ON powiedział…

On powiedział: „Chyba czas już na nowego bloga, kochanie?” – a więc siedzę i stukam w klawisze…

 

Nowa miłość, nowy blog, nowy rok… Roku, roku, co mi dasz?

 

On powiedział, że mnie kocha…Ja, która czekałam całymi latami na to, żeby ktoś mi to powiedział (chociaż raz!) – teraz jestem wręcz zasypywana słowami miłości.

 

On powiedział, że jestem piękna…Że się ze mną ożeni. I że będziemy mieli dzieci! Dzieci! Ja zawsze tak bardzo pragnęłam mieć dzieci…Ja, kaleka dziewczynka –  i on…

 

„Stało się to przez Pana i cudem jest w oczach naszych…” – bo On…on jest…księdzem. A ja, ja jestem złodziejką – ukradłam kapłana mojemu Bogu…

13 odpowiedzi na “ON powiedział…”

    1. Dziękuję – ale podziwiać mnie chyba nie ma za co. Mam swoje wzloty i upadki jak każdy… Po prostu Pan Bóg dał mi bardzo niezwykłą historię życia – a ja broniłam się przed tym, jak mogłam…

  1. No to i ja się tu podpiszę.. Czytałam wyrywkowo, ale doszłam do wniosku, że faktycznie trzeba od początku i po kolei. Dobrze, że jesteś.

  2. Znalazlam sie tutaj zupelnie przez przypadek, szukalam w internecie informacij czy synek moj ma dobra wage do swojego wzrostu i tak trafilam do Ciebie:) Przeczytalam poczatek i pewnie wroce zeby doczytac do konca, tak wiec nie znam jeszcze calej Waszej historii, i czy nadal jestescie razem. Chcialam Ci tylko powiedziec ze w zyciu powinno sie robic to co Cie uszczesliwia, nie patrzec co ludzie mysla, nawet gdy jest to bardzo ciezkie i byc egoista bo zyje sie tylko raz. Zycze Ci milosci, szczescia i spelnienia marzen.

    1. Dziękuję, Lucyno! I spieszę Cię uspokoić – tak, nadal jesteśmy razem (jesteśmy już małżeństwem, choć na razie tylko cywilnym) – i mamy 2,5-letniego syneczka. A co do wagi dziecka, poszukaj w Sieci hasła „siatki centylowe.” 🙂

      1. Ciesze sie z Twojego szczescia, chociaz musze przyznac ze nie zgadzam sie z niektorymi Twoimi opiniami zamieszczonymi tutaj przez Ciebie, np antykoncepcij, no ale to juz temat na dluzsza polemike.Widzisz, tak jak Twoj maz podjal kiedys dawno temu decyzje zeby sluzyc Bogu i jestem pewna ze podja ta decyzje calym sercem pozniej zmienil ta decyzje zeby byc z Toba i zalozyc rodzine z Toba. Tak samo ja chce podejmowac przemyslane i dojrzale decyzje o posiadaniu dziecka. Jako mama wiesz ze dziecko to milosc, szczescie, radosci ale i ciezka praca fizyczna i oczywsice psychiczna, moge powiedziec ze dokladnie wiem o czym mowie bo rowniez jestem mama, synek moj skonczy 3latka w listopadzie( to mozna powiedziec ze rowiesnicy 🙂 Tak wiec bedac osoba mysle ze dojrzala i myslaca o przyszlosci nie zgodze sie na uzywanie kalendarzyka malzenskiego jak antykoncepcij, poniewaz nie jest to antykoncepcja. Jest to „ok, tak naprawde nie chcemy dziecka (no bo nie staramy sie o dziecko) ale stosujemy metode ktora nie jest nawet uwazana przez lekarzy jako antykoncepcja. A pozniej dzidzius sie urodzi i tragedia, no bo przeciezy my nie chcielismy.Zyjemy w czasach, w ktorych coraz mlodsi ludzie podejmuja wspolrzycie seksualne i coraz mlodsze dziewczyny zostaja (samotnymi) mamusiami, wiec jakby ktos sie mnie pytal to Kosciol powinien powaznie przemyslec zakceptowanie a nawet wiecej uczenie mlodych ludzi o antykoncepcij.Moje przemyslenia moga za bardzo nie opierac sie na Polskich warunkach gdyz nie mieszkam w Polsce od dlugiego czasu ale mam nadzieje ze nie masz mi za zle wyrazenie swojech zdania:)Pozdrawiam Ciebie i Twoja Rodzine bardzo serdecznie i obiecuje ze zajrze jeszcze i poczytam Ciebie:)Aha polecam goraco Ci ksiazke „Grzechy kardynalne” autora Andrew M.Greeley. Nie tyle jako opis srodowiska duchownego ale jako swietna ksiazke fabularna. Polecam goraco.:)

        1. Moja droga, nowoczesne metody NPR (które stosuję dlatego, że U MNIE działają, a nie dlatego, że ktoś mi tak „kazał” – w mojej/naszej sytuacji jeden grzech więcej, jeden mniej, co za różnica?:)), to już od dawna nie jest „kalendarzyk” – te, które stosujemy, mają skuteczność ok. 98% a więc całkiem niezłą. I nie zgadzam się na nazywanie mnie przez to osobą mniej odpowiedzialną od Ciebie. Uważam, że każda z nas stara się być odpowiedzialna na swój własny sposób (w końcu, tak samo jak TY, mam JEDNO chciane i zaplanowane dziecko, a nie pięcioro z przypadku – więc na czym właściwie polega mój „błąd”?:)). Każdy niech wybiera to, co uważa dla siebie za najwłaściwsze. A dzidziuś – no, cóż, zawsze zdarzyć się może – ostatnio czytałam o kobiecie, która zaszła w ciążę pomimo implantu antykoncepcyjnego, który, rzekomo, jako pierwszy miał dawać „stuprocentową pewność.” My z P. rozumujemy w ten sposób – „nie planujemy (na razie) drugiego dziecka i zgodnie z naszą wiedzą uważamy, że nie powinniśmy go począć – ale gdyby się (mimo wszystko, jakimś cudem) pojawiło, będziemy je kochać tak samo, jak pierwsze.” Tu nie ma miejsca na tę rozpacz, o której mówisz. A książki Andrew Greeleya bardzo lubię, mam chyba wszystkie – choć wydaje mi się, że jego wizja katolicyzmu (a może w ogóle katolicyzm amerykański?:)) różni się nieco od mojej. Bardzo serdecznie pozdrawiam!

          1. Ps. Nie mam Ci za złe wyrażenia swego zdania, więcej nawet, uważam, że Kościół powinien „przemyśleć swoje nauczenie” w dziedzinie antykoncepcji (bo w końcu NIE JEST to nauczanie dogmatyczne) – zwłaszcza w odniesieniu do różnych sytuacji szczegółowych, jak np. los żon alkoholika czy ciężkie choroby. ALE jakoś nie mogę przestać myśleć o tym, że ludzie w ogóle nie lubią wyznaczania im jakichś „granic” – no, bo jeśli uznamy, że antykoncepcja w ogóle ZAWSZE jest dobra, to dlaczego nie np. pigułka poronna czy aborcja? A jeśli aborcja, to dlaczego „tylko” do czwartego miesiąca, a nie, dajmy na to, do ósmego. Coraz młodsze dzieci uprawiają seks – ok, ale czy przestaną to robić, jeśli damy im do rączki prezerwatywę w rozmiarze „Small”? Czy z faktu, że ludzie coś robili, robią i prawdopodobnie będą robić, wynika automatycznie, że to coś jest dobre – i „Kościół powinien się jedynie z tym pogodzić”?:) Ludzie, prawdopodobnie od zawsze się zdradzali, a teraz jeszcze niektórzy naukowcy potrafią nam dostarczyć argumentów, że to „monogamia jest sprzeczna z naturą.” Czy w związku z tym papież powinien wyjść na balkon i oznajmić: „Drogie dzieci Boże! Kopulujcie, z kim chcecie, bo tak Was Pan Bóg stworzył!”?:) Ciekawe, że ludzie ze wszystkich przykazań najbardziej chcieliby „poprawić” szóste – to pewnie dlatego, że seks jest taki PRZYJEMNY. Ale następstwa nieprzemyślanego korzystania z niego wcale już takie fajne nie są – że wspomnę tylko o cierpieniu zdradzanych żon (mężów). Ale przykład Kościołów protestanckich w Szwecji, które (żeby nie zrażać wiernych) zaakceptowały już właściwie wszystko (z aborcją włącznie) pokazują, że to nie wystarczy. Do kościoła uczęszcza tam 1-2% ludzi – po co komu taka religia, która mówi „cokolwiek robisz – jest dobre”? Trudno to uznać za pomoc w dokonywaniu właściwych wyborów.:)

  3. Jako syn księdza osobiście ostrzegałbym przed takimi związkami. W moim przypadku on nie odszedł z kościoła, był złym ojcem – kompletnie się do tego nie nadawał :)Ale może nie w każdym przypadku tak może być. Znam księdza, którgo papierz zwolnił z kapłaństwa i zezwolił na ślub kościelny. On jest wspaniałym ojcem 3 dzieci. Ale to chyba rzadkość.

    1. No, cóż – zawsze uważałam, że tak, jak NIE KAŻDY ksiądz radzi sobie z celibatem, tak też nie każdy nadaje się męża i ojca. Przeczytaj sobie moje refleksje o książce „Jestem synem księdza.” (W ramce po lewej stronie:)) „Mój” się na pewno nadaje. 🙂

  4. Ja również należę do tych, którzy „zachwyciwszy się na wyrywki” postanowili cofnąć się do najwcześniejszych postów.
    I w tym miejscu muszę Ci szczerze powiedzieć, że …dobrą obrałam kolejność. Po dzisiejszym nie jestem pewna, czy chciałabym czytać dalej. Postanawiam jednak udzielić Ci kredytu zaufania. Być może jest tak, że Twoje pozowanie na „kopciuszka” (którego z zasady nie trawię w żadnej odmianie) jest figurą stylistyczną.
    Nie chce mi się też odnosić do komentarzy innych osób, które najwyraźniej nie mają zielonego pojęcia o NPR.
    Co do postawy Kościoła, to ma on wprawdzie wiele rzeczy do przemyślenia, lecz nie jest nią bynajmniej kwestia środków anty-.
    Natomiast celibat księży – jak najbardziej.
    Nie powinniście mieć większych problemów z uzyskaniem pozwolenia na ślub kościelny. Już w o wiele gorszej sytuacji są ludzie rozwiedzeni.
    Znam osobiście dwóch byłych kapłanów, którzy stworzyli szczęśliwe i pobłogosławione przez Kościół związki małżeńskie. Najwięcej trudności przysparza ludziom w takich razach brak odpowiedniego przystosowania zawodowego. Resztę problemów da się obejść.

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *