Szanowna Publiczności!
Jak widać, wróciłam (cieszycie się, czy raczej przeciwnie?:)), choć nie obyło się bez problemów, związanych z użytkowaniem nowej wersji bloga. Obawiam się, że i tym razem sprawdziło się stare powiedzenie, które głosi, iż „lepsze jest wrogiem dobrego.” Pamiętam, że kiedyś ukułam na ten temat własne porzekadło, zgodnie z którym Bóg kocha STAŁOŚĆ, szatan zaś jest ojcem „zmiany” („jest ci źle w małżeństwie? zmień sobie męża/żonę! nie możesz wytrzymać z szefem? rzuć tę robotę – nomen omen! – w diabły!”, itd., itp.). Zgadzacie się z tym?:)
Jakkolwiek by było, przez kilka dni po sławetnym „przeniesieniu” bloga w inny (lepszy?:)) wymiar czułam się trochę tak, jakby właściciel wynajmowanego przeze mnie – bądź co bądź od pięciu lat – lokalu włamał mi się do mieszkania i urządził totalne przemeblowanie. Ale może po prostu jestem większą konserwatystką, niż dotychczas myślałam?:)
Proszę też o wyrozumiałość w kwestii odpisywania na Wasze komentarze. Moja sześciotygodniowa córeczka jest bardzo wymagającą „klientką.” Obiecuję, że z czasem się poprawię!