysięgami formalnymi do których zmuszają mnie obyczaje, tradycja. Te są bez znaczenia, dla zgodności z moimi zasadami informuję o tym drugą stronę i mam tzw. czyste sumienie. Raz wymuszoną (wyproszoną) przez mojego ojca obietnicę do tej pory nie spełniłem i to mnie gnębi gdy sobie przypomnę, choć ojciec nie żyje o wielu lat a ja ciągle jeszcze myślę czy jej nie spełnić, choć spełnienie jej nie ma żadnego znaczenia dla nikogo. Z szacunkiem pozdrawiam.

  2. hmmm ciekawie piszesz- poruszasz tematy, ktore nierzadko sa niewygodne i spychane przez spoleczenstwo bo latwiej udawac ze jak sie nie rozmawia o czyms to problem nie istnieje. A tu a kuku -problem jest i to konkretny….Kazdy by chcial zyc po swojemu i wybierac te zasady ktore mu odpowiadaj, prawda. Bo jednemu podoba sie to a drugiemu co innego. A to nie jest tak hop siup. Bo skoro ktos sie ma za Katolika i chce wziasc slub w kosciele to chyba powinien wiedziec dla kogo to robi- przeciez nie dla mamy i babci. Powinien byc bardziej swiadomy z czym sie taka przysiega przed Bogiem wiaze. Jesli jednak nie chce to nikt go/jej zmuszac na sile nie bedzie. W koncu w USC tez mozna wystapic w bialej strojnej sukni do ziemi i zrobic wystawne wesele. Jednak co do ostatniego akapitu to sie z Toba nie zgodze. Bo to, ze matka chroni swoje dziecko (nawet to jeszcze nienarodze jak w przypadku Anny R.) to jest cos normalnego i nawet nie trzeba byc wierzacym zeby zachowac sie instynktowanie. W swiecie zwierzat samica tez chroni swoje mlode za wszelka cene i walczy o nie jak moze (swiat przyrody nie zna aborcji na zyczenie to chyba jedyna roznica, bo co do zwiazkow to wiele gatunkow laczy sie w pary na cale zycie) Wiec ten przyklad akurat Ci sie nie udal…Ale oczywiscie to tylko moje prywatne zdanie. Pozdrawiam serdecznie

    1. Widzisz, a mnie się jednak wydaje, że tam, gdzie jest on, ona i dziecko i gdzie się kochają, jest i RODZINA, choćby nie ustanowiona przez nikogo. „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego.”

        1. Zgoda, ale małżeństwa programowo wykluczające dzieci (tzw. „no kids”) to też paradoks, tylko że w przeciwną stronę – ktoś chce MAŁŻEŃSTWA, ale nie RODZINY… 🙂

  3. Cóż, nie mnie jest oceniać politykę małżeńską Kościoła. Myślę jednak, że obecny Kościół, choć mówi, że od Jezusa się wywodzi, co najwyżej tylko cytuje jego wypowiedzi, zamiast je do siebie odnieść. Ostatnio słyszałem wypowiedź jednego „wiernego”, że mówienie „ludzi w związkach pozamałżeńskich trzeba zrozumieć i patrzeć na ich motywy, nie na kruczki prawne” to herezja i masoneria 🙂 Osobiście życzę Ci, żebyś wreszcie mogła do tej Eucharystii przystąpić, choć obserwując to, co się dzieje – będzie to bardzo trudne… Pozdrawiam

    1. Jeśli to jest herezja, to nie przejmuj się – jestem w tej samej sekcie.:) A co do całej reszty – w książce „Jestem synem księdza” znalazłam kiedyś zdanie, które nieustannie podnosi mnie na duchu:”Bóg jest bardziej ludzki, niż my-ludzie.”

  4. ” Frondziarze” poranioną owcę najchętniej by dorżnęli, obdarli ze skóry i pożarli głośno mlaskając, rozprawiając o tym, jak to spełnili dobry uczynek na „chwaaaaaałę” ……

  5. Jak słyszę jakieś „urzędowe ” ględzenie hierarchy ( a niektórzy z nich to specjaliści od urzędowego ględzenia), to myślę, że dla księży piekło powino składać się głównie z wysłuchiwania ich własnego urzędowego ględzenia, ze szczególnym uwzględnieniem listów pasterskich episkopatu, które są szczytowym osiągnieciem tegoż.

    1. Oj, tak – listy biskupów są często dowodem na to, że pasterze już od dawna nie mają swoim owieczkom do powiedzenia nic „od serca.” (A że one nadal tego potrzebują, to świadczy przykład mojego znajomego biskupa siedleckiego, który na cotygodniowych wieczornych katechezach gromadził tłumy ludzi, także takich, którzy weszli do kościoła tylko się ogrzać. Ujmował wszystkich tym, że potrafił powiedzieć:”Jezus mówi, że… i MNIE to też dotyczy!” Oprócz tego nie tylko mówił do ludzi, ale pozwalał im się wypowiedzieć. No, i modlił się razem z nimi…). Ale czy sądzisz, że dobry Bóg chciałby skazywać swoich kapłanów na takie męczarnie?:) Choć, z drugiej strony – piekło to piekło i nie ma lekko…:)

      1. Więcej im dano, a więc więcej się będzie od nich wymagać. Dostali ponadto ogromna władzę : „co zwiążecie na Ziemi …” Niektórym z nich wydaje się, że do Nieba idzie się po znajomości i mają z racji noszenia sutanny jakąś „taryfę ulgową”. Nakładają na ludzi ciężary, których sami ani myślą dźwigać. Nie darmo w Ewangeliach jest tyle o faryzeizmie. „Faryzeizm wiecznie żywy” chciałoby się zawołać. ( nota bene ta „papierkowa ” spowiedź, o której wyżej mowa – to zgorszenie dla maluczkich i tu znów „biada „…..)

        1. Pamiętam, jak na rzeczonych katechezach „sutannowi” oburzali się na swego biskupa, gdy im kazał mówić o sobie, a nie tak, jakby stali na ambonie…:) Ale co do tego, że nie będzie dla nich żadnych wejściówek do nieba po znajomości, to przypomniały mi się jeszcze dwie dykteryjki. Pierwsza nieodżałowanego ks. Twardowskiego – o zwiedzaniu piekła:”A tu izolatka-tu ksiądz proboszcz piszczybo postawił kościółjak Pałac Kulturyz krzyżem.”A druga anonimowa. Pewien ksiądz i kierowca autobusu stają razem u wrót raju. „Ty wchodzisz – mówi św. Piotr do szofera – a ty nie…” „No, jak to? – oburza się ksiądz – Całe życie żyłem tak bogobojnie, a ten tu? Pił i łąjdaczył się!” „Pozwól, Piotrze – mówi kierowca – że ja to księdzu wytłumaczę. Widzisz, chłopie – kiedy ty mówiłeś kazania, to wszyscy spali. Ale jak ja prowadziłem autobus – o, to wszyscy się modlili!”

  6. Bez względu na to w jaki sposób zostało zawarte małżeństwo,Bóg nie pozostawia małżonków samych sobie.Czuwa nad ich pomyślnością i uświęca ten związek.Jednak wymaga od małżonków czegoś więcej,zrozumienia stanu w jakim się znależli… Bądź lojalny wobec partnera i z należytą powagą traktuj przyjęte zobowiązanie. „[Mąż i żona] nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co zatem Bóg wprzągł we wspólne jarzmo, tego niech człowiek nie rozdziela” (Mateusza 19:6). Uroczyście ślubowaliście przed Bogiem w obecności świadków, że pozostaniecie razem na dobre i na złe. Ale ślubowanie małżeńskie to znacznie więcej niż zwykłe zobowiązanie. Oddanie mężowi lub żonie powinno wypływać ze szczerej miłości i być wyrazem szacunku dla współmałżonka oraz dla Boga. Dlatego nigdy nie wystawiaj na próbę swej świętej więzi małżeńskiej przez flirty. Niech obiektem twoich czułych spojrzeń nie będzie nikt inny poza twoim partnerem życiowym (Mateusza 5:28).Udane małżeństwo to owoc ciężkiej pracy, dlatego nieraz może się zrodzić pokusa, by dać za wygraną. Nie pozwólcie jednak, by jakieś trudności skłoniły was do zlekceważenia wziętych na siebie zobowiązań i zaprzepaszczenia wszystkiego, co już zainwestowaliście w swój związek. Taka rezygnacja oznaczałaby przekreślenie drogi, którą dotąd pokonaliście, idąc razem przez życie.

    1. No, właśnie, pani Tereso – poważnie traktować przyjęte zobowiązanie, kto dziś to potrafi? Można nawet nie dochować go ostatecznie (bo i P. się to, niestety, nie udało), ale trzeba uczynić wszystko, co w naszej mocy, żeby tak się stało…A co do tego nie flirtowania z innymi, to czy wie pani, skąd się wziął obyczaj noszenia welonu przez pannę młodą? Był to symbol tego, że odtąd żona ma się stać jak gdyby „niewidzialna” (nietykalna) dla innych mężczyzn. Podobną funkcję powinny spełniać obrączki – być czytelnym znakiem i przypomnieniem, że „nie jestem już do wzięcia.”

      1. Co do dwóch pierwszych masz rację – można by tu jeszcze dodać np. „Pan wydał mnie w ręce, którym nie zdołam się wymknąć” (Lm 1,14) oraz „I poznałem, że bardziej gorzka niż śmierć jest niewiasta” – i inne tym podobne kawałki. Przypomina mi to anegdotkę o proboszczu, który przed mszą świętą ślubną kazał zasłonić obraz w głównym ołtarzu. „Ależ proszę księdza, dlaczego? – oburzył się zakrystianin – tam jest przecież taki piękny obraz Jezusa ukrzyżowanego…” „No, tak…Ale czy czytał pan, co jest napisane pod spodem? „Ojcze, przebacz im, albowiem nie wiedzą, co czynią.” 🙂 Natomiast nie mam nic przeciwko „nierozerwalności” – choć jestem przekonana, że są sytuacje, w których sam Jezus nie miałby nic przeciwko „rozwiązaniu węzła.” W końcu nauczał o Bogu, który pragnie raczej miłosierdzia, niż ofiary…

        1. Otóż to, mnie ta „nierozerwalność” przypomina zbyt ciasno związany krawat, twarz sinieje a oczy wychodzą na szypułki. Czasami myślę, że prawosławni i protestanci lepiej odczytali przesłanie Jezusa w tych sprawach.

          1. No, cóż – Jezus na pewno nawoływał do respektowania wierności małżeńskiej o wiele bardziej „rygorystycznie” niż wielu współczesnych Mu rabinów – aż do tego stopnia, że Apostołowie, zniechęceni, stwierdzili, że skoro nie można „jej oddalić” to lepiej w ogóle się nie żenić. 🙂 Wśród protestantów są tacy, którzy – tak jak KK – zezwalają wprawdzie na rozwód, ale sceptycznie patrzą na powtórne małżeństwa rozwiedzionych (zob. np. na http://www.protestanciorg.blog.onet.pl) – i tacy, którzy (idąc w pełni za prawem państwowym) zezwalają na ślubowanie „przed Bogiem” dowolną ilość razy. A prawdziwie „Jezusowe” podejście do sprawy jest pewnie gdzieś pomiędzy tymi dwoma postawami…Jezus zawsze nawoływał do przestrzegania Prawa, ale…nie za WSZELKĄ cenę. Zawsze najważniejsze jest (prawdziwe) dobro człowieka.

          2. Faryzeusze też byli niebywale gorliwi w przestrzeganiu prawa i raczej nie znaleźli zrozumienia u Jezusa.

  7. To rzeczywiście bardzo przewrotne. Do ślubu kościelnego podążają osoby, które nie mają pojęcia, po co znalazły się w Kościele. Bardziej traktują to jako spełnienienie mrzenia o białej sukni z welonem. A osoba, która pragnie tego jako uwieńczenia swojej szczerej i niekłamanej wiary, jest od tego odsunięta. To taka urzędnicza bezduszność. Na szczęście wiemy, że Pan Bog nie jest urzędnikiem…

    1. Pioanko, nie wiem, czy akurat ja mam tę „szczerą i nieobłudną wiarę”, ale znam takich, którzy ją mieli, a i tak byli odsunięci od sakramentów…Tomasz Jaeschke w swojej książce przytacza przykład kobiety, samotnie wychowującej niepełnosprawnego syna (ślubny małżonek zmył się, gdy dowiedział się o chorobie dziecka), która poznała bardzo wierzącego mężczyznę. Zaprzyjaźniła się z nim, a w końcu pokochała – i ona, i jej syn. Rozstali się jednak, „bo tego chciałby od nich Jezus.” Tomasz pyta, czy rzeczywiście – i ja także jakoś nie mogę się od tego pytania uwolnić…

        1. Myślę (sądząc z tego, jak to opisał Tomasz J.), że w tym przypadku największą rolę odegrało sumienie tamtego mężczyzny, który nie potrafił sobie wyobrazić życia bez sakramentów (co niechybnie czekałoby go, gdyby się związał z „rozwódką”) – a ona nie chciała go skazywać na takie cierpienie… Ja jednak nie mogę uwierzyć, że Bóg by potępił ich miłość…No, cóż, zapewne mam zbyt słabą wiarę… A w NIEBIE zostanie im to z pewnością wynagrodzone – kogo obchodzi, co się z nimi stanie NA ZIEMI?Cóż to jest w obliczu wieczności, prawda?:(

          1. Mnie się zdaje ze to bardzo sporadyczny wypadek żeby ktoś sobie zycia ponownie nie ułozył ze względu na sakramenty, starsza osoba moze tak ale ktos młody? Posiłkując się przykladem mojego bylego zięcia, on naprawde był bardzo pobozny a widocznie żadnych obiekcji nie miał kiedy w pół roku po rozwodzie miał juz druga zonę. Przecież do slubu nikt go siła nie ciągnął.

    2. Niezupełnie,wbrew pozorom nie każda dziewczyna ma jedyne marzenie – suknia, welon i organy. Bywa i tak że ślub kościelny spowodowany jest presja rodziny – nie bedziesz córko wstydu nam przynosiła, co powiedza sasiedzi a co ksiądz proboszcz, a babcia zawału dostanie , a co ci szkodzi? Kiedyś jeden młody człowiek (ateista z przekonania) powiedział tak – mnie slub kościelny nie jest do niczego potrzebny ale jakby mojej dziewczynie szalenie na nim zależało to moze bym i ustąpił i takich własnie przypadków jest sporo.

      1. Ślub kościelny zawarty pod jakąkolwiek „presją” (nawet taką „towarzyską”) jest teoretycznie nieważny. 🙂 A ludzie powinni się wreszcie nauczyć, że to mniejszy „wstyd” wziąć ślub cywilny i się potem rozwieść, niż złożyć przysięgę „w obliczu Boga” i jej nie dotrzymać. Kto nie ślubował, że „aż do śmierci” – ten ponosi mniejszą odpowiedzialność w razie rozpadu związku. A nie ma przecież przymusu brania ślubu w kościele, prawda? A jeśli ateiści czasami (pod wpływem miłości do osoby wierzącej) ustępują trochę z własnych przekonanań, to tym bardziej należałoby docenić ten gest dobrej woli – i nie nakładać na nich WSZYSTKICH wymagań wiary (jak np. spowiedź). Żydzi np. uważają, że „gojów” obowiązuje tylko 7 podstawowych przykazań (tzw. Przymierze Noego) – i nie każą im przestrzegać wszystkich 613…

        1. Z tym docenieniem to masz rację. Pójść do spowiedzi jedynie po to żeby dostac podpis na papierku to jest zupełne pomylenie pojęć. Pojecie przymusu też jest względne, co innego jakby młodych siła ktos ciągnął do ołtarza to wtedy taki slub jest niewazny ale taki dla świętego spokoju? A mało to ludzi idzie do kościoła motywujac – taka tradycja, od dziecka chodze to i teraz jakos mi głupio ze nie pójdę, pójdę bo matka będzie mi w brzuchu dziurę wierciła, pójdę bo może spotkam pana x

        2. Swięta racja, a patrząc na statystyki – co drugie dziecko w Polsce rodzi się z tzw. „wpadki” – zobacz na jaką skalę ludzie „naciągają wiarę w Boga”. Smieszny jest widok panny młodej składającej przed ołtarzem przysięgę małżeńską w białej sukni i w welonie… z brzuchem pod nosem. Czy w takej sytuacji kapłan jest ociemnały? i nie widzi, że to kpina z wiary w Boga,a nie ślub? Czytając Pismo Swięte, gdzie Jezus co chwilę karci Faryzeuszów za ich krótkowzroczność, obłudę i zakłamanie, ręce opadają gdy dociera do człowieka fakt, że od 20 wieków nic się w tej kwestii nie zmieniło.

  8. Trudny temat. Dla mnie nie ma większej różnicy między jednym a drugim małżeństwem, choć czasami zastanawiam się nad tym, dlaczego katolicy odmawiają ludziom nie podzielającym ich poglądów fundamentalnych praw: do szczęścia i do rodziny. Sama, cóż, wierzę w sakrament małżeństwa i nie wyobrażam sobie innego ślubu, ale nie uważam, jakoby ktoś bez tego sakramentu był pożywką dla szatana. Pozdrawiam!

    1. Masz racje!!!I mnie boli,że Bóg obdarzył wolną wola KAŻDEGO człowieka, a ludzie tak często o tym zapominają!I dla mnie sakrament małżeństwa jest bardzo ważny, ale nie odważyłabym się namawiać do niego kogoś,kto kto jest niewierzący!A co mówią sąsiedzi to nieważne!Zdaję sobie sprawę,że czasem presja rodziny, otoczenia jest tak wielka,że ludzie robią coś wbrew sobie!Pozdrawiam:))

      1. Im coś jest bardziej świętoszkowate,tym stanowi lepszą pożywkę dla szatana. Gdybym był diabłem, kusiłbym do grzechów nieczystych wyłącznie klauzurowe zakonnice i przykładne radiomaryjne mężatki….

        1. Coś w tym jest. Jezus mówił, że dopiero ten, kto wie, że jest grzesznikiem, znajdzie łaskę w oczach Boga…Czasem trzeba upaść bardzo nisko, zostać „wykluczonym” i potępionym przez wszystkich, aby On mógł nas…mnie.. podnieść…

    2. Wiesz, nigdy nie byłam pewna, czy rzeczywiście wszyscy ludzie „mają prawo” mieć rodzinę (sama cały czas się zastanawiam, czy jako osoba niepełnosprawna rzeczywiście jestem dobrą żoną i matką…) – dla wielu ludzi byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie zakładali rodziny. Ale jeżeli przyjąć, że takie „prawo” rzeczywiście istnieje, to na pewno „cywilni” małżonkowie nie są gorsi, niż ci „kościelni.”

  9. Nie potrafię pojąć Twojego myślenia. Masz męża, byłego księdza.Nie jestem katoliczką, ale to, iż przed samym Bogiem on kiedyś zobowiązał się, że będzie Mu służył w czystości,(przede wszystkim tej seksualnej), a teraz tej jakże ważnej przysięgi nie wypełnia, to ściąga na siebie gniew Pana. A Ty będąc teraz z nim w związku, a wcześniej tym, że go uwiodłaś trwasz w tych grzechach razem ze swoim partnerem. Bo już pal licho przysięga służenia kościołowi katolickiemu. To zwykła instytucja, nic nie znacząca. To Bóg jest ważniejszy i przysięga JEMU dana. Były ksiądz zgrzeszył, a Ty mu w tym pomogłaś. Ponadto zgorszyliście swoim postępowaniem niejedną osobę. A Jezus powiedział, że lepiej by gorszycielowi kamień młyński u szyi zawiesić i do wody go wrzucić, żeby więcej tych maluczkich nie gorszył. Zażartowaliście sobie z Boga i jeśli się nie upamiętacie i nie zaczniecie pokutować ze swoich grzechów, to nie liczcie, że będziecie mięli możliwość spotkania Go w przyszłym życiu.. Bo zapłatą za grzech jest śmierć.W jednym ze swoich dawniejszych postów śmiejesz się z tego, że jesteś hipokrytką, ale w tym nie ma nic śmiesznego, jeżeli walka toczy się o duszę Twoją i Twojego partnera. Przemyśl to i przemódl, bo widzę, że Twoje sumienie śpi. Pytaj Ducha Świętego, czy dobrze postępujesz i by wskazywał Ci drogę którą winnaś iść. Idź za Nim, a nie za swoimi pożądliwościami.

    1. Nie „uwiodłam go” – ani on mnie – w tym wszystkim w ogóle nie było żadnego „uwodzenia.” Ani pożądliwości. A co do pokuty, to wierz mi, że ją odbywam w każdej minucie naszego wspólnego życia. I niech Bóg się zmiłuje nad nami – Ten, który wszystko wie…

    2. Musisz być strasznie nieszczęśliwa w życiu, skoro najdoskonalsza istota, w której istnienie wierzysz, nie rozumie tego co podobno stworzyła, i woli, żeby jej „ukochane” dzieło cierpiało, byleby było posłuszne. Nie chcę się wtrącać w doktrynę, która jest mi obca, ale czy naprawdę sądzisz, że Bóg, z którym tak bardzo chcesz żyć po śmierci, przedkłada wyżej prawnicze skutki przysięgi od ludzkich uczuć i chęci bycia szczęśliwym? Czy aby przypadkiem Bóg, w którego wierzysz, nie wymaga od Ciebie miłości wobec bliźnich i zrozumienia motywów ich działań, a nie uprzykrzania im życia?

      1. Wielu chrześcijan nosi w sobie demoniczny obraz Boga utrwalany przez chrześcijanskich doktrynerów, którzy wszystko „wiedzą” lepiej. We wszystkich wyznaniach chrześcijańskich nie brak tych z poczuciem „nawiedzenia” gotowych innych bez przerwy pouczać wskazując na to, co myśli Bóg o postępowaniu grzeszników ( jakby sami byli wolni od grzechu). Dla mnie takie „nawiedzenie” jest równoznaczne z pychą.

        1. Ja po prostu nie lubię, jak ktoś na siłę uszczęśliwia innych poprzez swój „dziwny” łagodnie rzecz ujmując sposób na szczęście. Tyle się mówi, że chrześcijaństwo to religia miłości – patrząc na większość wiernych odnosi się wrażenie, że z tej miłości wbiliby nóż w plecy przyjaciela. Z chrześcijaństwem jest jak z socjalizmem – fajne zamierzenia, żałosne wykonanie… Pozdrawiam

      2. Pytasz czy sądzę, że Bóg, przedkłada wyżej prawnicze skutki przysięgi od ludzkich uczuć i chęci bycia szczęśliwym.Tak, przedkłada. Widzę, że masz swoje własne osobiste widzenie Boga, który istnieje tylko w Twoim wyobrażeniu. Bóg nie chce, abyśmy byli szczęśliwi tu na ziemi. Bo niby dlaczego tutaj nas doświadcza, dopuszcza do nas choroby i różne cierpienia, pomimo, że jesteśmy chrześcijanami. Bóg da nam szczęście w przyszłym życiu, nagrodę za wytrwanie przy Nim na tym świecie. Tu jest etap przejściowy i nie po to, żeby zabiegać o szczęście i dobrobyt, ale by służyć Panu i Jemu poświęcić swoje życie. Ale, żeby osiągnąć wieczne szczęście trzeba postępować według pewnych reguł. Jest ich trochę, a dał nam je sam Jezus i pokazał swoim życiem jak powinniśmy postępować. Jeśli nie będziesz Go naśladował, to nie osiągniesz szczęścia z Bogiem. Bo tylko Jezus jest Drogą, którą mamy podążać, a NIKT nie przychodzi do Ojca, jak tylko przez Chrystusa.

        1. Wiesz co mi to przypomina? Zbieranie podpisów przed przystąpieniem do bierzmowania. Nieważne, czy delikwent był na całej mszy,czy przyjął eucharystię, czy się czegoś nauczył – ważne, że ma podpis i wykuł na blachę 300 pytań z katechizmu.Ja nie wierzę w to, że jakikolwiek Bóg istnieje. A patrząc na to, w jakiego Boga Ty wierzysz – stwierdzam, że w takiego nie chciałbym wierzyć.Jeśli tak lubisz cierpieć i być nieszczęśliwa, proszę bardzo. Ale zdaj sobie sprawę z tego, że niektórzy nie chcą. Zważywszy na wiarę w to, że „Boga nie da się pojąć”, sama nie powinnaś być taka pewna, czy on naprawdę by chciał, żeby ludzie byli nieszczęśliwi. Bo trwanie po wsze czasy z kolesiem, który zachowuje się jak amoralny prawnik, a nie współczująca pomoc społeczna – w mojej opinii – wybitnie pozytywną nagrodą nie jest…

          1. Wiesz, pracuję w pomocy społecznej i z całym przekonaniem powiem, że nie powinna być ona współczująca, tylko obiektywna. Tak samo i Słowo Boże zapisane na kartach Biblii, a konkretnie Nowego Testamentu jest obiektywne wobec wszystkich. I nie jestem nieszczęśliwa, ponieważ wiem, co jest prawdą i dokąd zmierzam. To raczej Ty jesteś nieszczęśliwy, bo nie wiesz, nie masz pewności co do tego co z Tobą będzie i czy w ogóle coś po tym życiu istnieje.

        2. Dla mnie chrześcijaństwo jest radosne, optymistyczne i pełne nadziei. Twoja wizja jest dość odrażająca, ponura i cierpiętnicza, pełna nakazów i zakazów. Przypomina grzmienie z niektórych ambon, dla mnie nie do przyjecia.

          1. Chrześcijaństwo jest radosne i optymistyczne. Ja się cieszę, bo Jezus mnie zbawił i dostałam od Niego życie wieczne. Cieszę się, że mogę Mu służyć całym swoim życiem, a On mi błogosławi w tej służbie. Widzę, że nie jesteś nawrócony, bo przeraża Cię wizja wiecznego potępienia za niewypełnianie zakazów i nakazów. Bo jedynie człowiek nienawrócony i grzeszny odczuwa ich ciężar i boi się kary.

          2. Możliwe. Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś. Kiedy się czyta same miłe słowa o sobie, każdemu może się przewrócić w głowie. Dziękuję. Ps. Jestem pewna, że jesteś lepszym człowiekiem, niż ja. Pozdrawiam serdecznie.

          3. No, cóż – wiele bym dała za to, żeby wiedzieć, czy ta „życzliwa uwaga” była skierowana do mnie, czy do Ai. Na wszelki wypadek wolę założyć, że do mnie. 🙂 Pozdrawiam.

          4. Widzę, że nie jesteś> nawrócony, bo przeraża Cię wizja wiecznego potępienia za> niewypełnianie zakazów i nakazów. Bo jedynie człowiek> nienawrócony i grzeszny odczuwa ich ciężar i boi się kary.Nawrócenie to proces trwający nieraz całe życie, jest trudny i pełen upadków i co daj Boże, częstych wzlotów. Wbrew temu, co twierdzisz nie boję się kary i tym bardziej nie napawa mnie ona przerażeniem. Gdyby chrześcijaństwo było religią strachu przed karą, dawno bym z niego zrezygnował. Ci deklarujący się jako w pełni „nawróceni” wzbudzają jednak moje podejrzenia co do prawdziwości ich nawrócenia a „bezgrzeszni i nawróceni” to dla mnie ewidentna lipa, chwalba i pycha.

          5. Całe życie trwa uświęcanie się, które zapoczątkowane jest nawróceniem. Nawrócenie z kolei jest podjęciem świadomej decyzji pójścia za Chrystusem i odwróceniem się od złego postępowania, grzechów.

    3. Ciekawe masz spojrzenie na zgorszenie Ai i od razu potępiasz (takie odniosłem wrażenie), a Pan Jezus nikogo nie potępił.Widzę, że masz na temat tej sprawy, czyli „zgorszenia” ograniczone widzenie.Podam kilka przykładów z ostatnich lat, które bardziej poruszyły opinię publiczną:- sprawa finansowa w Lubinie i Gdańsku,- sprawa księdza, który prosił o uśmiercenie własnego dziecka po urodzeniu,- sprawa byłego abp. poznańskiego,- sprawa byłego bp. Wiednia oskarżonego o pedofilię,- sprawa ks., który wylądował w szpitalu po zabawie z wibratorem.Takiech przykładów jest mnóstwo, co świadczy o tym, że Kościół składa się z ludzi, którzy upadają, nawet kiedy są księżmi.Są też „eksy” (czyli księża, którzy porzucili sutannę), którzy działają w życiu publicznym, nawet w mediach, co raczej służy ludziom, niż ich gorszyCo do uwodzenia, to bardzo mnie śmieszy, gdy winą obarcza się kobietę, a księdza otacza się szczególnym współczuciem – jakby on był dzieckiem, które nie wie, jakie są skutki współżycia. A przecież kończąc 18 lat każdy z nas staje się pełnoletnim i świadomym człowiekiem, którego do niczego się nie zmusza (a Twoim zdaniem, księży chyba to nie dotyczy?)Każdy odpowiada tylko za własne czyny.Zakończę cytatem – „Żyj i pozwól żyć innym”.

        1. Nie potępiłam i nie potępiam, ale zgodnie z Pismem pouczam siostrę w Panu. Nie napisałam: „Już jesteś w piekle”, ale dałam radę, aby autorka bloga słuchała raczej głosu Ducha Świętego, a nie głosu tego świata i głosu swoich pożądliwości. Bo jeżeli pójdzie za światem, to Bóg nie ulituje się nad nią. Z resztą, nie dotyczy to tylko jej, ale i każdego, kto będzie hołdował przyjemnościom tego świata.

          1. Skąd wiesz czy Bóg „ulituje” się nad tobą ? Taka jesteś „święta” ? Sama wiesz, że nic nieczystego do Królestwa nie wejdzie. Kto ci dał gwarancje, że akurat na ciebie Bóg spojrzy łaskawszym okiem a nie np. na Albę ? Kto ci dał prawo do pouczania kogokolwiek ?

          2. Chrystus wziął na Siebie moje winy. Dlatego jestem usprawiedliwiona przed Bogiem, bo uwierzyłam, zaufałam i oddałam życie Jezusowi Chrystusowi. „Albowiem Łaską jesteście zbawieni, przez wiarę i to nie z was, Boży to Dar”(Ef 2, 8). Bóg mi ofiarował ten Dar. A czy Albie ofiarował ten Dar, to ona sama musi stwierdzić.

          3. Wszystko ścierpię..ale fanatyzmu „never”! Ile pychy w tym poście! I jakie „klapy” na oczach u autorki. Albo! Ty się nie przejmuj. Niech Bóg będzie z Tobą. I z „Ai” też. Może nawet bardziej..

          4. Masz rację, Izo – jej potrzeba tego bardziej. Jakoś tak przypomniało mi się powiedzenie Jezusa o tym, że najbardziej gorliwie wyciągają drzazgę z cudzego oka ci, który nie mogą dostrzec „belki” we własnym… Zastanawiam się też – ale nie chcę wyrokować! – czy Ai jest protestanką od urodzenia, czy też taką „świeżo nawróconą.” Wiadomo, że neofici są zawsze najbardziej gorliwi – a np. pastor Jerzy Osieczko nigdy nie „przemawia” do mnie w ten sposób…

          5. Nie jestem ani pastorem Osieczko, ani też świeżo nawróconą. Nie jestem też za ekumenizmem, ponieważ „wymysł ten” prowadzi dusze ludzi na zatracenie i nie wskazuje Prawdziwej Drogi, a tylko zaślepia ludziom oczy na Prawdę ukrywając się pod płaszczykiem międzyreligijnego pokoju. Bo tylko i wyłącznie Jezus Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem i NIKT nie przychodzi do Ojca JAK TYLKO przez Jezusa. I Jezus powiedział, że pokoju na tym świecie nie będzie, a On sam nie przyszedł po to, by przynieść pokój, ale miecz(Mt 10, 34). Dlatego łudzą się wszyscy ci, którzy tak bardzo wierzą w ekumenizm; są zwiedzeni i podważają słowa samego Pana Jezusa Chrystusa.

          6. Gdzie dostrzegasz pychę? Czy w tym, że wierzę w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela? Czy nie o tym głosi Słowo Boże, że to On jest naszym Zbawicielem? Fanatyzm dlatego, że Jezus wziął na siebie moje (a wiesz, że i Twoje?) winy i jesteśmy usprawiedliwieni w oczach Boga, jeśli wierzę w tą ofiarę na krzyżu? Zastanów się co piszesz. Jeśli jesteś niewierząca, to nie komentuj takich postów słabymi argumentami. A jeśli wierzysz w Pana, to lepiej to przemyśl, bo przeczysz Słowu samego Boga, w które ja wierzę i czynisz z Boga kłamcę.

          7. Słowem mozna grzeszyć do woli, bo Pan wziął na siebie to brzemię, jak Mu się coś dorzuci, to i tak udźwignie, w końcu jest Bogiem…..Jakaś „porąbana” ta odmiana chrześcijanstwa.

          8. Czyż grzeszę tym, że przytaczam to co jest zawarte w Piśmie Świętym? Jeśli nie czytasz Go, to nie wiesz co jest tam napisane, więc nie oskarżaj mnie o jakiś „grzech słowa” bez jakiejkolwiek podstawy, która by mnie osądziła, że grzeszę. No chyba, że za kryterium grzechu uważasz swoje złe samopoczucie z powodu przeczytania moich komentarzy, ale to jest już Twoja subiektywna miara.

      1. Zgorszenie jest tym, co oddala innych od Boga. Ludzie widząc postępowanie gorszycieli (którzy to sami uważają się za bardzo wierzących i przykładnych chrześcijan) nie chcą mieć z Bogiem nic wspólnego. Zostawiają Boga, urywają relację z Nim, widząc tych tak „bardzo wierzących”, ponieważ sami nie chcą być takimi obłudnikami i zniechęca ich „takie chrześcijaństwo”. Dlatego Jezus powiedział, że tak wielką winę ponoszą gorszyciele, którzy zgorszyli tych maluczkich być może słabszej wiary, bo przyczyniają się do ich upadku w wierze i potępienia wiecznego.A zgorszeń jest wiele, to prawda. Niejeden ksiądz, biskup czy nawet papież swoim postępowaniem odwiódł od wiary prostych ludzi, którzy mu ufali w sprawach wiary. A jednak się zawiedli i przez niego odeszli daleko od Boga…

        1. Ai, Jezus był i jest moim Panem – i właśnie Jego pytałam o zdanie, podejmując tak trudną dla mnie po ludzku decyzję. Pismo Święte mówi, że Jego myśli nie są naszymi myślami, a Jego drogi – naszymi drogami. Skąd wiesz, jaką drogą Bóg prowadzi mnie, nas, do świętości? A jeśli chodzi o zgorszenie, to starałam się z całej duszy nie zgorszyć nikogo tym, co piszę (a tym bardziej tym, co robię). A w listach, jakie otrzymuję (także od kapłanów) czytałam, że Bóg „mówi” do wielu ludzi poprzez tego bloga. Owoce więc tego są raczej dobre. A podobno „tylko gorszy się gorszy…”

          1. Czy aby na pewno pytałaś Jezusa o zdanie, czy może raczej to była Wasza (Twoja i partnera) wspólna zgoda, a Jezus poszedł w odstawkę? Bo ja rozumiem, że jeśli to byłby nawrócony do Pana ksiądz (tak, owszem są tacy i tu zamieszczam link do strony, na której znajdują się świadectwa takich księży: http://www.nowonarodzeni-z-ducha.pl/ ) i poznalibyście się po tymże nawróceniu i Bóg pokazałby Wam, że przeznaczył Was dla siebie nawzajem a w konsekwencji pobralibyście się, to nie jest nic złego. A czym innym jest odejście księdza od służby przez kobietę i pożądliwość do niej.I czy znasz tak dobrze Jezusa, że poznałaś Jego zdanie na temat decyzji którą podjęłaś? Myślisz, że możesz Go poznać w komunii? I co wówczas o Nim powiesz? Że jest biały, okrągły i smakuje jak opłatek na wigilię? No raczej nie.. Poznasz Go – a więc Jego poglądy, nauczanie, zdanie Jego uczniów – apostołów o Nim z Ewangelii. I zanim zaczniesz Ją czytać módl się do Ducha Świętego, aby oświecał Cię, byś dobrze rozumiała słowa Tej Świętej Księgi. Wówczas poznasz Prawdę i Drogę, którą jest Chrystus. I nie będziesz błądzić po bezdrożach, jeśli TYLKO będziesz trzymała się Jego Słów i starała się żyć według Jego upodobania.

          2. Ai, z tego, co napisałaś, wnioskuję, że „usprawiedliwiony przez wiarę” będzie tylko ten, kto się nawróci na „właściwą” (Twoją?) wiarę – i że wtedy można nawet bez żalu porzucić „fałszywe katolickie kapłaństwo” (oczywiście zgodnie z wolą Bożą!). Nie zamierzam Cię nawracać na katolicyzm (zresztą marna ze mnie katoliczka) – powiem tylko, że DO MNIE Jezus przychodził w znaku Chleba. I proszę, niech każda pozostanie przy własnym przekonaniu. Zgodnie z Pismem.

          3. Nie chcę cię nawracać na jakiekolwiek wyznanie. Chcę, abyś uwierzyła Jezusowi, jego Słowom. Nie tym słowom wypaczonym przez komentarze ludzi, którzy Jezusa nie znają. Ale tym prawdziwym znajdującym się u Źródła.

        2. Ai!!Twoje posty przypominają mi modlitwę faryzeusza!!!Pamiętasz jak się modlił? „BOŻE DZIĘKUJĘ CI,ŻE NIE JESTEM JAK INNI LUDZIE:ZŁODZIEJE, KRZYWDZICIELE, CUDZOŁOŻNICY, ALBO JAK TEN OTO CELNIK…….KTO SIĘ WYWYŻSZA BĘDZIE PONIŻONY..”(ŁK 18,9-14)Warto o tym pamiętać:))Każdy z nas jest dla Boga ważny, bo za każdego Chrystus oddał swoje życie!Nie wiemy, jak potoczy się nasze życie, jakie podejmiemy decyzje,ale powinniśmy pamiętać,że do ZŁOCZYŃCY ufającemu Jezus powiedział,-DZIŚ będziesz ze mną w raju!Nadzieja dla każdego!Miłość najważniejsza!:)))

          1. Jezus zbawił złoczyńcę, który wisiał obok Niego na krzyżu bo ten się nawrócił. W tym tkwi właśnie powód, dlaczego pozwolił łotrowi wejść do Królestwa. Jeśli człowiek żałuje za swoje winy, grzechy, które popełnił i chce się od nich odwrócić, uwierzy, że to Jezus jest jego Zbawicielem, wówczas będzie mógł ujrzeć Królestwo Niebieskie. Oczywiście nawrócenie obliguje do życia dla Jezusa i czynienia tego co dobre w oczach Boga. Bo jeśli się wraca z powrotem na drogi grzechu, wówczas utraca się jedność z Jezusem, a co za tym idzie, także zbawienie.A ponad to, nigdy nie modlę się w stylu: „Boże, dziękuje Ci, że nie jestem jak ten, czy tamten”. Nie wkładaj w moje usta czegoś, co nie powiedziałam i też nie napisałam. Zdaję sobie sprawę, że ja też upadam i nigdy nie twierdziłam i nie twierdzę, że jestem bezgrzeszna. Raczej po tych wszystkich komentarzach, które nieźle mnie „przygniotły” modlę się słowami z Psalmu 119, 85 – 88: „Zuchwali wykopali pode mną doły; ci, którzy nie stosują się do zakonu Twego. Wszystkie przykazania Twoje są prawdą; niesłusznie prześladują mnie! Pomóż mi Boże! Omal nie zgładzili mnie z ziemi, lecz ja nie odstąpiłem ustaw Twoich. Zachowaj mnie według Łaski Swojej, bym mógł strzec świadectwa ust Twoich”.

          2. Ai!Po prostu tak zabrzmiały Twoje słowa!!!!Jakbyś krzyczała zobaczcie jaka jestem wspaniała,bo-„Chrystus wziął na Siebie moje winy. Dlatego jestem usprawiedliwiona przed Bogiem, bo uwierzyłam, zaufałam i oddałam życie Jezusowi Chrystusowi…. Bóg mi ofiarował ten Dar. A czy Albie ofiarował ten Dar, to ona sama musi stwierdzić.”Moim zdaniem Alba nie musi niczego stwierdzać, bo Jezus zbawił KAŻDEGO człowieka!I na tyle ile Ją poznałam i ona uwierzyła, zaufała i oddała życie Jezusowi Chrystusowi!:))A przykład złoczyńcy miał uświadomić,że każdy czas na nawrócenie jest dobry!Choć rzeczywiście chyba był to zły przykład, bo jestem przekonana,że Alba nie potrzebuje nawrócenia w takim sensie. Nie znasz jej serca, jej modlitw, jej wiary, uczynków -nie masz prawa!do takiego pouczania!!A żonglować urywkami Pisma świętego w taki sposób jak robisz NIE WOLNO!!!Ale może to tylko moje zdanie!Pozdrawiam serdecznie;)

          3. Misiu, a mnie bawi, kiedy ktoś mi wmawia, że nie znam Pisma Świętego, skoro się w nim specjalizowałam…Mój egzemplarz Biblii jest zczytany do ostatnich granic – ale, oczywiście, nie zamierzam się z nikim na to licytować. Pan Bóg na szczęście patrzy na SERCE człowieka – i wierzę, że On mnie, nas, nie potępi… Mam nadzieję, że naszą miłością nie skrzywdziliśmy nikogo. Tylko tyle.

          4. Więc dlaczego jesteś nieszczęśliwa i uważasz, że brakuje Ci Jezusa? Przecież On jest w Słowie. Wiesz, można czytać Pismo wiele razy i wcale Go nie rozumieć.

          5. Ai!!!Alba nie pisała ,że jest nieszczęśliwa( no, chyba,że coś, gdzieś przeoczyłam!, a tylko,że dobrze wie, jaki ból sprawia głód Eucharystii!!

          6. Ai, na pewno nie jestem „nieszczęśliwa” (a zresztą, czy to nie Ty pisałaś tutaj, że człowiek nie żyje po to, aby być szczęśliwym, tylko żeby wypełniać wolę Bożą?:)) – a to, co muszę znieść, jest tylko konsekwencją mojego wyboru, zgodnego z sumieniem i – jak wierzę – z Bożym planem dla mojej osoby. Pismo mówi: „Któż poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać?”(1 Kor 2,16). Bóg jeden wie, że w tej sprawie nie mogłam dokonać innego wyboru. A jeśli się pomyliłam, to też dowiem się o tym wcześniej czy później. Dlaczego nie zostawisz tego Bogu?

          7. Wolno mi cytować Biblię, mam do tego prawo bo zależy mi na jej duszy, by była zbawiona. Jeżeli Ty mi zabraniasz, to Twoje słowa na pewno od Boga nie pochodzą. Ponadto nie wyrywam z kontekstu fragmentów. Przytaczam to, co mówi Bóg w Piśmie na odpowiedni temat. To raczej katolicy mają to do siebie, że wyrywają z Pisma fragmenty, których nawet nie rozumieją i przypisują im swoje wydumane znaczenia.

          8. Hmmm, jestem teologiem, a jednak nie ośmieliłabym się cytować Pisma Świętego w taki sposób!!Tak mało wiem….:)))Ale jedno wiem na pewno Pismo święte mówi MI jak dojść do świętości, a nie jak udowadniać bliźnim jak bardzo są niedoskonali:)

          9. Masz rację, Miśko – Biblia wprawdzie mówi, że „Słowo Boże jest jak miecz obosieczny” 🙂 ale to NIE ZNACZY, że mamy prawo używać go jako „broni” służącej do osądzania naszych bliźnich.

  10. @ P. S. Pragnę zwrócić uwagę, że nie próbowałem, broń Boże, oceniać czy p. Violetta jest dobrą matką czy nie. Zwracałem uwagę, że nie należy rozmywać pojęcia rodziny oraz że trzeba pomóc p. Violetcie i jej partnerowi, aby ich związek jak najbardziej rodzinę przypominał (bo szczerze mówiąc nie wiem, czy może on się stać prawdziwą rodzina, mam za mało informacji). Zwłaszcza powinno to uczynić państwo, które podjęło się po raz kolejny ingerować w życie matki małej Róży (przypominam, że odebrano jej prawa rodzicielskie do kilkorga dzieci).Tym bardziej nie próbowałem oceniać wartości ofiary złożonej przez matki, które poświęciły życie dla ratowania życia swych dzieci. Wobec każdego z takich aktów staję w ogromnym szacunkiem. Zwłaszcza, że znałem osobiście kobietę, która postąpiła podobnie. Co prawda przeżyła, urodziła i wychowała dwoje dzieci, które lekarze chcieli zabić dla ratowania jej życia, ale czy jej decyzja ma mniejszą wartość niż decyzja wymienionych w postscriptum kobiet? Moim zdaniem jest takim samym heroizmem.

    1. Zgoda, z punktu widzenia prawnego „rodzina” konstytuuje się przez pewne akty społeczne, religijne lub prawne – ale śmiem twierdzić, że i tak powstaje najpierw na płaszczyźnie relacji międzyludzkich. I o to mi jedynie chodziło. Pozdrawiam księdza serdecznie.

  11. Kompletna Bzdura.. kiedy Wzorce bierzemy z PROGRAMU „NATURA”, naswzego niegdyś Odtwórcy Modelu… z którego wywodzi sie nasz gatunek. Naturalne jest więc wiązanie się Instynktowe poprzez Odbiór idący najpierw Do Mózgu a następnie idący jako Nakaz z mózgu do świadomości.Nad tym mnie jesteśmy w stanie świadomie ani przeciwdziałać ani reagować świadomie.. jeśli nasz cały gatunek pozostaje Dalej w formie NIESWIADOMOSCI SCHEMATÓW STERUJACYCH PRZEDMIOTOWYM ISTNIENIEM NA PRÓBĘ…. której nasz gatunek NIE ZDAJE, zachowując się jak ślepy kret w wydrązonym w Materialnym świecie, kanale własnych żałosnych idei i pojęć imaginacyjnych w których… jest owszem parę fragmentów WIEDZY WYŻSZEJ < OGÓLNEJ .. ale to nie wystarcza żeby Wyjść z CIEMNOTY I NAIWNEJ WIARY W MYSLENIE... jakie soba reprezentujemy - zadufani i zapatrzeni w żałosne, falszywe idee jakie Sami sobie tworzymy swa polityką (grupy) władania umysłami, zarządzania masami dla swej egoistycznej, falszywej potrzeby (polityka wiary religijnej, państw).żeby stać się w pelni postacią MYSLĄCĄ... która świadomie dąży do osiagnięcia Wykreowanego poziomu - ROZUMNOŚCI.. trzeba niestety miec juz osobowe, nadane ułamkiem sek PREDYSPOZYCJE do pojmowania takiej wlaśnie żywotnej potrzeby EWOLUCJI UMYSŁU poprzez ODNOSNIK UNIWERSALNYCH PODSTAW WŁAŚCIWEJ DROGI MYSL:ENIA a te mamy do wyboru tylko DWIE. DUALIZM IDEOWYCH KIERUNKÓW to znane nam pojęcie "DOBRO i ZŁO" .. tyle że przez nas swobodnie WYPACZANE bo Interpretowane jako "własne prawdy " takich np. religii i wiar "świetych" oraz naukę. Wszystko to co stworzyliśmy stało się dla nas Presją antycznych, archaicznych wierzeń, kompilacji w swoisty rodzaj Potrzeby GRUPY na zarządzanie w celu gromadzenia, narzucania swojego punktu widzenia GRUPY na indywidualne punkty widzenia mas... CHAOS to OBRAZ Ziemi i jej dążeń... doNIKĄD, bo jeśli wybieramy autorytety Tu na Ziemi, ludzkie i uznajemy Ich prawdy, świadczy to że jesteśmy ślepi i bezwartościowi, bo jedynie PRAWDA może stać się autorytetem dla Myślących a tej trzeba szukać INDYWIDUALNIE i Chcieć ją POZNAĆ zanim GRA Z NAMI PANA "ZŁO", którego gatunek obrał za swego ideowego przywódcę uczyni z nas bezduszny przedmiot asymilujący to wszystko co Nam Życie Narzuca (otoczenie 'przywódcze').PRAWDA ODNOŚNIKA UNIWERSALNEJ WIEDZY IDEALISTYCZNEJ SKALI IDEOWEGO "DOBRA", mentora PROGRAMU OŚWIECENIA I .. dążenia poprzez tę BAZĘ W MÓZGU... do ROZUMNEGO, WYZSZEGO POZIOMU MYSLENIA< ŚWIADOMOŚCI daje właśnie taką wiedzę i drogę dażenia w pełni świadomego a także Połówkę... istnienia które z nami jest kompaktybilne.. jeśli tego pragniemy. Nie jako zwierzoludzie a istota dażącą do Rozwoju Umysłu i wyzwolenia jego z GRY o Przetrwanie w postaci Antymaterialnej Rozumnej i wiecznej. Nie wierzcie w bzdury że Nieświadoma masa ludzka ale wierząca w KK to wybrańcy. to wybrańcy Bezwładni słudzy PANA "ZŁO", iluzorycznego oczajdusze, deformujacego i ograniczającego umysły w celu wykazania że nasz gatunek na Ziemi to ślepi i pyszni idioci, z którymi mozna roniś Wszystko i nie nadają się do ROZWOJU UMYSŁU, bo podoba się im stan WSTĘPNEJ ZWIERZOLUDZKIEJ FORMY PROBNEGO MYSLENIA I KOPULACJA, jedynie powielanie nierozwiniętych barbarzyńskich genów (nosników prymitywnej przeszłości przodków).Nieznajomość historii KK i jego twórczej inwencji, oddającej w pełni to czym dalej w głębi jesteśmy, slucznie pięknych słów za którymi NIC SIE NIE KRYJE POZA FAŁSZEM i OGRANICZANIEM MYSLENIA... pustą nadzieją w wiarę słów rzucanych niczym zgniłe ziarno dot "życia po... śmierci"... Mnie to oburza jako oświeconego, w pełni świadomego Obrazu Ziemi i jego próżnych, fłaszywych zmagań Naiwnych ze swą słaboscia bycia Nieświadomymi, Oszukiwanymi Przedmiotami które śnią o zbyt wysokiej WARTOŚCI MYSLENIA ROZUMNEGO którego Nigdy nie tkną bo mają już 'swoje idee' ludzkie a olewaja NADRZĘDNE ANTYMATERII ZORGANIZOWANEJ JAKO SYSTEM WYKONAWCZY, MECHANICYSTYCZNY... patrzący na nas z obrzydzeniem jak leziemy PANU "ZŁO" w ... i umieramy w męczarniach lub gwałtowaną śmiecia .. która i tak oczyści Ziemię bo nie jesteśmy warci głupi i naiwni że wiara burzy bariery... Ona Właśnie Ogranicza i tworzy mur głupoty naiwności w umysle .. KONTROLOWANYM nieustannie przez tzw "Jaźnie" obie sfery KONTROLNE SYSTEMU INSTYTUCJI i ZARZADZANIA MATERIA ODTWORZONĄ..'' Jakże łatwo ulegamy fałszywym ideom ktore znajdują w masach poklask, odrzucając te zbyt skomplikowane i wymagajace od nas świadomości i wyzszych wartości myślenia".

  12. Dziwiłem się że Abp nie pisze juz w Wyborczej . Teraz wiem dlaczego . Z drugiej strony to ” kto za młodu nie był… nas starość jest kanalią „. I na dodatek ” kto na starość jest … ten jest durniem „.

  13. dlaczego jest na razie niemożliwe abyście się pobrali? Skoro mogliście wziąć cywilny to i kościelny możecie, no chyba że któreś jest po rozwodzie. Uważam że tak jest wam po prostu wygodnie, bo w razie gdyby coś nie wyszło to po rozwodzie z cywilnego mozecie sobie znowu kogos znaleźć i udawac z kims innym dobre małżeństwo a po kościelnym już nie.

    1. Zapewniam Cię, że nie jest tam tak „wygodniej.” Jest to (na razie) niemożliwe, ponieważ mój mąż był (jest!) kapłanem…

  14. E tam. Po co się stresujesz. Na pewno zawarłaś ślub przed Bogiem. Niech Ci nie brakuje ślubu „kościołowego”. Urzędnika kościelnego Ci brakuje?To takie ważne? A wiesz ile to kosztuje :-)))) ? Lepiej gratis z Bogiem za świadka..mówię Ci !

    1. Tak, Izo – mieliśmy Najlepszego Świadka…:) Bo kiedyś, jak wiesz, złożyliśmy sobie także „normalną” przysięgę małżeńską przed Bogiem – dla nas jest ona ważna i mamy szczery zamiar jej dotrzymać…Jesteśmy prawdziwym małżeństwem – niezależnie od tego, co o tym sądzą ludzie.

  15. Wiesz, doskonale wiem jak to jest.. BYłam kiedyś w takim „zakazanym” związku. BYło bardzo cięzko. Szukalismy pomocy u ksiezy, ale nawet oni czesto zwyczajnie nie wiedzieli co powiedziec, co doradzic. Czesto kapitulowali i zbywali nas…Nie popieram stanowiska kosciola wzgledem zwiazkow. Roznych zwiazkow. Na przyklad tego, ze nie pozwalaja brac slubu koscielnego rozwodnikom. A przeciez czasami ten rozwod jest absolutnie nie z winy tej osoby, coz ona winna, ze sie pomylila co do czlowieka? I nie moze miec szansy na nowe zycie i nowy zwiazek „po Bozemu”?

    1. No, właśnie – mnie też boli, że wielu księży, których uważałam za przyjaciół, przestało się do mnie odzywać, kiedy tylko znikła ostatnia nadzieja, że w kwestii P. wybiorę „właściwe” rozwiązanie (próbowałam to zrobić, ale zwyczajnie nie byłam w stanie – czułam, że gdybym go „rzuciła”, byłoby to wbrew mojemu sumieniu i nic na to nie mogłam poradzić). Poczułam się, jakbym była dla nich już „stracona”. Ale może to tylko kwestia tej bezradności księży wobec pewnych sytuacji, o której mówisz. Bo co mieliby mi poradzić, co powiedzieć? Myślałam nawet o tym, żeby iść do psychologa i jemu o tym wszystkim opowiedzieć (być może wtedy ten blog nigdy by nie powstał). Ale – wierz mi – są takie rodzaje wewnętrznych rozterek, na które psycholog nic nie pomoże. Żaden psycholog nie mógłby mnie przecież rozgrzeszyć…To mógłby zrobić jedynie ksiądz – ale im również tego zrobić „nie wolno.”

  16. ,,Cywilna” wcale nie jest synonimem słowa ,,gorsza”!!! Czasami ludzie mający ślub cywilny, lub żyjący bez ślubu są lepszymi rodzicami i traktują się nawzajem lepiej niż ci co przysięgali w Kościele. Ogólnie przeraża mnie fakt, że jak ktoś nie ma ślubu kościelnego to żyje w przekonaniu duchownych w grzechu, ale jak ktoś ma taki ślub i tłucze współmałżonka (albo robi jeszcze inne, znacznie gorsze rzeczy) to jest czysty jak łza i absolutnie nie grzeszy. Tragedia. Jestem niewierząca i uważam, że przy wszystkich uroczystościach Kościół to tylko niepotrzebna szopka. Niedawno pochowałam ojca, który był także niewierzący i gdyby nie to, że w szpitalu otrzymał Ostatnie Namaszczenie, ksiądz nie wziąłby udziału w pogrzebie. Zaczął wypominać, że go w kościele nie widział, w konfesjonale, że z resztą rodziny jest podobna sytuacja i tak dalej. Ale jak kasa wjechała na stół – od razu zrobił się taki miły, że szok. Ledwo się powstrzymywał od szerokiego uśmiechu. Księża są tak łakomi na pieniądze, że to jest wprost niewiarygodne. Mieszkam w pobliżu szkoły i samochód księdza, który tam uczy jest najlepszy jaki stoi na szkolnym parkingu (nowiutkie, ciemnogranatowe volvo, nawiasem mówiąc). Nie wiem czy wam wiadomo, ale jak się wystawia pomnik na cmentarzu, to ksiądz musi wydać specjalną zgodę i bierze za to 10% wartości pomnika. Wydajesz 2500 – duchowny bierze na rękę 250 zł, praktycznie za NIC. A już najbardziej mnie dobija jak siedzi w kościele starowinka, ledow się na nogach trzyma, ale na tacę wrzuca minimalnie pięć dych. Moim zdaniem Kościół jawnie wykorzystuje swoich wiernych. I jeszcze potępia ludzi, którzy żyją ze sobą mimo tego, że ksiądz nie brał udziału w ich ślubie.

    1. Masz zupełna rację. Wazne jest jak ludzie ze sobą zyją, jak wychowuja dzieci a nie jaki mają ślub lub czy go w ogóle nie mają.

  17. ,,Cywilna” wcale nie jest synonimem słowa ,,gorsza”!!! Czasami ludzie mający ślub cywilny, lub żyjący bez ślubu są lepszymi rodzicami i traktują się nawzajem lepiej niż ci co przysięgali w Kościele. Ogólnie przeraża mnie fakt, że jak ktoś nie ma ślubu kościelnego to żyje w przekonaniu duchownych w grzechu, ale jak ktoś ma taki ślub i bije współmałżonka (albo robi jeszcze inne, znacznie gorsze rzeczy) to jest czysty jak łza i absolutnie nie grzeszy. Tragedia. Jestem niewierząca i uważam, że przy wszystkich uroczystościach Kościół to tylko niepotrzebna szopka. Niedawno pochowałam ojca, który był także niewierzący i gdyby nie to, że w szpitalu otrzymał Ostatnie Namaszczenie, ksiądz nie wziąłby udziału w pogrzebie. Zaczął wypominać, że go w kościele nie widział, w konfesjonale, że z resztą rodziny jest podobna sytuacja i tak dalej. Ale jak kasa wjechała na stół – od razu zrobił się taki miły, że szok. Ledwo się powstrzymywał od szerokiego uśmiechu. Księża są tak łakomi na pieniądze, że to jest wprost niewiarygodne. Mieszkam w pobliżu szkoły i samochód księdza, który tam uczy jest najlepszy jaki stoi na szkolnym parkingu (nowiutkie, ciemnogranatowe volvo, nawiasem mówiąc). Nie wiem czy wam wiadomo, ale jak się wystawia pomnik na cmentarzu, to ksiądz musi wydać specjalną zgodę i bierze za to 10% wartości pomnika. Wydajesz 2500 – duchowny bierze na rękę 250 zł, praktycznie za NIC. A już najbardziej mnie dobija jak siedzi w kościele starowinka, ledwo się na nogach trzyma, ale na tacę wrzuca minimalnie pięć dych. Moim zdaniem Kościół jawnie wykorzystuje swoich wiernych. I jeszcze potępia ludzi, którzy żyją ze sobą mimo tego, że ksiądz nie brał udziału w ich ślubie.

    1. Cóż mogę powiedzieć, Cookie…Chyba tylko tyle, że – wierz mi! – nie wszyscy księża są tacy, jak ci, których tu opisujesz. Pozdrawiam serdecznie.

  18. Albo,
    Gratuluję Tobie i Twojemu wybrankowi pięknej miłości.
    Życzę Wam szczęścia w życiu :)) wzajemnie.

    PS. Sama zamiast miłości jak do tej pory doświadczyłam jedynie cierpień i niczego więcej.. . Może tak musi być ?:)

    Perła

  19. mam okazję studiowac na wydziale teologii i nie spotkałam się jeszcze z żadnym księdzem, który powiedziałby że małżeństwo cywilne jest mniej ważne niż związek sakramentalny, zwłaszcza, że istnieją różne sytuacje w życiu. osobiście jestem po slubie cywilnym bo mo mąz miał już ślub kościelny z inna kobietą, która po prostu go zdradziła. wszytsko jest takie same, boli mnie tylko, że nie możemy uczestniczyć w komunii świętej.

    1. Jako „żona księdza” doskonale rozumiem ten Twój ból – mam tak samo. Na pocieszenie może dodam, że bardzo ucieszyło mnie zdanie JPII z Familiaris consortio, gdzie papież napisał, że małżeństw niesakramentalnych nie można stawiać na równi z „konkubinami”. Bardzo mnie boli, gdy nawet tu, na tym blogu, niektórzy piszą – „nie jesteś jego żoną, tylko kochanką – i masz dwoje nieślubnych dzieci.”

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *