Ponieważ już dawno zauważyłam, że kobiety, piszące blogi czasem wykorzystują wirtualną przestrzeń po to, by się wyżalić na swoich (a nierzadko i cudzych:)) mężczyzn – pozwólcie, że ja tym razem się… pochwalę!:) Osoby uczulone na nadmiar słodyczy z góry przepraszam. 🙂
Mężczyzna, którego kocham, potrafi (w przeciwieństwie do mnie:)) ugotować coś z niczego. Zakupy robi z większym talentem, niż ja.
Zawsze wie, gdzie jest i co aktualnie robi nasze dziecko. Zna mój rytm biologiczny lepiej, niż ja sama. 😉 Sądzę, że nie potrafiłabym go „zaskoczyć” ciążą, nawet, gdybym chciała. 🙂 Potrafi naprawić prawie wszystko. Komputery i inne urządzenia elektroniczne nie mają przed nim żadnych tajemnic.
Zamiast kwiatów (których mi szkoda, bo więdną) kupuje mi książki (które uwielbiam:)) – i nigdy nie twierdzi, że mam ich za dużo. (Chwała mu, albowiem cierpi za ludzkość…;))
Zawsze uważnie i z troską mnie słucha (NIGDY nie zdarzyło mi się wypowiedzieć do niego sakramentalnego zdania wielu kobiet: „A, bo ty mnie wcale nie słuchasz!”:)) – a przynajmniej stara się usilnie, żebym miała takie wrażenie. 🙂 Niewykluczone zresztą, że to dlatego, że ja po prostu bardzo LUBIĘ mówić („głośno myśleć”:)) i nieszczególnie mnie wtedy obchodzi, czy ktoś śledzi co do słowa tok mojej wypowiedzi. 🙂 A jeśli coś z tego mimo wszystko do niego dociera – to tym lepiej dla mnie! W każdym razie oboje jesteśmy w ten sposób usatysfakcjonowani…
Nie boi się trudnych sytuacji i trudnych tematów. Potrafi znaleźć wyjście nawet tam, gdzie nie ma wyjścia. Przynajmniej taką mam nadzieję…
Rozumie, że pieniądze są po to, by sprawiać radość sobie i innym – i nigdy nie twierdzi, że za dużo wydajemy. Oszczędza raczej na sobie, niż na tych, których kocha.
Śmieje się z moich dowcipów. A kiedy się śmieje, wokół oczu robią mu się urocze zmarszczki „od śmiechu.”
Ale co najważniejsze – wiem i jestem pewna, że kocha mnie jak wariat. Taką, jaką jestem. (Nawet z nadwagą!:)). Choć, szczerze mówiąc, od pięciu lat bezskutecznie staram się zrozumieć, za co i dlaczego…
Wiem, wiem – szczęściara ze mnie. Więcej szczęścia, niż rozumu!:)