Nikogo już chyba nie trzeba przekonywać, że sprawa rodzin rozdzielonych na skutek emigracji staje się powoli problemem na skalę społeczną.
Jestem przekonana, że każdy z czytających te słowa zna przynajmniej jedną osobę, która (mówiąc umownie) „jest w Anglii.” Sama stwierdzam ze smutkiem, że mam tam już nie tylko ukochanego młodszego brata, ale i prawie wszystkich przyjaciół i znajomych…
I trzeba być doprawdy tak zadufanym w sobie jak nasi politycy, aby twierdzić, że zjawisko to jest po prostu naturalnym następstwem naszej wolności podróżowania.
Nigdy przecież w historii ludzkości nie bywało tak, aby to szczęście i dobrobyt skłaniały ludzi do masowego opuszczania swoich domów. Najbardziej typowym przykładem jest w tej kwestii Masowy exodus Irlandczyków z Zielonej Wyspy do USA pod koniec XIX wieku.
I nawet nasz Episkopat ostatnio kilkakrotnie zwracał uwagę na zagrożenia, jakie z tego wynikają dla trwałości małżeństw i rodzin.
I nie chcę bynajmniej przez to powiedzieć, że niewierni mężowie wykorzystują tę sytuację do to tego, żeby zdradzać swoje żony. Wbrew powszechnej opinii nie uważam bowiem, jakoby mężczyźni byli „z natury” bardziej skłonni do zdrady. Sądzę raczej, że w podobnych okolicznościach samotność doskwiera ludziom niezależnie od płci (sama znam kilka małżeństw, które obecnie zmagają się z tym trudnym doświadczeniem). Ileż to wszyscy znamy historii o tym, jak to chłopak poszedł do wojska, a tęskniąca za nim dziewczyna „nie doczekała…” Jak widać, nie trzeba w tym celu nawet wyjeżdżać za granicę.
Nie zmienia to jednak faktu, że naturalnym powołaniem małżonków jest być RAZEM, a zbyt długa rozłąka nie zrobi dobrze żadnej miłości. Badania pokazują, że tego typu „pary na odległość” bardzo się kochają…dopóki się nie rozejdą.
Czy ja wiem… częściowo zjawisko migracji jest następstwem wolności którą mamy. Chociaż wiadomo, że gdyby dobrze było w domu, to nikt by nie wyjeżdzał. Masz rację, to nie jest tak, że mężczyźni są bardziej skłonni do zdrady… w końcu żeby zdradzać potrzebne są dwie osoby. Prawda jest jednak taka, że w naszym społeczeństwie zdradzająca kobieta to ku**a, a zdradzający mężczyzna to nic niezwykłego – dziwne, ale prawdziwe. I nie ma co ukrywać, że takie wyjazdy zdradzie bardzo sprzyjają… powiem więcej, są częstą praktyką. Ale co mają zrobić małżeństwa, które nie są w stanie przeżyć tutaj za pensję którą mają? Czasami życie zmusza nas do rozstania, zawsze można to potraktować jako próbę dla związku.Pozdrawiam 🙂
Sama znam kilka dobrych, katolickich małżeństw, dla których takie rozstanie jest bardzo ciężką próbą – bo to wcale nie jest tak, że chrześcijanie są pozbawieni zmysłowych pragnień. A co do tej męskiej niewierności to słyszałam nawet o bardzo "pobożnych" panach, którzy się tłumaczyli z wizyt w wiadomych agencjach twierdząc, że ich żona i matka ich dzieci nie może przecież robić "takich" rzeczy. Zrobili z tej biednej kobiety bezcielesnego anioła, zapominając, że pociąg seksualny – rzecz bardzo piękna – został nam dany m.in. po to, by umacniać więź między kobietą a mężczyzną.