Jakim człowiekiem jestem?

Miałam wprawdzie dziś pisać o czymś zupełnie innym, ale niespodziewanie zdarzyło się coś, o czym (dla własnego dobra!) chciałabym, byście wszyscy wiedzieli…

Otóż właśnie dostałam liścik o następującej, jakże uroczej treści (pisownia oryginalna):

„Ty jakaś arabka jesteś albo nawiedzona. Przestań z tym włażeniem kolorowym w dupę, albo wyjedź do Afryki. Może wytrzeźwiejesz.”

Mój szanowny korespondent nie raczył się wprawdzie podpisać, ale wiem(y) skądinąd, jak się nazywa. Przypuszczam także, że pisał to jakiś „prawdziwy Polak” którego oburzył mój post o chustach…

I co dalej? Czy powinnam tę „przyjacielską radę” potraktować jako pierwsze, poważne ostrzeżenie? A co, gdybym jednak „nie wytrzeźwiała”? P. już radzi mi pakować się w podróż do Afryki – nie ma mowy! Bez niego nigdzie się nie ruszam!:)

No, cóż – podobno wartość człowieka poznaje się nie tylko po tym, kogo ma za przyjaciół, ale także po tym, jakich ma wrogów. A zatem, może nie jest ze mną aż tak źle, jak tu o mnie sądzą niektórzy?:)

44 odpowiedzi na “Jakim człowiekiem jestem?”

  1. Mnie chyba nie polubiliby ani politpoprawni popaprańcy, ani popaprańcy rodem z szalejącej prawicy. Jestem bowiem za całkowitym zniesieniem wszelkich zasiłków dla imigrantów (i nie tylko, ale głównie dla nich) oraz za surowym egzekwowaniem prawa obowiązującego w danym kraju, bez zważania na różnice kulturowe (zero ulgi dla katującego rodzinę muzułmanina), ale jednocześnie krytykuję zakaz noszenia chust czy nawet burek, nie mówiąc o krzyżykach czy innych religijnych „wisiorkach”. Dostaje mi się więc czasem z „prawa” i z „lewa”… I tak samo było przy „aferze z krzyżem” – widziałam racje obydwu stron, ale i obydwie oceniałam surowo ze względu na ich zachowanie.

    1. Też uważam, że prawo powinno być jednakowe dla wszystkich. I że zasiłki są bez sensu (lepiej by było umożliwić przeciętnemu człowiekowi prowadzenie własnej działalności, wtedy zasiłki nie były by potrzebne, zamiast tego „udupia” się go papierkami i podatkami).Przy okazji – nie znam osobiście żadnego katującego rodzinę muzułmanina (choć kilku spotkałam), za to katujących rodziny chrześcijan znam sporo.

      1. Wiesz, bo muzułmanie, jeśli już katują, to raczej we własnym kręgu kulturowym. Mężczyźni ze skłonnością do bicia kobiet zawsze czują się pewniej wśród swoich. Czytałam sporo biografii zbudowanych według schematu: „Poznaliśmy się na Zachodzie, on był cudowny, opiekuńczy, czuły – zupełnie inny od chłopaków, których znałam wcześniej. Horror zaczął się, gdy przenieśliśmy się do jego rodziny.” Natomiast w kwestii zasiłków macie rację – uważam, że w większości przypadków rozleniwiają i demoralizują (i to wcale nie tylko imigrantów – połowa Europy żyje na różnych „social benefits”). Zawsze lepiej dać ludziom „wędkę” niż „rybę” – a słowa św. Pawła „Kto NIE CHCE pracować, niech też i nie je!” pozostają ciągle w mocy. (Oczywiście nie w wersji stalinowskiej: „Kto nie pracuje, niech nie je!” – bo są przecież ludzie, którzy z różnych względów pracować NIE MOGĄ.)

        1. No cóż – co do zachowań w różnych kręgach kulturowych, to masz racje. Ale czy mamy prawo się wtrącać TAM, jeżeli nawet nasze prawo nie jest doskonałe?Zgadzam się, są osoby nie mogące pracować… Ale z 2-giej strony… może przynajmniej spróbować i dać szansę tym ludziom. Pomyślałam sobie o Hawkingu (oczywiście można nie zgadzać się z jego poglądami) ale – facet się prawie nie rusza, nie może normalnie mówić… a zajmuje się fizyką teoretyczną i pisze książki. Dlaczego? Bo dał sobie szansę. I inni ludzie też mu pomogli. I tu nie chodzi o to, że jest geniuszem. Bo może gdyby mógł mówić i chodzić, to rzuciłby tę całą fizykę i np. otworzył sklep z butami, i nikt by się nigdy nie dowiedział, że jest genialnym fizykiem.

          1. Masz rację, doti – KAŻDEMU warto dać szansę. Któż to może wiedzieć lepiej ode mnie?:) Najbardziej mnie zawsze wnerwiał wpis na moim orzeczeniu o niepełnosprawności: „niezdolna do żadnej pracy.” Tak jakby cała moja (z trudem zdobyta;)) wiedza, moje IQ oraz ukończone celująco studia, kursy i szkolenia nie mały dla nikogo ani znaczenia ani wartości… To, tak, jakby powiedzieć komuś „nie nadajesz się do niczego!”

          2. DOTI, pytając, czy mamy prawo się wtrącać, odmawiasz tak naprawdę tego prawa tylko sobie. 😉 Ja bym go sobie udzieliła… 😉 Tak, wiem, że chrześcijanie też katują swoje rodziny. Ale jakoś to muzułmanów traktuje się jak święte krowy.

          3. Kiro! Ja bym nawet powiedziała, że w pewnych okolicznościach mam nie tylko PRAWO ale nawet OBOWIĄZEK się wtrącać. 🙂 Cała sztuka polega na tym, żeby wiedzieć, kiedy zachodzą takie okoliczności. Co bardzo rzadko jest proste…

          4. A skąd wiemy, że u muzułmanów złe traktowanie rodziny jest normą, a nie patologią? Przecież tam nie mieszkamy. A Te przypadki, o których słyszymy nie muszą oznaczać, że całe ich społeczeństwo takie jest. Po prostu o „dobrych” przypadkach mało się mówi, bo są nieciekawe medialnie.Tak samo – jak często słyszysz w TV o jakiejś fajnej kochającej się rodzinie? I porównaj to z częstotliwością reportaży o rodzinach, w których dzieje się źle. Jakby ktoś z zewnątrz oglądał nasze Wiadomości, to może pomyśleć, że u nas w każdym domu się leją, piją, ćpają, a dzieci biegają same po ulicach lub wypadają z okien.

          5. Zgoda, doti, z tym, że (inaczej niż w Biblii, gdzie przyzwolenie na takie zachowania można odnaleźć jedynie pośrednio, np. w zaleceniu „poddania” żony mężowi) Koran WYRAŹNIE pozwala mężczyźnie stosować kary fizyczne wobec „nieposłusznej” żony (Sura 4:34) – oczywiście „w uzasadnionych przypadkach.”:) A nie da się ukryć, że taki zapis świętej księgi łatwo może być (i bywa!) nadużywany. Bo ostatecznie to mężczyźni decydują, co jest tym „uzasadnionym przypadkiem.” I potem mamy np. „zabójstwa honorowe” zgwałconych kobiet… 🙁

          6. No cóż – każdy przepis można nad-interpretować… Rozmawiałam kiedyś z moją studentką – muzułmanką. Ona przyjechała studiować do Polski, bo na ich miejscowym uniwerku zrobili „europeizację”, czyli m.in. zakaz noszenia chust. A jej zależało na zachowaniu tradycji (u nas JESZCZE może ubierać się tradycyjnie). A drugi przykład – już polski – pamiętacie historię jedenastolatka, zabranego siłą do domu dziecka tylko dlatego, że w domu było biednie i mama miała depresję? Dlatego… jeżeli już musimy, to wtrącajmy się z rozsądkiem. Bo niechcący kogoś skrzywdzimy.

          7. Ten przypadek 11-latka to coś obrzydliwego! Chore to, zakrawa na absurdy rodem z „1984” Orwella. 🙁

          8. W Szwecji, gdzie uznano, że dzieci są „własnością społeczną” jest takich historii o wiele więcej… U nas takie myślenie się dopiero „wykluwa.” A jak już dobrze wiesz, ja zawsze uważałam, że państwo (i prawo) powinno ingerować w życie obywateli tylko wtedy, gdy jest to bezwzględnie konieczne. W większości przypadków powinna wystarczyć reakcja (i pomoc!) „prywatna” – ze strony rodziny, przyjaciół, sąsiadów, organizacji wyznaniowych i pozarządowych… Tak właśnie rozumiem pojęcie „społeczeństwo obywatelskie.” Niech żyje wolna Polska wolnych obywateli!:)

          9. DOTI, mnie chodziło tylko o to, żeby w naszych europejskich krajach każdy absolutnie podlegał prawu. Zero toleracji dla szariatu! Dla idei bezwzględnego posłuszeństwa głowie rodziny.

          10. No, właśnie, Kiro – bo już słyszałam o adwokatach w Wlk. Brytanii i w Niemczech, którzy próbują tłumaczyć katów, dokonujących „zbrodni honorowych” lub obrzezania dziewczynek „prawem do odmienności kulturowej i religijnej.” Nie, nie, nie – ŻADEN bóg nie pozwala (ani nie nakazuje) znęcać się nad innymi. A jeśli – to jest demonem…

          11. Nie wiem, czy Bóg, wiem tylko, że PRAWO nie pozwala. Ale jeśli władza sama nie szanuje prawa… to niech nie wymaga tego np. ode mnie. Grrr. :-/

          12. Widzisz, i tu się (chyba?) różnimy. 🙂 Mnie się wydaje, że takie rzeczy byłyby złe nawet wtedy, gdyby PRAWO na nie zezwalało (jak zezwala np. w krajach muzułmańskich). Tam, gdzie zanikło sumienie („prawo moralne we mnie”) państwo próbuje je zastąpić, lepiej lub gorzej. W tym sensie jestem „anarchistką” – przyznaję sumieniu prymat nad prawem stanowionym. 🙂 Pisałam już kiedyś o tym, pamiętasz?:)

          13. Ale ja tak samo, ALBO. Niestety, znowu myślimy podobnie i nie możemy się nawet odrobinkę pokłócić. 😉 Chodziło mi o to, że nie tylko moje sumienie buntuje się przeciwko pewnym zachowaniom, ale i samo prawo (europejskie!) ich zabrania. No ale wyznawcy multi-kulti nawołują do tolerancji wszystkiego… tylko nie takich, jak Ty czy ja. 🙁

          14. Widzisz… Tym, że nie możemy się pokłócić, akurat się nie martwię – zawsze bardziej mi zależało na szukaniu „wspólnego języka” z moimi Czytelnikami, niż na wszczynaniu gwałtownych polemik. 🙂 Mam nadzieję, że przez moje dążenie do zgody nie jest tutaj nudno?:) I („niestety”:)) znów masz rację, że wyznawcy multi-kulti najłatwiej tolerują to, czego nie powinni… A oburza ich to, na co spokojnie mogliby przymknąć oko…

    2. Mnie się też dostaje i z prawa i z lewa, Kiro… (poczytaj sobie te, pożal się Boże, „polemiki” ze mną pod postem o reformach Kościoła…). A to dlatego, że uparcie nie potrafię przestać myśleć po swojemu…i wierzyć po swojemu… Jednych drażni jedno, drugich drugie (nawiasem mówiąc, nie bardzo rozumiem, co Cię drażni w „religijnych wisiorkach” jak to nazywasz, o ile ktoś nie nosi ich po to, by innym wykłuć oczy. 🙂 W czym one są gorsze od wisiorków niereligijnych?:) Ale nie szkodzi – masz prawo tak uważać.). Ostatnio bardzo lubię zdanie pewnego psychoterapeuty, o którym dziś miałam pisać: „Prawda nie jest pojęciem względnym, ale każdy z nas może poznać ją tylko ze swego punktu widzenia.” I tak sobie myślę, że jeśli nie lubią mnie ekstremiści z różnych stron, to może ze mną samą jednak wszystko jest w porządku… 🙂

    1. Czasami nie mam już siły ani ochoty, Kacprze. WSZYSTKO cokolwiek bym napisała może wzbudzić u kogoś gwałtowną lub/i wrogą reakcję. 🙂 Nawet nie wiesz, jakie to męczące być ciągle zmuszonym do obrony dosłownie każdego zdania, które się napisało…;(

      1. Wiesz, mnie się wydaje – potraktuj to jako wyrażenie swojego subiektywnego zdania, a nie pouczanie – że nie musisz się bronić, bo jesteś przecież wolnym człowiekiem. Co najwyżej wyjaśniaj cierpliwie, o ile widzisz dobrą wolę drugiej strony. Ale jeśli nie widzisz (bo jej nie ma), to chyba nie ma się co męczyć nawet ze zwykłym wyjaśnianiem. 😉

        1. Hmmm… Może masz rację… Chociaż mój problem polega zdaje się na tym, że – jako Autorka bloga – czuję się zobligowana do tłumaczenia się przed Wami, ażeby Ci z Was, którzy się ze mną nie zgadzają, nie poczuli się czasem zlekceważeni w swoich poglądach. Zdarzają się wprawdzie mniej odporni na krytykę blogerzy, którzy kasują nieprzychylne komentarze (już odkryłam, że w Sieci dowolny tekst na dowolny temat może być skrytykowany od góry do dołu – choćby napisał go jakiś noblista. 🙂 Internet musi wyzwalać w ludziach ogromnie dużo złych emocji…) albo wręcz wyłączają innym możliwość komentowania. Rozumiem ich – ale sama w odniesieniu do siebie uznałabym to za tchórzostwo. Po co pisać bloga, jeśli się nie ma odwagi skonfrontować swoich opinii z innymi? Chociaż, szukając cytatu do dzisiejszego tekstu, znalazłam i taki, który znacznie mnie pociesza w tych często beznadziejnych potyczkach: „Błogosławiony, kogo opluwają idioci, ponieważ jego dusza nie do nich należy.”:)

  2. Śmieszą mnie ludzie i zadziwiają każdego dnia 😉 Temat „kolorowych” jak nazwał to Gal Anonim z listu, jest dość problematyczny i przypuszczam, że każdy ma coś do powiedzenia, i będzie miał w tym trochę racji. Ale niektórzy powinni zamilknąć na wieki ;)Miłego dnia

  3. Zapomnij o tym anonimie. Wydaje mi się, że niepotrzebnie poświęciłaś mu notkę, bo to może go tylko utwierdzić w przekonaniu, że warto Ciebie zastraszać.

    1. Hmmm… Może masz rację… Ale pisząc to, myślałam właśnie przeciwnie – „Pokażę mu, że mnie nie można zastraszyć!”:) Tym bardziej, że nie byłabym w stanie opublikować wcześniej przygotowanych tekstów – jak gdyby nic zupełnie nie zaszło…

  4. Dziękuję Ci Alba za tego bloga. Jakiś czas temu niemal całkowicie straciłem wiarę. Wydawało mi się to wszystko ogromnie naiwne. Teraz widze, że po prostu spoglądałęm na wiarę podobnie jak wielu słuchaczy Radio MAryja- wszystko mus(i w sumie jak większość katolików).Dzięki Tobie widzę już, że wiara wymaga myslenia a nie tylko ślepej wiary w religijne dogmaty czy słowa biblii. Serdecznie dziękuję :).

  5. Oprócz tego myślenia wartoby było jeszcze dodać miłość do drugiego człowieka.Bez niej wiara też nie ma sensu.A dlaczego Ty się boisz,Tobie bezmyślna wiara chyba nie grozi 🙂 ?

        1. Może podam Ci przykład, wtedy łatwiej Ci będzie mnie zrozumieć. Przykładem ludzi, którym wiara zastąpiła myślenie są np. talibowie – a na naszym polskim gruncie ludzie wołający „Geje do gazu!” lub staruszki, lżące ciężarną, zgwałconą nastolatkę twierdzeniem, że „na takie dzieci Pan Jezus nie dał zgody!” Ślepa wiara ma to do siebie, że nieuchronnie rodzi agresję. I okrucieństwo. Tak, jak w przypadku tego ojca-islamisty, który powiesił córkę z powodu rozmowy telefonicznej z chłopakiem, albo Świadka Jehowy, który wolał patrzeć jak jego dziecko umiera w męczarniach, niż zgodzić się na transfuzję krwi. Albo jak w przypadku tej matki-katoliczki, która wyrzekła się córki tylko dlatego, że ta zrezygnowała z zakonu (dodam, że przed ślubami wieczystymi). Wszyscy ci ludzie byli święcie przekonani, że „Bóg tak chce!” i w związku z tym wyłączyli swój rozum – żeby nie podsuwał im grzesznych (w ich mniemaniu) wątpliwości. Ślepa wiara nigdy nie ma wątpliwości – i nie dopuszcza stawiania pytań. A jednak wierzę, że Bóg nie po to dał nam rozum i wolną wolę, żeby ich nie używać.

          1. Już Cię rozumiem. I czytając to jest mi przykro,że takie rzeczy robią ludzie powołując się na Boga. Martwi mnie też to,że wszyscy katolicy, których znam nigdy nie zastanawiają się nad swoją wiarą. Wierzą tylko bo tak im kazano. Gdy np. próbuję porozmawiać ze swoją rodziną(niby katolicką) o swoich wątpliwościach reagują zawsze złością. Tak im jest po prostu łatwiej :. Nie myśleć, nie zastanawiać się, brać wszystko na ślepo a tych co myślą inaczej to nic tylko zbluzgać.

          2. Łatwiej jest nie myśleć, zgoda, ale nie wierzę, że lepiej. 🙂 Poza tym wiarę, która nie boi się pytań i wątpliwości, przy której pogłębia się WIEDZĘ trudniej jest podważyć i ośmieszyć… Często muszę się rumienić za to, w co ludzie myślą, że „muszą wierzyć katolicy.”

  6. Może nie powinnam, ale czytając ów anonim po prostu zaczęłam się śmiać. Nie ma czym się przejmować, droga Albo. Jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy nie boją się wygłaszać swojego zdania- nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, to zawsze mam do nich szacunek, ale w tym wypadku… Jeśli ktoś pisze taki tekst i nawet nie jest w stanie się pod nim podpisać, to jest najzwyklejszym TCHÓRZEM!!!Albo, nie zawracaj sobie głowy, idiotami – po prostu ignoruj…

  7. Jesteś prawdziwym Człowiekiem. A że ktoś nie rozumie, na czym to polega, to trudno – to on ma problem.Ludzie bardzo lubia upraszczać, bo wtedy sytuacja jest jaśniejsza, klarowniejsza. Dlatego łatwiej jest postawic znak równości między terrorystą i muzułmaninem, a potem zwalczać wszystkich, którzy modlą się do Allacha, niż spróbować zrozumieć, DLACZEGO istnieją terroryści, którzy podkładają bomby, albo zamieniają się w kamikaze za sterami Jumbo-Jeta. Fakt, że do ich stworzenia wykorzystano islam, jeszcze nie świadczy źle o samym islamie, a przynajmniej nie o wszystkich muzułmanach.

    1. O, jak się cieszę, że ktoś mnie jednak ROZUMIE, Nitagerze!!!! Zawsze mi się wydawało, że albo to ja za często stawiam sobie pytanie „dlaczego?” – albo inni (niektórzy) robią to zdecydowanie za rzadko… 🙂 Zawsze też uważałam, że próba zrozumienia odmiennego od mojego punktu widzenia oraz (przede wszystkim!) nie generalizowanie! – są kluczem do prawdziwego, wzajemnego POZNANIA, pokojowego współistnienia i takich tam… „bzdetów.” 🙂 I jestem szczęśliwa, że nie jestem w takim myśleniu odosobniona… Dziękuję!

  8. nawet Bono śpiewał, ze nalezy ostroznie dobierac wrogów, bo zostaną z tobą dłużej niż przyjaciele… myślę, zę pakować się jeszcze nie musisz, ten ktoś zdradza chyba swoje najgorętsze pragnienia – więc niech jedzie i zakłada gdzieś kolonię swoich wyznawców. pozdrawiam

Skomentuj ~kacper Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *