Cud eucharystyczny – i co z tego?

Na przełomie września i października 2009 r. wszystkie nasze media doniosły o domniemanym cudzie eucharystycznym w kościele p.w. św. Antoniego w Sokółce, jaki miał się zdarzyć na przełomie stycznia i lutego 2009 r.

Według relacji świadków podczas udzielania komunii jeden z księży upuścił konsekrowaną hostię. Zgodnie z ustalonymi na taką okoliczność przepisami liturgicznymi hostię umieszczono w wypełnionym wodą naczyniu, vasculum, w którym miała się rozpuścić.

Kiedy po kilku dniach wylano jego zawartość na korporał,  po odparowaniu wody na jego powierzchni pojawił się czerwony skrzep. Na polecenie kurii jego fragmenty zbadali na przełomie marca i kwietnia 2009 r. dwaj niezależni lekarze-specjaliści(patomorfolodzy): profesor Maria Sobaniec-Łotowska oraz profesor Stanisław Sulkowski z Akademickiego Ośrodka Diagnostyki Patomorfologicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Aby niczego nie sugerować, naukowców nie poinformowano, co jest przedmiotem badań.W swojej ekspertyzie stwierdzili oni zgodnie, że badana tkanka to fragment… ludzkiego mięśnia sercowego w stanie agonalnym.

Nie kwestionując wyników powyższych analiz, Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów zwróciło się z kolei do prokuratury z wnioskiem o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie, jako że – jak całkiem rozsądnie zauważyli jego członkowie 🙂 – fragmenty mięśnia sercowego raczej nie wydostają się z ciała człowieka w sposób naturalny.:)

Daleko posuniętą ostrożność zachowuje również Kościół. Arcybiskup białostocki Edward Ozorowski powołał własną komisję, złożoną m.in. z teologów, a jej badania mogą potrwać nawet kilka lat. Na razie więc kuria nie potwierdza „cudu” – a duchowni apelują do wiernych o powściągliwość w wydawaniu sądów w tej sprawie.

Pierwsze historyczne świadectwa dotyczące tzw. cudu eucharystycznego pochodzą z VIII w. z włoskiego Lanciano. Ponoć w tamtejszym klasztorze pod wezwaniem św. Longina „pewien kapłan z zakonu św. Bazylego” odprawiał mszę świętą i w chwili, kiedy skończył wypowiadać słowa konsekracji hostia w jego rękach miała przemienić się w okrągły fragment ciała, a wino w krew. Zjawisko to podobno powtórzyło się w roku 1574.

W latach 1970-1971 relikwie z Lanciano przebadał profesor Odoardo Linoli. Badanie wykazało, iż jest to krew człowieka z grupy AB (ponoć bardzo popularnej w rejonie dzisiejszej Palestyny, ale bardzo rzadkiej w Europie), a cząstki ciała to fragment mięśnia sercowego. Obie zaś miały reprezentować tę samą grupę krwi, co krew znajdująca się na całunie turyńskim. Skład krwi odpowiada świeżej krwi ludzkiej. Odkryto również, iż zamoczona w wodzie zakrzepła krew odzyskuje płynną konsystencję. Badania te dowiodły przynajmniej, że badane relikwie rzeczywiście są pochodzenia ludzkiego.


Co chyba warto tu odnotować, zdarzenie bliźniaczo podobne do „naszego”, nieuznanego jeszcze, „cudu z Sokółki”, miało miejsce 18 sierpnia 1996 roku w kościele parafialnym Santa Maria w Buenos Aires. Księdzu Alejandro Pezeta po zakończeniu Mszy św., powiedziano, że na kościelnej posadzce leży porzucona hostia. Podniósł ją z ziemi z zamiarem spożycia, jednak widząc jej stan, umieścił ją w naczyniu z wodą i włożył do tabernakulum. Po kilku dniach zauważył, że hostia zamieniła się w jakąś krwistą substancję, której ilość w ciągu następnych kilku dni jeszcze się powiększyła. (Należy zatem rozważyć i taką możliwość, że ktoś odpowiednio oczytany po prostu w jakiś sposób „skopiował” niedawne wydarzenie z Argentyny…)


W 1999 r. kardynał Jorge Mario Bergoglio zlecił przeprowadzenie badań naukowych.


W dniu 5 października (w obecności przedstawicieli kardynała) niejaki dr Castanon pobrał próbkę, którą następnie przesłano do naukowców w Nowym Jorku. Jak to jest w zwyczaju, celowo nie poinformowano ich, z czym mają do czynienia.


Dr Frederic Zugibe, znany nowojorski kardiolog i patolog, stwierdził, że przesłana mu do zbadania substancja jest prawdziwym ludzkim ciałem i krwią, w której zachowało się DNA.


Oświadczył on mianowicie, że: „badany materiał jest fragmentem mięśnia sercowego znajdującego się w ścianie lewej komory serca, z okolicy zastawek. Mięsień ten jest odpowiedzialny za skurcze serca (…) Mięsień sercowy jest w stanie zapalnym, znajduje się w nim wiele białych ciałek. Wskazuje to na fakt, że [to] serce żyło w chwili pobierania wycinka (…). Co więcej, te białe krwinki wniknęły w tkankę, co wskazuje na fakt, że [ten człowiek] cierpiał – np. jak ktoś, kto był ciężko bity w okolicach klatki piersiowej.”


Naukowiec dodał, że w takich warunkach białe ciałka krwi powinny przestać istnieć po kilku minutach. Kiedy wyjawiono mu, skąd owa próbka pochodzi, dr Zugibe odparł: „W jaki sposób i dlaczego konsekrowana hostia mogła zmienić swój charakter i stać się ludzkim (…) ciałem i krwią, pozostanie dla nauki tajemnicą, która całkowicie przerasta jej kompetencje.”

I na tym w zasadzie można byłoby zakończyć, gdyby nie to, że to tak naprawdę… niczego nie zmienia. Dla wierzących katolików (i prawosławnych!) KAŻDA konsekrowana hostia jest Ciałem Chrystusa, a niewierzący (takie ich prawo!) pewnie dalej będą szukać zbezczeszczonych zwłok…


Pisząc ten post korzystałam przede wszystkim z informacji zawartych w Wikipedii, w artykułach prasowych, programach i na portalach informacyjnych, ale Czytelnikom bardziej zainteresowanym tematem mogę polecić dwie pozycje książkowe: Joan Carroll Cruz, Cuda Eucharystyczne, wyd. Exter 2002 oraz Renzo Allegri, Krew Boga. Historia cudów eucharystycznych, z roku 2005.

39 odpowiedzi na “Cud eucharystyczny – i co z tego?”

  1. Ja słyszałam tylko o jednym cudzie, ale o tym najnowszym nie. Jestem wstrząśnięta i w sumie zadowolona, bo ostatnio zaczęło się dziać coś z moją wiarą i ja powoli traciłam. Ale taki dowód nie zostanie obojętny dla mnie… (codzienna-egzystencja)

    1. „Maryjo, Maryjo spraw ten cud, by zawsze był wierny Tobie Polski lud…” Cuda są tylko nieraz tak często nam w nie uwierzyć…

  2. W nauce liczy się tylko powtarzalność zjawiska w określonych warunkach, stąd dr. Zugibe wyciągnął właściwy wniosek. Moja opinia w świetle tego stwierdzenia : każdyma rację, każdy wniosek równorzędnie prawdziwy dla wypowiadającego. Ale najbliżej istoty rzeczy jesteś Ty „gdyby nie to ,że tak naprawdę niczego niezmienia. Tylko dlaczego „zbeszczeszczonych zwlok” nie roozumiem co masz na myśli ?Czy czytałaś w Google hasło dr. Zugibe, w świetle tego hasła moje zrozumienie jego wypowiedzi jest skrajnie błędne, on zupełnie odwrotnie myślał, niż ja, myślałem że to prawdziwy naukowiec. 52 lata badać całun to śmieszne, skoro najwięcej przemawia za piątym wiekiem powstania płótna, jeśli dobrze pamiętam. A ostatnio jacyś studenci uzyskali podobny efekt .Zresztą sam kościół traktuje całun jedynie jako ciekawostkę i chwała dla jego mądrości w takich przypadkach materialnych, wolą ulotne słowa uznawaćza cuda (Lourdes).Pozdrawiam.

    1. Cud ze swej istoty musi być zjawiskiem rzadkim, niepowtarzalnym i niepoddającym się osądowi naukowemu, bowiem następuje tu zawieszenie praw przyrody. Ale jeśli jest faktem, na to żaden szanujący się naukowiec nie może zamknąć oczu. Jeśli nie mamy tu do czynienia z szalbierstwem, to fakt ten – przemiany opłatka w tkankę ludzką, nie poddaje się naukowemu osądowi w sensie doświadczalnym, bo naukowiec nie może stworzyć takich warunków laboratoryjnych, by taka przemiana nastąpiła. Trzeba szukać innych dróg do wyjaśnienia tego zdarzenia. Z drugiej strony jest dalece nieprawdopodobne ( jak chcą „racjonaliści” ) by cała sprawa miała podłoże kryminalne, bo czemu by to miało służyć ? Kościołowi mogłoby to tylko zaszkodzić.

  3. Biblia wspomina o różnych rodzajach cudów (Wyjścia 7:19-21; 1 Królów 17:1-7; 18:22-38; 2 Królów 5:1-14; Mateusza 8:24-27; Łukasza 17:11-19; Jana 2:1-11; 9:1-7). Niektóre z nich miały pomóc rozpoznać w Jezusie Mesjasza i dowodziły, że wspiera go Bóg. Pierwsi naśladowcy Jezusa korzystali z rozmaitych cudownych darów, takich jak mówienie językami, potrafili też rozeznawać natchnione wypowiedzi (Dzieje 2:5-12; 1 Koryntian 12:28-31). Było to potrzebne do ugruntowania młodego zboru chrześcijańskiego. Dlaczego?Przede wszystkim istniało wówczas niewiele odpisów Biblii. Zwoje lub książki posiadali zazwyczaj tylko ludzie bogaci. W krajach pogańskich nikt nie znał Pisma Świętego ani jego Autora, Boga. Nauki chrześcijańskie trzeba było przekazywać ustnie. Tak więc cudowne dary ducha stanowiły niezbity dowód, że Bóg posługuje się zborem chrześcijańskim.Paweł wyjaśnił jednak, że one przeminą, gdy już spełnią swoje zadanie. „Czy są dary prorokowania — zostaną usunięte, czy języki — ustaną, czy poznanie — będzie usunięte. Mamy bowiem częściowe poznanie i po części prorokujemy, ale gdy nadejdzie to, co zupełne, wówczas to, co częściowe, zostanie usunięte” (1 Koryntian 13:8-10).Dzisiaj ludzie mają dostęp do Biblii, a także do konkordancji i encyklopedii. Ponad sześć milionów wykwalifikowanych chrześcijan pomaga innym zdobyć biblijną wiedzę o Bogu. Cuda nie są już więc potrzebne do potwierdzenia, że Jezus Chrystus jest namaszczonym przez Boga Wybawcą albo że Bóg wspiera swych sług.

  4. Hm jestem ciekaw, czy gdyby porównać wszystkie te tkanki sercowe i DNA wyszłoby, że jest to serce bądź krew tej samej osoby.Najgorsze jest to (abstrahując od tych konkretnych przypadków), że gdy tylko pojawi się jakaś taka historia, ludzie – bez dowodów – zaczynają w to wierzyć. Oczywiście, mają do tego prawo, ale niektórzy mogą uwierzyć w fałszywkę (nawet gdy Kościół oficjalnie stwierdzi, że to nie ma znamiona cudu – vide Medjugorje), i będą mówić, że oni wierzą, że jest prawdziwe, choć nie będzie… Podoba mi się postawa PSR. Przynajmniej podchodzą do sprawy racjonalnie, choć zapewne jest to forma jakiejś prowokacji, ale pozytywnej. W końcu nie jest normalne, że z produktu mącznego powstaje tkanka pochodzenia zwierzęcego 😉 I że trafia się ona w kościele! :)pozdrawiam

    1. PS. Co do Lanciano – kiedyś poszperałem na ten temat w internecie. Znalazłem artykuł, że badania w 1971 prowadziło dwóch naukowców – Odoardo Linoli i Ruggero Bertelli z Uniw. Sieneńskiego. O Odoardo Linolim w internecie nie ma praktycznie żadnej wzmianki nie związanej z Lanciano. O Ruggero Bertellim jest jedna – owszem, jest on wykładowcą na Uniwersytecie Sieneńskim ale… ekonomii (!), a w 1971 miał… 12 lat 🙂 To oczywiście o niczym nie świadczy, niemniej wygląda to co najmniej dziwnie, kiedy powołują się na autorytety, o których nikt nie słyszał…

      1. Czytałam, że przełożony tamtej patolog z UM w Białymstoku (zresztą wierzący katolik) prosił biskupa o pozwolenie powtórzenia badań, aby wykluczyć kontaminację – przypadkowe zanieczyszczenie próbki obcym materiałem – niestety, bp Ozorowski podobno odmówił. Jeśli tak było w istocie, nie rozumiem dlaczego. Żadne „względy duszpasterskie” (gdyby takie były – nie chodzi tu przecież o dogmat!) nie powinny być ważniejsze od prawdy. Na pewno nie jest rzeczą dobrą budować jakikolwiek kult na kłamstwie czy półprawdzie.

    2. Adku, prowokacja PSR NIE MA charakteru pozytywnego: jest to raczej ich sposób na zaistnienie, zresztą dość tani. Na tej samej zasadzie, gdyby ktoś twierdził, że zobaczył jakiś „znak na niebie” domagaliby się pewnie ustalenia, czy ktoś naruszył przestrzeń powietrzną…:) Bo, na zdrowy rozum: CO prokurator ma zbadać? Sprawdzić wszystkich zmarłych od dwóch tysięcy lat, czy aby któremuś nie brakuje kawałka serca?:) A już za wyjątkowo obrzydliwe uważam ich sugestie, że Kościół, „przemycając” (rzekomo) tkanki ludzkie do „produktów spożywczych” jakimi są opłatki, przyczynia się do zagrożenia BSE.Tyle w tym prawdy i obiektywizmu, co w pogłoskach, że Żydzi dodają krwi do macy. Każde dziecko wie, że hostii w jakikolwiek sposób zanieczyszczonej nie spożywa się. Wydaje mi się, że takie „ponadnaturalne” (czy, jak wolisz, trudne do wytłumaczenia w sposób naukowy) zjawiska dużo bardziej niepokoją takich „racjonalistów” niż wierzących. Nie dlatego, że ci drudzy są z natury naiwni i skłonni uwierzyć we wszystko, co im się powie – ale raczej dlatego, że mogłyby zachwiać ich światopoglądem, w którym WSZYSTKO musi być w pełni mierzalne i sprawdzalne. I w imię tego są w stanie podejrzewać swoich oponentów nawet o najohydniejsze czyny. Myślę, że – paradoksalnie – o wiele bardziej rozumną postawą jest założyć, że skoro „ci ciemni wierzący” mogą (muszą!:)) się mylić, to mogę się mylić również i ja. „Jest wiecej rzeczy na niebie i ziemi, niż śniło się filozofom” Adku.

      1. Tak, ale nie mówią „tam nie było cudu”. Co byś zrobiła, gdybyś nagle kroiła chleb a tam znalazłabyś kawałek mięsa, z którego leci krew? Pomyślałabyś, że to „cud” czy pobiegłabyś na skargę do sklepu i sanepidu? 🙂 Zgadzam się, że w tym co robi PSR więcej jest prowokacji niż normalnego zainteresowania sprawą, ale – w moim odczuciu – nie można się nie zgodzić z tym, że z mąki nie powstaje serce 😉 Najpierw trzeba patrzeć na ziemskie sposoby działania, a dopiero później stwierdzić, że to coś, czego teraz nie jesteśmy w stanie wyjaśnić. Filozofom,nawet dzisiejszym, wiele rzeczy się nie śniło – ale nie można od razu stwierdzać, że maczał w tym palce ktoś z zewnątrz wszechświata 😉

        1. Nie, nie pomyślałabym, że to „cud” (ja w ogóle wierzę tylko w te cuda, których sama doświadczyłam – i których nie mogę się wyprzeć bez zaprzeczenia własnej poczytalności), ale na pewno nie pomyślałabym natychmiast,że piekarz to hiena cmentarna, która w dodatku celowo truje ludzi. A taka sugestia była aż nadto czytelna, niestety. A co do cudów: podtrzymuję opinię, że często takie zjawiska bardziej irytują niewierzących, niż pomagają wierzącym. 🙂 Nie wydaje mi się, by wielu ludzi nawróciło się, widząc ludzkie tkanki w korporale – chwilowy przypływ gapiów, to zwykła pogoń za sensacją. A wierzącym (jak mnie) takie „fajerwerki” nie są do niczego potrzebne.

    3. Ps. Taka analiza porównawcza rzeczywiście byłaby ciekawa – i spróbuję się dogrzebać, czy kiedykolwiek takową przeprowadzono. Oby się tylko nie okazało, że to tak jak z „relikwiami Krzyża Świętego” – pewien naukowiec wykazał, że z tych, które krążą po świecie, dałoby się zbudować…cały las krzyży.:) Ale że nie mamy wielkich możliwości sprawdzić, które z nich mogą być autentyczne (co najwyżej przez datowanie wieku drewna, co jednak nie jest zbyt dokładne) – otaczamy szacunkiem wszystkie. Tak na wszelki wypadek. 🙂 Gorzej, gdy szacunek przeradza się w zabobonną cześć. I jeszcze gwoli wyjaśnienia: Kościół nie nakazuje wierzyć w żadne cuda poza tymi opisanymi w Ewangelii. Tak więc, jeśli ktoś nie wierzy w prawdziwość relikwii czy w objawienia maryjne, nie oznacza to jeszcze, że jest „złym katolikiem.”

      1. Wiesz Albo, podejrzewam, że gdyby dziś ktoś rzucił hasłem „gwóźdź z krzyża Jezusa” zdecydowana większość wierzących bez wahania by w to uwierzyła… A gdy mówi się o równie naciąganej co gwóźdź teorii związku Jezusa z Marią Magdaleną, pukają się w głowę „jak ktoś może takie nieudowodnione historie snuć” 😉 i niestety – nawet bez badań nt. Sokółki – większość od razu uwierzyła, że to cud.

        1. Jesteś pewien, że większość? Ja mam jednak lepsze zdanie o wierzących 🙂 – i myślę, że ta sprawa porusza raczej „niezdecydowanych” niż głęboko wierzących – powtórzę raz jeszcze: przekonanych przekonywać nie trzeba, a dla niewierzących żaden „dowód na istnienie niewytłumaczalnego” nie będzie wystarczający, o czym sam wiesz lepiej ode mnie. 🙂 Gwóźdź z krzyża Jezusa też nie jest mi potrzebny do szczęścia, ale to i tak jeszcze nic: w pewnym średniowiecznym sanktuarium ponoć pokazywano pielgrzymom DWIE czaszki tego samego świętego patrona: jedną z okresu, gdy był jeszcze dzieckiem, a drugą z czasów, gdy był już dorosły. 😉 Podrzucę Ci jeszcze jedną ciekawostkę z zakresu badań archeologicznych: nawet, gdybyśmy założyli (od razu zaznaczam, że to co piszę, jest sprzeczne z moim najgłębszym przekonaniem) że nie było zmartwychwstania i znaleźli grobowiec jakiegoś Jeshui ben Miriam z I w. (co jest możliwe) to jak NA GRUNCIE NAUKOWYM udowodnić, że to TEN Jezus, o którego chodzi? 🙂 Z czym porównać znaleziony materiał? 🙂 Moim zdaniem, jedyne, co moglibyśmy zrobić, to zestawić z posiadanymi relikwiami (takimi np. jak całun turyński, którego autentyczność też wzbudza wiele kontrowersji), co – paradoksalnie – mogłoby się przyczynić do potwierdzenia autentyczności przynajmniej niektórych z nich. Tak więc – albo faktem jest zmartwychwstanie, albo też mogą zdarzać się inne cuda.:) Wątpię, by taka alternatywa zadowoliła jakiegokolwiek racjonalistę. 🙂

          1. I jeszcze jeden problem z tej serii. Wszyscy wiedzą, że w katedrze w Gnieźnie złożone jest ciało św. Wojciecha. Problem z tym, że to…może nie być prawda! W 1039 r. książę czeski Brzetysław najechał na Polskę i wraz z innymi łupami zabrał także ciało świętego. Później wprawdzie bracia Czesi nam „coś” oddali, niemniej głowy bym nie dała (zwłaszcza, że mam tylko jedną!;)) czy to na pewno szczątki Wojciecha. Jedyny „pewny” fragment jego doczesnej powłoki, jaki posiadamy, to fragment ramienia, który Bolesław Chrobry przesłał w darze Stolicy Apostolskiej – i być może można by (nawet po tylu stuleciach) wykonać jakieś analizy porównawcze (i możliwe, że je nawet po cichu wykonano, nie wiem) – ale czy wyobrażasz sobie burzę, jaka by się rozpętała, gdyby się okazało, że ciało „głównego patrona Polski” wcale u nas nie spoczywa?:)

          2. Gdzies wyczytałam ze jakby policzyc kości stanowiace relikwie jakiego swietego to dopiero by sie okazało ze nastapił cud – kości by było naście razy więcej jak człowiek posiada.

        2. Wkładasz wszystkich do jednego wora z napisem „ciemnota religijna”. Zapewniam cię, że jest wielu mało skorych do wiary w byle co. Mnie żadne cuda do wiary nie są potrzebne, po prostu wierzę w Boga i wierzę Bogu. Zresztą Kościół nie przymusza nikogo do wiary w tzw. objawienia prywatne, których jest całkiem sporo. Jeśli ktoś chce, niech wierzy, lub nie, jego sprawa.

          1. Cud w Sokółce ( bez względu na jego autentyczność) też mi niczego nowego nie wnosi, bo dla mnie każda msza św. jest Eucharystycznym Cudem.

  5. Brrrrr… to jakaś makabreska i to barbarzyńska. Ja tam wolę Objawienia mniej makabryczne. Boże. mamy XXI wiek a tu ciągle jakieś „cuda”,świątki, relikwie, bitwa o trumny po JPII. Kiedy w końcu zapanuje Duch Święty i co poniektórych oświeci ??

    1. Izo, niektórzy też mówią, że skoro mamy XXI wiek, to byłaby już najwyższa pora ogłosić „śmierć Boga”, który to ma być li tylko „wytworem wyobraźni społeczeństw prymitywnych.”:) Oczywiście, tego typu cuda są makabryczne – i nie sądzę, jak już pisałam wyżej, by Jezus faktycznie chciał, by Jego uczniów uznawano za „kanibali” (stąd pozostawił im „znak chleba”, który jednak – czego sama wielokrotnie doświadczyłam i nie wyprę się tego nawet na torturach – jest czym WIĘCEJ, niż tylko prostym „symbolem”) – i wpisują się chyba w ten nurt barokowej pobożności, w której krew lała się strumieniami, a Najświętsza Głowa „była zraniona do mózgu samego” (brr! – wiesz, że coś takiego nadal śpiewa się w kościołach?) – ale przecież podobnie makabryczna, a nawet „gorsząca” była egzekucja Jezusa na krzyżu. Przypomnij sobie pełne „świętego oburzenia” reakcje na film „Pasja” który to przedstawia z pewną koszmarną przesadą, ale bez upiększeń. Wolimy Jezusa pięknie wymytego, ze złocistymi lokami i w śnieżnobiałej szacie, prawda?. A jeśli już na krzyżu, to z kości słoniowej. Syntetycznej, oczywiście – żeby było ekologicznie.:) Tymczasem, nawet jeśli się nie wierzy w Jego bóstwo, warto by się czasem zastanowić nad tym, co takiego tkwi w człowieku, że potrafi ukrzyżować niewinnego… Oczywiście, mojej wierze taki „cud z Sokółki” nie jest do niczego potrzebny. Dla mnie każda konsekrowana hostia to Ciało Chrystusa. I tyle.

      1. Dla mnie Bóg istnieje niezależnie od postępu cywilizacyjnego. Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa którą opisałaś jest „naciągana”. Nie wiem czy zostanie to wyjaśnione bo…rownież odnoszę wrażenie, że żyjemy już w państwie wyznaniowym. Tak może nie na temat ale jak wiesz w mediach pojawiła się ( nie pierwszy raz zresztą o takim temacie) sprawa karygodnego zachowania zakonnic opiekujących się chroymi dziećmi. Moim zdaniem to ZAWSZE powinno być zbadane ale cóż.. starosta Augustowa zwinął ogonek pod siebie. Ja nie potępiam zakonnic tylko ich czyn. Ale sama popatrz czy nie ma u nas cenzury ? Czy możliwe w dzisiejszych realich byłoby przeprowadzenie postępowania jak w Irlandii ? Ale po co zajmować się takimi rzeczami jak można puścić newsa o jakimś „cudzie”. To jest chyba kwestia tradycji katolickiej bo przecież u innych chrześcijan czy chrystian nie ma takich „cudów”.

        1. Izo, myślę, że troszkę upraszczasz w kwestii cudów. Zdarzają się one w każdej religii (w różnych wyznaniach chrześcijańskich, w judaizmie – chasydyzm!, a także w islamie – ruch suficki – i w hinduizmie). Tylko dotyczą czego innego (każdemu niechaj się stanie według jego wiary:)) – przewidywania przyszłości, cudownych uzdrowień, mówienia „nowymi językami”. Ostatnio słyszałam o małym chłopcu z Dagestanu, na którego ciele pojawiają się fragmenty z Koranu, czemu ma towarzyszyć wysoka gorączka i ból – czy nie przypomina Ci to objawów, jakie miał o. Pio i inni stygmatycy?:) Prawosławie, na przykład, jest jeszcze bardziej niż katolicyzm otwarte na różnego typu nadprzyrodzone zjawiska. Co do tego zakonnego domu opieki sądzę, że sprawa powinna być jak najszybciej wyjaśniona a dzieci odizolowane od takich „opiekunek.” W całej tej sprawie przeraża mnie jednak jeszcze coś innego – to, że są to takie „dzieci-śmieci” których los tak naprawdę NIKOGO nie obchodzi. Nawet ich rodzice po oddaniu ich „do zakonnic” woleliby nie mieć „problemu.” A siostrzyczki, no cóż – zajmują się takimi dziećmi jak potrafią…a czasami jak nie potrafią… Natomiast lewica ma na wszystko jedną dobrą odpowiedź: „Nie pozwólcie takim stworzeniom przychodzić na świat – a problem się sam rozwiąże!”

          1. Tak Aniu stąd prosta droga do „selekcji” na tych udanych i tych mniej udanych ( Panu Bogu oczywiście). Włos się jeży na samą myśl…

          2. Ta selekcja już następuje, Marku, tyle, że (na razie) jeszcze głównie przed narodzeniem. Dziś widziałam wywiad z kobietą, która ma córeczkę z wrodzoną łamliwością kości. Rodzice dowiedzieli się o chorobie dziecka podczas badania USG i jedyne, co lekarz miał im do powiedzenia, to, że mają JEDEN dzień na podjęcie decyzji, czy chcą pozbyć się „problemu.” Bardzo niedobrze,że współczesna medycyna ma rodzicom takich dzieci do zaoferowania jedynie aborcję – no, tak: nie będzie dziecka, nie będzie także jego choroby. Nie sądzę jednak, by było to rozwiązanie, które popycha rozwój medycyny do przodu…

    1. Olu, Kościół nigdy oficjalnie nie stwierdził autentyczności objawień w Medjugorie kto chciał, ten wierzył- tutaj panuje zupełna dowolność, jak odnośnie wszystkich „cudownych” wydarzeń, które miały miejsce już po „zamknięciu” Nowego Testamentu. Możesz, na przykład, nie odmawiać różańca, czy koronki do Miłosierdzia Bożego, nie wierzyć w autentyczność całunu turyńskiego czy w objawienia w Lourdes – ale to nie znaczy, że jesteś „heretyczką.”

      1. Nie potwierdził ale i z poczatku nie zaprzeczył. Księża sami organizowali pielgrzymki, ludzie jechali, płacili, modlili się o cud a cudów i tak nie było – cos na zasadzie robienia ludziom wody z mózgu a przy okazji nabijanie kasy tym którzy zyli z tego „cudownego miejsca”.

        1. Olu, nie jestem taka pewna, czy to tylko to: „nabijanie kasy i robienie ludziom wody z mózgu.” Myślę, że Pan Bóg z każdego, nawet „fałszywego” cudu potrafi wydobyć jakieś dobro. Czy myślisz, że dla żony alkoholika, której mąż po takiej pielgrzymce do Medjugorie przestał pić, było istotne, czy rzeczywiście Maryja tam się ukazuje, czy nie? Największym cudem jest zawsze przemiana człowieka. Dlatego Jezus zawsze radził, by wszystko oceniać „po owocach”. Kiedyś czytałam książkę, w której w małej miejscowości wytrysnęło rzekomo „cudowne” źródełko – szybko udowodniono, że było to oszustwo, ale mały chłopczyk, który nie mógł chodzić, nie wiedział o tym i postanowił się tam wykąpać, po czym…odzyskał czucie w stopach. Pamiętaj, Olu, że to WIARA czyni cuda.

          1. Przeciez alkoholik nie musiał az do Medjugorje jechać zeby przestać pic.Może by mu wystarczył kościół w jego miejscowosci? A ze to jest niesamowity interes wiem nie z gazety a z autopsji. Mam w rodzinie księdza proboszcza kościoła w ktorym podobniez miały mieć miejsce jakies cuda. Co do cudów to jakos głosno nie jest za to ksiądz wyremontował matce dom od a do zet, bratu wybudował wille a sam zyje jak pączek w masle.A parafia ubozuchna, ludzie biedni więc z samej posługi kapłańskiej tego się nie dorobił.

          2. Jednemu wystarczy jego własny kościół, a nawet cicha, osobista modlitwa – a inny potrzebuje jakiegoś „wstrząsu” , niezwykłych przeżyć, żeby coś w swoim życiu zmienić. Wiesz, ja bardzo głęboko wierzę w to, że na każdego z nas Pan Bóg ma swój własny „sposób.” Miałam znajomego, który we wczesnej młodości był „blokersem” i wraz z kolegami tak sprał innego chłopaka, że tamten do dzisiaj siedzi na wózku. Po wyjściu z poprawczaka dręczyły go jednak takie wyrzuty sumienia, że postanowił „odpokutować” pomagając potrzebującym – i robi to do dziś. Może gdyby nie tamto tragiczne wydarzenie, dalej by się wałęsał z bejsbolem po osiedlu, szukając, komu by tu przylać…

          3. Z jednej strony moze i niektórym wstrzas jest potrzebny ale popatrz na to z drugiej strony. Ludzie jada do takich miejsc z nadzieja że własnie ich jakis cud bedzie dotyczył, niektorzy zapozyczają się, męcza godzinami w autkokarach czy samochodach a tu żadnego cudu jak nie było tak i nie ma no chyba że za cud uwazaja rzeczy zwykle tak jak mój arcy pobozny były zięć. Też oczywiście w Medjugorje był, upadł mu aparat fotograficzny i się nie rozbił no i wszystkim głosił że tam się cuda zdarzaja. Zreszta wiara w rózne cuda nieraz przesłania zdrowe myslenie. Niedawno zachorował na raka kuzyn mojego męża, rak objawił się nagle – nie minęły trzy tygodnie jak zdrowy na oko mężczyzna nie miał juz jednego płuca.Zona była w szoku i bardziej się skoncentrowała na poszukiwaniu jakiejś cudownej szmatki czy czegos takiego (ze zdziwienia nawet dobrze nie zrozumiałam czego) niz na szukaniu dobrego onkologa.

  6. Przyjmując Komunię św.w istocie przyjmujemy prawdziwe Ciało i Krew Pańską, to nie jest symbol, zwyczaj czy też jakaś imitacja czegoś tam. Tak robimy, bo nam Pan to przykazał, choć na początku był szok i sprzeciw i chyba do tej pory wydaje się, że dla niektórych z nas jest to rodzaj kanibalizmu, lub odrażający przesąd rodem z głębokiego średniowiecza. Ale tak chciał Pan, byśmy Go spożywali z Ciałem i Krwią i byśmy mieli życie wieczne w Nim. Pismo mówi o tym jasno i niedwuznacznie. Dla jednych to głupstwo,ciemnota, przesąd i zgorszenie a dla innych dowód najgłębszej Bożej Miłości, aż do wyniszczenia….

    1. Masz rację – także wielu uczniów Jezusa odeszło zgorszonych, kiedy mówił o Eucharystii. Ale myślę też, że Bóg, w swojej delikatności NIE CHCIAŁ nas epatować żywym ciałem i krwią – i dlatego przybrał postać Chleba…

  7. Ciekawe jest takie podejście Stowarzyszenia Polskich Racjonalistów, taka postawa „A jakby tu dokopać Czarnemu”. Takie typowo polskie i typowo racjonalne…

  8. Jeśli katolicy zjadając opłatek są przekonani, że spożywają ciało Chrystusa, a tym bardziej, że podczas cudu eucharytycznego okazuje sie, że jest to „żywy” kawałek ludzkiego ciała, to wynika z tego, że jest to po prostu kanibalizm. I ja tu widzę raczej dzieło Szatana. Ładnie umie się wkręcić do tego świata. Z każdej mszy św. ma radoche.

    1. No, cóż – tak samo, jak Ty mowę Jezusa o Eucharystii zrozumieli Żydzi i wielu Jego uczniów, którzy odeszli. „JAK On nam może dać swoje ciało do zjedzenia?” – pytali zgorszeni i oburzeni. Nie mam Ci tego za złe. A jednak On powiedział: „Jeśli nie będziecie spożywać Ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego – nie będziecie mieli życia w sobie.” Temu nie możesz zaprzeczyć – różnimy się prawdopodobnie w interpretacji tych słów. Ale jeśli ja szanuję Twoją wiarę, to proszę – Ty uszanuj moją.

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *