Mieszkańcy cienistej doliny…

W ostatnich dniach przeżyłam niezwykle silny atak kolki nerkowej (niektórzy oceniają towarzyszące temu bóle jako silniejsze od porodowych), spędziłam cały dzień pod kroplówką z powodu poważnego odwodnienia (które, być może, miało jakiś związek z faktem, że ostatnimi czasy dość intensywnie się odchudzam…) i wijąc się z bólu błagałam P. tylko o jedno: o to, by mnie rozgrzeszył. Co też w końcu uczynił, chcąc zapewne w jakiś sposób ulżyć mi w cierpieniu.

I przez chwilę było mi tak, jakby nad moją skołataną głową „otwarło się niebo” i przez chmury przebiło się Słońce… „ …i mieszkańcom cienistej krainy światło wzeszło…” :)<por. Mt 4, 16>.

I nawet, jeśli specjaliści od prawa kanonicznego uznaliby ów sakrament, który wspólnie sprawowaliśmy, ostatecznie za nieważny (bo przecież nie miałam tyle „szczęścia” i nie umarłam zaraz potem…) , to i tak uważam, że było warto.

Bo nawet „żona księdza” ma prawo do odrobiny pocieszenia… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *