Jak rzekło Pismo…

„Wszystko ma swój czas

i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem…”

 

I to tylko my, w naszym niezrozumiałym pędzie ku „nowoczesności”, próbujemy odwracać ten naturalny porządek rzeczy.

 

No, i potem mamy: trzynastolatki, które skarżą się na „problemy seksualne” i sześćdziesięciolatki, które rodzą dzieci, „bo właśnie do tego dojrzały.”

 

Zapominając, że w historii ludzkości czasy ZAWSZE były ciężkie i że – jak to mądrze napisała Wisława Szymborska – „na urodziny dziecka świat nigdy nie jest gotowy” – odkładamy decyzję o rodzicielstwie na później i na później – aż w końcu…okazuje się, że już nie ma żadnego PÓŹNIEJ.

 

I wtedy domagamy się cudu od współczesnej medycyny, bo przecież wszystko już mamy: ustabilizowane życie osobiste i zawodowe, piękny dom, samochód… Do szczęścia brakuje nam jedynie dziecka, a przecież ono „nam się należy!”

 

No, i potem mamy te wszystkie kombinacje ze sztucznymi zapłodnieniami (i nic to, że nieraz muszą przy tym powstać dziesiątki zarodków, abyśmy mogli mieć JEDNO „nasze upragnione” dziecko…) i matkami zastępczymi, traktowanymi tylko jako żywe inkubatory… Brrrr!

4 odpowiedzi na “Jak rzekło Pismo…”

  1. A tutaj się nie zgodzę – co złego jest w tym, że korzystamy z możliwości które daje nam medycyna? Tym bardziej, że niektórzy ludzie naprawdę nie są wcześniej na tyle dojrzali, żeby zaopiekować się dzieckiem. I takie dziecko to dopiero ma problem. Co prawda nie będę twierdził, że takie rozwiązanie jest idealne, bo różnica wieku między matką i dzieckiem jest ogromna i ma wpływ na wychowanie, ale mimo wszystko lepsze to niż nic. Pozdrawiam 🙂

    1. A przy okazji, „śledząc” mnie od początku, będziesz mogła się zorientować, jakiej ewolucji (nie jestem pewna, czy zawsze we WŁAŚCIWYM kierunku…) ulegały moje poglądy… Czy nadal jestem tą samą osobą, którą byłam wtedy? Nie wiem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *