W co wierzę: JEZUS CHRYSTUS.

Bardzo mnie zawsze śmieszy, kiedy ateiści – nie chcąc otwarcie wystąpić przeciw Niemu – mówią, że Jezus był „mędrcem”, „wielkim człowiekiem” czy też „filozofem.”

 

Ktoś, kto będąc tylko człowiekiem, mówiłby o sobie takie rzeczy, jakie mówił Jezus, nie byłby „wielkim Nauczycielem ludzkości.” Byłby albo zwykłym oszustem (bo te wszystkie cuda – i największy z nich, owo niepojęte zmartwychwstanie!) albo, co gorsza, szaleńcem. A któż by się odważył Go tak nazwać?

 

Jedynym dokumentem, z którego możemy czerpać wiedzę o tym, co mówił i czynił Jezus, jest Ewangelia – i z naukowego punktu widzenia MUSIMY ją  przyjąć jako źródło historyczne – inaczej bowiem, na jakiej podstwie moglibyśmy wysnuwać nasze opinie o Jezusie jako „mędrcu, nauczycielu i filozofie”, skoro nie wiedzielibyśmy nawet, czego dokładnie nauczał? A nieprzyjaciołom wszelkich „nadprzyrodzoności” zawartych w Nowym Testamencie chciałabym powiedzieć, że kiedyś już próbowano wyciąć z niego wszystkie opisy cudów i w następstwie takiej operacji tekst zupełnie stracił sens…  

 

WSZYSCY ewangeliści byli prawowiernymi Żydami, a dla Żyda było (i jest!) zupełnie niepojęte, aby człowieka uznać za Boga (nawet jeśli ten człowiek czynił wielkie cuda, jak np. prorok Eliasz, który ponoć wskrzeszał umarłych) – zresztą był to jeden z powodów śmierci Jezusa na krzyżu – skazano Go jako bluźniercę. Gdy zatem Ewangelia mówi, że Jezus jest Bogiem, to musi to oznaczać,. że tak jest naprawdę. Po prostu.

 

Jezus narodził się z Dziewicy… Po pierwsze, jeżeli Jezus jest Synem Bożym, to jest oczywiste, że Jego Ojcem może być tylko Bóg. Po drugie, chociaż motyw dziewiczych narodzin spotyka się w różnych religiach, jestem zdania, że ten jeden jedyny raz to odwieczne pragnienie ludzkości zostało zrealizowane. A jeżeli Bóg naprawdę jest wszechmogący, to jakaż w tym trudność? I co jest bardziej racjonalne, wierzyć na przykład, że jakiś szlachetny kamień może nam zapewnić szczęście i powodzenie, niż wierzyć, że Ten, który jest Stwórcą praw natury potrafi sprawić, by ludzkie dziecko poczęło się bez udziału mężczyzny?

 

Jezus umarł na krzyżu. Wbrew temu, co twierdzą Świadkowie Jehowy, nie został przywiązany do pala.  W tamtej epoce w Cesarstwie Rzymskim najbardziej hańbiącą formą wykonania wyroku śmierci było ukrzyżowanie, co pośwadczają liczne źródła historyczne. Nigdzie natomiast nie znalazłam najmniejszej wzmianki o tym, by kogoś w tym czasie publicznie stracono „na palu”. Owszem, zdarzało się to podczas późniejszych prześladowań chrześcijan, ale wówczas nieszczęśnika zazwyczaj podpalano.

 

Jezus zmartwychwstał. No, to akurat jest  dosyć proste. 😉 

 

W owym czasie w Izraelu pojawiało sę wielu fałszywych mesjaszy, których „kariera” trwała zazwyczaj tylko do momentu śmierci. A byli wśród nich i tacy, którzy w odróżnieniu od Jezusa mieli za sobą poparcie arcykapłanów i możnych, albo zginęli bohaterską śmiercią, a  ich ciał nigdy nie odnaleziono (wprost wymarzona sytuacja do tego, aby wymyślić legendę o zmartwychwstaniu lub cudownym wniebowstąpieniu, prawda?).

 

Ewangelie podają, że po śmierci swego Mistrza apostołowie postąpili tak, jak uczniowie wszystkich innych pokonanych rabbich: ukryli się i rozproszyli. Jeżeli więc ta mała, zewsząd prześladowana sekta, stworzona przez garstkę prostych ludzi zdołała mimo wszystko jakoś przetrwać, to tylko dlatego, że COŚ się później wydarzyło.

 

Sam Paweł Apostoł roztropnie stwierdza, że „jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, (…) to jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.”

 

To właśnie fakt zmartwychwstania jest tym, co odróżnia Tego Cieślę z Nazaretu od wszystkich innych „nauczycieli” w historii ludzkości.

Postscriptum: Ostatnio, chyba pod wpływem powieści Dana Browna i jemu podobnych, upowszedchnił się MIT, jakoby „boskość przyznano Chrystusowi – i to drogą głosowania – dopiero podczas soboru nicejskiego w roku 325.” Tymczasem na tym Soborze ta kwestia nie była w ogóle dyskutowana – rozważano tylko, w jaki sposób Jezus mógł łączyć w jednej osobie dwie natury – boską i ludzką. Temat niby podobny – a jednak to zupełnie co innego. 🙂 Nie bardzo rozumiem także, jak zwolennicy takiego poglądu tłumaczą sobie np. fakt istnienia rzymskich zapisów, mówiących o tym, że „chrześcijanie śpiewają hymny Chrestosowi JAKO BOGU”, pochodzących z początków II w. n.e., czyli z górą sto lat PRZED owym rzekomym urzęowym ubóstwieniem.

12 odpowiedzi na “W co wierzę: JEZUS CHRYSTUS.”

  1. Bo dla mnie Jezus był wielkim człowiekiem i filozofem. Dlaczego nie miałby mówić o sobie takich rzeczy? Nie on pierwszy i nie ostatni popadł w manię wielkości. Ciekawy tylko jestem ile słów których nie wypowiedział zostało mu włożone w usta przez Ewangelistów i Kościół. Cuda? A czemu nie miałaby być to magia, albo wielkie oszustwo? Skłaniałbym się raczej ku magii, oczywiście zakładając, że jesteś skłonna w nią uwierzyć. A ze zmartwychwstaniem to też się spotkałem z ciekawą teorią, że cała zabawa z Jezusem to tylko kawał pewnego wampira który nie spodziewał się takich efektów. Wierzysz w magię i wampiry? 😉 Ja tam niczego nie przekreślam, jest wiele rzeczy których nie rozumiem.O, właśnie, Ewangelia jest JEDYNYM dokumentem który mówi o Jezusie. Czemu żadne inne dokumenty o nim nie wspominają? Może wcale nie istniał i jego postać została wymyślona przez Apostołów? Bo mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby ktoś chciał wymazać fakt jego istnienia. Tak więc dochodzę do wniosku, że JEŚLI Jezus istniał to był mędrcem, a jeśli nie, to jest to największe oszustwo w historii ludzkości 🙂 A tak naprawdę, to myślę, że taki człowiek jak Jezus rzeczywiście istniał i nauczał. Tyle że większość rzeczy napisanych w Ewangeliach to wysnute z palca fantazje. Jezus narodził się z dziewicy… co więcej Maria urodziła się bez grzechu pierworodnego (prawda to, czy coś mi się pomieszało?). Tylko na jakiej podstawie została wybrana, żeby już na starcie dostać taki bonus? Losowanie? 😉 Ja jednak wolę wierzyć w szlachetny kamień, bo istnienie Stwórcy jako osoby jakoś do mnie nie przemawia.A z tym, że religia przetrwała – kwestia prawdopodobieństwa. Tak jak piszesz było wielu fałszywych mesjaszy, więc z prawdopodobieństwa wynika, że któremuś w końcu musiało się udać.Tylko nie pomyśl przypadkiem, że krytykuję tutaj Ciebie za to w co wierzysz i staram się Cię przekonać, że to głupota. Chrześcijaństwo to dobra nauka, ale na wszystkie argumenty można znaleźć kontrargumenty, więc jeśli z czymś się nie będę zgadzał to o tym napiszę.Pozdrawiam 🙂

    1. Co do magii, sądząc zupełnie racjonalnie, myślę, że jest to igranie z siłami, których ne rozumiemy i że każda taka zabawa musi się prędzej czy później obrócić przeciew człowiekowi. Wampiry… 🙂 W takie, o jakich zapewne myślisz, nie wierzę, sądzę natomiast, że tak zwany wampiryzm to choroba, polegająca m.in. na przymusie spożywania krwi. Jeżeli chodzi o dokumenty historyczne, dotyczące Jezusa, to wyraziłam się nieściśle, jest o Nim sporo wzmanek o historyków starożytnych, nie tyle jednak, byśmy mogfli na ich podstawie wyciągać wnoski o Jego nauce. Chciałabym także zauważyć, że znacznie mnej mamy dowodów, poświadczających istnienie np. Homera czy Sofoklesa – a jednak żaden rozsądny historyk nie podważa dziś faktu ich istnienia. C o do tego, że „Jezusowi się udało”, wydawało mi się, że w swoim tekście próbowałam udowodnić, że właśnie Jemu NE MIAŁO PRAWA SIĘ UDAĆ. Mówisz o prawie prawdopodobieństwa, więc informuję Cię, że w tym przypadku prawdopodobeństwo jest mniejsze, niż to, żeby pan Kononowicz został prezydentem RP. Jezus był po prostu najgorszym z możliwych kandydatów. To trochę tak, jakbyś twierdził, że zgodnie z prawem prawododobieństwa Sandor La Vey ma szansę, żeby zostać świętym. 😉

      1. Z tą magią to się zgodzę, jest to coś czego nie rozumiemy, ale jednak istnieje. A jak się skończy… cóż, każdy kto bawi się magią prędzej czy później cenę zapłaci. Co do tych wzmianek o Jezusie to jakoś nie spotkałem się z żadną historyczną wzmianką która jasno wskazywałaby na Niego, chociaż fakty zawsze można naciągnąć tak żeby pasowały. Z tym Homerem i Sofoklesem punkt dla Ciebie – rzeczywiście nie mamy pewności, czy żyli. A z tym Kononowiczem nie rozpędzaj się – po ostatnich wyborach jestem pewny, że w naszym kraju wszystko jest możliwe 🙂 La Vey świętym co prawda nie zostanie, ale skąd wiesz, czy któryś z satanistów nim nie będzie? Prawdopodobieństwo małe, ale jednak 🙂 Pozdrawiam 🙂

      2. Ja zaś Albo jestem z wykształcenia przyrodnikiem i pojęcie wampiryzmu i słowo wampir pochodzi od pewnego gatunku nietoperzy które miały w zwyczaju zaplątywać się w ubranie lub we włosy i kąsać a mają niestety drobne ząbki i ostre jak brzytwa. To jedno a drugie: herezja Monoteletyzmu to mój pomysł na kolejny wątek na twoim blogu Albo. Wszak w średniowieczu karano za to toporem katowskim.Pozdrawiam Marcin

        1. To jedno drugiego nie wyklucza, Macinie.:) Podobno mityczne „syreny” powstały wskutek zderzenia ludzkiej wyobraźni z pewnym gatunkiem fok…:) Niezależnie jednak od źródeł „przyrodniczych” jest prawdą, że istnieje pewne dość rzadkie schorzenie (z tego, co wiem, wywołuje je brak jakiegoś enzymu), które powoduje nieprzepartą chęć spożywania krwi, bladość i światłowstręt, co zwykle przypisywano „wampirom.” Niekiedy taką etykietkę przypinano też ludziom o skłonnościach sadystycznych (jak Elżbieta Batory czy Vlad Palownik – pierwowzór Draculi), chorym na wściekliznę, a nawet…albinosom („czerwone” oczy, bardzo jasna skóra i niechęć do światła słonecznego…). O monofizytyzmie i monoteletyzmie na pewno kiedyś napiszę – niedawno właśnie „oczytałam się” w temacie. Są to doktryny, które wyznaje znaczna część Kościołów wschodnich (etiopski, syryjski, indyjski) a które dziś już nie wzbudzają – na szczęście! – takiego oburzenia Rzymu, jak przed wiekami. Monofizyccy maronici i jakobici są nawet uważani za „pełnoprawnych” katolików. Często mi się wydaje, że wiele historycznych sporów o Chrystusa (chociaż były burzliwe i nierzadko krwawe) to po prostu spory o słowa, którymi ludzie próbowali opisać tę niezgłębioną przecież tajemnicę JAK to możliwe, że Bóg stał się człowiekiem…

  2. No, jeżeli miał manię wielkości, to nie byłby godzien tego, żeby nazywać Go wielkim człowiekiem. Byłby wówczas tylko żałosnym megalomanem, nie rozumiesz tego? A co do tych słów, których nie wypowiedział – fabrykowano je, owszem, ale dużo, dużo później niż prawdzwe Ewangelie. Cztery Ewangelie, zwane kanonicznymi, wybrano wcale nie dlatego, że „najlepiej odpowiadały wersji oficjalnej, uznanej przez Kościół”, ale po prostu dlatego, że są najbliższe w czasie opisywanym wydarzeniom. Najstarsze Pisma Nowego Testametu powstały ok.50 roku n.e, a więc zaledwie kilkanaście lat po śmierci Jezusa (dla porównania, apokryficzna Ewangelia Tomasza, dzieło jednej z sekt gnostyckich, pochodzi dopiero z II w.). Musisz pamiętać, że kiedy Apostołowie opowiadali całą tę historię, żyło jeszcze mnóstwo ludzi, którzy pamiętali dokładnie te wydarzenia – i w każdej chwili mogli wytknąć im wszelkie nieścisłości. I muszę Cię rozczarować – najstarszy rękomis Ewangelii wg św. Jana, jaki posiadamy (z ok. 120 roku – Ewangelia ta powstała ok. roku 100) niczym się nie różni od tego, jaki możesz znależć w każdej katolickiej Biblii na świecie. Koścół robił w swej historii wiele rzeczy złych, lecz fałszowanie Pisma Świętego na pewno do nich nie należało. Przykro mi. 🙂

    1. To że ktoś cierpi na manię wielkości nie oznacza, że nie może naprawdę być wielkim człowiekiem 🙂 Z tym powstaniem Ewangelii… Z tego co znalazłem św. Marek napisał swoją ok. 60-70 roku n.e., św. Mateusz ok. 80-90, a św. Jana przyjęła ostateczny kształt ok. 98-100 roku. Czwartej nie znalazłem, ale to mi wystarczy 🙂 Długość życia w tamtym czasie dochodziła do 50-60 lat… w takim razie co Ewangelie mogą mieć wspólnego z apostołami, którzy już dawno powinni być martwi? Oprócz imion naturalnie. Coś mi się wydaje, że Kościół jednak wybrał te teksty, które mu najbardziej odpowiadały, tym bardziej, że żaden apostoł swojej Ewangelii nie napisał.

      1. A co do tej długości życia, to też różnie bywało, bo np. wiadomo na pewno, że Apostoł Jan, najmłodszy spośród uczniów Jezusa (w chwili Jego śmierci miał około 17 lat), żył jeszcze ok. roku 100 n.e (to wiadomo akurat ze źródeł wiarygodnych, bo rozkazów dotyczących prześladowań chrześcijan).,więc dożył sędziwego wieku. 🙂 I jeżeli ktoś mówi, że Kościół w tym czase „wybrał sobie” to, co najbardziej odpowiadało jego doktrynie, ten nie rozumie, że w tym czasie żadna spójna doktryna, ujęta w zbiór dogmatów, jeszcze nie istniała. Wiarygodność nauczania opierała się początkowo tylko na pamięci tych, którzy „od początku chodzili za Panem” (I tak też Apostołowie wybierali następcę Judasza – spośród tych, który od początku słuchali tego, czego nauczał Jezus.) Aha, i jeszcze coś: gdyby to wszystko zostało sprytnie spreparowane, to fałszerze starannie usunęliby wszystkie niezgodności, które występują pomiędzy Ewangeliami. Uznano jednak, że należy zachować wszystkie cztery opowieści w stanie nienaruszonym, nawet gdyby miało to rodzić (i rodzi! :)) nowe pytania i problemy. Znasz fałszerza, który by się tak sam dobrowolnie wystawiał na strzał? 🙂

      2. No, to w takim razie należałoby uznać Hitlera i Stalina za największych ludzi w historii ludzkości… 😉 Dla Ewangelii św. Marka niektórzy podają datę 51 r r. n.e. :), a Pisma Pawłowe (Listy) są być może jeszcze wcześniejsze. I jeżeli któś mówi, że już w tym czasie „Kościół wybierał sobie to, co najbardziej odpowiadało jego doktrynie”, ten nie we, że w tym czasie żadna spójna doktryna jeszcze nie istniała. Wszystko opierało się na pamięci tych, którzy słuchali nauk Jezusa (i w ten sam sposób Apostołowie wybrali następcę Judasza – spośród tych, „którzy od początku za Nim chodzili”). Chciałabym także dodać, że z wykształcenia jestem historykiem i specjalizuję się w starożytnej historii judaizmu i chrześcijaństwa, więc chyba TROSZECZKĘ się na tym znam… Świadectwa o Jezusie możesz znaleźć np.u Tacyta (historyk rzymski, współczesny mniej więcej Neronowi) i u Józefa Flawiusza (historyk żydowski, uczestnik powstana przeciw Rzymowi) – choć akurat w tym ostatnim przypadku jego tekst nieco „podrasowali” średniowieczni kopiści – ale i tak to, co jest na pewno autentyczne, brzmi bardzo interesująco.

        1. Ciekawie z tą długością życia, chociaż oczywiście możliwe, że niektórzy żyli znacznie dłużej niż średnia. Zdaję sobie sprawę, że Kościół wybrał teksty dopiero później, chociaż może wybrał to nie najlepsze słowo. Ale jednak ktoś w pewnym momencie zadecydował „to wybieramy, to odrzucamy”. I na jakiejś podstawie musiał to zrobić, a wiarygodności po prostu nadał temu fakt, że zostały wybrane – zamykamy się w kółeczku. Co do fałszerzy to może i masz rację, z tym że ten stan nienaruszony Ewangelii to też wątpliwa sprawa, bo przecież były one modyfikowane i poprawiane wkrótce po napisaniu – taka korekta redakcyjna ;)Co do Hitlera i Stalina to uznaję ich za wielkich ludzi. Gdyby Hitler wygrał wojnę pewnie teraz wielbilibyśmy jego jako największego przywódcę w historii – miał po prostu pecha. Chociaż nie zmienia to faktu, że godny naśladowania nie był ;)Wiesz, że z tym wykształceniem to się wpakowałaś? Jak będę miał jakieś pytania to będę teraz Ciebie dręczył 🙂 Ja od razu mówię, że dla mnie to była tylko zabawa, więc zbyt głęboko nie szukałem i nie mam zamiaru się z Tobą sprzeczać. Jak mi trafią te teksty w łapki na pewno przeczytam. Pozdrawiam 🙂

  3. Jezus był człowiekiem, fanatykiem religijnym i za to zginął. Jeżeli ktoś chce go uważać za boga, to proszę bardzo, ale pamiętajmy , że on sam nie uważał się za boga, to kościół katolicki zrobił z niego boską marionetkę. Dla mnie jest on pierwszym męczennikiem nowej wiary judaistycznej i kropka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *